Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 17, 2025 18:57



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 161 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 11  Następna strona
 Mój Manifest Niewierzącego 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 25, 2007 1:31
Posty: 2863
Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
Xantris napisał(a):
Kolejną podstawą do przemyśleń jest to, że powinniśmy opierać się wyłącznie na osobistym doświadczeniu.


Podejrzewam, ze dla wielu mlodych ludzi jest oczywiste, ze mleko jest produkowane w sklepie lub hurtowni. Dla mnie brak wiary oznacza prymitywizm. Np wyrazony w cytowanym zdaniu.
Podobnie prymitywizmem jest (bo jak to inaczej nazwac?) brak refleksji po obejrzeniu wotow wdziecznosci na Jasnej Gorze.


Śr sie 14, 2013 1:52
Zobacz profil
Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
Xantris napisał(a):
WIST napisał(a):
To będzie niesamowite co Ci napiszę, ale wielu ludzi, zupełnie zdrowych na umyśle i ciele doświadcza rzeczy niesamowitych i to nie są cuda gdzieś tam, ale tu i teraz.


Przepraszam, jeśli poczujesz się urażony tym stwierdzeniem, ale to zdanie to banał. W kwestii istnienia powinniśmy polegać tylko na własny doświadczeniu. Mówisz o cudach. Sam cud np uzdrowienia nie jest jeszcze dowodem istnienia Boga, jest czymś pięknym, niezwykłym i niewytłumaczalnym, ale nadal nie jest dowodem. Dowodem staje się w naszych oczach pragnących, żeby to w co wierzymy było prawdą.

WIST napisał(a):
Nie możesz oczekiwać że ludzi będą myśleć tylko logicznie. Człowiek nie jest komputerem, ma też emocje, uczucia i to nie jest przeszkoda. Umysł i jego najlepszego możliwości to nadal element. Kiedy zdasz sobie sprawę z potrzeby przemyślenia spraw, trzeba się jeszcze nauczyć to robić. Wielu jest pseudointelektualistów, którym wydaje się że wszystko dobrze wiedzą. Albo inaczej, ludzie z potencjałem i inteligentni, np specjaliści w danej dziedzinie, ale gadający głupoty w innych, czy na polu mentalności strasznie niedojrzali.


Wiem że nie mogę oczekiwać, ale wiem, że wszyscy powinni w sferze podejmowania decyzji kierować się intelektem, a emocje zostawić jak już napisałem miłości. Nie chodzi mi intelektualizm, ale o zwykłe zastanawianie się nad wszystkim co nas otacza.

WIST napisał(a):
I tak działa wiara. Rodzi się ze słuchania i z doświadczenia osobistego.


W tej kwestii nie można słuchać innych, jesteśmy zdani tylko na to co sami widzimy. To o czym mówimy jest już było poruszone przeze mnie. Masz po prostu inne priorytety i to nie zależy od wiedzy, tylko od poglądów jakie mamy.Poniżej stosowny cytat.

Xantris napisał(a):
Ta sprawa zależy od tego jakie masz priorytety. Czy polegasz na wierze czy na wiedzy? Jest to zależne od tego jak nas wychowali rodzice i środowisko. Według mnie w tym jak i we wszystkich dziedzinach życia powinno się stosować zasadę ograniczonego zaufania. Zabawne jest to, że ludzie wierzący stosują ją wszędzie czyli w zwykłych sytuacjach międzyludzkich a nie w dziedzinie poglądów, nie w stosunku do religii. Czemu tak się dzieje? Po pierwsze przez - jakby inaczej - wychowanie rodziców i środowiska. Obserwujemy rodziców (a musimy pamiętać, że dzieci wierzą w słuszność wszystkiego co robią i mówią rodzice) i widzimy że stosują zasadę ograniczonego zaufania wszędzie, ale nie w poglądach, więc uczymy się, że tak jest prawidłowo.


" Poznawanie " - istoty swojego własnego istnienia - tutaj się zgodzę.
Wyłącznie na swoim własnym doświadczeniu. Nie ma innej możliwości i nie ma innej opcji.
Człowiek ( w tym wypadku ) myślący samodzielnie , wysłuchuje lecz nie "przyjmuje " poglądów , zachowań i wzorców innych jakie by one nie były.
" Doświadcza " na swoim własnym przeżyciu zrozumienia , pogłębienia świadomości ,odkrycia prawdy swojego własnego istnienia , sensu bytu i Prawdy o Bogu - nie w opinii , nie w cudach , nie w świadectwach innych lecz wyłącznie w " zrozumieniu poznania" które dokonuje się przy użyciu swojego własnego rozumu .
Samodzielna weryfikacja bez udziału i wpływu osób trzecich nie biorąca pod uwagę faktu wychowania i środowiska.


Śr sie 14, 2013 3:54
Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
Val napisał(a):
Jest jeszcze gorzej. W latach '80 udowodniono, że z własnych doświadczeń wyciągamy wnioski na chybił trafił. Zapominamy lub jesteśmy zbyt leniwi, że nie tylko własne doświadczenie się liczy, ale również umiejętność ujmowania swoich doświadczeń w kontekście statystycznym. Dzieje się tak dlatego, że obojętnie czy jesteśmy wierzącymi czy nie, jesteśmy silnie uwarunkowani do myślenia intuicyjnego.


Droga Val na razie pominę zagadkę, trzeba przysiąść i pomyśleć :) Oczywiście że potrzeba większej ilości ludzi żeby potwierdzić jakieś zdarzenie (ale jedynie wtedy gdy na prawdę doświadczyli tego samego). Wiadomo że wiara jednemu człowiekowi jest w takich sprawach naiwnością, a tłum bardzo często się myli przez owczy pęd i zaraźliwość myśli. Sprowadziłem to doświadczenia osobistego bo to jest ważniejsze wg mnie od doświadczenia innej jednostki (przynajmniej w sprawie wiary w Boga). Oczywiście jeśli patrzeć na to statystycznie to większe prawdopodobieństwo jest przy większej ilości ludzi, ale nie o tym tam mówiłem.

Val napisał(a):
Generalizujesz, powtarzając znane mity nt. wiary. Jest duża grupa wierzących, która traktuje wiarę jak tradycję. Jest także grupa, która nie ma problemu z łączeniem wiary z wiedzą. Jest i grupa, która ot wierzy, ale wiara nie ma przełożenia na jej życie. Zauważ, że wymieniłam tylko niektóre grupy, a jest ich znacznie więcej.


Nie dziwię się że odniosłaś wrażenie, że generalizuję, ponieważ poprostu nie napisałem wszytkiego. Ten "manifest" został napisany przez potrzebę chwili i jestem świadom, że wszystkiego tam nie ująłem. Wyjaśnienie to mam nadzieję zmniejsza podstawność twoich wyrzutów wobec generalizowania. Co do tradycji to nie jest wg mnie słuszny powód wiary w Boga, jest to przyczyna, ale nie dowód zwiększający prawdopodobieństwo jego istnienia. W tym aspekcie tradycja utrudnia w osobistym dążeniu do prawdy. Mówisz o łączeniu wiary z wiedzą (rozumiem że masz na myśli wiedzę naukową o początku świata i innych takich rzeczach), to dobrze że ludzie korzystają jednocześnie z naukowego spojrzenia na świat, ale tak na prawdę to nie dotyczy rozmyślań czy Bóg istnieje. Nauka nie może potwierdzić ani zaprzeczyć istnienia Boga dlatego w ogóle nie biorę jej pod uwagę.

Mówisz "Jest i grupa, która ot wierzy, ale wiara nie ma przełożenia na jej życie" i już widzę, że łączysz mądrość życiową i kodeks moralny z wiarą (wiara nie ma przełożenia na jej życie). Ja tego nie łączę, zastanawiam się czy Bóg istnieje. Czy na prawdę nie umiecie korzystać z mądrości zawartej w Biblii i jednocześnie nie wierzyć w Boga? Poruszasz temat statystyk. Nie mam statystyk, ale wiem (to każdy może zauważyć), że wszyscy wierzą przez tradycję i wychowanie, a jakaś mniejsza część z nich wierzy bo jest słaba, albo nawróciła się z młodzieńczego ateizowania. Możliwości jest wiele, ale podstawą jest jak sama powiedziałaś, tradycja która jak widzimy chociażby w polskich realiach wywiera duży wpływ na nasze przekonania. Skala szrości jest duża, ale zawsze podstawą jest wychowanie rodziców.

Val napisał(a):
Biblia daje wiedzę religijną i dotyczy wiary, a więc rozwoju duchowego. Poczucie stopnia rozwoju duchowego jest kwestią indywidualną i nie sposób zmierzyć, w jakim zakresie jest on zaspokojony. Wyboldowane słowa idealnie oddają to, co wiemy o każdym człowieku bez względu na wyznanie.Nawet Ty w wielu miejscach swojego wywodu podpierasz się tekstami, które są gdzieś zasłyszane, ale nie sposób wykazać, że są zgodne z prawdą. Bacząc na Twój zapał uważam, że sam wybrałeś to co Ci służy i jest potrzebne do udowodnienia swoich tez nt. wierzących, ale w wielu miejscach nie jest prawdziwe.


Wiedza duchowa jest jak najbardziej pozytywnym aspektem religii, niemniej nie może wpływać na decyzję czy Bóg istnieje. Czemu tak trudno wam rozerwać wiedzę życiową zawartą w Biblii od idei Boga. To są dwie różne sprawy, jedno to wiedza duchowa drugie to pogląd. Co do cudzych opinii to jestem świadom, że im podlegamy, ja i ty, wszyscy. Dlatego też staram się najpierw samemu zastanawiać nad jakąś kwestią, a jeśli już to być świadomym skąd czerpię tą wiedzę.

Val napisał(a):
Cytuj:
Wracając do nauki życia jaką otrzymujemy to niestety rodzice nie uczą nas bycia ciekawymi świata oraz logicznego dochodzenia do wiedzy. Uczą nas kierować się emocjami, które nadają się tak na prawdę jedynie do miłości, a nie do podejmowania decyzji i wyrabiania sobie poglądów.

Kolejna generalizacja. Brak statystyk na ten temat.
Dodatkowo, nie sposób wyciągnąć takich wniosków po skutkach, jakie obserwuje się wśród ludzi, ponieważ ludzie są leniwi. I nieraz i nie dwa olewają to, czego ich rodzice nauczyli, ponieważ żyją po swojemu. Rodzice często uczą swoje pociechy punktualności, dbania o porządek, zabierają je do wielu miejsc, aby zaciekawić je otaczającą ich rzeczywistością, wysyłają na dodatkowe lekcje, czy kursy. Dorosłe dziecko może to wszystko odrzucić, tak samo jak lekcje matematyki, które trwały kilkanaście lat. Ty to zwalasz na to, że rodzice w ogóle nie uczą dzieci pewnych postaw i kompletnie zignorowałeś możliwość, że zwyczajnie człowiek ma własną tożsamość, swoje życie i dokonuje życiowych wyborów. Wpływ środowiska i rodziny na skuteczne utrwalenie pewnych postaw w procesie wychowania dziecka wynosi statystycznie 50%. Drugie 50% zależy od dziecka. Niestety, nie pamiętam, kto przeprowadzał takie badania, niemniej daje to pewien obraz sytuacji.


Masz rację trochę tutaj zgeneralizowałem, niemniej wg mnie dziecko, które otrzyma akceptację i miłość (dzięki temu będzie ufało co mówią rodzice oraz będzie zdrowe psychicznie, pewne siebie), oraz wiedzę życiową (która wynika również z obserwacji rodziców), a środowisko tego nie zniszczy to jest małe prawdopodobieństwo żeby tak wychowany człowiek nie był mądry i moralnie postępujący. Jeśli nie będzie ci to przeszkadzało w zajęciach, albo zajmowało czas to prosiłbym o znalezienie tych statystyk wpływu na dziecko, bo to ciekawe i będzie mi pomocne.

Val napisał(a):
Polecam lekturę"Thinking, fast and slow" Daniel Kahneman


Czytasz mi w myślach, miałem zamiar w najbliższej przyszłości ją kupić.


Śr sie 14, 2013 14:14
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 22:01
Posty: 1342
Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
Xantris napisał(a):
ARHIZ to jest najbanalniejszy kontrargument, który widziałem setki razy. Wiadomo że nie mówię tutaj o trywialnych przyziemnych sprawach jak dbanie o swoje zdrowie. Wiadomo że rada rodziców żeby nie wchodzić na jezdnię gdy jadą samochody, jest dobra i słuszna. Myślicie albo całkowicie słuchamy wszystkich we wszystkim, albo nikogo w niczym. W sprawie istnienia Boga, akurat powinniśmy polegać na własnym doświadczeniu. Pozdrowienia.

Cóż, brzmiało to jak ogólna zasada ;) Co do doświadczeń ogólnie - człowiek mądry potrafi wyciągnąć wnioski zarówno z doświadczenia innych jak i swoich. Racją jest, że w różnych aspektach będzie przeważać doświadczenie "nasze" lub "cudze", ale ogólnie - myślenie "w kwestii A i B absolutnie nie będę korzystał z cudzego doświadczenia" może prowadzić do ignorancji.
A tymczasem, mam dziś wolne i pozwoliłem sobie przeczytać całość i zastanowić się - poniżej rezultaty ;)

Xantris napisał(a):
Podstawą wszystkiego jest samodzielne myślenie, którego większość z nas nie zostało nauczone przez rodziców (ja też tego nie otrzymałem, sam do tego doszedłem).

Hmm, chyba należę do grupy szczęśliwców.

Cytuj:
Kolejną podstawą do przemyśleń jest to, że powinniśmy opierać się wyłącznie na osobistym doświadczeniu. Takie myślenie na pewno nie będzie ci pasowało, bo poniekąd niszczy podstawy wiary człowieka.

Moja wiara opiera się na moich przemyśleniach o doświadczeniu właśnie...

Cytuj:
Mogę się założyć, że już zaczynasz chcieć przestać czytać, ale proszę nie rób tego.

Faktycznie, te "zaczynasz chcieć przestać" nieco irytuje ;)

Cytuj:
Ta sprawa zależy od tego jakie masz priorytety. Czy polegasz na wierze czy na wiedzy?

Głównie na wiedzy i logice, choć uznaję także transcendencję (która jest zresztą logiczna).

Cytuj:
Zabawne jest to, że ludzie wierzący stosują ją wszędzie czyli w zwykłych sytuacjach międzyludzkich a nie w dziedzinie poglądów, nie w stosunku do religii.

Właściwie to nie spotkałem się z czymś takim na szerszą skalę - częściej jest to udawanie zgadzania się z poglądami religii.

Cytuj:
Ponieważ kierując się swoim doświadczeniem nikt, by nie miał dowodów na istnienie Boga, a przecież trzeba pamiętać, że chcemy wierzyć.

Tutaj zależy - ja np. jestem monistą-panteistą, więc niczego nie muszę sobie udowadniać - wystarczy, że wyjdę na łąkę ;) A tak ogólniej, chyba nieco generalizujesz, doświadczenia ludzi są na prawdę różne - wielu z nich nawrócił się, przekonwertowało, założyło nową sektę właśnie poprzez swoje osobiste doświadczenia.

Cytuj:
Priorytety. Już opisałem odwrócony priorytet "wiara/wiedza" czy inaczej "wiara w doświadczenie innych osób (np proroków)/wiara we własne doświadczenie".

A to mi się kojarzy akurat z rzemiosłem. Będąc początkującym kowalem, polegam bardziej na radach starego kowala-nauczyciela, niż moich osobistych przemyśleniach na temat kowalstwa. Student będzie polegał na profesorze, młody pracownik na starym itd. Wierząc w jakiegoś mędrca, proroka, boga - zakładamy, że posiada on większą wiedzę/doświadczenie w duchowości niż my, tak jak kowal posiada większą wiedzę i doświadczenie o wykuwaniu niż początkujący czeladnik.

Cytuj:
Egoizm wierzących jest czymś niewinnym, a egoizm nie może być rozumiany jedynie jako grzech i zło. Wracając do tematu, wierzymy bo tego potrzebujemy. Oto jak to wygląda: jesteśmy słabi psychicznie, nie powodzi nam się w życiu, jest nam źle lub po prostu potrzebujemy wiedzy na temat życia. Czego w takiej sytuacji potrzebujemy? Pocieszenia lub wiedzy. Zauważcie słowo "potrzebujemy", czy nie oznacza ono pobudki samolubnej? Dążymy do ulgi w cierpieniu, czy nie jest to pragnieniem wyłącznie skierowanym na naszą osobę? Co robi religia, Bóg? Daje nam ulgę, czyli spełnia naszą potrzebę. Potrzebujemy wiedzy. Co robi Biblia? Daje nam wiedzę, czyli spełnia naszą potrzebę?

No tak ogólnie, to wiara jest jest przystosowaniem i koniec końców prowadzi do szczęścia. Nie sprowadzałbym jej funkcji tylko do pocieszenia - człowiek potrzebuje ideofixu, ideału do którego dąży. Często znajduje go właśnie w wierze. Poza tym, większość wiar ma na celu zwiększenie siły woli, a dzięki temu jesteśmy odporniejsi i szczęśliwsi (snów przystosowanie).

Cytuj:
Jak w takiej sytuacji ma się dążenie do prawdy, nijak.

Co rozumiesz w tym przypadku przez określenie "prawda"?

Cytuj:
Następną ważną rzeczą systemy obronne, które nie dopuszczają do zmiany zdania. Podstawowym powodem powstawania systemów obronnych jest nasza potrzeba myślenia o sobie jak najlepiej czyli podtrzymywanie wysokiej samooceny.

A gdzie tam - przypadku zmiany zdania, następuje błyskawiczne przewartościowanie i znów jest ok (sprzężenie zwrotne to się chyba nazywało).

Cytuj:
Staramy się wierzyć, że nie postępujemy niedorzecznie i niemoralnie ale mądrze i sprawiedliwie. Gdy przekonanie to zostaje zakwestionowane dochodzi do tak zwanego w psychologii dysonansu poznawczego. Jest to nieprzyjemne napięcie spowodowane niezgodnością przekonań lub wiedzy o czymś. Największe prawdopodobieństwo pojawienia się dysonansu jest wtedy gdy zrobimy coś lub dowiemy się czegoś, co zagraża naszemu wyobrażeniu siebie. Mówiąc krótko dysonans poznawczy wystąpi wtedy gdy czujemy się niemądrzy lub niemoralni. Wywołuje on uczucie dyskomfortu, co w konsekwencji pobudza do jego zredukowania. Najprostszym, ale najmniej popularnym sposobem jest zmiana zachowania lub poglądów na zgodne z nową wiedzą, ale jest to równoznaczne z przyznaniem się przed samym sobą do błędu. Nie chcąc tego korzystamy z prostszych i łastwiejszych sposobów nieburzących naszej samooceny, jak wszelkiego rodzaju usprawiedliwiania się lub próby zdyskredytowania nowych wiadomości, a co za tym idzie ludzi głoszących inne poglądy od naszych. A to wszystko przez strach przed poczuciem się głupi. Bardziej dbamy o nasze ego, niż o prawdę.

No ale przecież to dysonans poznawczy jest przyczyną zmiany wartości - przykładowo: jeżeli jesteś przeciwnikiem palenia i raz zapalisz, to po krótkim czasie stwierdzisz, że od czasu do czasu zapalić można ;)

Cytuj:
Ludzie gotowi do przyznania się do błedu sprawdziliby najpierw słuszność nowej wiedzy i w razie potwierdzenia tego zmieniliby swój światopogląd. Osoby nie gotowe na to, w ogóle nie podejmują takich działań bojąc się tego że, dowiedzą się że rzeczywiście wykazali się głupotą mając tyle czasu takie poglądy. Nie podejmując ciągle prób zweryfikowania tego co myślimy przyczyniamy się do naszego braku rozwoju. A przecież, kto stoi w miejscu ten się cofa. Jest to najgorsza postawa jaką możemy przyjąć. Najlepszą jest za to, cechująca ludzi odważnych i ciekawych świata, postawa prowadząca do samodzielnego poddawaniu próbom własnych poglądów.

Weź pod uwagę pewne dodatkowe zmienne:
- dla wielu ludzi wiara jest sprawą na tyle marginalną, że w ogóle się nad nią nie zastanawiają
- wielu ludzi pozoruje swoją wiarę dla: utrzymania się we wspólnocie, braku kłopotów, strachu

Cytuj:
Mogę więc dojść do sedna sprawy. Wszystko opiera się na zadaniu samemu sobie pytania: Czy Bóg istnieje? Możecie odpowiedzieć tak lub nie, jeśli chcecie (narazie bez odowadniania tego argumentami). Wracając do nauki życia jaką otrzymujemy to niestety rodzice nie uczą nas bycia ciekawymi świata oraz logicznego dochodzenia do wiedzy. Uczą nas kierować się emocjami, które nadają się tak na prawdę jedynie do miłości, a nie do podejmowania decyzji i wyrabiania sobie poglądów. Mam nadzieję na odpowiedzi Czy Bóg istnieje.

Tak ogólnie, to emocje - zwłaszcza mocne i burzliwe - zafałszowują postrzeganie świata i zaślepiają umysł. Czy Bóg istnieje? Istnieje w formie osobowej i bezosobowej. W formie bezosobowej jest Wszechbytem, w osobowej - czczonymi bogami.

_________________
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction:
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com - blog
https://www.facebook.com/Wachlarzem-o-aloes-1499129103717492/ - fanpage


Śr sie 14, 2013 15:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
Xantris napisał(a):
Nie podejmując ciągle prób zweryfikowania tego co myślimy przyczyniamy się do naszego braku rozwoju.


A ty podejmujesz ciągle próby zweryfikowania swojego ateizmu? Kiedy np. podjąłeś ją ostatni raz?

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Śr sie 14, 2013 18:55
Zobacz profil
Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
Lurker napisał(a):
Xarnifex napisał(a):
Jeśli chodzi o porzucenie ego, to nie chodzi mi całkowite jego porzucenie. Jedynie o zdrowe podejście do tego co wiemy, nie dogmatyzowanie naszej wiedzy.

Ba! Ale sam się okresliłeś jako ateista, wprawdzie z uchyloną furtką w kierunku agnostycyzmu, ale wiary jakiejkolwiek - już nie. Czy w ten sposób nie zdogmatyzowałeś nieco wiedzy, jaką nabyłeś w życiu? A czy Ty jesteś otwarty na obalenie swojego ateizmu? Sądząc po tym, co napisałeś o cudach - chyba nie!


Określenie się nie jest równoznaczne z dogmatyzowaniem swojego poglądu. Poglądy mogą być zrewidowane wraz z dotarciem do nowej wiedzy nowych informacji (w tym przypadku spotkanie z Bogiem, a jeszcze lepiej jeśli większa grupa statystyczna tego dostąpi jednocześnie). Jestem otwarty na wszelkie przejawy niezwykłości. Jestem na razie naturalistą ponieważ nie posiadam żadnego doświadczenia w kwestii spraw nadnaturalnych (np nie znam osobiście żadnego uzdrowionego i nie widziałem przebiegu jego życia, nie znam również osobiście opętanych).
Zresztą nie wiemy czy uzdrowienie jest powiązane z istnieniem Boga, z modlitwą (co nie musi być związane z Bogiem), autoregeneracją organizmu czy z czymkolwiek. Wiemy tylko, że doszło do niezwykłego uzdrowienia jednocześnie nie wiedząc z czym to jest skorelowane.


Śr sie 14, 2013 19:52
Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    Johnny99 napisał(a):
    Xantris napisał(a):
    Nie podejmując ciągle prób zweryfikowania tego co myślimy przyczyniamy się do naszego braku rozwoju.


    A ty podejmujesz ciągle próby zweryfikowania swojego ateizmu? Kiedy np. podjąłeś ją ostatni raz?


    Johnny99 proszę nie testuj mnie "czy stosuję się do tego co myślę" z takim nastawieniem jak Lurker w swojej pierwszej wypowiedzi. Tak to brzmi jakbyś chciał zbić mnie z pantałyku, a nie wspólnie dotrzeć do tego kto ma rację. Jeśli chodzi o twoje pytanie to osoby z moimi poglądami mogą jedynie (mam ograniczone możliwości) zweryfikować swoją wiedzę poprzez osobiste poznanie Boga (choćby twarzą w twarz) i nie mówię tutaj o uczuciu istnienia Boga oraz uniesieniu religijnym ponieważ wynikają one tylko z że sami siebie nakręcamy. Im bardziej wierzymy (i pragniemy) w istnienie Boga, tym bardziej go czujemy. Dlatego nie mówię o uczuciu ale stanięciu twarzą w twarz. Są też cuda, ale już napisałem o tym wyżej.

    W porównaniu ze mną ludziom wierzącym łatwiej zweryfikować swoją wiedzę. W tym przypadku wystarczy zainteresowanie się religioznawstwem, psychologią społeczną czy socjologią, ale przede wszystkim samodzielne zastanowienie się nad tym wszystkim bez spoglądania na to z perspektywy wierzącego. Zapomnieć, że zostało napisane w Biblii, że Bóg istnieje, zapomnieć że inni tak tak twierdzą i z tego punktu samego siebie zapytać skąd wiem, że Bóg istnieje.

    Sorry ARHIZ ale nie mam czasu na przeanalizowaniu twojej wypowiedzi, musisz poczekać.


    Śr sie 14, 2013 20:13
    Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    Cytuj:
    Zapomnieć, że zostało napisane w Biblii, że Bóg istnieje, zapomnieć że inni tak tak twierdzą i z tego punktu samego siebie zapytać skąd wiem, że Bóg istnieje.


    Zapomnieć że słońce istnieje i zapytać siebie skąd wiem że jest. Czuję jego promienie. Nawet ślepiec to czuje.
    Pytasz i chcesz dociekać czegoś co jest nieuchwytne. Możesz złapać wiatr ?

    Bóg mówi w głębi jestestwa każdego, dla każdego z osobna ma inne słowa.


    Śr sie 14, 2013 20:40
    Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    equuleuss napisał(a):
    Cytuj:
    Zapomnieć, że zostało napisane w Biblii, że Bóg istnieje, zapomnieć że inni tak tak twierdzą i z tego punktu samego siebie zapytać skąd wiem, że Bóg istnieje.


    Zapomnieć że słońce istnieje i zapytać siebie skąd wiem że jest. Czuję jego promienie. Nawet ślepiec to czuje.Pytasz i chcesz dociekać czegoś co jest nieuchwytne. Możesz złapać wiatr? Bóg mówi w głębi jestestwa każdego, dla każdego z osobna ma inne słowa.


    Wcale nie podważyłeś tego co powiedziałem. I nie zapomnieć że "słońce" świeci ale, zapomnieć tego że inni tak mówią lub piszą. Moją metodę oceny rzeczywistości można też użyć do twojego przykładu ze słońcem. Więc zaczynamy.

    Zapominamy o tym, że inni mówią, że słońce istnieje. I dopiero w takiej sytuacji pytamy się skąd wiemy, że istnieje. Wiem ponieważ je widzę, czuję ciepło, nie dlatego, że mówi się tak od tysięcy lat , a ludzie przez te wieki tak sądzili. Długość trwania idei i ilość ludzi w nią wierzących nie jest jej potwierdzeniem.


    Śr sie 14, 2013 21:09
    Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    Wiadomo, że w sprawie słońca zapomnienie o danej rzeczy wydaje się bezsensowne bo gołym okiem widać słońce, ale w sprawie Boga jest możliwe zastosowania takiego podejścia, ponieważ tak naprawdę nikt nie wie czy Bóg istnieje. Możemy jedynie sądzić jak jest i w tej metodzie w tym przypadku należy również zapomnieć o istnieniu rzeczy (bo to tylko nasze sądzenie, nie fakt). Zapominacie, że istnienie Boga to nadal idea, którą można ocenić. Ocenić czy jest prawdopodobna, czy też nie.


    Śr sie 14, 2013 21:28
    Avatar użytkownika

    Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23
    Posty: 3341
    Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    Xantris napisał(a):
    Określenie się nie jest równoznaczne z dogmatyzowaniem swojego poglądu. Poglądy mogą być zrewidowane wraz z dotarciem do nowej wiedzy nowych informacji (w tym przypadku spotkanie z Bogiem, a jeszcze lepiej jeśli większa grupa statystyczna tego dostąpi jednocześnie). Jestem otwarty na wszelkie przejawy niezwykłości.

    To nie działa w ten sposób.

    Wiara zawsze wypływa z wewnętrznej potrzeby człowieka, z konstrukcji jego wetware'u. Albo ktoś Boga potrzebuje i lgnie do niego, albo nie.

    Konstruowanie złożonych wywodów nic w tym nie pomaga, a wręcz może przeszkadzać, jesli w człowieku w końcu rozbuduje się głód wiary (lub na odwrót, będzie chciał zostać ateistą - czy zmienić swoją wiarę na inną). Im większą wagę przykłada do swoich argumentów za/przeciw, tym trudniej będzie mu podążyć za głosem, nazwijmy to, serca. Może to się wręcz okazać niemożliwe. Boże, jak bym chciał w Ciebie uwierzyć, ale Ciebie przecież nie ma!

    Xantris napisał(a):
    Jestem na razie naturalistą ponieważ nie posiadam żadnego doświadczenia w kwestii spraw nadnaturalnych (np nie znam osobiście żadnego uzdrowionego i nie widziałem przebiegu jego życia, nie znam również osobiście opętanych).

    Ty szukasz dowodu, chciałbyś złapać Boga za rękę, przyuważyć Go w działaniu. Ale sprawa postawiona jest w ten sposób: po pierwsze, Bóg zbawia za wiarę w Siebie, a po drugie, zostawia człowiekowi wolną wolę... Siłą rzeczy więc dowodów stuprocentowych żadnych nie ma i nie będzie.

    Xantris napisał(a):
    Zresztą nie wiemy czy uzdrowienie jest powiązane z istnieniem Boga, z modlitwą (co nie musi być związane z Bogiem), autoregeneracją organizmu czy z czymkolwiek. Wiemy tylko, że doszło do niezwykłego uzdrowienia jednocześnie nie wiedząc z czym to jest skorelowane.

    Odłóżmy na chwilę na bok ojca Bashoborę i porozmawiajmy po pilastrowemu, czyli wychodząc od założenia, że Boga nie ma.

    Czy warto wtedy w ogóle wierzyć? Święty Paweł twierdzi, że nie. Otóż po dwóch tysiącach lat możemy sprawdzić, do czego doszła cywilizacja Białego człowieka moderowana przez religię chrześcijańską, a do czego doszły cywilizacje moderowane przez inne religie, a w szczególności, do czego doszły cywilizacje moderowane przez bezbożników - bizantyjska (Rosja Radziecka) czy konfucjańska (Chiny Ludowe). I wyciągnąć wniosek: opłaca się trwać przy Kościele, a w każdym razie bronić go - z powodów czysto makiawelicznych. Dla dobra swojego, swoich sąsiadów i swoch dzieci.

    Xantris napisał(a):
    Zapominacie, że istnienie Boga to nadal idea, którą można ocenić. Ocenić czy jest prawdopodobna, czy też nie.

    Nie możemy. Nie znamy ani wzoru na obliczenie prawdopodobieństwa występowania Boga, ani nawet zdarzeń elementarnych sprzyjających i nie sprzyjających takiemu zdarzeniu.

    _________________
    In my spirit lies my faith
    Stronger than love and with me it will be
    For always.

    Orkiestra!


    Śr sie 14, 2013 21:54
    Zobacz profil
    Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    Nie mam dziś dużo czasu, więc odniosę się tylko do tego:
    Cytuj:

    Wcale nie podważyłeś tego co powiedziałem. I nie zapomnieć że "słońce" świeci ale, zapomnieć tego że inni tak mówią lub piszą. Moją metodę oceny rzeczywistości można też użyć do twojego przykładu ze słońcem. Więc zaczynamy.

    Zapominamy o tym, że inni mówią, że słońce istnieje. I dopiero w takiej sytuacji pytamy się skąd wiemy, że istnieje. Wiem ponieważ je widzę, czuję ciepło, nie dlatego, że mówi się tak od tysięcy lat , a ludzie przez te wieki tak sądzili. Długość trwania idei i ilość ludzi w nią wierzących nie jest jej potwierdzeniem.


    Jesteś sensualistą?

    Jak sobie wyjaśnisz istnienie kwarków? Czy innych zjawisk fizycznych, których nie możesz zbadasz własnymi zmysłami?


    Śr sie 14, 2013 21:56
    Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    Wracam po 24 h :P

    I jak tam postępy w rozkiminie słuszności wyciągania wniosków z doświadczeń wspomnianego instruktora lotnictwa??

    Gdy już uzyskam odpowiedź odniosę się do poniższego:
    Xantris napisał(a):
    Sprowadziłem to doświadczenia osobistego bo to jest ważniejsze wg mnie od doświadczenia innej jednostki (przynajmniej w sprawie wiary w Boga)


    Tymczasem odniosę się do reszty:

    Xantris napisał(a):
    Co do tradycji to nie jest wg mnie słuszny powód wiary w Boga, jest to przyczyna, ale nie dowód zwiększający prawdopodobieństwo jego istnienia.

    Owszem, niemniej duża grupa wierzy właśnie dlatego, że „tak się przyjęło”. Nie potrzebują dowodu na istnienie tradycji, gdyż po prostu kontynuują rodzinne tradycje. Mało kto wie, jakie są korzenie wielu tradycji i skąd się one biorą. Ludzie mają o nich pojęcie takie jak o historii swojego rodzinnego kraju, czyli są jakieś prześwity w pamięci, ale jest tego tyle co kot napłakał. Nie wiem skąd ta Twoja potrzeba pisania o dowodach. Przecież jakikolwiek Bóg jest przedmiotem wiary, nauka się nie zajmuje dowodami, więc nigdy nie będzie dowodów zwiększających prawdopodobieństwo jego istnienia. Zawsze będą wątpliwości.

    Xantris napisał(a):
    Mówisz o łączeniu wiary z wiedzą (rozumiem że masz na myśli wiedzę naukową o początku świata i innych takich rzeczach), to dobrze że ludzie korzystają jednocześnie z naukowego spojrzenia na świat, ale tak na prawdę to nie dotyczy rozmyślań czy Bóg istnieje. Nauka nie może potwierdzić ani zaprzeczyć istnienia Boga dlatego w ogóle nie biorę jej pod uwagę.

    Wobec tego dlaczego non stop nawiązujesz do dowodów na istnienie Boga? Wciąż bierzesz naukę pod uwagę, zarówno w poprzednim cytacie jak i teraz. W dodatku wciąż myślisz o Bogu chrześcijańskim, skoro piszesz o stworzeniu świata. Łączenie wiary z wiedzą może być proste: życie wierzącego i ateisty może różnić się jedynie tym, że ten pierwszy zrobił w swoim życiu miejsce na wiarę w Boga. I tak dziedziny, które należą do nauki pozostawia nauce, a te które należą do wiary, pozostawia wierze. Pełna harmonia.
    Można poświęcić całe swoje życie rozmyślaniom czy Bóg istnieje. Nie wymagaj jednak, aby reszta świata również miała takie zainteresowania jak Ty. Dla nich sprawa może być zamknięta, ale może być również zawieszona w czasie, jak i rozważana cyklicznie. Niektórym wystarczą argumenty, które dla Ciebie argumentami żadnymi nie są. Czy to jednak ma oznaczać, że jesteś od nich mądrzejszy, bo dla Ciebie jakiś argument nie jest satysfakcjonujący?

    Xantris napisał(a):
    Czy na prawdę nie umiecie korzystać z mądrości zawartej w Biblii i jednocześnie nie wierzyć w Boga?

    Dość dziwny wniosek na podstawie kilku słów. Nie mogę się wypowiadać za innych, więc proszę nie zwracać się do mnie jak do jakieś masy tłumu czy autorytetu. Dla mnie człowiek jest jednostką i miło by było gdybyś starał się tak postrzegać swojego rozmówcę. Z pewnością miłośnicy ideolo komunistycznej będą z Tobą dyskutować zwracając się per "Wy", ale ja preferuję indywidualizm.
    Oczywiście, że można korzystać z biblii i nie wierzyć w Boga. Tyle, że mało który ateista tak robi. Jeżeli Ty czytasz biblię i czerpiesz z niej wskazówki życiowe, jesteś zapewne jednym z niewielu ateistów, którzy zadają sobie ten trud. Zwykle wybierając jakiś styl życia, szukamy literatury, która się w nasz życiowy wybór wpisuje. I tak, sataniści czytają LaVey’a, buddyści buddę, optymiści książki o pozytywnym myśleniu. Ludzie popierający lewicowe wartości czytają gazety o takim profilu i odwrotnie. Człowiek ma specyficzne potrzeby i za nimi podąża dokonując selekcji odpowiednich pozycji. Naturalną konsekwencją jest czerpanie mądrości życiowej ze źródeł, które wpisują się w nasz styl życia. Chciałbyś, aby było inaczej, ale jest to marzenie o zmianie biegu Wisły kijem.

    Xantris napisał(a):
    Nie mam statystyk, ale wiem (to każdy może zauważyć), że wszyscy wierzą przez tradycję i wychowanie, a jakaś mniejsza część z nich wierzy bo jest słaba, albo nawróciła się z młodzieńczego ateizowania.

    Ach te heurystyki :roll: . Nie ma to jak reakcja obronna...
    Odpowiedziałeś na pytanie, którego nie zadałam :clever:
    Napisałeś:

    wierzymy bo tego potrzebujemy. Oto jak to wygląda:jesteśmy słabi psychicznie, nie powodzi nam się w życiu, jest nam źle lub po prostu potrzebujemy wiedzy na temat życia. Czego w takiej sytuacji potrzebujemy? Pocieszenia lub wiedzy...

    I ja prosiłam o rzetelne źródła na potwierdzenie tych tez. Skoro wypowiadasz się nt. stanu psychicznego wierzących, to musiałeś go w jakiś sposób poznać. Statystycznie. Jeżeli dążysz do poznania prawdy, ufam, że Twoje słowa mają jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości, a nie są tylko wytworem Twojej fantazji. A może potrzebujesz dowodów na to, dlaczego warto nie wierzyć, aby utwierdzić się w swoim wyborze ateizmu? Takie stawianie kontrastów sprzyja odcinaniu się od przeszłości. Jednakże, jeżeli byłeś słaby psychicznie i nie powodziło Ci się w życiu, to jest to Twój indywidualny przypadek, którego nie możesz przenosić na przeciętnego wierzącego.
    Twoi wierzący znajomi i rodzina mają taką wątłą konstrukcję psychiczną i dlatego wierzą?? Ja nie mam w swoich rękach narzędzi do masowego pomiaru stanu psychicznego wierzących, dlatego wymagam od Ciebie faktów na potwierdzenie Twojej prawdy o wierzących.

    Xantris napisał(a):
    Co do cudzych opinii to jestem świadom, że im podlegamy, ja i ty, wszyscy. Dlatego też staram się najpierw samemu zastanawiać nad jakąś kwestią, a jeśli już to być świadomym skąd czerpię tą wiedzę.

    Jest coś takiego jak sieć neuronowa. Twoi rodzice utrwalili w Tobie pewne schematy myślowe, których nie jesteś w stanie "wyczyścić". Możesz je zmodyfikować, ale zawsze utrwalone wzorce będą rzutowały na to jak myślisz.
    Skoro starasz się być świadom skąd czerpiesz wiedzę, ufam że nie stanowi dla Ciebie problemu podanie źródeł rewelacji, które wyłuszczyłam i podkreśliłam powyżej.

    Xantris napisał(a):
    wg mnie dziecko, które otrzyma akceptację i miłość (dzięki temu będzie ufało co mówią rodzice oraz będzie zdrowe psychicznie, pewne siebie), oraz wiedzę życiową (która wynika również z obserwacji rodziców), a środowisko tego nie zniszczy to jest małe prawdopodobieństwo żeby tak wychowany człowiek nie był mądry i moralnie postępujący.


    W życiu występuje tyle różnorodnych czynników zakłócających któryś z powyższych warunków, że niemożliwym jest, aby przeciętny człowiek przeszedł przez to sito Twoich warunków bez uszczerbku. Każdy człowiek jest mniej lub bardziej poturbowany przez życie. Piszesz o ideałach, do których wielu pragnie dążyć, lecz niewielu będzie miało tak ogromne szczęście, aby je zrealizować. Pytanie zasadnicze: chcesz dyskutować o ideałach czy o szarej rzeczywistości? Łatwo pisać jak powinno być i co można zrobić, gdy poruszamy się w kręgu teorii, ale już sztuką jest konstruowanie skutecznych rozwiązań, które mogą być wdrażane przez adresatów w celu poprawienia jakości życia całego społeczeństwa.


    Cz sie 15, 2013 21:55
    Avatar użytkownika

    Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
    Posty: 16060
    Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    Xantris napisał(a):
    Johnny99 proszę nie testuj mnie "czy stosuję się do tego co myślę" z takim nastawieniem jak Lurker w swojej pierwszej wypowiedzi.


    Dlaczego nie? Sam testujesz innych, czemu inni mieliby nie przetestować ciebie?

    Cytuj:
    Tak to brzmi jakbyś chciał zbić mnie z pantałyku, a nie wspólnie dotrzeć do tego kto ma rację.


    Ty nie chcesz wspólnie dotrzeć do tego, kto ma rację, ponieważ uważasz, że to ty masz rację. Nie mam racji?

    Cytuj:
    Jeśli chodzi o twoje pytanie to osoby z moimi poglądami mogą jedynie (mam ograniczone możliwości) zweryfikować swoją wiedzę poprzez osobiste poznanie Boga (choćby twarzą w twarz) i nie mówię tutaj o uczuciu istnienia Boga oraz uniesieniu religijnym ponieważ wynikają one tylko z że sami siebie nakręcamy.


    Dlaczego? Ja większość swojej wiedzy weryfikowałem przede wszystkim czytając książki. I mówię o każdej wiedzy, nie tylko religijnej. Dlaczego z "osobami z twoimi poglądami" miałoby być inaczej?

    Cytuj:
    Im bardziej wierzymy (i pragniemy) w istnienie Boga, tym bardziej go czujemy.


    Nie sądzę, to raz. Po drugie: no to skoro nie wierzysz, to o co ci właściwie chodzi?

    Cytuj:
    W porównaniu ze mną ludziom wierzącym łatwiej zweryfikować swoją wiedzę. W tym przypadku wystarczy zainteresowanie się religioznawstwem, psychologią społeczną czy socjologią, ale przede wszystkim samodzielne zastanowienie się nad tym wszystkim bez spoglądania na to z perspektywy wierzącego. Zapomnieć, że zostało napisane w Biblii, że Bóg istnieje, zapomnieć że inni tak tak twierdzą i z tego punktu samego siebie zapytać skąd wiem, że Bóg istnieje.


    Wszystko to zrobiłem i doszedłem do wniosku, że Bóg istnieje, a ateizm jest czystym nonsensem. I jak ci się to podoba?

    _________________
    I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


    Pt sie 16, 2013 7:48
    Zobacz profil
    Avatar użytkownika

    Dołączył(a): Pn mar 04, 2013 19:57
    Posty: 658
    Post Re: Mój Manifest Niewierzącego
    Moim skromnym zdaniem, to do wiary trzeba dojrzeć .Jeśli nikt nam jej nie wpoił za młodu(rodzice,dziadkowie)to samemu powinno się dociekać .Czytać, szukać a dowody na istnienie BOGA same się ukażą.Natomiast jeśli się liczy na to że BÓG sam do nas przyjdzie i niejako poprosi o to byśmy w NIEGO wierzyli to bracie na to nie licz.''BŁOGOSŁAWIENI KTÓRZY NIE WIDZIELI A UWIERZYLI''.Nie jak niewierny Tomasz który jak nie dotknął ran JEZUSA to nie chciał uwierzyć.Dla tego szukaj bracie ,kołacz a ci otworzą ale nie PODDAWAJ SIĘ W STARANIACH BO TO CI ZGUBĘ PRZYNIEŚĆ MOŻE.

    _________________
    JEZU UFAM TOBIE Święta Faustyna Kowalska


    Pt sie 16, 2013 10:38
    Zobacz profil
    Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
    Odpowiedz w wątku   [ Posty: 161 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 11  Następna strona

    Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
    Nie możesz odpowiadać w wątkach
    Nie możesz edytować swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz dodawać załączników

    Szukaj:
    Skocz do:  
    Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
    Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
    Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL