Cytuj:
te określone przypadki tyczą się posłuszeństwa jednostkom, ale nie oficjalnej nauce Kościoła.
Są w katolicyzmie dwie warstwy nauki.
Pierwsza to dogmaty. Nauka nieomylna, przekazana przez samego Boga. Nie pochodzi ona od ludzi, zamiast tego Bóg posługuje się ludźmi, żeby objawić swoje słowa.
Znaczna część nauki dogmatycznej zawarta jest w Biblii. Charyzmat głoszenia słów Boga posiada także papież, który w tym momencie ma status analogiczny do starotestamentowych proroków. Mało kto o tym wie, ale nieomylne orzeczenia dogmatyczne może ustalać także sobór. Tak głosi nauka Kościoła.
Słów Boga nie można odrzucać. Trzeba w nie wierzyć i się z nimi zgadzać. Niezgoda na słowa Boga jest grzechem herezji i pozbawia wstępu do nieba. Jezus mówił, że "kto uwierzy, będzie zbawiony". Pytanie: uwierzy
w co? Odpowiedź: uwierzy właśnie w naukę dogmatyczną, będącą Słowem samego Boga a jedynie przekazaną przez ludzi jak przez listonoszy.
Nauka dogmatyczna jest niezmienna, bo Bóg jest wszechwiedzący i nie zmienia zdania. Bóg może ogłaszać nowe dogmaty, ale raz ogłoszonego nigdy nie cofnie.
Dodam tutaj na wszelki wypadek, że nawet popełnienie grzechu herezji nie oznacza wykluczenia z Kościoła. Katolik-heretyk dalej jest katolikiem, tylko grzesznym.
Symboliczną skondensowaną formą nauki dogmatycznej jest Dekalog. Przykazania ustanowione przez samego Boga.
Poniżej dogmatów jest druga warstwa. Jest to nauka Kościoła jako ludzi. Nie pochodzi ona od Boga, jest ona wyłącznie przejawem woli ludzi. Jest ona zmienna i może być błędna. I błędy zdarzają się bardzo często.
W kwestii stosunku do nauki społecznej Kościoła można mieć własne zdanie.
Nie trzeba się zgadzać z nauką społeczna Kościoła i nie jest to grzech. Wolno mieć własne zdanie. Obowiązuje jedynie posłuszeństwo, czyli obowiązek wykonywania nauki społecznej, obojętnie, co się samemu o tym sądzi. I to nie całej, bo jedynie część nauki społecznej jest przez Kościół nakazana jako obowiązkowa.
Znowu dodam, że nawet nieposłuszny katolik dalej jest katolikiem. Syn marnotrawny nie stracił przywileju bycia synem tylko dlatego, że się sprzeciwił.
Manifestacją nakazanej nauki społecznej Kościoła są tak zwane przykazania kościelne. Mogą one się zmieniać.
Podsumowując: w słowa Boga (naukę dogmatyczną) trzeba wierzyć, trzeba się z nią zgadzać i trzeba wykonywać.
W słowa ludzi (naukę społeczną) nie trzeba wierzyć, nie trzeba się z nią zgadzać, trzeba jedynie ją wykonywać.
Ale ani niewiara ani herezja ani nieposłuszeństwo nie powodują utraty przynależności do Kościoła katolickiego.
Cytuj:
Katolikiem jest ten, kto został ochrzczony w Kościele katolickim. Przejście na protestantyzm czy prawosławie nie powoduje, że ktoś przestaje być katolikiem.
@Yarpen Zigrin
Może się nie znam do końca, ale wydaje mi się, że przejście do protestantów jednak jest apostazją.
Apostazja pociąga ekskomunikę. Ekskomunika nie pozwala na przyjmowanie sakramentów, ze spowiedzią włącznie. Zanim ekskomunikowany przystąpi do spowiedzi, ekskomunika musi być z niego zdjęta.
Teraz pytanie: czy ktoś, kto chce wrócić od protestantów do Kościoła katolickiego wystarczy, że się wyspowiada, czy też musi poprosić o zdjęcie ekskomuniki i odmówić wyznanie wiary? Pytam, bo nie wiem.
@WIST
Cytuj:
To co już wcześniej napisałem, a już od dośc dawna obserwuje to wielka przesada i nadużywanie wszelkich fragmentów Pisma, które sprowadzają się do: nie oceniaj innych. W mojej opinii Pismo św. a zatem słowo od Boga uczy nas że koniecznym jest ostrzeganie naszych bliźnich. Ale mamy to robić jak równy z równy, a nie jak sędzia, ku uratowaniu, a nie pogrzebaniu.
Problem z Tobą, WIST, jest taki, że uważasz, że to inni błądzą a Ty sam nie. Widzisz drzazgę w oku sąsiada a nie widzisz belki we własnym.
Zarzucasz innym, że nie przyjmują całej nauki Kościoła (w dodatku tej niedogmatycznej, z którą nie ma obowiązku się zgadzać) a sam nie przestrzegasz całości nauk samego Jezusa.
Jest takie zdanie, które powiedział Jezus, a które tu w tym wątku kilkanaście razy złamałeś. Jeżeli chcesz poważnie podchodzić do wiary, to przestrzegaj całej nauki Jezusa, zamiast wybierać sobie tylko fragmenty.
Zgadnij, o jakie zdanie mi chodzi. Podpowiem, że jest tam mowa o wygłaszaniu opinii o wierze innych (i nie chodzi tutaj o belkę w oku). Jeżeli przeczytałeś Ewangelię, to nie powinieneś mieć większych problemów. Jak już znajdziesz, to zacytuj je tutaj.
Cytuj:
moim zdaniem to co mówisz i robisz jest sprzeczne. I naprawdę nie rozumiem czemu wszyscy na mnie naskoczyli. Do tej pory sądziłem, że albo się jest ciepłym, albo zimnym. A tu się dowiaduje że nikomu słowa nie można pisnąć, bo błądzący sam musi się domyśleć że błądzi
To, co tutaj napisałeś, jest OK. Ale Ty się posunąłeś znacznie dalej - do imputowania, że niektórzy ludzie na tym forum nie są katolikami. Przypomnę Ci, że to nie Ty o tym decydujesz i że ani co wysokie ani co głębokie nie może nas odłączyć od Boga.
Niezgoda na pewne poglądy, nawet te obowiązkowe, nie powoduje wyrzucenia z Kościoła. Żaden grzech nie powoduje wyrzucenia z Kościoła poza samą apostazją.
Cytuj:
Zapewne zgodnie z prawem, ale w praktyce, dla mnie przynajmniej nie ma to żadnego znaczenia, bo apostazja to dodatkowy problem. Sam nie wiem czy bym się chciał fatygować. Jeśli ktoś składa taki akt, to znaczy że nie chce mieć nic wspólnego z Kościołem. I wielu jest takich, którzy nie mają, choć aktu nie złożyli. Dla mnie nie ma różnicy
No widzisz - dla Ciebie nie ma różnicy ale w świetle prawa kanonicznego różnica jest. I komu teraz mam wierzyć? Tobie, czy magisterium Kościoła?
Cytuj:
nie piszę o sytuacji kilku grzechów, ale totalnym zerwaniu z Bogiem, wiarą, Kościołem
Czyli jednak uważasz, że jest jakaś kategoria grzechów, które powodują odebranie statusu katolika, w odróżnieniu od pozostałych "kilku grzechów", które z Kościoła nie wyrzucają.
No widzisz. Kościół katolicki niczego takiego nie głosi. To Twoja własna nauka.
Cytuj:
Proste pytanie do Ciebie, bo mam wrażenie że wszyscy tutaj to pomijają - jesteś katolikiem, i jaki masz stounek do in vitro? Jesteś za antykoncepcją? Uważasz że powinnismy poddać to pod głosowanie?
Po pierwsze: przyjmuję wszystkie dogmaty ogłoszone przez Kościół katolicki.
W nauce społecznej Kościoła są takie rzeczy, z którymi się nie zgadzam i do czego mam prawo.
W kwestii in vitro uważam generalnie, że nie powinno się tego robić, ale istnieją hipotetyczne przesłanki, że kiedyś mogłoby to być dozwolone. Obecnie takich przesłanek nie ma. Gdyby, dajmy na to, zdarzyło się, że ludzkość wyginęła i można ją odtworzyć tylko przez in vitro, to byłoby to dopuszczalne i Kościół powinien się wtedy na to zgodzić.
Obecnie nie ma przesłanek do stosowania in vitro.
Nie jest to wprawdzie oficjalnie nauką Kościoła, ale niektórzy katolicy twierdzą, że dzieci z in vitro nie są ludźmi. Ja uważam, że są.
Kwestia, z którą stanowczo się nie zgadzam, to zakaz implantowania milionów obecnie istniejących zamrożonych zarodków. Uważam, że są to ludzie i mają prawo się urodzić, przeżyć swoje życie i umrzeć. Kościół tego zakazuje, w czym się kompletnie myli.
Jeśli chodzi o antykoncepcję, to obecna nauka Kościoła jest bezsensowna. Ona nawet nie jest błędna, tylko właśnie bezsensowna, nielogiczna. Nie trzyma się kupy.
Po pierwsze - Kościół nawet nie zakazuje antykoncepcji, tylko "stosunków celowo sztucznie ubezpłodnionych". Nawet kiedy kobieta jest w ciąży, to z jakiegoś względu stosunek w prezerwatywie jest zakazany. Ja się pytam - dlaczego? O co w tym chodzi?
Istnieje ostatnio tendencja do absolutyzowania zakazu używania kondomów. Jakby ta nauka stała w Kościele ponad wszystkimi innymi naukami, z obowiązkiem niesienia pomocy włącznie.
Komicznym przykładem absolutyzowania nauki o zakazie celowego ubezpładniania jest słynny "kondom z dziurką", który musi być użyty podczas pobierania nasienia.
Taki zestaw szczegółowych reguł bez żadnego głębszego celu nie mógł narodzić się w umyśle Boga. Człowieka z resztą też nie. Wygląda mi to na jakiś karkołomny kompromis, powstały po wielu kłótniach i dyskusjach.