Nie wiem jak jest teraz, ale za czasów mojej i potem mojej obecnej żony edukacji w LO (tym samym), zadnych statystyk na korzyść etyki byc nie mogło, bo jej zwyczajnie nie było. Uczniowie nie uczęszczajacy na religie zwyczajnie mieli okienko (bo religia niestety była zawsze w środku zajęć).

A kto stawia tezę o masowym oporze społecznym, ja czy Ty?
Toteż nikt tu od nikogo żadnych zbiorczych statystyk się nie domaga, ale skoro od jakiegoś czasu ta etyka w szkołach podstawowych jest, to może jakaś szkoła udostępniła dane o procentowym udziale dzieci?
Przeciwnicy katechezy w szkole chyba najbardziej powinni być zainteresowani zebraniem takich danych.

Na jakiej innej podstawie wniosek o masowym sprzeciwie społecznym?
Na podstawie komentarzy pod artykułem w necie? @JedenPost, bądźmy poważni.

Ps.
Ps. Btw, osobiście nie podoba mi się pomysł z obowiązkową katechizacją, wybór powinien być.

Cóż, to jest jednak w tym konkretnym wypadku prawie 800 wypowiedzi napisanych w ciągu kilku dni. Ale miałem na myśli ogół komentarzy dotyczących tej tematyki dostępnych w polskojęzycznym internecie. Nie nadają się one zapewne do analizy anukowej, ale jakaś podstawa do wnioskowania jest - obowiązkowa religia, gdyby ktoś potraktował ten postulat serio, spotkałaby się na pewno z negatywnymi reakcjami nie tylko antyklerykałów, któym wystarczy byle pretekst, nie tylko ludzi spoza KRK, ale też na pewno znacznej części katolików. Trudno byłoby polskiemu Kościołowi wykombinować w dzisiejszych czasach bardziej spektakularny strzał we własną stopę...

Sama Mariel piszesz, że pomysł obowiązkowej jedyniesłusznej religii Ci się nie podoba, a jesteś osobą bogobojną i chyba raczej sprzyjającą Kościołowi kat. Wątpię jednak czy w ramach protestu rozerwałabyś bluzkę przed siedzibą Episkopatu. Tak jak pisze JedenPost, niezadowolonych z takiej ewentualnej decyzji byłoby bardzo wielu, nie tylko antyklerykałów takich jak ja. Danych statystycznych nie mam, ale jestem przekonany, że doszłoby do demonstracji, a wielu rodziców nie pozwoliłoby dzieciom uczęszczać na religię.

Raczej nie, kupuję dobre gatunkowo ciuchy, szkoda by mi było
Ale, ale...Rzeczywiście mi się ten pomysł nie podoba, o chrześcijańskim dziedzictwie Europy można zrobić parę lekcji na lekcjach historii (na przykład).
Zmuszanie niewierzących do posyłania dzieci na lekcje katechezy, która przecież obejmuje nie tylko wykłady o tym dziedzictwie kojarzy mi się źle...Wyobrażam sobie, że mieszkam w kraju, gdzie dominuje Islam i moje dzieci miałyby być przymuszone do uczęszczania na takie lekcje tylko że o Islamie. To jakiś koszmar.

Mimo to uciekanie się do argumentu, że tak nie można bo są jakieś dziesiątki procentów nie-chrześcijan (albo przynajmniej dziesiątki procentów takich którzy już wybrali etykę) w naszym kraju to jakieś nieporozumienie. Zaklinanie rzeczywistości, Polska to kraj wciąż chrześcijański, szczerze wątpię w te dziesiątki procentów wybierających etykę.
Tak nie można, owszem, ale bez względu na to ilu by nie było tych przeciwnych, nawet jedna osoba sobie może być i to by wystarczyło..

Lekcje religii w obecnym kształcie po prostu nie nadają się dla bezwyznaniowców czy wyznawców innych religii i tyle. No przeca to jest formacja chrześcijan, przekazywanie wiary; gdyby chodziło o przekazanie wyłącznie wiedzy o chrześcijaństwie...Insza inszość.

Jakie "lekcje religii"? A to z założenia nie miała być katecheza?
W żadnej formie "lekcje religii" nie będą przeznaczone ani dla ateistów, ani dla wyznawców innych religii, ani nawet dla innych chrześcijan. Aby było inaczej "lekcje religii" musiałyby być lekcjami religioznawstwa prowadzone przez wykształconych religioznawców, z dala od wszelkich katechetów, księży i Kościołów.

Mam wrazenie, ze dopoki nasi biskupi nie zdecyduja sie, czego oni sami spodziewaja sie po lekcjach religiii w szkole, to chaos bedzie rosl, a za nim zniechecenie coraz wiekszej liczby osob, ktore jakos z wiara i Kosciolem czuja sie zwiazane, ale same nie wiedza dlaczego.

- prymas Kowalczyk mowi:

http://info.wiara.pl/doc/1689690.Prymas ... ykalizacja

- Episkopat uwaza, ze lekcje religii w szkole sa niezbedne jako przygotowanie do przyjecia sakramentow

http://info.wiara.pl/doc/1684001.Wybor- ... nsekwencje

- Program lekcji religii ustala episkopat, ale panstwo ma zapewnic panstwowy egzamin maturalny z przedmiotu, na ktory nie ma zadnego wplywu.

Jak dla mnie, to brakuje tu jakies jasnej koncepcji. I ostatni glos prymasa w tej sprawie, moim zdaniem, dyskusji o nauce religii w szkolach sie nie przysluzyl.

Ojej, Kozioł naprawdę myślisz że nie widzę tej różnicy . Może przypomnę słowa prymasa, które zostały na poprzedniej stronie podlinkowane, a do których się odniosłam:
"Jeśli uczeń ma opuszczać szkołę z wykształceniem ogólnym, to w tym wykształceniu nie może zabraknąć wiedzy na temat religii i kultury chrześcijańskiej, wśród której wyrósł."
Sam widzisz, że religioznawstwo także do przekazania tej wiedzy niespecjalnie się nadaje, a w każdym razie nie ma chyba konieczności fundowania dzieciom do w.w. celu nowego przedmiotu. Sprawę rozwiązałoby parę lekcji historii poświęconych temu tematowi, albo jeszcze coś innego, na pewno nie przymusowa katechizacja.

Czyli kto miałby uczyć, jeżeli nie specjalista z danej dziedziny. Pamiętam panią profesor polonistkę omawiającą Legendę o św Aleksym. Była zdelkarowaną ateistką. Efekt tej lekcji był raczej mizerny.Katecheta nie musi być fanatykiem. Musi tylko wiedzieć jaki jest cel jego lekcji. To chyba jedna z podstawowych zasad nauczania

Ekhmm, nie będę może już edytować powyższego, poinformuję tylko że to nie jest cytat z mojego wpisu, tylko Kozła.

?
Przecież zostało to napisane - wykształceni religioznawcy. Tak jak polskiego uczą poloniści a matematyki matematycy.

Jest kryzys. Szkoły nie mają pieniędzy. Podpierają się składkami na radę rodziców, ale to nie zapewni nowoczesnych sal komputerowych niezbędnych do nauczania informatyki. Blisko połowa rodziców jest przeciwko organizacji indoktrynacji religijnej w szkołach. Może za kilka lat uda się to skasować, a pieniądza przeznaczyć na coś bardziej pożytecznego?

@Jajko, jezeli rodzice, ktorzy placa podatki, z ktorych to podatkow utrzymuja sie szkoly, uznaja, ze nie chca ani religii, ani etyki, to maja pelne prawo zadac zmian przepisow.
Jezeli uznaja, ze im jezyk polski w szkole przeszkadza, to tez moga chciec go wyrzucic z planu nauczania.
Podobnie z historia, fizyka, jezykami i podobnymi bzdetami!
Demokracje mamy!

To wszystko kwestia wiekszosci i mniejszosci i zasad wspolzycia spolecznego.

Zgadzam się. I wuwalenie indoktrynacji ze szkoły to tylko kwestia czasu...

Marzyc kazdemu wolno, Jajko...