Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So lis 22, 2025 0:46



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 80 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
 Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Boddah napisał(a):
1. No to świetnie, w takim razie czemu ja nie mogę wierzyć w Boga? Chcę, ale nie mogę. Może jako osoba wierząca jesteś w stanie powiedzieć mi, co mam zrobić? To nie jest ironia, mówię zupełnie serio.

Może zadajmy pytanie czemu nie wierzysz w Boga?

Cytuj:
2. Skąd wiesz co robił Jezus? Nie było Cię wtedy! Chyba nigdy nie będę w stanie pojąć, dlaczego ludzie mogą tak po prostu wierzyć w tak nielogiczne rzeczy. Gdybym nagle stwierdziła, że rozmawiałam z pomidorem i postanowiłabym modlić się do Pomidora, to trafiłabym do psychiatry. Jak ktoś twierdzi, że objawił mu się Jezus, to to jest cud. O co chodzi?

Myślę, że argument "nie było cię wtedy" jest nie logiczny. Naprawdę nie wiesz jak wierzący takie rzeczy wyjaśniają? Trudno dyskutować z takim tonem wypowiedzi i zespołem pretensji. Chcesz dyskutować czy powyżywać się na nas za to że ktoś inny wyżywał się na Tobie, o czym między wierszami pisałaś w pierwszym poście? Bo ja osobiście zmęczony jestem tego typu rozmowami i bynajmniej nie stanowią one zagrożenia dla moich przekonań.

Cytuj:
3. No błagam, co to znaczy, że można być gejem, ale nie można uprawiać seksu z facetami. W sensie, że, słyszę to już po raz któryś, o co chodzi? Strasznie trudno jest mi nie łączyć katolików i homofobów ze względu na to, że wszyscy katolicy jakich znam to homofobi (homofobowie? homofoby?). Skoro Bóg tak kogoś stworzył to po co ten ktoś ma albo być na siłę z kimś kogoś nie kocha, albo się leczyć? Czemu in vitro jest złe, bo jest ingerencją w jakieś tam boskie sprawy, a leczenie orientacji seksualnej jest zupełnie w porządku?

Wyjątki, nawet liczne, nie stanowią o regule, a tym bardziej o tym czego naucza Kościół. To że wielu ludzi nie wierzy w ofiarny charakter Mszy, nie znaczy że takim nie jest dla Kościoła. Ludzie wierzą, lub nie wierzą w wiele rzeczy, ale to musisz oddzielać od nauki i wiary Kościoła.

A gejem można być, ale cały zespół czynności czyli te czyny homoseksualne są uważane za grzech. Ogólnie mogę Cię zapewnić że brak akceptacji dla uznania takich czynów za normalne to domena nie tylko ludzi wierzących. Podobnie znajdą się werzący, którzy daliby wolną rękę dla homoseksualistów. Nie jest to zatem sprawa tylko religii.

Nikt nic nie twierdził że np gej ma być na siłę z kobietą, albo się leczyć. Nie przykładaj Twoich dotyczasowych doświadczeń do opinii jakie tutaj zastaniesz.

Cytuj:
Bardzo mi przykro, ale to kompletnie bez sensu.

Każdy ma swoją prywatną ocenę. Jak widzisz, Twoja spotkała się z zainteresowaniem, ale musisz w tym miejscu uświadomić sobie że nic więcej nikt Ci nie zaoferuje. Jeśli z góry chcesz założyć że wszystko co napiszemy jest bez sensu, to naprawdę szkoda i Twoje i mojego czasu. Nie zniechęcam do dyskusji, tylko informuje że jak narazie nie widzę jej sens, a i Twój ton wypowiadania się nie sugeruje aby miała mieć ona spokojny przebieg.

Cytuj:
Ahh i trafiłam na to forum przypadkiem, postanowiłam, że warto spróbować jeszcze raz, może wreszcie ktoś i coś wyjaśni.

Już Ci wyjaśniłem, nic innego od nikogo nie usłyszysz. To kwestia teraz przetrawienia tych ifnormacji w głowie i wyciągnięcia wniosków.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Cz lis 14, 2013 13:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lis 13, 2013 22:25
Posty: 13
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
No właśnie, to przypomina mi o jeszcze jednej kwestii. Wydaje mi się, że panuje wśród Chrześcijan jakieś takie dziwne przekonanie, że wszystko co dobre, to dzięki Bogu, a co złe, to już nasza wina, no bo Bóg dał nam wolną wolę. Dziękuje się Bogu za, nie wiem, udaną operację (co z tego, że to zasługa lekarza), a jak coś pójdzie nie tak, to Bóg nie ma z tym nic wspólnego, bo to był ludzki wybór. Nie rozumiem: skoro Bóg dał nam wolną wolę, to tak samo nie powinniśmy go winić za to, co złe, jak i dziękować mu za dobre rzeczy. A skoro dziękujemy, to chyba możemy mieć też pretensje?

Silgar: jeśli mam być szczera, to nie wiem, czy cały czas chodzi mi o uwierzenie w Boga, bo chyba już całkowicie zwątpiłam, że mi się to uda. Chyba po prostu próbuję zrozumieć Chrześcijan, bo kilka bliskich mi osób jest bardzo wierzących i jest to dla mnie kompletnie nie pojęte. Dlatego piszę o wszystkich moich wątpliwościach i o rzeczach, które między innymi sprawiły, że przestałam chodzić do kościoła z nadzieją, że macie na nie odpowiedzi, skoro wierzycie. I tyle. Nie bój się, zacznę na pewno czytać podręczniki do teologii, ale aktualnie postanowiłam skupić się na maturze. :) Zreszta wydaje mi się, że ludzie, dla których wiara jest codziennością powinni być mi w stanie wyjaśnić więcej niż książki. Wydaje mi się, że pytanie "czemu wierzysz?" jest dość podstawowe i naprawdę, nie mam pojęcia, czego niby od Was wymagam... Naprawdę staram się zrozumieć. Fajnie, że wy już znaleźliście Boga i w ogóle, ale ja cały czas szukam, więc może Wy też spróbujcie zrozumieć moje wątpliwości, ok?
Poza tym nie chodziło mi o to, że postawa egoistyczna jest naturalna... Ale jaki Twoim zdaniem może być inny powód, że tak powiem, szukania Boga? Trudno, żebym chciała uwierzyć dla Boga, skoro w niego nie wierzę. Nie wiem, co w tym dziwnego, że chcę to zrobić dla siebie.
"Bo są argumenty". Co to znaczy?! Jakie argumenty?! Czemu Ty możesz doświadczyć Boga, a inni nie mogą? Jesteś jakiś lepszy, czy coś? Przecież to, że niektórzy ludzie mogą doświadczyć Boga nie ma nic wspólnego z tą całą wolną wolą, więc o co chodzi?
Mam modlić się do Boga, w którego nie wierzę? Próbowałam, to dziwne.

Czy to złe, że wypowiedzi są emocjonalne? Owszem, podchodzę do tego bardzo emocjonalnie i co w tym złego?

WIST: Czemu nie wierzę w Boga? Z tego samego powodu, dla którego nie wierzę w krzesło.
Czekaj, czekaj, gdzie pomiędzy wierszami wyszło, że ktoś się na mnie wyżywał? W sensie, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca w moim życiu i ja również nie zamierzam się na Was wyżywać. Po prostu nie rozumiem, czemu wierzycie w Jezusa etc. i skąd wiadomo, że wszystko, co napisali w Piśmie Świętym jest prawdą. To, że "nie było was wtedy" nie miało być jakieś dosłowne...
Właśnie chodzi o to, że nie zakładam z góry, że wszystko jest bez sensu, bo gdybym tak uważała, to w życiu nie założyłabym konta na tym forum. Nie wiem, mam wrażenie, że wszyscy uważacie, że podchodzę do wszystkiego negatywnie i że jestem tu po to, żeby się z kimś pokłócić. Właśnie chodzi o to, że nie. Próbuję zrozumieć, ale nie potrafię, z każdym wyjaśnieniem chrześcijaństwo ma dla mnie coraz mniej sensu i nie ukrywam, że jestem strasznie tym faktem sfrustrowana.


Cz lis 14, 2013 15:23
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23
Posty: 3341
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Val, pozwolę się z Tobą odrobinę nie zgodzić.

Jasne, że nauczyciele życia nie powinni prowadzić za rączkę, ale nie dlatego, żeby nie upośledzać funkcji samodzielnego myslenia, tylko dlatego, że każdy człowiek jest inny i dochodzi do celu odrobinę inną drogą - w związku z czym nie można nikomu sprzedawać gotowców, bo bierze się wtedy odpowiedzialność, jeśli gotowiec zawiedzie.

Nawet jeśli zgodzić się z Twoją oceną eskimeaux, Ty odbijasz w drugą skrajność: zasypać człowieka informacją i niech sobie radzi. Ale tego radzenia sobie też trzeba człowieka nauczyć. Dać mu pewne podstawy, jakiś (wybacz skrzywienie zawodowe) szkielet algorytmu, którego użyje do przeprocesowania pierwszych danych i który będzie mógł poprawiać w oparciu o dostrzeżone błędy na wyjściu procesu. Nie wystarczy dać mu ziarna idei; trzeba jeszcze sprzedać (za darmo!) szczątkową choćby wiedzę o uprawie roślin.

Trzeba faktycznie umieć dobrze radzić. Rada: "masz głowę i ch..., to kombinuj" *) prowadzi do żałosnych rezultatów, szczególnie jeśli jest jedyną, jaką się odebrało w życiu.
_________________
*) z pewnego reportażu Hugo Badera o życiu na Dworcu Centralnym.

_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always.

Orkiestra!


Cz lis 14, 2013 15:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Boddah napisał(a):
No właśnie, to przypomina mi o jeszcze jednej kwestii. Wydaje mi się, że panuje wśród Chrześcijan jakieś takie dziwne przekonanie, że wszystko co dobre, to dzięki Bogu, a co złe, to już nasza wina, no bo Bóg dał nam wolną wolę. Dziękuje się Bogu za, nie wiem, udaną operację (co z tego, że to zasługa lekarza), a jak coś pójdzie nie tak, to Bóg nie ma z tym nic wspólnego, bo to był ludzki wybór. Nie rozumiem: skoro Bóg dał nam wolną wolę, to tak samo nie powinniśmy go winić za to, co złe, jak i dziękować mu za dobre rzeczy. A skoro dziękujemy, to chyba możemy mieć też pretensje?

Masz rację, bo niektórzy ludzie tak na to patrzą. Ale myślę że to mniejszość, bo każdy rozumie że operacje wykonuje lekarz i od niego zależy wiele. Myślę że źle rozumiesz pewne rzeczy i to wpływa na Twoją negatywną ocenę. Posuwasz się w kierunku skrajności i to zaczyna być coraz bardziej widoczne. Efekt jest taki że wierzący w Twoich oczach to banda głupców. Wiem że tak nie napisałaś, nie sugeruje że tak myślisz, ale taki wniosek można wynieść z tego jak opisujesz postawę wierzących.
Powiem tak, możesz się nawet kłucić z Bogiem. Ale nigdy nie będzie tak że słusznie będziesz mogła oskarżyć Boga o zło. Dla mnie wolna wola to wielki skarb, to czyni mnie osobą, istotą zarówno duchową jak i materialną. Jak mógłbym być indywidualną jednostką bez własnych wyborów i doświadczeń, które ukształotwały mnie właśnie takim jakim jestem. Ale to nie znaczy że moje wybory dobre lub złe to wybory Boga. On mówi mi prostą rzecz - masz wolny wybór, zarazem podpowiada wskazówki jak czynić aby czynić dobrze. Jest bardziej nauczycielem. A nauczyciel który wypełnił swoją pracę prawidłowo, nie może odpowiadac za nieudany egzamin ucznia, bo egzamin zdaje uczeń, a nie nauczyciel.

Cytuj:
Czy to złe, że wypowiedzi są emocjonalne? Owszem, podchodzę do tego bardzo emocjonalnie i co w tym złego?

Tutaj od razu wyjaśnienie o co chodzi z tym wyzywaniem i kłótnią. Widzisz, masz wolną wolę i możesz kształtować swoją wypowiedz jak chcesz. Ale godzisz się z tym że ton wypowiedzi udzieli się tez dyskutantom i szybko przejdziemy na złośliwości. Może tego tak nie widzisz, ale nie znaczy to że tego nie ma. Uwierz mi, siedze tu na tyle długo, aby widzieć takie mechanizmy. Pytanie czy chcesz aby inni też wobec Ciebie byli tacy emocjonalni? Zastrzegałaś aby nikt nie czepiał się literówek. Ja za to odpowiadam że taki ton jaki czasem prezentujesz, zupełnie nieuzasadniony, drażni. W pewnym sensie jest odpoiednikiem Twoich literówek, bo jeszcze nikt nic nie napisał, a już wyczuwa się napięcie, pretensje, zarzuty, wręcz oskarżenia w Twoich wypowiedziach. Być może się mylę, ale odczyucia pozostają, masz prawo coś z tym zrobić, albo nic nie robić. Jakość dyskusji od tego jednak zależy.
Co do doświadczeń, nie bez powodu piszesz w pierwszym poście: Bez wytykania błędów interpunkcyjnych i gramatycznych, żeby udowodnić mi, że jestem głupia i bez tekstów w stylu "tego się nie da wyjaśnić". Pisałaś też że to kolejna próba zrozumienia. Znaczy to tyle że wcześniej takie właśnie miałaś doświadczenia w innych rozmowach. Nie bez powodu przecież zastrzegasz że takich uwag nie chcesz.

Cytuj:
WIST: Czemu nie wierzę w Boga? Z tego samego powodu, dla którego nie wierzę w krzesło.

To mało. Wiele z Twoich pytań dotyczy postaw bardzo prymitywnych, ludzi których wiara jest albo powierzchowna, albo nie ugruntowana i nie wsparta wiedzą w co się wierzy. Tutaj natomiast, na forum, tacy nie przychodzą zbyt często, bo z natury ich wiary wynika, że nie wnikają oni w te sprawy i nie tracą czasu na bardziej ambitne dyskusje. Więc kieruje pytania do złych adresatów.

Inna sprawa, że niektóre pytania powielają tematy dyskutowane tutaj już dawno i to przez wiele stron. Jak poszukasz to znajdziesz tyle wypowiedzi że na najbliższy czas będzie co czytać.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Cz lis 14, 2013 16:10
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Lurker napisał(a):
Ale tego radzenia sobie też trzeba człowieka nauczyć. Dać mu pewne podstawy, jakiś (wybacz skrzywienie zawodowe) szkielet algorytmu, którego użyje do przeprocesowania pierwszych danych i który będzie mógł poprawiać w oparciu o dostrzeżone błędy na wyjściu procesu.

Dlatego pisałam, że nauczyciel życia powinien nauczyć podstaw. Jeżeli dorosły jest zawiedziony tym, że mu inni nie dają zadowalających odpowiedzi i obwinia ich, znaczy to tyle, że ma problem z projekcją.

Lurker napisał(a):
Nie wystarczy dać mu ziarna idei; trzeba jeszcze sprzedać (za darmo!) szczątkową choćby wiedzę o uprawie roślin.

O ile widzi się, że ktoś chce się uczyć, ma odpowiednie nastawienie. Nie liczy się deklaracja, ale obserwowalne nastawienie. Wiedza musi trafić na odpowiedni grunt.

Lurker napisał(a):
Trzeba faktycznie umieć dobrze radzić. Rada: "masz głowę i ch..., to kombinuj" *) prowadzi do żałosnych rezultatów, szczególnie jeśli jest jedyną, jaką się odebrało w życiu.

Dobrze radzić nie wystarczy i nie warto, gdy ktoś nie ma odpowiedniego nastawienia.
Co z tego, że ktoś będzie Ci przytakiwał, skoro i tak zrobi po swojemu wykorzystując ledwie częściowo Twoją radę? Później, w razie niepowodzenia i tak będzie Cię obwiniał.


Cz lis 14, 2013 19:51
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lis 13, 2013 22:25
Posty: 13
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
To trochę przykre, że dowiedziałam się od Was tylko tyle, że podchodzę do wszystkiego zbyt emocjonalnie, obrażam wszystkich i generalnie to nic od siebie nie wymagam.
Mówiąc o niewytykaniu literówek miałam na myśli nieczepianie się jakichś nieistotnych rzeczy, tylko o odpowiedzi na pytania. A zamiast rozmawiać o tym, o czym napisałam od jakiegoś czasu "dyskusja" kręci się wokół tego, dlaczego moje pytania są złe, dlaczego moje wypowiedzi są złe i na uświadamianiu mi, co myślę.


Cz lis 14, 2013 20:14
Zobacz profil

Dołączył(a): So paź 26, 2013 18:21
Posty: 244
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Pisałem, że tym to się skończy.


Cz lis 14, 2013 20:18
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Boddah napisał(a):
Czy to złe, że wypowiedzi są emocjonalne? Owszem, podchodzę do tego bardzo emocjonalnie i co w tym złego?

Emocjonalne wypowiedzi świadczą o tym, że nie jesteś w stanie na chłodno, rozumowo przeanalizować tego, co ktoś do Ciebie pisze, ponieważ emocje przejmują kontrolę.

Boddah napisał(a):
Dlatego piszę o wszystkich moich wątpliwościach i o rzeczach, które między innymi sprawiły, że przestałam chodzić do kościoła z nadzieją, że macie na nie odpowiedzi, skoro wierzycie.

Odpowiedź znasz Ty, tylko jeszcze nie jesteś gotowa jej przyjąć, więc masz nadzieję, że ktoś poda Ci atrakcyjny zamiennik.

Boddah napisał(a):
Więc tak, im stawałam się starsza, tym bardziej przestawałam wierzyć w Boga i dlatego trudno powiedzieć mi konkretnie, dlaczego to było takie fajne. W sensie, że to raczej jakieś głupie i dziecinne przykładu.

Wiara dziecka, niedojrzała. Pielęgnowałaś swoją wiarę? Jak wyglądało jej rozwijanie? Mam podejrzenie, że tego zabrakło, wskutek czego wiara Ci się sypie.

Boddah napisał(a):
zawsze jak miałam jakiś "problem", chociażby, no nie wiem, zgubiłam coś, albo bardzo się stresowałam jakimś sprawdzianem, to mogłam się pomodlić i wierzyłam, że to pomoże.

Co myślałaś, gdy to o co się modliłaś nie udało się?
Czy to nie jest to samo, co w przypadku ludzi, którzy wierzą, że jeżeli operacja przebiegła pomyślnie, znaczy się, że Bóg pomógł?

Boddah napisał(a):
Wydawało mi się, że nie wymagam zbyt wiele, pytając o powody, dla których wierzysz, bo skoro wiara jest dla Ciebie zupełnie naturalną kwestią, to nie wiem, dlaczego zadanie takiego pytania jest wymaganiem czegokolwiek. No i nie rozumiem też, czego mam w tej kwestii wymagać od siebie.

Odpowiedzi dlaczego ktoś wierzy jest wiele, jeżeli dotąd żadne nie rozwiało Twoich wątpliwości, kolejne również nie będą wyjątkiem. Nie możesz żyć cudzym życiem, musisz żyć swoim, więc możesz tu opisywać przyczyny utraty wiary, można je analizować i może to Cię oświeci, gdzie jest problem.


Boddah napisał(a):
Wydaje mi się, że pytanie "czemu wierzysz?" jest dość podstawowe i naprawdę, nie mam pojęcia, czego niby od Was wymagam...

Ale do czego Ci to potrzebne? W sensie, że jak ktoś opisze chwytające za serce romansidło duchowe, Ty zaraz po przeczytaniu rozwiejesz swoje wątpliwości i odzyskasz natychmiast swoją wiarę?


Boddah napisał(a):
Zreszta wydaje mi się, że ludzie, dla których wiara jest codziennością powinni być mi w stanie wyjaśnić więcej niż książki.

Pod warunkiem, że sama już wiele wiesz, a wątpliwości jakie masz dotyczą spraw szczegółowych, a nie podstaw. Jeżeli ktoś nie zna elementarza, co więcej w ogóle go nie rozumie, to wygląda na to, że należy zacząć od nauki: co to jest transcendencja/absolut/Bóg. Jeżeli chcesz zacząć od poziomu bardziej zaawansowanego, gdy nie opanowałaś prostszych kwestii, to nikt Ci nie wyjaśni pewnych spraw, bo zwyczajnie będzie Ci brakowało wciąż pewnych elementów układanki, których nie opanowałaś. Poruszyłaś tak wiele tematów na wstępie, że należałoby ustalić jaki jest poziom Twojej wiedzy religijnej w ogóle. I być może konieczne jest analizowanie przez 500 stron wątku kolejnych elementów doktryny religijnej, zanim dojdzie się do poruszonych przez Ciebie na początku tematów. Wątpię, aby się Ci chciało tracić tyle czasu. Już szybciej przeczytasz książkę ;).

Boddah napisał(a):
Chodzi o to, że nie widzę zupełnie NIC, co zrobił dla mnie Bóg. No bo chyba trudno, żeby przekonał mnie argument, że Bóg stworzył cały świat...

Bo i nie na tym polega koncepcja Boga, że ma coś dla Ciebie zrobić ;).
O ile twórczość Kurta Cobaina ma Ci służyć już teraz, o tyle kwestia Boga to co innego. Zakładasz, że Bóg w którego wierzysz jest dobry, że Cię kocha. Możesz oczywiście wierzyć, że istnieje wyłącznie Bóg-despota i z każdą sekundą kończą się Twoje dni w raju,a po śmierci będzie już tylko gorzej. To Twój wybór w jaki obraz Boga wierzysz.
Pisałaś, że modliłaś się gdy miałaś jakiś problem. Czy pomyślne rozwiązanie przypisywałaś Bogu?

Cytuj:
(to naprawdę wielka szkoda, że nie umiem cytować :(),

Przyjrzyj się cegiełkom nad polem tekstowym, gdy piszesz odpowiedź. Jest tam "Quote". Naciśnij i wklej tekst pomiędzy. Próbuj do skutku ;)


Cz lis 14, 2013 20:26
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Boddah napisał(a):
Wydaje mi się, że pytanie "czemu wierzysz?" jest dość podstawowe i naprawdę, nie mam pojęcia, czego niby od Was wymagam...

Odpowiedz jest prosta, bo kocham Jezusa.

Wydaje mi się że po prostu nie chcesz uwierzyć, jesteś z góry nastawiona negatywnie. Jak widzę skupiasz się tylko na negatywach, a tak naprawdę wszystkie wynikają z Twojego nastawienia anty. Wszystkie te rzeczy były już setki razy poruszane na forum i na wszystkie są odpowiedzi według wiary, tyle że kto nie chce ich uznać i nie chce uwierzyć to jego wola.

Jeżeli wiarę w Boga porównujesz do wiary w krzesło, to znaczy że jest to dla Ciebie kompletnie bez sensu, a nikt nie chce robić czegoś co jest całkowicie dla niego pozbawione sensu, wręcz głupie. Więc po prostu nie chcesz wierzyć. To jest odpowiedz dla Ciebie dlaczego nie umiesz uwierzyć. Jeżeli wiarę w Boga poównywałbym do wiary w klocki lego, tak jak Ty do krzesła to rzeczywićie uznawał by to za głupie, bezsensowne, nie rozumiał bym ludzi którzy w takie coś by wierzyli. I pytałbym: dlaczego dziękujecie klockom lego i krzesłu.

Nie wierzysz w Boga bo go nie uznajesz i tak naprawdę uwierzyć nie chcesz. Też nie chciałbym wierzyć w krzesło.


Cz lis 14, 2013 20:37
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Boddah napisał(a):
To trochę przykre, że dowiedziałam się od Was tylko tyle, że podchodzę do wszystkiego zbyt emocjonalnie, obrażam wszystkich i generalnie to nic od siebie nie wymagam.
Mówiąc o niewytykaniu literówek miałam na myśli nieczepianie się jakichś nieistotnych rzeczy, tylko o odpowiedzi na pytania. A zamiast rozmawiać o tym, o czym napisałam od jakiegoś czasu "dyskusja" kręci się wokół tego, dlaczego moje pytania są złe, dlaczego moje wypowiedzi są złe i na uświadamianiu mi, co myślę.

A dopuszczasz taką możliwość że to też są odpowiedzi? Lub że popełniasz błędy? Może dlatego dotąd szukasz odpowiedzi bo oczekujesz innych, niż ludzie mogą Ci dać. I może w tym jest problem. Nikt Cię nie potępia za brak wiary. To wręcz dobrze że jesteś uczciwa i nie robisz z wiary szopki, bo inni tak robią.
Natomiast w tym wypadku emocje nie służą, przynajmniej we mnie budzą obawę. Jednak mogą szkodzić dyskusji. Z chwilą gdy nie przyjmujesz takich informacji tak naprawdę sama tą dyskusję uniemożliwiasz. Przecież zaczęłaś od wskazania kilku wątpliwości wobec spraw wiary i religii. Gdy my robimy to samo zaczynasz pisać że to przykre. Jest równość między nami czy nie ma? Bez odpowiedzenia sobie na te pytania nie zdziw się że dyskusja dalej będzie schodzić na sprawy techniczne, przecież wpierw musimy się nauczyć porozumiewać. Nie miej też pretensji do ludzi którzy codziennie przyjmują dawkę oskarżeń i wątpliwości, o to że chcą rzeczowej rozmowy, a gdy wyczuwają negatywne emocje, zwyczajnie reagują.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Cz lis 14, 2013 20:42
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Boddah napisał(a):
jeśli mam być szczera, to nie wiem, czy cały czas chodzi mi o uwierzenie w Boga, bo chyba już całkowicie zwątpiłam, że mi się to uda. Chyba po prostu próbuję zrozumieć Chrześcijan, bo kilka bliskich mi osób jest bardzo wierzących i jest to dla mnie kompletnie nie pojęte
Musisz w takim razie zrozumieć, że dla świadomych wierzących liczą się korzyści psychologiczne związane z przyjęciem wiary, a to czy Bóg rzeczywiście istnieje jest sprawą drugorzędną. Tak więc jeśli - załóżmy - chcesz uwierzyć w Boga, to nie możesz dociekać, czy rzeczywiście istnieje, jak robisz to teraz, tylko skoro chcesz, to wierzysz i wypierasz wątpliwości na temat nieistnienia w taki sam sposób, jak odrzucasz teraz wszystkie argumenty powyżej jako niezasadne. Dlatego nie dziw się, że katolicy nie udzielą innych odpowiedzi, tylko takie, które odwołują się do twoich emocji, bo tylko za pomocą emocji można uwierzyć mając świadomość nieistnienia niezbitych dowodów.


Pt lis 15, 2013 2:09

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Val napisał(a):
Chociaż Ty się ze swoim zagubieniem nie ukrywasz. Pytanie tylko dlaczego mierzysz innych swoją miarą? Skąd taka podejrzliwość? A może niewyobrażalne jest dla Ciebie, że dla kogoś to co mówi jest zrozumiałe i jasne, ale problem jest w Tobie? Może to Ty, masz taką podejrzliwą naturę i szukasz spisków i tajemnic tam, gdzie ich nie ma?

Już Ci odpowiadam. "Węszę spisek", ponieważ większość katolików nie umie odpowiadać na pytania prosto. Tak zwyczajnie, jak chłop krowie, prosto z mostu i jednoznacznie.
To jeden z moich głównych zarzutów wobec Kościoła w Polsce - stanowczo nadużywa nowomowy. Za dużo w tych wypowiedziach figur stylistycznych, dziwnych sformułowań, przenośni, analogii i metafor a za mało treści.
W skrajnej formie ten język zaczyna przypominać jakieś wystąpienia reklamowe czy inną nieetyczną perswazję. Jak akwizytor po dwugodzinnym szkoleniu, próbujący sprzedać proszek do prania.
A gdyby tak dla odmiany ktoś raz zaczął opowiadać o wierze, ale tak zwyczajnie. Jak to określił Jezus: "tak - tak, nie - nie". I żeby nie bał się przyznać, że czegoś nie wie. Kogoś takiego chętnie bym posłuchał.

Cytuj:
do Transcendencji.

To też jedno z określeń Boga. Do kogo o wiarę ma się modlić ktoś, kto nie wierzy w istnienie bytu, który tej modlitwy wysłucha? Nie widzisz tutaj błędnego koła?

Cytuj:
?? Nie widzę związku. Mógłbyś rozwinąć?

No na przykład pytamy, dlaczego na świecie są wojny i dlaczego Bóg nie mógł powstrzymać Hitlera. Odpowiedź jest taka, że Bóg nie ingeruje w ludzką wolną wolę i nie może nic zrobić z wolnym wyborem Hitlera, nawet jeśli jest to wybór zła.

Druga hipotetyczna sytuacja. Jest sobie człowiek, który pragnie zostać sportowcem. Niestety, łamie sobie nogę. Już nie będzie sportowcem, zamiast tego może jednak zostać bibliotekarzem. Tutaj komentarz Kościoła jest taki, że Bóg specjalnie zainterweniował, złamał nogę temu człowiekowi, żeby pokierować jego życiem w określony sposób i że każde tego typu zdarzenie jest przejawem bożej Opatrzności.

To ja się pytam: czy Bóg nie mógł złamać tej nogi Hitlerowi? Skoro Bóg może kierować życiem ludzi, to czemu nie pokierował życiem Hitlera tak, żeby ten stał się dobrym człowiekiem albo chociaż nie wyrządził większych szkód?

Bóg raz może interweniować a raz nie może. To jest sprzeczność w obecnym nauczaniu Kościoła.

Cytuj:
A więc skłaniasz się ku stwierdzeniu, że to protestanci mają rację, jeżeli chodzi o wolną wolę.

Do niczego się nie skłaniam. Nie wiem, jak jest. Nie znam odpowiedzi ani nie wiem, skąd je brać.

Cytuj:
Na najważniejsze pytania szuka się odpowiedzi samodzielnie, chyba że jest się upośledzonym umysłowo, wtedy trzeba prowadzić za rączkę.

Dokładnie o to mi chodzi. Kiedyś myślałem, że w tym wszystkim nie jesteśmy zdani tylko na samych siebie.
Nie chodzi mi też o "prowadzenie za rączkę", tylko raczej o zwyczajną ludzką pomoc. Są takie rzeczy na tym świecie, których nie da się zrobić samemu.

Cytuj:
Z tego co widzę, jesteś w pełni władz umysłowych, zatem dlaczego nie chcesz podjąć wysiłku i szukać odpowiedzi samodzielnie?

Bo już za późno :). Już mi przeszło. Pytania straciły na znaczeniu. Kiedyś bardzo chciałem poznać odpowiedzi, ale po paru latach dałem sobie spokój. Ileż w końcu można? Raczej już nie wierzę, że kiedyś je poznam.

Cytuj:
Odpowiedzi szuka się wszędzie: czytając, obserwując, słuchając. Ktoś znajdzie odpowiedź na najważniejsze pytanie przypdkiem, gdy usłyszy rozmowę w kolejce do kasy, ktoś inny będzie szukał do końca życia.

Czytałem, obserwowałem, słuchałem, ale dalej nic nie wiem. Jak mówiłem, pytania się dezaktualizują. Są takie momenty, że bardzo mocno chcemy coś wiedzieć, ale po paru latach sytuacje odchodzą w niepamięć.

Z Twoich wypowiedzi odnoszę wrażenie, że traktujesz wiedzę w sposób bardzo "teoretyczny". Że szukamy odpowiedzi w zasadzie dla samego faktu, żeby wiedzieć. A mi nie chodziło wcale o zaspokojenie ciekawości, tylko o bardzo konkretne rzeczy. W tej chwili te odpowiedzi nie są mi już potrzebne, chyba żeby móc sobie powiedzieć, że mogłem niektóre rzeczy zrobić inaczej. Nie udało mi się w każdym razie znaleźć odpowiedzi, kiedy były mi potrzebne.

Wiem też, że kiedy w przyszłości znajdę się w trudnych sytuacjach, a na pewno się znajdę, to też nie będę miał znikąd pomocy ani rady. Teraz już wiem, że czasami przez życie musimy iść kompletnie samemu, bez pomocy ludzi ani Boga. Tylko kiedyś po prostu myślałem, że jest inaczej.

Cytuj:
Nauczyciele życia powinni uczyć ucznia podstaw, aby później nie był zależny od niego. Jeżeli uczeń wymaga od nauczyciela aby dawał mu gotowe odpowiedzi na najważniejsze pytania, znaczy się to tyle, że nauczyciel upośledził mu naturalną funkcję samodzielnego poszukiwania odpowiedzi. Jeżeli uczeń obwinia innych, że nie potrafią mu udzielić odpowiedzi znaczy to tyle, że jest źle ukształtowany, bo powinien posiadać umiejętność nie obwiniania innych, że nie potrafią mu satysfakcjonująco odpowiedzieć, tylko szukać na własną rękę dalej, do skutku.
Nauczyciele mawiają: nie zrozumiałeś lektury? Przeczytaj ją jeszcze raz. Nadal nie rozumiesz? Czytaj od początku tak długo, aż zaczniesz pojmować jej sens.
Jeśli ktoś studiował, wie że czasem trzeba przeczytać wiele książek z danego przedmiotu, aby pojąć "o co w nim chodzi".

Nie miałem "nauczyciela życia".

Lurker napisał(a):
Nawet jeśli zgodzić się z Twoją oceną eskimeaux, Ty odbijasz w drugą skrajność

Nie odbijam w skrajność. Właściwie to się nawet z Wami zgadzam, Lurker i Val, że właściwa droga przez życie powinna być kombinacją własnej pracy i pomocy otrzymanej od innych. Tyle że praktyka rozmija się z teorią. Nie otrzymałem pomocy od innych. Próbowałem owszem sam, ale nic nie wyszło. Mimo wszystko uważam, że to nie ja nawaliłem, tylko właśnie moje otoczenie.

Jak rzekłem, w Kościele spotkałem się tylko z obojętnością. Może po prostu miałem pecha i trafiłem na takich ludzi. Ale bardziej prawdopodobne, że po prostu taki jest dzisiejszy Kościół w Polsce. Nie ma w nim wspólnoty i nie spełnia już on swoich statutowych obowiązków.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pt lis 15, 2013 2:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23
Posty: 3341
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Val odbija w skrajność. : ) Ty masz po prostu wątpliwości i to własciwie uzasadnione: jesli pasterz poprzestaje na wygonieniu owiec z zagrody, "a na pastwisko traficie same, jak będziecie bardzo chciały", to... coś tutaj śmierdzi. Prawdopodobnie zamiast wilków na owieczki dybią raptory i pasterz zaczął cenić własne życie.

_________________
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always.

Orkiestra!


Pt lis 15, 2013 3:24
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
eskimeaux napisał(a):
To też jedno z określeń Boga. Do kogo o wiarę ma się modlić ktoś, kto nie wierzy w istnienie bytu, który tej modlitwy wysłucha? Nie widzisz tutaj błędnego koła?

Błędne koło to jest właśnie wtedy, kiedy ktoś niewierzący chce uwierzyć, ale nie robi NIC w tym kierunku, bo przecież stwierdził że nie wierzy, więc głupotą byłoby robić coś w kierunku wiary, bo najpierw musiałby uwierzyć. Jak dla mnie to jest pomieszanie z poplątaniem.

Cokolwiek chcesz osiągnąć musisz zacząć działać. Dam przykład z sportem. Powiedzmy, że osoba otyła, nie wierzy, że może schudnąć. Jednakże postanawia zrobić eksperyment: mimo braku tej wiary będzie ćwiczyć. Robi coś, mimo że w to nie wierzy,a Ty nazywasz taką postawę "błędnym kołem".
Tak samo z niewierzącym. Nie jest potrzebna wiara, aby mógł się modlić o dar wiary. Liczy się, że COŚ robi w tym kierunku, programuje swój umysł na szukanie prawdy, przełamuje swoje dotychczasowe schematy w celu znalezienia rozwiązań. Systematyczne "przypominanie" swojemu umysłowi, że szuka wiary w końcu przyniesie jakieś owoce.

eskimeaux napisał(a):
To ja się pytam: czy Bóg nie mógł złamać tej nogi Hitlerowi? Skoro Bóg może kierować życiem ludzi, to czemu nie pokierował życiem Hitlera tak, żeby ten stał się dobrym człowiekiem albo chociaż nie wyrządził większych szkód?

Bóg raz może interweniować a raz nie może. To jest sprzeczność w obecnym nauczaniu Kościoła.

Ponieważ Bóg nie dopuścił ani nie dopuści nigdy do pojawienia się takiego zła, z którego nie mógłby i rzeczywiście nie wyprowadzałby większego dobra.
Efekty działalności Hitlera, to nie tylko ofiary, ale i refleksja nad okrucieństwem człowieka. Może dzięki temu, nie pojawi się już podobna sytuacja w Europie?
Owszem, Hitlera mogłoby by nie być, wojen żadnych również, ale to są fantazje. Mamy to co mamy i staramy się zrozumieć lekcję, jakie daje Bóg przez te wydarzenia. Z naszego ludzkiego punkt widzenia jest to tak straszne, że lepiej aby takich lekcji nie było, podchodzimy bardzo emocjonalnie do tych wydarzeń i trudno nam nie oskarżać Boga, dojrzeć jego perspektywę. Nie znamy odpowiedzi na wiele pytań, więc nie zrozumiemy w pełni dlaczego Bóg nie zapobiegł temu co się stało, nie zrozumiemy, dlaczego niektórym w czasie wojny pomógł, a o reszcie "zapomniał".

Natomiast co do stanowiska KK, to wygląda tak:
Chociaż objawienie usiłuje wyjaśnić sens istniejącego zła, a przede wszystkim pouczyć nas, jak zamieniać je na nasze dobro duchowe i jak łączyć je ze zbawczą ofiarą Jezusa Chrystusa dla zbawienia świata, pozostaje ono dla nas wielką tajemnicą. Wyjaśni się ona dopiero w chwili osiągnięcia zbawienia, kiedy poznamy w pełni Boga i Jego sposób kierowania się miłością. „Dopiero u kresu, gdy skończy się nasze poznanie częściowe, gdy zobaczymy Boga "twarzą w twarz" (1 Kor 13, 12), w pełni poznamy drogi, którymi Bóg prowadził swoje stworzenie, nawet przez dramaty zła i grzechu, do odpoczynku ostatecznego Szabatu (Por. Rdz 2, 2), ze względu na który stworzył niebo i ziemię.” (KKK 314)

To, że jakiś ksiądz będzie tłumaczył dlaczego Bóg nie zapobiegł tragediom, nie znaczy, że od zna tajemnicę i że cytuje wyjaśnienie uzyskane na infolinii boskiej. Po prostu tłumaczy, jak on to rozumie.

Cytuj:
Kiedyś bardzo chciałem poznać odpowiedzi, ale po paru latach dałem sobie spokój. Ileż w końcu można? Raczej już nie wierzę, że kiedyś je poznam.

Niektórzy czekają na odpowiedź kilkadziesiąt lat i ją uzyskują. Brakuje Ci pokory, niecierpliwy jesteś, ale może warto być czujnym, bo odpowiedź może przyjść w najmniej oczekiwanym momencie ;).

Cytuj:
Są takie momenty, że bardzo mocno chcemy coś wiedzieć, ale po paru latach sytuacje odchodzą w niepamięć.

Są i takie, kiedy przypominamy je sobie po latach, gdy uświadamiamy sobie odpowiedź lub ktoś ją nieświadomie podsuwa.

Cytuj:
". Że szukamy odpowiedzi w zasadzie dla samego faktu, żeby wiedzieć.

Przyjrzyj się wątkowi autorki. Czy nie odnosisz wrażenia, że ona szuka odpowiedzi dla "wiedzenia"?
Z Twoich i autorki postów wynika, że wolicie pytać niż działać. Czy to nie jest szukanie właśnie teorii? Bo działanie w celu odbudowania swojej wiary chrześcijańskiej polegają na zaangażowaniu się w życie wspólnoty, wstąpienie do np. Ruchu Światło-Życie, do Odnowy Ducha Świętego, czy im podobnych, aby przebywać z ludźmi, którzy mają wiarę, jakiej się poszukuje. Tymczasem Ty po prostu marudzisz, że brakuje wspólnoty, zamiast zacząć ją samemu budować lub włączyć się do już istniejącej. Gdzie u Ciebie praktyka?

Cytuj:
Wiem też, że kiedy w przyszłości znajdę się w trudnych sytuacjach, a na pewno się znajdę, to też nie będę miał znikąd pomocy ani rady. Teraz już wiem, że czasami przez życie musimy iść kompletnie samemu, bez pomocy ludzi ani Boga. Tylko kiedyś po prostu myślałem, że jest inaczej.

Zraniony zostałeś, więc się poddałeś? Czasem trzeba zacząć od nowa. Niektórym w trudnych sytuacjach pomaga przeanalizowanie ewangelii na dany dzień, inny potrzebuje wyciszenia na różańcu, jeszcze innemu wystarcz duchowny, który ma dobre kazania, trafiające do słuchacza. Różne są sposoby "pomocy" Boga. Jednakże, mam wrażenie, że wielu nie ma kryzysów wiary, a nawet ją lekceważy, gdy jest dobrze. Wystarczą kryzysy życiowe, aby i wiara się zachwiała. Znasz zapewne historię Hioba. Ilu jest ludzi wytrwałych tak jak on, którzy dochodzą do ostatniego etapu? Większość stwierdzi, że Bóg ich opuścił. Podda się.
Pozostali wyjdą z tego, z umocnioną wiarą. Być może będzie u nich źle do końca życia, ale uzyskają spokój ducha.

Cytuj:
Jak rzekłem, w Kościele spotkałem się tylko z obojętnością. Może po prostu miałem pecha i trafiłem na takich ludzi. Ale bardziej prawdopodobne, że po prostu taki jest dzisiejszy Kościół w Polsce. Nie ma w nim wspólnoty i nie spełnia już on swoich statutowych obowiązków.

Pisałam już wcześniej o życiu wspólnotowym. Sprawdzałeś, jak tam Cię odbierano?


Pt lis 15, 2013 9:43
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: Dlaczego wszyscy dziękujecie Bogu?
Cięzko jest odnieść się do wszystkiego co zostało tu napisane, ale takie rzeczy które rzuciły mi sie w oczy w skrócie:)
Pytasz dlaczego nie możesz uwierzyć w Boga. A ja mam wrażenie że nie nie możesz tylko nie chcesz. To jest trudne i może zabrzmi teoretycznie, ale możliwe jest tak sądze szczere otwarcie na Boga, właśnie szczera wewnętrznie postawa prośby "Boże jeśli jesteś, jeśli to prawda co oni mówią, daj mi znak, tak mnie poprowadź żebym miał okazję dostrzec to czego nie widzę". warunkiem jest wewnętrzna szczerość tego poszukiwania. W przypadku wielu ludzi to się sprawdziło.
Dlaczego ja wierzę? Ja jestem z tej grupy którą Bóg dotknął osobiście ;-) i postawił na baczność, ja byłam świadkiem uzdrowienia. To nie jest tak że wierzę "tylko dlatego" i "dokładnie od tego czasu", bo ja wcześniej jakoś tam mniej czy więcej wierzyłam, ale to jest początek mojego zgłębiania wiary, poszukiwania czegoś więcej, traktowania wiary bardzo poważnie.
Co to zmieniło w moim życiu? ;) oj książke byśmy mogli napisać. Czy mam za co dziękować? Tak! Tak ! Tak! Ciągle!!!! :jupi: Moje życie po nawróceniu jest całkiem inne, sprawy które wcześniej budziły we mnie lęk, stres, to że przerażało mnie jeśli nie wszystko mam zaplanowane albo jeśli coś nie wychodzi stały się nagle jakby tłem, problemy np w małżeństwie które kiedyś tam spędzały mi sen z powiek :roll: zniknęły bo zmieniła się nasza hierarchia wartości, stosunek do siebie nawzajem... to za dużo żeby tu o tym pisać.
Bóg nie dał nam wygranej w totka, nie sprawił że szef stał się milszy, (mój poprzedni szef na szczęście...), że kredyt sam się spłacił ;-) Bóg dał mi inne spojrzenie na to życie i tych ludzi pośród których jestem i to ja się zmieniłam, nie świat.


Cytuj:
No właśnie, to przypomina mi o jeszcze jednej kwestii. Wydaje mi się, że panuje wśród Chrześcijan jakieś takie dziwne przekonanie, że wszystko co dobre, to dzięki Bogu, a co złe, to już nasza wina, no bo Bóg dał nam wolną wolę. Dziękuje się Bogu za, nie wiem, udaną operację (co z tego, że to zasługa lekarza), a jak coś pójdzie nie tak, to Bóg nie ma z tym nic wspólnego, bo to był ludzki wybór. Nie rozumiem: skoro Bóg dał nam wolną wolę, to tak samo nie powinniśmy go winić za to, co złe, jak i dziękować mu za dobre rzeczy. A skoro dziękujemy, to chyba możemy mieć też pretensje?


No bo widzisz chrześcijanie wierzą że "Beze Mnie nic uczynić nie możecie". Sam wiesz, ile w życiu jest nieprzewidzianego. Możesz sobie planować wszystko, ale jedno wydarzenie może wszystko zepsuć. My wierzymy, że to że pewne sprawy układają się dobrze, jest możliwe dzięki opiece Boga.
Jeśli chodzi o to "złe". To zależy co rozumiesz przez to. Coś naparwdę "złe" nie pochodzi od Boga. Na świecie jest jeszcze szatan. Bóg nie chce naszej krzywdy, Bóg nas kocha. Ale...
trzeba odróżnić "zło" od "cierpienia". Cierpienie (choroba, strata, niepowodzenie itp) MOŻE pochodzić od Boga. Dlaczego komuś zmarła młoda żona? Dlaczego zmarło dziecko? Dlaczego ktoś nie z własnej winy stracił nagle pracę? itp. Dla chrześcijanina przyjęcie tego "na barki" też nie jest łatwe, ale im mocniejsza czyjaś wiara, im pokorniejsze zaufanie Bogu , tym bardziej staje się to możliwe. Jest takie powiedzenie "co cię nie zabija to cie wzmacnia". Może kogoś dotyka cierpienie żeby coś ważnego zrozumiał, żeby coś w jego życiu się zmieniło, żeby w efekcie skutkiem tej traumy było większe dobro.
Osobnym tematem jest śmierć bliskiego. Dla człowieka wierzącego śmierć nie kończy życia, a otwiera Niebo. O tym nie mozna zapominać. Każdy z nas umrze, i nie do nas należy wybór kiedy. Znam bardzo wierzącą rodzinę która miała wypadek samochodowy. Zginął w nim tylko najmłodszy synek, malutki chłopczyk. Straszne cierpienie i żałoba dla nich. I to jest ludzkie, normalne, Bóg pochwala i rozumie żałobę.
A jednak zmarłe małe dziecko które nie mogło jeszcze świadomie zgrzeszyć jest w Kościele jak to ładnie brzmi "santo subito"- święty natychmiast. I ci zrozpaczeni rodzice to zrozumieli, w wielkim bólu, ale zrozumieli. Że ich synek jest jak to piszą , niekanonizowanym świętym. Ich własnym, rodzinnym świętym, zbawionym, szczęśliwym na zawsze już. I że go znów spotkają po śmierci.
Wiesz ja rozumiem że trudno jest przedstawić taki punkt widzenia osobie która może w to wszystko nie wierzy. Ale przedstawiłam szczerze mój własny:) Jeśli to coś pomoże, to dobrze:)

_________________
Ania


Pt lis 15, 2013 12:07
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 80 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL