Cawilian: nawet prosty zwykly dietetyk powie Ci ze niedojadanie jest o wiele lepsze i przedluza zycie niz pasienie sie jak swinia Wobec paradoksu Epikura taki wierzacy jak Ty tez przejdzie do porzadku dziennego no bo po co sie nad tym zastanawiac, PRZECIEZ TO TAKIE NIEWYGODNE:
"Czy Bóg chce zapobiegać złu, lecz nie może? - Zatem nie jest wszechmocny.
Czy może, ale nie chce? Jest więc niemiłosierny.
Czy może i chce? Skąd zatem zło?
Czy nie może i nie chce? Dlaczego więc nazywać go Bogiem?"

Dziecko rodzi sie ateistą bo nie wie od urodzenia o Bogu. Jest mu to potem wpajane co jest straszne... uczy sie dziecko co myśleć zamiast JAK myśleć.

Zanim wymówi pierwsze słowo jego oczy, uśmiech wyrażają miłość.
A gdy zaczyna mówić - Na ustach i w sercach małych dzieci Bóg to matka, W. Thackeray.

Alus->

A to jest Pani własny sposób postrzegania świata i pewnych zjawisk. Nie jest to natomiast żaden fakt.
Bóg to istota nadprzyrodzona (w której istnienie wielu wierzy, i które nie zostało jak dotąd potwierdzone). A miłość to uczucie. Uczucie, którego doświadczyć może każdy człowiek (np. do drugiego człowieka) i nie musi się ono w żaden sposób łączyć z istotą, w którą Pani wierzy. Jedno z drugim może nie mieć nic wspólnego.

O nie kochana, to jedynie Ty sobie ubzdurałas, że Bóg jest miłością i że w ogóle coś/ktoś taki istnieje. Dziecko to czysta kartka, nie ma w sobie nawet miłości, rodzi się z zakodowanym wachlarzem potrzeb, w tym uczuciowych, zapewnienia bezpieczeństwa, ale czy to miłość? Można by polemizować. Dobrze piszesz, dzieciak bierze przykład z dorosłego. Jak mu będziesz od bobasa do główki wpajała o Bogu, to potem będzie święcie przekonany, że to prawda. Chyba, że w drodze nabywania rozumu podda w wątpliwość to, czym go mamusia w dzieciństwie karmiła.

Nie robi tego, bo, trawersując Epikura, możemy powiedzieć, że zło jest znośne, a zapanowanie nad nim daje człowiekowi prawdziwą chwałę. Gdyby cię to interesowało, to rozumowanie to jest także zgodne z Księgą Mądrości.

Koncepcja tabula rasa jest uznawana za nieco archaiczną. Poczytaj sobie zresztą o nauczaniu płodowym.

Własny sposób postrzegania świata i pewnych zjawisk i każdy ma do tego prawo. Alus ma prawo powiedzieć że Bóg jest miłością jak i Panna Funia ma prawo w to wątpić i mieć własne zdanie. Ale każdy ma prawo do własnych przekonań. Ateiści, mówicie wiele jaki piękny i wolny jest świat bez wiary, jak odnajdujecie dobro, jak jesteście doskonałymi istotami nie wplątanymi w mityczne i bajkowe wierzenia. Ale przychodzicie tutaj i zamiast polemizować, zamiast chęci dyskusji i poznania tego czym jest wiara, wy zaglądacie tutaj aby udowadniać wierzącym że Boga nie ma. Czasem wyśmiewając i wyszydzając. To ma być ta dobra postawa ? Psioczycie na wierzących że oni tacy zli i nie przestrzegają swoich przykazań ale często sami nie widzicie swojego postępowania. Wiary nie przyjmuje się na szkiełko i oko, wiara to coś innego. Nauka też może być zawodna. Pokładać całkowitą ufność w nauce nie jest dobrym rozwiązaniem, jeszcze raz powtarzam nasza nauka opiera się w większości na teoriach i bywa omylna. Człowiek jest taką istota że musi wierzyć. W cokolwiek, jeśli nie wierzy w Boga to wierzy w siebie, w pieniądz, w naukę...etc. Wierzący nie maja dla was dowodu na istnienie Boga a wy nie macie dowodu na nieistnienie Boga.

Przecież jednak nie dyskutują z każdym wierzącym, np. pastafarianizm nie budzi w nich tylu emocji i nie usiłują dowieść nieistnienia LPS¹. Jakoś swoim ciągłym atakiem na chrześcijaństwo, ze szczególnym uwzględnieniem katolicyzmu, podkreślają wyjątkowość naszej wiary spośród innych kultów i wierzeń. I ja się zgadzam z tym podświadomym przekazem, że mianowicie nasza wiara jest wyjątkowa i jedyna, niespotykalna gdziekolwiek indziej. Zapewne dlatego, że ona jedna naprawdę pochodzi od Boga, do tego Boga, który jest Miłością. Samo to stwierdzenie jest dla wielu obraźliwe, co także pokazuje, z jakich pozycji naprawdę występują.
_______________

1. Niech będą błogosławione jego święte macki.

Nauka jest omylna, owszem... to co dopiero wiara! To jest dopiero niesprawdzone, omylne, takie na wyczucie wszystko - wlasne doswiadczenia nie są ZADNYM dowodem. Ja np bardzo mocno wierze i mam Laske Uswiecajaca ktora umacnia mnie w mojej Wierze w latanie... BARDZO wierze ze potrafie latac, ale zaden racjonalny czlowiek nie powie zebym to sprawdzil skakajac z budynku tylko "a dobra wierz sobie" bo jakbym to sprawdzil to juz bym z Wami tutaj nie gadal.

Wierzący nie maja dla was dowodu na istnienie Boga a wy nie macie dowodu na nieistnienie Boga.
Po raz setny mowie - ogarnij Burden of Proof (Ciezar dowodu) i na kim on spoczywa, bo to jak grochem o sciane.

Na wiele rzeczy nie ma dowodów. Przed nauka jeszcze wiele odkryć, nie oznacza to, że wszystko co sobie Kowalski wymyśli będzie prawdą. Dowodu na nieistnienie ufoludków z zielonymi czółkami też nie ma, podobnie jak na nieistnienie Boga Spaghetti. Takie stawianie sprawy "ja sobie wymyślę jaką tylko chcę nierealną fantazję, a wy się trudźcie z udowadnieniem mi, że to nieprawda" jest dziecinne. Ja jestem od Ciebie w o tyle "lepszej" sytuacji, że to nie ja wyskakuję z fantazjami, tylko Wy. Bazuję na tym co poznane i udowodnione. Twój Bóg ani żaden inny nie został potwierdzony, tak więc twierdzenie, że on istnieje można opierać wyłącznie na wierze. Ktoś kto opiera się na faktach nie ma możliwości stwierdzić, że Bóg istnieje zgodnie z zasadą "nie wymyślamy sobie czegoś czego nie ma". Wy sobie wymyśleliście Boga i się cieszycie, że nauka nie znalazła żadnego dowodu na jego nieistnienie, ale równocześnie płaczecie jak ta sama nauka głosi, że nie ma dowodów na istnienie. Przecież to parodia.

Mam nadzieję, ze to oznacza tylko to, że Cię nie zrozumiałem, a nie że jesteś aż tak cyniczny i ślepy. Bo raczej nie sądzisz, że zło np obozów koncentracyjnych było znośnie?

Nom, a poza kościołem nie ma zbawienia

Ale nie dyskutujesz z wyznawcami każdej takiej fantazji, tylko akurat z wierzącymi w Chrystusa. Jest coś specjalnego w naszej wierze, że akurat zasłużyła na twoją uwagę?

Nie wiem jak to się ma do tego o czym pisałem. Z arta wynika, że dziecko w czasie ciąży przyzwyczaja się do regularnie powtarzanych mu bodźców dźwiękowych. I co dalej, czy z tego wynika, że "dziecko od urodzenia wie co to miłość, a miłość to Bóg"? No proszę Cię....


Ten temat jest kierowany dla ateistów, głównie dlatego w nim uczestniczę, choć pojawiłem się na tym forum przy okazji innej sprawy. Dla ateisty nie ma znaczenia, czy ktoś wierzy w Chrystusa, Boga Spaghetti, czy w Marsjan. Dla nas wszystkie te przypadki są równie "prawdziwe".

Może to (zgaduję), że w ilości absurdów i niedorzeczności bije na głowę wszystkie pozostałe. Po co zatem zajmować się płotkami

equuleuss->

Oczywiście, że ma prawo. A ja mam prawo zaznaczyć, że to pogląd Pani Alus a nie fakty.