Chyba tylko modlitwą. Bo polemika wymaga chęci zrozumienia i podobnego poziomu. A tu nie ma korelacji.

Nie mam pojecia, czy Bog jest, czy go nie ma. Czy kiedykolwiek byl. Ale w Biblie nie moge jakos uwierzyc. Jak mialam z 5 lat zaczelam juz mamie zadawac pytania, w stylu, jak to mozliwe, ze Noe byl w stanie na swojej arce zmiescic wszystkie gatunki ze swiata. Mial jakis pojazd latajacy, zeby je zgarnac? I jaka byla ta arka, ze mozna bylo tak po prostu te zwierzeta przetransportowac. I jak wykarmic, itp.? Ale to tylko wierzcholek gory lodowej.
Skoro Bog istnieje, to gdzie jest w tej chwili? Bo na pewno nie tam, gdzie dzieje sie krzywda. Przeciez niby tak ludzi kocha, no nie?
Niby cos w tym jest, ale moze tez i nie byc. Piplezz moze da nam odpowiedz.

Rozumiem, ża nadal masz około 5 lat skoro nie zmieniły Ci się pytania?

A tak poważnie.
Zachęcam do studiowania nauki o gatunkach literackich w Biblii. Wtedy problem Noego, jego arki i zwierzatek zniknie.

witam...Odnosząc się do wypowiedzi " nieantychrysta", którego wypowiedzi są dokładnie takie jak dyktuje je obecny duch czasu... jeśli poprzestajemy na pytaniach na które nie dostajemy od rodziców odpowiedzi ..i tak budujemy sobie światopogląd..to prawie każdy, w obecnych czasach mógłby byc ateistą.dzięki jedynie lenistwu i głupocie.. Na banalne pytania są tez banalnie proste odpowiedzi...) Mnie rodzice w nikłym stopniu przekazali wiarę.., ba..musiałam zmagać się ze zgorszeniem...Mam wiarę dzięki zadawaniu pytań, czytaniu, słuchaniu osób kompetentnych no i doświadczeniu - wykuwałam ją sama - i Dzięki Bogu
( co do Noego i dlaczego ...czy możliwe było życie przez 900 lat ciekawe odpowiedzi dają kreacjoniści, czyli naukowcy broniący tezy o stworzeniu na sposób naukowy, w opozycji do ewolucjonizmu -podejmij z nimi dyskusję nieantychryście -( np dr Kent Hovind) może być bardzo kształcąca )

w Porządku Chrztu świętego- jestem katoliczką a egzystencjalnie - staram się katoliczką być.
( Być katoliczką to także należeć do Kościoła chrześcijańskiego Powszechnego ) )))))

Ciesze się, ze katoliczką jestem - całkowicie odpowiada mi jego bogactwo treści, zarówno u żródeł biblijnych jak i nauczania w magisterium..np papieży -, soborów, pism mistycznych -słowem cała tradycja doświadczeń duchowych zdobywanych przez 2000 lat w Duchu św.Doświadczam tu Boga i Jego Drogi. Nie wyobrażam sobie sztucznie budowanego chrześcijaństwa na zasadzie zwrotu wstecz np do czasów apostolskich. Zazdroszczę czasom apostolskim szerokiej wspólnotowości, mocnych więzi, mocy siły i autentyzmu wiary i o to się także modlę i tylko tyle. Pozdrawiam katoli i niekatoli również ))))

Bardzo mi się podobają zarzuty stawiane przez "nieantychrysta". Przypomina mi siędzieciństwo. I niektórzy nauczyciele (indoktrynatorzy), którzy "udowadniali" że, np. Jeśli Bóg jest wszechmocny, to niech stworzy kamień, którego nie będzie mógł podnieść. Ogarnia mnie błogośc, gdy przypominam sobie te dziecinne, pozornie logiczne, problemy. Dzieciństwo było piękne.

A wiec nielogiczne. Nawet w takim wypadku Bog jest ograniczony. Nie moze przeciwstawic sie sobie.

Do tej pory przypuszczalem, ze Duch Swiety kierowal piszacym w celu uswiadomienia Prawdy kazdemu czlowiekowi. Nie przyszly mi na mysl Slowa wylacznie do krytykow literackich.

Ilu ksiezy skonczylo filologie zydowska(?) ze specjalnoscia krytyka literacka?

Duch Święty przekazywał prawdy teologiczne a hagiograf pisał stosując swój własny styl i ubierając Prawdę w różne rodzaje literackie.
A każdy ksiądz (przynajmniej w Krk) przechodzi przez gruntowny kurs biblistyki.

Dla mnie nie sposob zrozumiec powyzszego. Moze m_m zna cel wlasnie takiej dzialalnosci? Czyich slow nalezy sie trzymac? Pastora, ks.Natanka?
W krytyce, trzymam sie tych nonsensownych. Arka Noego, Pi, wielkosc Izraela, krol Salomon itp.. Czy chodzilo Bogu o wprowadzenie totalnego zamieszania?

Bóg powiedział że nie które rzeczy będę nam nie pojęte, także można było się spodziewać że będzie zamieszanie. Moim zdaniem to wszystko co nie ogarniamy jest specjalnie tak aby wywołać wiarę w ludziach. Nie każdy uwierzy jeśli czegoś nie widzi lub nie rozumie.

Zaznaczyłam "ateista". To, że nie wiadomo czy Bóg istnieje czy nie to jedna sprawa, a to czy w niego wierzę - druga, tak mi się wydaje.

Mam taką sprawę, od kilku miesięcy planuję dokonania aktu apostazji, ale postanowiłam, że nie zrobię tego bez ponownego przewałkowania "problemu" z Bogiem i kościołem. Niestety moje wierzące i praktykujące rodzeństwo nie jest gotowe na rozmowy, nie potrafi przeprowadzić poważnej dyskusji bez obrażania się i awantury. Męczy mnie to, więc zaczęłam szukać innych ludzi, a potem trafiłam tutaj i pomyślałam, że może znajdzie się ktoś, kto chciałby odpowiedzieć na kilka moich pytań jako... hm, ktoś w rodzaju reprezentanta KK.

Drugi człon tytułu tego wątku to "kim jesteś", więc od razu mówię, że ateistką jestem od kilku lat, wcześniej byłam osobą wierzącą. Bóg był dla mnie całym światem, uczestniczyłam w życiu wspólnoty, nie będę się tu rozpisywać czy tam chwalić bo to bez sensu, w każdym razie zaszły dość poważne zmiany w tej kwestii. Nikt się nie staje ateistą z dnia na dzień.

Jeśli ktoś miałby czas i ochotę popisać ze mną o zwykłych ludzkich wątpliwościach, bez moralizatorstwa, po prostu dialog człowieka z człowiekiem, równy z równym... no to zapraszam na priv. I przepraszam jeśli piszę w złym miejscu, może powinnam była wcześniej przeszukać forum i znaleźć lepsze miejsce, ale szczerze mówiąc... i tak bym nie wiedziała, czy w dobrym miejscu umieszczam. Nie chcę też zakładać nowego wątku, bo wolałabym aby to była rozmowa jeden na jeden.

Pozdrawiam!

Mnie te akty dziwia. Co ci z tego przyjdzie? Swiadomosc oderwania? No, to i do Google napisz.
Troche o Kosciele slyszalem, mam takie przypuszczenie; dokonasz apostazji, wciagna cie w inny register.
Z Kosciolem nie nalezy walczyc, za silny. Kosciol nalezy delikatnie zwalczac, w nadziei, ze sie ustatkuje.

lokis, to nie jest jakaś wielka zmiana, przełomowa decyzja. Zmiana kosmetyczna. I tak powinna być odbierana także przez Kościół, po prostu mówię koniec no to koniec, nie jestem członkiem Kościoła. A jak jest w praktyce? Same problemy, jakieś fochy proboszcza, przesłuchiwanie świadków. Chciałabym, aby apostazja była bardziej powszechna, sam Kościół powinien uczciwie do tego podejść, po co im tylu przeciwników Kościoła w szeregach? Procenty chyba nie są takie ważne? Swoją drogą, są i nie są, bo przecież ile razy się słyszy, że Polska jest krajem katolickim. A gdyby ten procent byłby mniejszy? Może rząd i politycy pomyśleliby trochę, że w tym państwie są także ludzie niewierzący, mający takie same prawa. I demonizowanie in vitro mogłoby być trochę mniejsze... to trochę tak jak z tymi, co na wybory nie chodzą. "Mój głos i tak nie ma sensu". O, naprawdę? Jak się zbierze milion "nie mających sensu" głosów, to może się okazać, że to wszystko wygląda trochę inaczej.
Walka z Kościołem mnie nie interesuje. Wolę to nazywać sprzeciwem wobec praktyk. Zajęciem swojego stanowiska. To wszystko.

Katolik