To już Czarniecki jasno zdefiniował Istnieje tylko "obóz niepodległościowy" (czyli PIS), oraz "zdrajcy", czyli wszyscy pozostali.

Zgodnie z definicją Webera im bliżej problemy są rozwiązania tym ektremiści staja się bardziej ektremalni, bo rozwiązania nie są po ich myśli.

Czyli Czarnecki zdrajca noszący teczkę za Lepperem, nawrócił sie i ze strony zła przeszedł do "czystego, samego dobra" J. Kaczyńskiego .....ciekawe czy UPR, ZChN, AWS, KKW "Ojczyzna", AWSP, tez zalicza do strony zła

Tożto stara jak komuna teoria o narastającej walce klasowej w miarę postępów komunizacji ... kto wie, może przejęta od Webera.

Świat czarno biały?! Nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy.
Ale przyjmowanie jako kryterium oceny stosunek danej partii do polskiej racji stanu, do interesu Polaków i samgo państwa uważam za wszechmiar słuszny.
Źle oceniam serwilizm, przypodobywanie się na siłę przywódcom państw ościennych i samej Unii. A także ślepe przyjmowanie dyrektyw, zamiast aktywnej walki o nasze narodowe i państwowe interesy. Nie podoba mi się ograniczanie się (władcy) do walki o własną popularność oraz dyskredytowania przeciwników.

A jak sobie te walke wyobrazasz? Z szabelka na czlogi?
Jezeli masz na mysli twarde negocjace, to sie zgadzam jak najbardziej. Pytaniem jest, co jest tak naprawde naszym celem i jakie mamy argumenty przetargowe.

Z tego co wiem rozne "dyrektywy" ustala Bruksela, gdzie przeciez mamy naszych, demokratycznie wybranych, przedstawicieli. Moze nam sie nie podobac, jak to zwykle u Polakow bywa, ze mamy z kims wspolpracowac, bo dla nas to od razu "poddanstwo i serwilizm" i zamiast rozsadnych argumentow czesto zostaje "nie, bo nie". Warto jednak przyjrzec sie tym kompromisom i albo probowac je zmienic (droga negocjacji), albo zobaczyc, czy naprawde nie ma w nich nic dobrego. Na kompromisy w UE musi isc KAZDY. Nie tylko Polacy.


Jezeli masz na mysli wladce partyjnego, to (czesciowa) zgoda.
U nas kazdy polityk nosi bulawe w plecaku i kazdy profiluje sie obrzucajac blotem kolegow po fachu.
Niestety, prywatne animozje sa w nas wieksze niz wola i umiejetnosc wspolpracy dla dobra wspolnego.

Jest spora różnica. Czy przyklaskując komuś, robi się to w celu budowy włąsnego wizerunku, czy po to, aby osiagnąć jakieś dobra (materialne czy niematerialne) dla reprezentowanych ludzi.

Nie podoba mi się uprawianie PR, zamiast działąnia. Tym bardziej, że dzieje się to za m.in. moją kasę. Reklamy spółek skarbu państwa są tu instrumentem.

Pewnie dlatego mówią o polskim serwilizmie właśnie wtedy, gdy ościenni dyplomaci są zgodni, że Polska nigdy jeszcze nie prowadziła tak twardej polityki antyrosyjskiej jak teraz.

O santa simlicitas. Czy więcej znaczą ostatnie tygodnie napiętnowane sytuacją na Ukrainie i kampanią wyborczą niż całe lata rządów?

Kompromis w naszym kraju ma konotacje wyłącznie negatywne, bo przecież działa kalka : jak kompromis, to "zgniły".
Nie cenimy współpracy, negocjacyjnego dochodzenia do rozwiązania problemu, zgodnie z Pawlakową zasadą : sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.
Unia opiera się na kompromisie, inaczej to nie może działać : dlatego propagandowo Rosja wygrywa, tam wystarczy decyzja jednego człowieka i jest natychmiastowe działanie.
To ja już wolę naszą powolność...

Prof Pawłowicz reprezentantka "katolickiej" PiS powiada, aby kandydaci o EU spoza PiS schowali ryje.....taka swojska polsko katolicka forma wypełniania nakazu miłości bliźniego

PiS jest katolickie? Wg. mnie, jedynie nie jest antykatolickie.
Nie podobają mi się wypowiedzi obrażajace uczucie innych osób, nawet wtedy, gdy odnoszą się do wypowiedzi na tym samym poziomie. A może zwłaszcza wtedy należałoby pokazać, że wcale nie musi się taplać w błocie. Może adwersaez zrozumiałby kiedyś.

Wielki Wódz genetycznego patriotyzmu, Jarosław Kaczyński uchodzi w powszechnym mniemaniu za nadętego burasa i ogólnie ponurasa. Tymczasem w niedawnym wywiadzie dla "Śmieci" ujawnił nieoczekiwanie talent kabaretowy.

Otóż twierdzi on tam, że gdyby jego, Kaczyńskiego, formacja rządziła Polską po 1989 nie dwa lata, ale 25 lat, to wtedy polski PKB wynosiłby 80% PKB niemieckiego.

Otóż żeby tak się stało, to średnie tempo rozwoju Polski w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, powinno wynosić grubo ponad 8% rocznie, a podobny rezultat w tym czasie osiągnęły na świecie tylko Chiny.

Oczywiscie wypowiedź Kaczyńskiego jako kabaretowa, jest tutaj żartobliwa, ironiczna, z akcentami humorystycznymi, bo naprawdę chodzi mu nie o PKB, ale o PKB per capita i tylko tak puszcza oko do czytelnika.

A osiągniecie 80% obecnego niemieckiego PKB per capita wymagałoby od Polski rozwoju już tylko w tempie 4,8 % rocznie, czyli i tak rezultatu przewyższającego wszystkie, poza Chinami kraje globu.

Jednak wielowarstwowy dowcip Kaczyńskiego na tym się nie kończy. Wszak jego formacja rządziła w Polsce już wcześniej, przez 45 lat przed 1989 rokiem i co prawda 80% niemieckiego PKB per capita nie osiągnęła, ale 70% i owszem. Dokładnie 71,5%. W 1950 roku

A co takiego miało miejsce przez te "całe lata rządów"? I dlaczego ta serwilistyczna PO tak nagle się od Kremla odwróciła?

Cóż w tym kabaretowego? JKM planuje doprowadzić do wzrostu na poziomie 11%.

Ale przy całkowitym przestawieniu gospodarki na wolny rynek. Wtedy jest do do osiągniecia. Metodami PRLowskimi które obiecuje Kaczyński nie, co dowiodło 45 lat PRLu