Słońcu nie wadzi, ale niektórym dewotkom już tak. Ale faktycznie, to ich problem, nie mój . No ale przyznam, że zrobiłem zakupy w ostatnią niedzielę jak wróciłem po długim weekendzie do domu i stwierdziłem, że w lodówce wieje chłodem i prawie niczym więcej. Cieszyłem się, że mogę kupić na kolację świeży chleb, wędlinę, owoce i sok. W tzw. Boże Ciało też zrobiłem zakupy, ale w lokalnym sklepie, który zamyka sie tylko jak procesja koło niego przechodzi (pewnie się boją, że szyby polecą ) - duży sklep był tego dnia, oczywiście, nieczynny - zapłaciłem nieco drożej

Nie polecą.
Obok mojego bloku, ok 100m od kościoła prywatni mają otwarte sklepy w Boże Ciało, Boże Narodzenie, niedzielę Wielkanocną.
Do inicjatywy zamykania sklepów wielkopowierzniowych mam sceptyczne podejście, zwłaszcza gdy dowiedziałam się, że w moim mieście przewodniczył (nie wiem czy nadal przewodniczy) właściciel kilku małych sklepów osiedlowych, otwartych przez 366 dni w roku.
Ot rynkowa rywalizacja, a Kościół wykorzystany jedynie jako narzędzie.

Z tego co widzę to większość z was, traktuje siebie i innych przedmiotowo, a nie podmiotowo.

Domagamy się odwołania połączeń kolejowych w niedzielę! Niedziela w polskiej tradycji jest dniem świętym i rodzinnym. Trudno uznać, że funkcjonowanie wszystkich połączeń kolejowych w niedzielę jest uzasadnione koniecznością zaspokajania codziennych potrzeb ludności

http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,140 ... iagow.html

Przeczytajcie całość. Niestety mają chłopaki rację. Od zawsze pytam dlaczego zakaz pracy w niedziele ma dotyczyć tylko i wyłącznie pracowników dużych sklepów spożywczych, a pozostałych nie i nikt nie potrafi tego uzasadnić...Jak dzień święty, to niech wszyscy świętują, a nie tylko kasjerki.

Ja proponuje wprowadzic zakaz wszelkiej pracy, jak w szabat zydowski. Zeby ludzie mieli czas na refleksje i dla odwiedzin rodziny i znajomych (tylko na piechote). Oczywiscie dla lekarzy i strazy pozarnej tez.

A na powaznie: z tego co pamietam w malych sklepach (mozliwe ze tylko teoretycznie) moze sobie wlasciciel badz jego rodzina sprzedawac. W duzych musza wszyscy.

Jasne, że tylko teoretycznie. Pisałem o tym na forum nie raz.
Instytucje służące ratowaniu życia powinny działać, także energetyka oraz te, których wyłączenie jest kosztowne (niektóre zakłady przemysłowe), ale dlaczego mają pracować pozostałe, służące uprzyjemnianiu życia ludzi, skoro na to uprzyjemnianie muszą pracować inni, zamiast się relaksować? Nie rozumiem. Może ktoś mi to wyjaśni?

Sklepy wielkopowierzchniowe to tylko kwestia dużych aglomeracji.
W średnich i małych miasta, wioskach, handel w niedzielę to norma i nie pracują jedynie członkowie rodzin właścicieli.
Nadal twierdzę - sztuczny "problem" w celach li tylko politycznych.
Rację przyznaję szefowej związku zawodowego pracowników handlu - prawo do wolności wyboru: kto chce pracuje w niedzielę, pozostali maja wolne.

A prawo nie przewiduje, ze to tylko wlasciciele moga pracowac? Tak przynajmniej pamietam.

Dobrze pamiętasz. Jednak prawo prawem, a życie życiem.

No tak. A to Polska wlasnie....

To ja proponuje najpierw egzekwowac konsekwentnie istniejace prawo, a potem tworzyc nowe.

Nie, nie tylko właściciele. Także pracownicy i pracowniczki, ale na odrębną umowę. Powinni mieć ekstra zapłacone.

IMHO problemem nie jest handel w niedzielę, problemem jest łamanie praw pracowniczych, wyzysk, nieludzkie warunki pracy od poniedziałku do piątku. Raban o pracę w niedzielę to mydlenie oczu przez burżuazję i właścicieli, i próba odwrócenia uwagi od własnych zbrodni.

Czyli twoja logika jest taka, że skoro łamią prawo od poniedziałku do piątku, to w weekendy też powinni?

Nie chodzę w niedzielę, bo nie jestem zapatrzony w koniec własnego nosa. Bo cokolwiek uczyniliście jednemu.... Dla tych co nie wierzą dodam, że jest takie słowo jak empatia- neutralne światopoglądowo.

Pawro, a do kina chodzisz, telewizję oglądasz, autobusem jeździsz, światło włączasz? Na to wszystko KTOŚ musi w niedzielę pracować...

Owszem, ktoś musi pracować, ale nikt nie musi robić zakupy w niedzielę.
Nie kupuję w niedzielę, a nigdy nie zabrakło mi pokarmu i picia.