O ile z zarzutem niemoralności mógłbym się zgodzić (ponoć niepełnosprawni z urodzenia mają w tej kulturze przerąbane), o tyle z zarzutem umieszczonym w następnej linijce nie (ponieważ wcielasz się w człowieka będącego w innym położeniu życiowym, a nawet niekoniecznie w człowieka).

Ale się trzeba wcielać. W chrześcijaństwie może taki ktoś liczyć na Niebo, a jego cierpienia będą miały wielką wartość.

Reinkarnacja również jest pielgrzymką do wieczności, ale trwa ona przez kilka żywotów a nie przez jeden.


To nie ten tok rozumowania. Cierpienie oczyszcza ze złej karmy to raz, ma tłumaczyć przyczyny NASZYCH cierpień a NIE cierpień innych to dwa, i trzy - nie wiemy tak na prawdę co jest wynikiem złej karmy a co dobrej, ponieważ jest to sztuczny podział.


Nosz patrz, w Puranach też o Jezusie nie widu ni słychu
Tak na prawdę to czy wierzymy w reinkarnację nie ma znaczenia - liczą się nasze czyny. Jezus mówił prawdę, mówiąc o tym, że dobre uczynki sprawią, że trafimy do Boga.


Tak jest zwłaszcza w Japonii - ci ludzie zapominają o współczuciu i niekrzywdzeniu. Dziwi mnie też fakt, że nie boją się, że sami w następnym wcieleniu będą dzielić taki sam los.

Wystarczy jeden żywot. W trakcie życia poznajemy i akceptujemy siebie takich jak będziemy przez wieczność. Po co w nowym życiu zacząć poznawać kogoś innego?


Jakich naszych? nie pozwolę sobie odebrać sensu cierpienia.


Trzeba też mieć wiarę. Nauki różnych mistrzów nie zapewnią zbawienia. Do tego potrzebny jest Jezus.

To tak jak być chciał dostać doktorat, a mając zaliczone pierwsze dwa lata nauki. Jest to dla mnie nielogiczne. Jeden człowiek jest święty, a drugi jest mordercą i bucem. Ten ostatni przed śmiercią dokonuje aktu strzelistego, posiedzi trochę w czyśćcu po czym trafia do nieba na wieczność. Jest to brak sprawiedliwości. Przy reinkarnacji wszyscy są na tych samych zasadach - chcesz dyplom? Zalicz wszystkie przedmioty.


U mnie sensem cierpienia jest rozwój.


Wierzę, że religię prowadzą do tego samego celu - ino innymi drogami.

Andy
Jezus mówił o reinkarnacji, ale nie dosłownie.

A może i dosłownie (J.9.1-3). Tylko te tłumaczenia i a'priori założona teza, że reinkarnacja nie istnieje...

Tiaaa...a dosłownie w przypowieści o Łazarzu i bogaczu mijał się z prawdą mówiąc o ich losie po śmierci?

Alus
Co robisz takie oczy? Użył słowa reinkarnacja?

A Żydzi znali w tamtych czasach to słowo?

Tak. Określano ją terminem גלגל -gilgul; pochodzi od słowa galgal - koło, kołowrót.

Polecam rozmowe na forum:

http://forum.przebudzenie.net/religie-i ... 83-30.html

Miałem na myśli słowo "reinkarnacja", taki tam suchar

Bardziej na obszarze indochińskim (w tym Tybet), w Japonii panuje zwyczajny kult ciała, dlatego tak powszechne były i są tam nadal kary cielesne.

Nie wiem na ile ktoś z Was interesuje się postacią Egara Cayce z USA, który w transach uleczał ludzi i dawał odpowiedzi na wszelkie pytania. On m.in. opisywał reinkarnację w Biblii i nie jeden z Was by się zdziwił kto i kiedy się reinkarnował.