Oglądam
To zawsze mój wybór - chcę, to oglądam, nie chcę robić zakupów w niedzielę, to robię wszystkie zakupy w ciągu tygodnia.
Pisałam już, że wniosek jest wybiórczy, bo 80% pracowników handlu zatrudnionych w pozostałych sklepach, poza wielkopowierzchniowymi, pracuje w niedzielę.
Sama zresztą miałam taka pracę. Pracowałam w ośrodku wypoczynkowym. Razem z koleżanką prowadziłyśmy gastronomię. Trudno abym skazywała koleżankę w okresie letnim na pracę w każdą niedzielę, a miewałyśmy na wyżywieniu ok 450 osób.

I przez Ciebie KTOŚ MUSI PRACOWAĆ w niedziele w telewizji! Skandal!

Mam wrazenie, ze gdyby telewizja w niedziele nie nadawala, to Alus by to przezyla.
Podobnie jak zamkniecie sklepow nie skonczyloby sie glodem i ogolna katastrofa.
Ale to do spoleczenstwa zatrutego wizja konsumpcji bez granic, nie dociera: ze mozna z czegos zrezygnowac, zeby inni ludzie nie musieli dla mnie jeszcze i w niedziele pracowac PRZYMUSOWO

Niemcow lobby atomowe przez lata straszylo wizja zamnkiecia elektrowni atomowych: bedzie ciemno, zimno i drogo. Po Fukushimie odlaczono od reki 8 i ...nie tylko nie bylo brakow pradu ale nawet jeszcze go eksportowano.
Tak to jest, jak ktos lyka bezmyslne tezy dla niego wygodne: miejsca pracy znikna, panstwo mniej zarobi na podatkach itp itd. Ciekawe ile mozna zjesc pieniedzy?

Kael, a Ty oglądasz telewizję w niedziele?

@Jajko, ja praktycznie w ogole nie ogladam telewizji
A, i do sklepow nie chodze w niedziele (zamkniete) i zyje. Naprawde.

Jajko, trochę złośliwy jesteś, nieprawdaż?
Czy w swej mądrości rozważysz możliwośc powstrzymania się od zakupów w niedzielę i święta? Pomyśl że przez taki drobiazg konkurencja zarobi mniej niż ty.

Jasne że się da. Ja do kina w ogóle nie chodzę i żyję. Można je spokojnie pozamykac w niedziele. Ale nikt tego nie postuluje...tylko sklepy i sklepy. O co chodzi?

MM: jaka konkurencja? Ja nie mam sklepu.

Tylko troszeczkę i powinnien mieć tytuł Wasza Drobiazgowość,lub Specjalista od Dziury w Całym

To dlaczego zachowujesz się tak, jakbyś go miał?
Do czego tak naprawdę zmierzasz?

Jak zwykle najwięcej do powiedzenia mają ci, których handel w niedzielę nie dotyczy. Niech katolicy przestaną robić zakupy w niedzielę - ich sprawa, ale prosić się samemu o urzędowy zakaz handlu to już paranoja. Niestety, wielu Polaków mentalnie żyje nadal w komunie i bez kagańca nie potrafią się odnaleźć. Przypominam, że za pracę w niedzielę i święta pracownicy otrzymują dodatkowe wynagrodzenie, a jak im się praca w 7 dzień tygodnia nie podoba, zawsze mogą zmienić robotę. Zakaz handlu w niedzielę złamie podstawową zasadę demokracji o swobodzie prowadzenia działalności gospodarczej. Ale komu ja to tłumaczę...

Nie biorę udziału w tej dyskusji, ale tu nie zdzierżyłem: w jakim matriksie Ty żyjesz, że wydaje Ci się, że zmienić pracę to jak zmienić kanał w telewizorze?
Mamy do czynienia z rynkiem pracodawcy a nie pracownika.
Zrezygnujesz z pracy, następnej możesz nie mieć przez miesiące czy lata.

Mogę zrozumieć zakaz zmuszania handlowców do pracy w każdą niedzielę, ale jeśli wolą niektórych pracowników i ich pracodawców jest handlowanie w ten dzień, to wtrącania się państwa/Kościoła w tą symbiozę nie można nazwać inaczej, niż zamordyzmem. Mogę akceptować nawoływanie do bojkotowania niedzielnych zakupów, ale na pewno nie zaakceptuję narzucania "katolickiej większości" swoich obsesji całemu społeczeństwu. Przy okazji tego projektu wychodzi na jaw desperacja Krk, który rozpaczliwie szuka sposobów, by na nowo zapełnić opustoszałe kościoły.

MM: zmierzam do zrozumienia motywów chęci wprowadzenia zakazu otwierania sklepów wielkopowierzchniowych w niedziele. I nikt na forum nie może mi wytłumaczyć dlaczego należałoby zamykać sklepy a kina czy restauracje nie. Może spróbujesz?

Byłem dziś w 9 sklepach. Słownie: dziewięciu. No dobra, jeden z nich to był facet sprzedający truskawki. Odwiedziłem 5 sklepów wielkopowierzchniowych: 2 supermarkety spożywcze (tak je nazwijmy umownie), 2 sportowe, 1 budowlany oraz kilka innych: 1 zwykły duży sklep spożywczy, 1 mały sklepik, 1 lodziarnia, no i ten sprzedawca truskawek. To był chyba mój rekord! Wyszło trochę przypadkiem.
Obserwacja: wszędzie sporo ludzi, może nie dzikie tłumy, ale ruch był. Zakupy najróżniejsze - od pełnych wózków różnych dóbr za 400-500 zł do jednego batonika za 1,39 za mną była akurat taka panienka). W budowlanym dzień jak co dzień, pewnie ludzie coś remontuję i im akurat zabrakło farby, cementu czu spachli, to przyszli i kupili. Ja nabyłem żarówkę, bo mi się w kiblu przepaliła i już zapasu nie miałem. W normalnym spożywczaku (zapomniałem kupić chleba) też ruch całkiem spory. Mały sklepik i lodziarnię odwiedziłem z rana, zanim lunął deszcz.
Wątpliwość: czy byłaby tragedia, gdybym nie mógł dziś zrobić zakupów, kupić żarówki do kibla, zjeść lodów czy truskawek. Raczej nie. Przeżyłbym. Zakupy zrobiłbym w sobotę pewnie. Ale ile ludzi by wówczas było w sklepie? Dziki tłum na bank.
Pytanie: które z wymienionych przeze mnie sklepów należałoby zamknąć w niedziele, a które nie i dlaczego?

dowcipnyś.

Tak jest w Irlandii, myślałem, że w Polsce też.