Mój Manifest Niewierzącego
Autor |
Wiadomość |
Endek
Dołączył(a): N mar 15, 2009 20:12 Posty: 1639
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
[ciach - offtop - s33]
_________________ Herezja albo to, co w sposób oczywisty sprzyja herezjom, nie może być kwestią posłuszeństwa. To posłuszeństwo winno służyć Wierze, nie zaś Wiara posłuszeństwu! Zatem w tym przypadku „trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi” (Dz Ap 5, 29).
|
Wt sie 27, 2013 17:37 |
|
|
|
 |
Soul33
Moderator
Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17 Posty: 8674
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Koniec dyskusji nie na temat. Ostatni raz o to proszę bez ostrzeżeń.
_________________ Don't tell me there's no hope at all Together we stand, divided we fall ~ Pink Floyd, "Hey you"
|
Wt sie 27, 2013 18:33 |
|
 |
Lurker
Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23 Posty: 3341
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
ARHIZ napisał(a): Xantris napisał(a): Poleganie wyłącznie na własnym doświadczeniu w sprawie istnienia Boga, nie jest znikąd. Jesteśmy zmuszeni do potraktowania tak tej sprawy ponieważ nie mamy całkowitej pewności czy druga osoba mówi prawdę. No w tym przypadku jest raczej podobnie jak z rozmową "jak mogą wyglądać jowiszanie". Każdy ma jakiś tam obraz, jeden może przekonywać drugiego - ale raczej nie będzie sytuacji, żeby wszyscy uważali jednomyślnie, że są to różowe gazowe baloniki - bo nikt nie wie, czy w ogóle istnieją. Wychodzimy od jakichś założeń i dedukujemy. Przy czym rzecz jest o tyle kłopotliwa, że znamy tylko jeden przykład biosfery, w dodatku działającej na jedno kopyto. Niemniej znając co-nieco chemię (tu przychylam się do opinii pilastra) winniśmy spodziewać się zycia wodowęglowego. No i teraz leci pytanie, czy w atmosferze Jowisza jest jakaś woda. I węgiel. No i azot. Natomiast w przypadku Boga (względnie Panteonu) dedukować nie mamy z czego, bo jeśli założymy, że Bóg całkowicie transcenduje rzeczywistość materialną, to dalsze założenia wyciągamy sobie z kapelusza. Stąd też sensowność podejścia: Prawda jest we mnie, a religia służy mi do Jej wyrażania. Czy się to podoba Xantrisowi czy nie, ludzie są różni i niektórzy rodzą się z głodem wiary. Mają po prostu potrzebę prowadzenia życia duchowego. Organiczną. O tym, że potrzeby organizmu należy zaspokajać, mówią nawet sataniści. I to w zasadzie zamyka dyskusję (bo nie słyszałem jeszcze o ascecie, któryby stał się świeckim ateuszem z pragnienia ascezy właśnie). ARHIZ napisał(a): Xantris napisał(a): Nie posiadam żadnej wiedzy więc nie mam żadnych podstaw wierzyć w cokolwiek. Zresztą wiara jest przeciwieństwem wiedzy i z założenia polega na braku dowodów. Pisałem o tym już na początku: odwrócone priorytet, czynienie z naiwności cnoty (o czym też już pisałem, w trywialnych dziedzinach życia wierzący już nie są naiwni). No dobra, a nie lepiej z innej strony - jakie korzyści wynosisz z wiary? Jeżeli nie wynosisz żadnych korzyści, nic dziwnego, że wiara nie jest Ci potrzebna ani dla Ciebie atrakcyjna. (westchnienie) Mam niejakie wrażenie (choć strzelam w ciemno), że nasz autor manifestu zbudował sobie wyobrażenie wiary na przykładzie tłumu "katolików" odbębniających na poły zrozumiałe dla nich rytuały dla świętego spokoju (od sąsiadów). No i z TAKIEJ wiary faktycznie niczego wynieść się nie da. Na szczęście bywają na tym świecie inni ludzie, na przykład taki Donald Knuth (matematyk i programista), który używa religii (chrześcijańskiej w jakimś tam odłamie) jako środka motywującego do pracy. ARHIZ napisał(a): Xantris napisał(a): Zakładam, że nie byłeś dotąd świadom tego że to się kręci na czynieniu z wiary cnoty, a przez to umniejszanie słuszności wiedzy. To już zależy od środowiska - a wiedza z wiarą nie musi kolidować. Amen. Urban legends kolega rozpowszenia. ARHIZ napisał(a): Nie skupiam się zbytnio na Bogu Osobowym... Jeżeli już, to jest to bardziej idea, zbiór metafor. Co do przemyśleń i perspektywy... nie wiem czyja to była i jest perspektywa - to musiałby powiedzieć ktoś "z boku". Ergo jesteś praktycznym ateistą? ARHIZ napisał(a): Xantris napisał(a): Żeby móc uznać się za prawdziwie wierzącego musiałbyś być świadom, że wiara to tylko naturalny etap w dziejach ludzkości, który był nam do pewnego czasu potrzebny (na początku żeby wyjaśnić świat, a potem żeby udoskonalać i uwznioślać nasze życie) i dodać do tego wyżej wytłumaczony brak dowodów, a mimo tej wiedzy wierzyć. Podałeś definicję prawdziwie wierzącego - bazując na niej, nie uważam się za prawdziwie wierzącego. Poza tym, Twoja teza napisana jest na zasadzie prawdy objawionej i nie poparta dowodami - zatem by ją uznać, musiałbym kierować się tym co tutaj większości zarzucasz... Poza tym, nie jest to jedyna definicja "prawdziwie wierzącego". Zarzuć własną. Cholera, miałem nadzieję na jakąś odpowiedź na ten mój post o twierdzeniu Goedla, bo zrobiłem tam wykrok i Xantris mógłby mnie, być może, w tym wykroku złapać i powalić na ziemię. No ale nie, to nie. ARHIZ napisał(a): Xantris napisał(a): Na wiedzy (wiedziałbyś, że wierzymy bo tego potrzebujemy i znałbyś podejście broniące przed zmianą zdania), według logicznego przemyślenia wyżej opisanej kwestii "cudzego doświadczenia jako dowodu" to nie byłbyś tak przekonany. A wszystko przez to że prawdopodobnie prowadziłeś przemyślenia na temat z pozycji wierzącego i pod wpływem swoich przekonań. Mam wrażenie, że z góry określasz jakiś konkretny typ bóstwa i zakładasz, że akurat w ten typ wierzę... Poza tym, racją jest, że wierzymy bo tego potrzebujemy - ale jak ująłbym to tak - im większe korzyści potrafimy wyciągnąć z wiary, tym mocniej wierzymy (bo jest to dla nas opłacalne). Tak, to dosyć zabawne, że każdy młody ateusz jaki się nawinie polemizuje zajadle z wiarą w imię swojej wyższości intelektualnej, a z wiary zna tylko katolicyzm i to pobieżnie. Nie zna hinduizmu, nie zna szinto, nie zna peyotzmu, nie zna nawet dyskordiaństwa, o islamie wie tyle, ile sensacyj wywloką brukowce i telewizja śniadaniowa. Ale na takiej podstawie zabiera się do krytyki wiary jako takiej. W całości. ARHIZ napisał(a): Xantris napisał(a): Chodziło mi braku naiwności i sprawdzaniu swojej wiedzy w zwykłych sprawach, a w sprawie religii tego stosowanie. Choćby "nie kupowanie kota w worku" bo stosuje się zasadę ograniczonego zaufania, a przez to sprawdzanie swojej wiedzy", w religii za to cechują się naiwnością o czym już napisałem. To zależy co chcesz sprawdzać - jeżeli ktoś osiągnął coś, co ty chcesz także osiągnąć, poprosisz go o radę, czy będziesz samemu wyważał otwarte drzwi? Ale oczywistym jest, że raczej nie będziesz takiego mistrza słuchał tylko dlatego, że powiedział że potrafi to co chcesz się nauczyć. Musisz być przekonany, że on to potrafi i nauczy cię dobrze. Zresztą - ja mam np. tak, że jeżeli mam coś robić, to muszę wiedzieć dlaczego i po co - jest to o tyle korzystne, że mogę stwierdzić, czy to co robię jest odpowiednie, oraz będąc świadomy co i dlaczego robię - zrobię to lepiej. (Lurker wzrusza ramionami) "Wszystko badajcie, a co dobre - zachowujcie." Święty Paweł. Budda wypowiadał się w podobnym tonie, nie pamiętam, niestety, cytatu. Tyle da się powiedzieć o naiwności w wierze. ARHIZ napisał(a): Xantris napisał(a): A mi chodzi o wiedzę czy Bóg istnieje. Już pisałem czemu nie możemy polegać na cudzym doświadczeniu w tej sprawie, a swoje ocenić czy jest prawdziwe. Tylko że nie mamy także wiedzy, że Bóg nie istnieje. To również jest tylko pogląd. Podobnie jest z kosmitami - nie mamy dowodów że istnieją, ale są ludzie, którzy jednak w to wierzą. Te dwie grupy (zakładając, że nikt do nas oficjalnie nie przyleci) będą istnieć zawsze - bo nawet jeżeli odkryjemy pół wszechświata, to zawsze mogą przecież żyć gdzieś indziej  Ba, wielu nawet twierdzą, że widzieli ufoki - co możemy uznać za odpowiednik objawień i cudów. Tutaj też mamy do czynienia z wiarą. Są także ludzie, którzy chcą tą wiarę narzucić innym - zupełnie jak w religiach. Widać, że rozmawia ze sobą dwóch humanistów. : ) Proszę kolegów: wiedza w dowolnej dziedzinie nauk ścisłych jest tak obszerna, że gdyby ktoś chciał sprawdzać wszystko, co jest zawarte w podręcznikach i monografiach, życia i funduszy by mu nie starczyło. Wiedzę specjalistyczną przyswaja się sobie na wiarę właśnie, przyjmując że skoro ktoś to już zbadał i napisał o tym książkę, to jest to wiedza sprawdzona i pewna. Potem podejmuje się badania w pewnym wąskim wiedzy wycinku. Tam i tylko tam studiuje się dowody, powtarza eksperymenty. ARHIZ napisał(a): Nie ma pojęcia jaki miał plan Jezus robiąc to co robił - zresztą jaką mamy pewność, że nauka została dobrze zrozumiana? Znów kwestia wiary... Tak czy inaczej, trudno znaleźć lepszego moralizatora niż jakaś potężna istota, w dodatku nagradzająca za czyny, które są cenne dla danej społeczności (lub samych kapłanów - różnie bywa  ). Jest to postawa zupełnie mi obca.
_________________ In my spirit lies my faith Stronger than love and with me it will be For always. Orkiestra!
|
Wt sie 27, 2013 20:45 |
|
|
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Seweryn napisał(a): Travis napisał(a): Seweryn napisał(a): My jesteśmy obserwatorem, czy to jest świadomość czy coś jeszcze głębiej trudno powiedzieć bo w sumie , świadomości również można obserwować. Wiemy, że ją mamy tak więc chcąc nie chcąc ją obserwujemy. A czemu obserwator nie mógłby zaobserwować samego siebie? Nie jest to możliwe. Prosty przykład, patrzysz na swoją rękę , ale czy jesteś ręką? nie tylko ją posiadasz, patrzysz na nogę ale czy jesteś nogą ? nie. Przedmiot twoich obserwacji nie posiada świadomości swojego istnienia, posiadasz ją tylko ty jako obserwator. Noga czy ręka nie zdaje sobie sprawy z tego, że ją posiadasz. Tak więc to co obserwujesz to są tylko obiekty twoich obserwacji czyli , organy , emocje , odczucia ,myśli itd. Natomiast ty jesteś tym, który obserwuje. Jeśli zdajesz sobie z czegoś sprawę to znaczy to coś jest "poza tobą" i ty możesz to obserwować tylko dlatego że nie jesteś tym czymś. Nie jesteś ręką , nie jesteś nogą, nie jesteś myślami , nie jesteś świadomością. Nie możesz obserwować samego siebie bo w głębi ciebie nie ma lustra, jesteś tylko ty jeden i wiele obiektów twoich obserwacji. Pokazałeś jedynie fałszywość implikacji: Jeśli potrafię coś zaobserwować, to tym czymś jestem. Nie o to mi chodziło. Mogę zaobserwować krzesło, ale to oczywiste, że nim nie jestem...chyba  Nie pokazałeś jednak fałszywości zdania: Mogę zaobserwować sam siebie.
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Śr sie 28, 2013 11:43 |
|
 |
ARHIZ
Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 22:01 Posty: 1342
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Ooo, Lurker mnie pożałował widzę, że mi autor tematu nie odpisuje  Lurker napisał(a): Wychodzimy od jakichś założeń i dedukujemy. Przy czym rzecz jest o tyle kłopotliwa, że znamy tylko jeden przykład biosfery, w dodatku działającej na jedno kopyto. Niemniej znając co-nieco chemię (tu przychylam się do opinii pilastra) winniśmy spodziewać się zycia wodowęglowego. No i teraz leci pytanie, czy w atmosferze Jowisza jest jakaś woda. I węgiel. No i azot. A później pojawi się dwadzieścia schematów rozwoju ewolucyjnego - dla jednego będą to ryby, dla innych (tak, do Ciebie piję) humanoidy, które wyewoluowały z meduzy. A zaraz ktoś inny zarzuci o życiu krzemowym itd. Nawet, jeżeli ogólne założenie będzie w miarę stałe - będzie ono zgodne tylko na gruncie ogólnym właśnie. Cytuj: Natomiast w przypadku Boga (względnie Panteonu) dedukować nie mamy z czego, bo jeśli założymy, że Bóg całkowicie transcenduje rzeczywistość materialną, to dalsze założenia wyciągamy sobie z kapelusza. Stąd też sensowność podejścia: Prawda jest we mnie, a religia służy mi do Jej wyrażania. Tyż można, ale mamy np. przykazania powtarzane w większości religii. Cytuj: Czy się to podoba Xantrisowi czy nie, ludzie są różni i niektórzy rodzą się z głodem wiary. Mają po prostu potrzebę prowadzenia życia duchowego. Organiczną. O tym, że potrzeby organizmu należy zaspokajać, mówią nawet sataniści. I to w zasadzie zamyka dyskusję (bo nie słyszałem jeszcze o ascecie, któryby stał się świeckim ateuszem z pragnienia ascezy właśnie). To by było niezłe - asceta zostający bezczeszczącym i zwalczającym własną wiarę heretykiem, by zadać sobie jeszcze większe cierpienie - także po śmierci. ARHIZ napisał(a): (westchnienie) Mam niejakie wrażenie (choć strzelam w ciemno), że nasz autor manifestu zbudował sobie wyobrażenie wiary na przykładzie tłumu "katolików" odbębniających na poły zrozumiałe dla nich rytuały dla świętego spokoju (od sąsiadów). No i z TAKIEJ wiary faktycznie niczego wynieść się nie da. Poszedłbym o krok dalej - posiada on jasno określone, jednoznaczne wyobrażenie Boga - nie dopuszczając istnienia innych, niczym typowy mocno wierzący katolik. Cytuj: Ergo jesteś praktycznym ateistą? Są śiwaickie szkoły ateistyczne - ja jednak nie wykluczam Boga Osobowego - trzymając się zresztą tradycji, że Bóg jest zarówno osobwy jak i bezosobowy, i można Go odbierać w sposób monistyczny bądź dualistyczny. Zresztą mam mały układzik z Sarasvatii  ARHIZ napisał(a): Zarzuć własną. Cholera, miałem nadzieję na jakąś odpowiedź na ten mój post o twierdzeniu Goedla, bo zrobiłem tam wykrok i Xantris mógłby mnie, być może, w tym wykroku złapać i powalić na ziemię. No ale nie, to nie. Moja definicja jest prosta - osoba prawdziwie wierząca w coś, uznaje to coś za prawdę. A zatem - jeżeli mówimy o osobie wyznającą daną doktrynę, musi się ona w pełni z tą doktryną zgadzać. ARHIZ napisał(a): ] Tak, to dosyć zabawne, że każdy młody ateusz jaki się nawinie polemizuje zajadle z wiarą w imię swojej wyższości intelektualnej, a z wiary zna tylko katolicyzm i to pobieżnie. Nie zna hinduizmu, nie zna szinto, nie zna peyotzmu, nie zna nawet dyskordiaństwa, o islamie wie tyle, ile sensacyj wywloką brukowce i telewizja śniadaniowa. Ale na takiej podstawie zabiera się do krytyki wiary jako takiej. W całości. Nic nowego, rzekłbym nawet, że powszechne. Cytuj: (Lurker wzrusza ramionami) "Wszystko badajcie, a co dobre - zachowujcie." Święty Paweł. Budda wypowiadał się w podobnym tonie, nie pamiętam, niestety, cytatu. Tyle da się powiedzieć o naiwności w wierze. "Znam wszystkie liście, które spadły lasu, ale wam wystarczy znajomość tylko tych, które spadły z figowca"? Cytuj: Widać, że rozmawia ze sobą dwóch humanistów. : ) Proszę kolegów: wiedza w dowolnej dziedzinie nauk ścisłych jest tak obszerna, że gdyby ktoś chciał sprawdzać wszystko, co jest zawarte w podręcznikach i monografiach, życia i funduszy by mu nie starczyło. Wiedzę specjalistyczną przyswaja się sobie na wiarę właśnie, przyjmując że skoro ktoś to już zbadał i napisał o tym książkę, to jest to wiedza sprawdzona i pewna. Potem podejmuje się badania w pewnym wąskim wiedzy wycinku. Tam i tylko tam studiuje się dowody, powtarza eksperymenty. Człowieku, ja przeczytałem już 200 stron "Biochemii" z 1100, nie mów do mnie takim tonem! Poznanie tego "wszystkiego" było z założenia uproszczeniem, przenośnią i hipotezą - przyjemniej z mojej strony. Cytuj: Jest to postawa zupełnie mi obca. No to zapodaj jakiś dobry społeczny moralizator. Chociaż, jeżeli członkowie społeczności wierzyliby, że nieszkodzenie sprawi, że będą szczęśliwi - i na odwrót, bo mogłoby się obyć bez wyższych instancji.
_________________ ॐ नमः शिवाय
"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: http://wachlarzemoaloes.blogspot.com - blog https://www.facebook.com/Wachlarzem-o-aloes-1499129103717492/ - fanpage
|
Śr sie 28, 2013 13:57 |
|
|
|
 |
Lurker
Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23 Posty: 3341
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
ARHIZ napisał(a): A później pojawi się dwadzieścia schematów rozwoju ewolucyjnego - dla jednego będą to ryby, dla innych (tak, do Ciebie piję) humanoidy, które wyewoluowały z meduzy. A zaraz ktoś inny zarzuci o życiu krzemowym itd. Nawet, jeżeli ogólne założenie będzie w miarę stałe - będzie ono zgodne tylko na gruncie ogólnym właśnie. Na Jowiszu jest ciekły wodór pod ciśnieniem... Jeśli będzie tam jakieś życie, to chyba tylko w postaci zawiesiny jednokomórkowców w atmosferze. ARHIZ napisał(a): Cytuj: Natomiast w przypadku Boga (względnie Panteonu) dedukować nie mamy z czego, bo jeśli założymy, że Bóg całkowicie transcenduje rzeczywistość materialną, to dalsze założenia wyciągamy sobie z kapelusza. Stąd też sensowność podejścia: Prawda jest we mnie, a religia służy mi do Jej wyrażania. Tyż można, ale mamy np. przykazania powtarzane w większości religii. Tak, ale to mówi dużo o ludziach i nic o Transcendencji. ARHIZ napisał(a): Cytuj: Czy się to podoba Xantrisowi czy nie, ludzie są różni i niektórzy rodzą się z głodem wiary. Mają po prostu potrzebę prowadzenia życia duchowego. Organiczną. O tym, że potrzeby organizmu należy zaspokajać, mówią nawet sataniści. I to w zasadzie zamyka dyskusję (bo nie słyszałem jeszcze o ascecie, któryby stał się świeckim ateuszem z pragnienia ascezy właśnie). To by było niezłe - asceta zostający bezczeszczącym i zwalczającym własną wiarę heretykiem, by zadać sobie jeszcze większe cierpienie - także po śmierci. To się nazywa: logiczne podejście do życia. Ateiści lubią logikę, jak i zresztą wszystko, co nauką im trąci. ARHIZ napisał(a): Cytuj: (westchnienie) Mam niejakie wrażenie (choć strzelam w ciemno), że nasz autor manifestu zbudował sobie wyobrażenie wiary na przykładzie tłumu "katolików" odbębniających na poły zrozumiałe dla nich rytuały dla świętego spokoju (od sąsiadów). No i z TAKIEJ wiary faktycznie niczego wynieść się nie da. Poszedłbym o krok dalej - posiada on jasno określone, jednoznaczne wyobrażenie Boga - nie dopuszczając istnienia innych, niczym typowy mocno wierzący katolik. Krótko mówiąc, wystawił sobie chochoła i wali w niego, aż słoma leci na wszystkie strony. Czy to go zbliża do prawdy o Prawdzie? Ani trochę. ARHIZ napisał(a): Cytuj: Ergo jesteś praktycznym ateistą? Są śiwaickie szkoły ateistyczne - ja jednak nie wykluczam Boga Osobowego - trzymając się zresztą tradycji, że Bóg jest zarówno osobwy jak i bezosobowy, i można Go odbierać w sposób monistyczny bądź dualistyczny. Zresztą mam mały układzik z Sarasvatii  Dla każdego coś miłego. Jakie są w takim razie niezmienniki szkół śiwaickich? Co jest w nich stałe i powtarza się od szkoły do szkoły? Poza imionami. ARHIZ napisał(a): Moja definicja jest prosta - osoba prawdziwie wierząca w coś, uznaje to coś za prawdę. A zatem - jeżeli mówimy o osobie wyznającą daną doktrynę, musi się ona w pełni z tą doktryną zgadzać. Przy czym ateizm również można uznać za doktrynę, z czego wynika, że ateiści są wierzący. Trochę mi się w łepetynie rozjaśniło, dlaczego ateiści na ateiście do znudzenia przypominają sobie, że ateizm jest światopoglądem. ARHIZ napisał(a): "Znam wszystkie liście, które spadły lasu, ale wam wystarczy znajomość tylko tych, które spadły z figowca"?  Nie, to było coś w rodzaju "nie przyjmujcie żadnej doktryny tylko dlatego, że... (tu następowała wyliczanka), ale sprawdźcie samodzielnie... (nie pamiętam co)". ARHIZ napisał(a): Człowieku, ja przeczytałem już 200 stron "Biochemii" z 1100, nie mów do mnie takim tonem! Poznanie tego "wszystkiego" było z założenia uproszczeniem, przenośnią i hipotezą - przyjemniej z mojej strony. Hehehe. To jest mniej niż 20% wierzchołka góry lodowej. Ja tylko zwracam uwagę - ponownie - że wiarę w życiu stosujemy bardzo często, bo bez wiary życie stałoby się absurdem. Natomiast bez wiary w byty urojone obyć się można, pytanie tylko, czy ma to sens. Człowiek, który takiej, nie ukrywajmy - dziecinnej - rzeczy się nie wyzbył (wbrew Pawłowi), jest jakby spokojniejszy (choć zdarzają się wyjątki), przynajmniej w naszej kulturze. Wyżywa się po prostu w świecie wewnętrznym, tak że na świat zewnętrzny pozostaje mu akurat tyle energii i siły, żeby dożyć do pierwszego. No a ateistów (też zdarzają się wyjątki) roznosi demon jakiś. To po prostu widać. ARHIZ napisał(a): No to zapodaj jakiś dobry społeczny moralizator. Chociaż, jeżeli członkowie społeczności wierzyliby, że nieszkodzenie sprawi, że będą szczęśliwi - i na odwrót, bo mogłoby się obyć bez wyższych instancji. Rodzice. A potem to jakoś leci.
_________________ In my spirit lies my faith Stronger than love and with me it will be For always. Orkiestra!
|
Śr sie 28, 2013 14:56 |
|
 |
Seweryn
Dołączył(a): N cze 10, 2007 18:20 Posty: 5517
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Travis napisał(a): Pokazałeś jedynie fałszywość implikacji: Jeśli potrafię coś zaobserwować, to tym czymś jestem. Nie o to mi chodziło. Mogę zaobserwować krzesło, ale to oczywiste, że nim nie jestem...chyba  Nie pokazałeś jednak fałszywości zdania: Mogę zaobserwować sam siebie. Właśnie o to chodzi,że to co potrafisz zaobserwować to tym nie jesteś . Potrafisz zaobserwować krzesło tylko dlatego , że nim nie jesteś. Wszystko co potrafisz zaobserwować to tym nie jesteś . Masz swoje krzesło ale nim nie jesteś, posiadasz rękę ale nią nie jesteś, posiadasz głowę ale nią nie jesteś. Jesteś obserwatorem. To co obserwujesz to funkcje swojego umysłu, ewentualnie ciała, no i świat na zewnątrz . Jak więc możesz zaobserwować sam siebie skoro nawet nie wiesz czym tak na prawdę jesteś i co to wszystko obserwuje.
_________________ Jestem po ślubie. Fotograf i kamerzysta z Koszalina których polecam http://www.akcjafilm.pl Videofilmowanie również super. Opinia moja i żony.
|
Śr sie 28, 2013 18:59 |
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Seweryn napisał(a): Wszystko co potrafisz zaobserwować to tym nie jesteś. A to niby dlaczego? Podałeś kilka przykładów obiektów, które mogę zaobserwować, a którymi nie jestem. Ale to że podałeś kilka przykładów, dla których to się sprawdza, nie oznacza że tak będzie w każdym przypadku. Seweryn napisał(a): Jak więc możesz zaobserwować sam siebie skoro nawet nie wiesz czym tak na prawdę jesteś i co to wszystko obserwuje. To, że nie wiem kim/czym jestem nie oznacza, że nie mogę samego siebie zaobserwować. Być może jestem świadomością, która potrafi zaobserwować samą siebie. Wtedy człowiek staje się świadomy tego, że jest świadomy.
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Śr sie 28, 2013 21:44 |
|
 |
Seweryn
Dołączył(a): N cze 10, 2007 18:20 Posty: 5517
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Travis napisał(a): To, że nie wiem kim/czym jestem nie oznacza, że nie mogę samego siebie zaobserwować. To że nie wiesz kim czym jesteś oznacza , że nie wiesz tak na prawdę co obserwuje.Gdybyś zaobserwował sam siebie wiedziałbyś co obserwuje i czym jesteś. Tymczasem piszesz: Travis napisał(a): Być może jestem świadomością, która potrafi zaobserwować samą siebie. Wtedy człowiek staje się świadomy tego, że jest świadomy. Piszesz być może bo nie potrafisz siebie zaobserwować i używasz rozumu aby drogą dedukcji zrozumieć czym jesteś. Jednak rozum ciebie nie widzi, to ty obserwujesz rozum, który podpowiada ci jesteś tym lub tym. Jeśli patrzysz na jakieś obiekty nie mówisz : być może widzę krzesło, być może widzę rękę, być może obserwuję swoje myśli. Po prostu wiesz co obserwujesz. Świadomość jest świadoma, ale ty wiesz o tym ponieważ potrafisz to zaobserwować tzn. jej działanie. Oznacza to, że świadomość jest też "obiektem" obserwowanym przez ciebie, a wiec nie jest tobą tak samo jak nie jest tobą ręka czy myśli.
_________________ Jestem po ślubie. Fotograf i kamerzysta z Koszalina których polecam http://www.akcjafilm.pl Videofilmowanie również super. Opinia moja i żony.
|
Cz sie 29, 2013 9:06 |
|
 |
ARHIZ
Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 22:01 Posty: 1342
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Lurker napisał(a): A później pojawi się dwadzieścia schematów rozwoju ewolucyjnego - dla jednego będą to ryby, dla innych (tak, do Ciebie piję) humanoidy, które wyewoluowały z meduzy. A zaraz ktoś inny zarzuci o życiu krzemowym itd. Nawet, jeżeli ogólne założenie będzie w miarę stałe - będzie ono zgodne tylko na gruncie ogólnym właśnie. Na Jowiszu jest ciekły wodór pod ciśnieniem... Jeśli będzie tam jakieś życie, to chyba tylko w postaci zawiesiny jednokomórkowców w atmosferze.[/quote] Przy odpowiednich formach bakterii foto -/lub chemosyntetyzujących, mogłoby powstać odpowiednie "podłoże". Albo od razu zróbmy jakieś ryboloty - z których potem wyprowadzisz humanoidy  ARHIZ napisał(a): Tak, ale to mówi dużo o ludziach i nic o Transcendencji. O transcendencji ogólnie ciężko się gada ;D ARHIZ napisał(a): To się nazywa: logiczne podejście do życia. Ateiści lubią logikę, jak i zresztą wszystko, co nauką im trąci. No ale teraz pytanie - jakie korzyści będzie miał ten gość? W przypadku większości "umartwiaczy" mamy egoizm - cierpi teraz, by być szczęśliwy w niebie (wiecznym! cóż więc przy tym x lat wyrzeczeń?). W tym przypadku mielibyśmy pragnienie niewiecznego cierpienia - powodem mogłoby być np. ułaskawienie złoczyńców "na krawędzi", by mogli pójść do czyśćca - taki rodzaj odkupienia. Mielibyśmy do czynienia z niewyobrażalnym poświęceniem i faktycznym altruizmem (zakładamy, że nasz asceta jest świadomy, czym jest wieczność). ARHIZ napisał(a): Dla każdego coś miłego. Jakie są w takim razie niezmienniki szkół śiwaickich? Co jest w nich stałe i powtarza się od szkoły do szkoły? Poza imionami. Istnieje termin "religie śiwaickie" - czyli nawet nie szkoły. Cechą rozpoznawalną na pewno będą skłonności: do monizmu, mistycyzmu i ascezy - oraz powiązania z filozofią jogiczną. Cytuj: Przy czym ateizm również można uznać za doktrynę, z czego wynika, że ateiści są wierzący. Trochę mi się w łepetynie rozjaśniło, dlaczego ateiści na ateiście do znudzenia przypominają sobie, że ateizm jest światopoglądem. No w tym przypadku ateista niejako wierzy, że domniemane bóstwa nie istnieją - jednak znów, mamy tutaj jedynie wyciągnięcie minusa przed nawias. Cytuj: Nie, to było coś w rodzaju "nie przyjmujcie żadnej doktryny tylko dlatego, że... (tu następowała wyliczanka), ale sprawdźcie samodzielnie... (nie pamiętam co)". Też nie pamiętam, to była tylko taka mała słodka złośliwość ;* Cytuj: Hehehe. To jest mniej niż 20% wierzchołka góry lodowej. Ja tylko zwracam uwagę - ponownie - że wiarę w życiu stosujemy bardzo często, bo bez wiary życie stałoby się absurdem. Natomiast bez wiary w byty urojone obyć się można, pytanie tylko, czy ma to sens. Człowiek, który takiej, nie ukrywajmy - dziecinnej - rzeczy się nie wyzbył (wbrew Pawłowi), jest jakby spokojniejszy (choć zdarzają się wyjątki), przynajmniej w naszej kulturze. Wyżywa się po prostu w świecie wewnętrznym, tak że na świat zewnętrzny pozostaje mu akurat tyle energii i siły, żeby dożyć do pierwszego. No a ateistów (też zdarzają się wyjątki) roznosi demon jakiś. To po prostu widać. A nie jest to przypadkiem syndrom spuszczonego łańcucha? Cytuj: Rodzice. A potem to jakoś leci. Z autorytetem rodziców to bywa różnie - zwłaszcza po 7 roku życia.
_________________ ॐ नमः शिवाय
"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: http://wachlarzemoaloes.blogspot.com - blog https://www.facebook.com/Wachlarzem-o-aloes-1499129103717492/ - fanpage
|
Cz sie 29, 2013 11:43 |
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Seweryn napisał(a): Travis napisał(a): To, że nie wiem kim/czym jestem nie oznacza, że nie mogę samego siebie zaobserwować. To że nie wiesz kim czym jesteś oznacza , że nie wiesz tak na prawdę co obserwuje.Gdybyś zaobserwował sam siebie wiedziałbyś co obserwuje i czym jesteś. Tymczasem piszesz: Travis napisał(a): Być może jestem świadomością, która potrafi zaobserwować samą siebie. Wtedy człowiek staje się świadomy tego, że jest świadomy. Piszesz być może bo nie potrafisz siebie zaobserwować i używasz rozumu aby drogą dedukcji zrozumieć czym jesteś. Jednak rozum ciebie nie widzi, to ty obserwujesz rozum, który podpowiada ci jesteś tym lub tym. Jeśli patrzysz na jakieś obiekty nie mówisz : być może widzę krzesło, być może widzę rękę, być może obserwuję swoje myśli. Po prostu wiesz co obserwujesz. Świadomość jest świadoma, ale ty wiesz o tym ponieważ potrafisz to zaobserwować tzn. jej działanie. Oznacza to, że świadomość jest też "obiektem" obserwowanym przez ciebie, a wiec nie jest tobą tak samo jak nie jest tobą ręka czy myśli. Nie przekonuje mnie to. Piszę "być może", bo być może jestem sumą świadomości i organizmu. W końcu nie bez powodu mam dostęp tylko do myśli i uczuć jednego konkretnego organizmu. Jestem z nim więc w jakiś sposób powiązany. Rozważam 2 opcje: jestem świadomością lub jestem sumą świadomości i organizmu. Nie zgadzam się co do tego, że można zaobserwować tylko "obiekty". Być może można też zaobserwować samego siebie.
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Cz sie 29, 2013 12:07 |
|
 |
Lurker
Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23 Posty: 3341
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
ARHIZ napisał(a): Lurker napisał(a): Na Jowiszu jest ciekły wodór pod ciśnieniem... Jeśli będzie tam jakieś życie, to chyba tylko w postaci zawiesiny jednokomórkowców w atmosferze. Przy odpowiednich formach bakterii foto -/lub chemosyntetyzujących, mogłoby powstać odpowiednie "podłoże". Albo od razu zróbmy jakieś ryboloty - z których potem wyprowadzisz humanoidy  Humanoidy muszą chodzić po czymś twardym. Dopóki nie rozważymy jakichś drzew latających czy czegoś bardziej jeszcze fantastycznego, nic człekopodobnego na Jowiszu nie powstanie. Acz inteligentne balony... ARHIZ napisał(a): No ale teraz pytanie - jakie korzyści będzie miał ten gość? W przypadku większości "umartwiaczy" mamy egoizm - cierpi teraz, by być szczęśliwy w niebie (wiecznym! cóż więc przy tym x lat wyrzeczeń?). W tym przypadku mielibyśmy pragnienie niewiecznego cierpienia - powodem mogłoby być np. ułaskawienie złoczyńców "na krawędzi", by mogli pójść do czyśćca - taki rodzaj odkupienia. Mielibyśmy do czynienia z niewyobrażalnym poświęceniem i faktycznym altruizmem (zakładamy, że nasz asceta jest świadomy, czym jest wieczność). Będzie się realizował zgodnie ze swoim najgłębszym pragnieniem. Uważasz, że asceci kalkulują swoją ascezę jak politycy? Przecież to musi wypływać z serca. Ktoś czuje do ascezy powołanie i czuje się źle ascetą nie będąc. A dorabianiem filozofii zajmują się spasieni kapłani. ARHIZ napisał(a): Istnieje termin "religie śiwaickie" - czyli nawet nie szkoły. Cechą rozpoznawalną na pewno będą skłonności: do monizmu, mistycyzmu i ascezy - oraz powiązania z filozofią jogiczną. Czyli wspólnym mianownikiem jest tylko postać Pana Śiwy? ARHIZ napisał(a): Cytuj: Przy czym ateizm również można uznać za doktrynę, z czego wynika, że ateiści są wierzący. Trochę mi się w łepetynie rozjaśniło, dlaczego ateiści na ateiście do znudzenia przypominają sobie, że ateizm jest światopoglądem. No w tym przypadku ateista niejako wierzy, że domniemane bóstwa nie istnieją - jednak znów, mamy tutaj jedynie wyciągnięcie minusa przed nawias. Ateista powie Ci, że on nie wierzy. Nie korzysta z pewnej zdolności swojego mózgu. Oczywiście pytanie, ilu ateistów rzeczywiście nie wierzy, a ilu tylko powtarza bezrefleksyjnie po kolegach - żeby wierzącym w pięty poszło. ARHIZ napisał(a): Natomiast bez wiary w byty urojone obyć się można, pytanie tylko, czy ma to sens. Człowiek, który takiej, nie ukrywajmy - dziecinnej - rzeczy się nie wyzbył (wbrew Pawłowi), jest jakby spokojniejszy (choć zdarzają się wyjątki), przynajmniej w naszej kulturze. Wyżywa się po prostu w świecie wewnętrznym, tak że na świat zewnętrzny pozostaje mu akurat tyle energii i siły, żeby dożyć do pierwszego. No a ateistów (też zdarzają się wyjątki) roznosi demon jakiś. To po prostu widać. A nie jest to przypadkiem syndrom spuszczonego łańcucha?[/quote] A cholera ich wie. Ale niektórzy po prostu nie mogą się powstrzymać aż do ubrąchanej śmierci. ARHIZ napisał(a): Cytuj: Rodzice. A potem to jakoś leci. Z autorytetem rodziców to bywa różnie - zwłaszcza po 7 roku życia. To też zależy od kultury (porównaj Japonię).
_________________ In my spirit lies my faith Stronger than love and with me it will be For always. Orkiestra!
|
Cz sie 29, 2013 13:32 |
|
 |
ARHIZ
Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 22:01 Posty: 1342
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Lurker napisał(a): Humanoidy muszą chodzić po czymś twardym. Dopóki nie rozważymy jakichś drzew latających czy czegoś bardziej jeszcze fantastycznego, nic człekopodobnego na Jowiszu nie powstanie. Acz inteligentne balony... Zrobiłeś szaraka z meduzy! Moje wyzwanie jest dla Ciebie niczym!  ARHIZ napisał(a): Będzie się realizował zgodnie ze swoim najgłębszym pragnieniem. Uważasz, że asceci kalkulują swoją ascezę jak politycy? Przecież to musi wypływać z serca. Ktoś czuje do ascezy powołanie i czuje się źle ascetą nie będąc. Racja - będzie przekonany, że jego wieczne cierpienie mam sens, a jego poświęcenie jest dobre, szlachetne itd. Cytuj: Czyli wspólnym mianownikiem jest tylko postać Pana Śiwy? Ale w innych religiach też występuje, np. w Krysznaizmie jako czciciel... A, już wiem -wspólnym mianownikiem będzie utożsamianie Boga i wszechświata z Śiwą... Hmm, czyli jednak to co pisałeś? Ogólnie, dobre pytanie. O tradycyjnych szkołach mam takie coś: "Pan Śiwa, w odpowiedzi na zróżnicowanie swego świata, stworzył sześć dróg dla swych wielbicieli. Wszystkie powstały na fundamencie Wed i agam, wszystkie też – na końcu swej drogi – widzą Śiwę. Różnie jednak postrzegają spotkanie z Najwyższym i propagują różne metody wyzwolenia. Śiwa siddhanta: monistyczny teizm Rysziego Tirumulara (II-III wiek n.e.), w którym Śiwa jest materialną i sprawczą przyczyną świata, istotą immanentną i transcendentną. Przeznaczeniem duszy, stworzonej przez Śiwę, jest wtopienie się w Niego. W pluralistycznym realizmie Mejkandara (XII-XIII wiek) Bóg, dusze i świat nie mają początku i wiecznie ze sobą współistnieją. Śiwa jest sprawczą, lecz nie materialną przyczyną. Rejony występowania: Andhra Pradeś, Tamil Nadu i Śri Lanka. Śiwaizm paśupata: za mędrcem Lakuliśą (III wiek) głosi doktrynę bhedabheda, równoczesnej odrębności i tożsamości Boga i Jego stworzenia. Śiwa jest najwyższą przyczyną i osobowym władcą dusz i świata. Wyzwolona dusza zachowuje indywidualność w stanie zjednoczenia z Bogiem. Ta ostateczna więź jest porównywana do gwiazd znikających na niebie. Rejony występowania: Gudźarat, Kaszmir, Nepal. Śiwaizm wira: spopularyzowany przez Basawannę (1105-1167), który głosił tzw. kwalifikowany niedualizm (śakti wiśisztadwajta). Doktryna ta zakłada różnicę i tożsamość duszy i Boga, jaka zachodzi między promieniami a słońcem. Śiwa i kosmos są jednym, lecz Śiwa pozostaje poza swym stworzeniem, które jest prawdziwe, a nie złudne. Bóg jest przyczyną sprawczą i materialną stworzenia. Szkoła wpływowa w Karnatace. Śiwaizm kaszmirski: skodyfikowany przez Wasuguptę (860–925) jest systemem monistycznym. Stworzenie duszy i świata to abhasa – „blask” Boga w Jego dynamicznym aspekcie śakti, pierwszego impulsu, zwanego spanda. Jako Duch-Jaźń wszystkiego, Śiwa jest immanentny i transcendentny i poprzez swą śakti wykonuje pięć działań: stwarza, zachowuje, niszczy, odsłania i „maskuje”. Występuje w Kaszmirze. Śiwa adwajta: monistyczny teizm sformułowany przez Srikanthę, tzw. Śiwa wiśisztadwajta. Śiwa stworzył świat jedynie w celu zabawy. Śiwa przyjmuje formę wszechświata, ale nie bezpośrednio tylko za sprawą swej śakti (mocy). Mimo to pozostaje ponad światem, jego oddziaływaniem i ograniczeniami. Appaja Dikszita (1554-1626) skłaniał się w stronę czystego monizmu – śuddhadwajty. Występuje w Karnatace. Śiddha siddhanta: spopularyzowana przez Gorakszanathę ( XI-XII wiek). Wyznawał on monistyczny teizm (bhedabheda), który uznaje zarówno transcendentnego (niezmiennego), jak i immanentnego (stającego się) Śiwę. Śiwa jest przyczyną sprawczą i materialną świata. Stworzenie i ostateczny powrót duszy i kosmosu do Śiwy porównują do baniek powstających z wody i do niej wracających. Szkoła wpływowa w: Nepalu, Uttar Pradeś, Biharze i Zachodnim Bengalu." Cytuj: Ateista powie Ci, że on nie wierzy. Nie korzysta z pewnej zdolności swojego mózgu. Oczywiście pytanie, ilu ateistów rzeczywiście nie wierzy, a ilu tylko powtarza bezrefleksyjnie po kolegach - żeby wierzącym w pięty poszło. No ja nie zamierzam się kłócić z tym, że on nie wierzy. Wiara jest w tym przypadku "czynnością", której on nie wykonuje. Lecz jednocześnie brak tej czynności musi z czegoś wynikać (zakładamy, że myśli) - a będzie to raczej sposób postrzegania świata, w którym niewystarczające dowody na istnienie Boga jako-takiego są uznawane za wystarczające. Jest też druga opcja - gość zna tylko jeden obraz Boga i nie wierzy konkretnie w niego, jak nasz kolega tutaj. Cytuj: A cholera ich wie. Ale niektórzy po prostu nie mogą się powstrzymać aż do ubrąchanej śmierci. Zupełnie jak moje ampularie ^^" Cytuj: To też zależy od kultury (porównaj Japonię). Ale kultura japońska (a dokładnie system szkolnictwa) powoduje z kolei inne odchylenia.
_________________ ॐ नमः शिवाय
"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: http://wachlarzemoaloes.blogspot.com - blog https://www.facebook.com/Wachlarzem-o-aloes-1499129103717492/ - fanpage
|
Cz sie 29, 2013 14:40 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Travis napisał(a): być może jestem sumą świadomości i organizmu. W końcu nie bez powodu mam dostęp tylko do myśli i uczuć jednego konkretnego organizmu. Jestem z nim więc w jakiś sposób powiązany. Rozważam 2 opcje: jestem świadomością lub jestem sumą świadomości i organizmu. Nie zgadzam się co do tego, że można zaobserwować tylko "obiekty". Być może można też zaobserwować samego siebie. Ale nagmatwane! Nie jesteś świadomoscia tylko posiadasz swiadomosc. I nie byc moze można zaobserwować sameog siebie, tylko na pewno, bo to jest własnie istota świadomości. Człowiek rozumie własną odrębnośc (lecz to rozumie i zwierzę) ale takze potrafi analizować siebie. I dopiero ta cecha jest istotą ludzkiej swiadomosci. Nie tylko pojedynczy osobnik potrafi obserwować i analizować samego siebie. Do tych celów stworzono naukę taką jak psychologia. Jej osiagniecia ułatwiaja analizowanie innych i siebie.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Cz sie 29, 2013 15:16 |
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Mój Manifest Niewierzącego
Askadtowiesz napisał(a): Travis napisał(a): być może jestem sumą świadomości i organizmu. W końcu nie bez powodu mam dostęp tylko do myśli i uczuć jednego konkretnego organizmu. Jestem z nim więc w jakiś sposób powiązany. Rozważam 2 opcje: jestem świadomością lub jestem sumą świadomości i organizmu. Nie zgadzam się co do tego, że można zaobserwować tylko "obiekty". Być może można też zaobserwować samego siebie. Ale nagmatwane! Nie jesteś świadomoscia tylko posiadasz swiadomosc. I nie byc moze można zaobserwować sameog siebie, tylko na pewno, bo to jest własnie istota świadomości. Człowiek rozumie własną odrębnośc (lecz to rozumie i zwierzę) ale takze potrafi analizować siebie. I dopiero ta cecha jest istotą ludzkiej swiadomosci. Nie tylko pojedynczy osobnik potrafi obserwować i analizować samego siebie. Do tych celów stworzono naukę taką jak psychologia. Jej osiagniecia ułatwiaja analizowanie innych i siebie. Mi nie chodzi o obserwowanie w takim sensie, do jakiego jest zdolna maszyna. Napisałem wcześniej długi post, w którym opisałem o co mi chodzi. Świadomość to jest coś takiego, że choć jestem świadomy, że ja ją "mam", to jednak nie potrafię sprawdzić, czy "ma" ją ktokolwiek inny. Skąd mam wiedzieć, czy na przykład Ty posiadasz świadomość, Askadtowiesz? Tego nie da się w żaden sposób zweryfikować. Zatem - zgodnie z tym co pisał Xantris, o kierowaniu się wyłącznie własnym doświadczeniem - może powinienem założyć, że Ty świadomości nie posiadasz?
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Cz sie 29, 2013 20:45 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|