Zdaniem pilastra, policjant przeszukujacy mieszkanie zlodzieja, odklada znaleziona, pokrwawiona koszule i noz sprezynowy. Przeciez to go nie interesuje. Nie zwraca uwagi na granat i miniaturowa bombe wodorowa, przeciez szuka paczki masla.

Bo w końcu ów ksiadz sam ich zawiadomił "ukradziono mi pendrive, na którym trzymałem dziecięcą pornografię. Proszę sprawdzić, czy jej przypadkiem nie skasowali".

Czyli policja wg Alus rutynowo przeszukuje wszystkie rzeczy należące do osób skazanych uprzednio za "posiadanie" (np walizki), bo "a nuż" znów tam będzie?

Miejscowi policjanci zapewne posiadali wiedzę o karze ciążącej na księdzu, więc nic zaskakującego w tym, ze przejrzeli skradzione nośniki.

Czyli zdaniem Alus policja rutynowo "przegląda sobie" pendrivy osób, które były kiedyś skazane? A np przychodzące do niego listy też rutynowo otwieraja i przeglądają?

Może nie tak rutyna, a powszednie ludzkie wścibstwo.

Policja przegląda sobie wiele rzeczy, zgodnie i niezgodnie z prawem, a w tej akurat sytuacji przejrzenie nośnika danych nie jest niczym dziwnym.

Nie wiem nad czym tu debatować? Najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, jak zasugerował J99:




Nie wiem jak dla pilastra, ale dla większości ludzi przejrzenia kilkunastu katalogów na penie nie jest wyzwaniem. I żadna policja nie musiała nielegalnie niczego wyszukiwać. To jest najprostsze rozwiązanie. Po co komplikować sprawę?

Jak przypomniał J99 dowody zdobyte niezgodnie z prawem uważa się za niebyłe.

Jajko



Owszem, kiedy szuka się czegoś konkretnego, np dziecięcej pornografii. No ale trzeba już wcześniej wiedzieć, ze ona tam jest.

Dlatego najprostszym wyjaśnieniem jest to, że to złodzieje wgrali materiały na pendriva, bo albo sami byli koneserami, albo ktoś im kazał.

Zresztą to przeciez jajko wcale nie twierdził, ze tam była pornografia dziecięca.

Poproszę o podstawę prawną w odniesieniu do prawa karnego.



Nie trzeba szukać czegoś konkretnego. Wystarczy, ot, żeby złodziejom przeszło przez myśl zobaczyć sobie co tam księża za obrazki sobie oglądają i ażeby owi złodzieje polecili komputerowi wyświetlić wszystkie pliki graficzne z danego nośnika.



Możliwym na pewno, żeby jednak uznać to za rozwiązanie najprostsze, w odniesieniu do już skazywanego pedofila dodajmy.... cóż, delikatnie mówiąc trzeba mieć w tym chyba interes.

Zrobiłem eksperyment. Wsadziłem mojego pena. A mam dużego! 32 giga. Nie wiem ile mam na nim obrazków i w ilu katalogach. Kliknąłem kilka razy myszką. W Windowsach jest takie narzędzie z ikonką lupy; można w nim zaznaczyć obrazy czy filmy i komp nam je wyszuka. W ciągu KILKUNASTU sekund na moim penie znalazłem 2238 obrazków. W ciągu kilkudziesięciu kolejnych przejrzałem je w trybie podglądu (porno nie było). Tylko tyle trzeba! Aczkolwiek, sądząc po doświadczeniach z moimi rodzicami, teściami i wujostwem (średnia wieku 70) mogę zrozumieć, że dla osoby w podeszłym wieku jest to wyczyn nie do osiągnięcia. Tylko że młodemu człowiekowi zajmuje to KILKADZIESIĄT SEKUND. A mając pena księdza w ręku, warto zerknąć jakie obrazki i filmiki na nim przechowuje. I na nic się zdadzą najwymyślniejsze nazwy katalogów. Pilaster - ile ma Pan lat (chyba per 'ty' mi nie wypada mówić do osoby w wieku moich rodziców...)?

Przez umiejętności cyfrowe rozumie się umiejętność korzystania z nowych technologii, w tym internetu i programów komputerowych, m.in. w celu pozyskiwania potrzebnych informacji.

Według danych KE 47 proc. Europejczyków nie potrafi w wystarczającym stopniu korzystać z nowych technologii cyfrowych, a w niektórych państwach UE niezbędnych umiejętności cyfrowych nie posiada aż 85 proc. społeczeństwa i 83 proc. siły roboczej.

W Polsce w 2012 r. 58 proc. społeczeństwa miało niskie umiejętności cyfrowe bądź nie miało żadnych.

http://tech.pb.pl/3701884,41886,prawie- ... analfabeci

Czyli nieumiejętność znalezienia fotek na penie to raczej norma

"Oczywistym jest bowiem, że w drodze nielegalnych, bo wykraczających poza uprawnienie z art. 14. ust. 1 pkt 6 ustawy czynności operacyjnych, nie jest możliwe uzyskanie legalnych dowodów - podlegających następnie ocenie według kryteriów rzetelnego procesu karnego." (s. 49 uzasadnienia wyroku SA w sprawie Beaty Sawickiej)

Konkretnej podstawy prawnej, w postaci konkretnego przepisu, to tak za bardzo nie ma (nowelizacja, która to jasno stwierdzi, jest w przygotowaniu), ale powyższe stanowisko potwierdziły wielokrotnie wszystkie instancje, jak również Sąd Najwyższy



No, pomyśleli: "hej, poszukajmy sobie, może na tym penie ksiądz ma jakieś fajne zdjęcia? oo, są! ooooo, dziecięce porno! słuchajcie, nie kasujmy tego, jak nas złapią to powiemy, że to księdza zdjęcia i w ten sposób się wyłgamy! nikomu przecież nie przyjdzie do głowy, że może to my je wgraliśmy, zero kłopotu!"



No tak, tak, bez wątpienia zwrócili uwagę na pendriva, przecież migał światełkami jak najęty i na całe mieszkanie krzyczał: "zawieram dziecięce porno! tuuuu jestem! zawieram dziecięce porno i to należące do księdza, jak mnie przejrzycie, to będą jaja na całą Polskę!"

Sorry, ale tam chodziło o rozbudowaną prowokację policyjną i przypuszczenie, że do przestępstwa w ogóle by nie doszło, gdyby nie działania agenta, gdzie tu jakiekolwiek podobieństwo z (ewentualnie, bo nie wiemy przecież jak było) zaistniałą w wypadku księdza sytuacją?




Jeśli faktycznie to złodzieje odkryli te materiały - mogło im przyjść do głowy choćby szantażowanie księdza.

Rozbudowane czy nie - dowody zdobyte w wyniku przestępstwa (np. tortury) się nie liczą. A "uzyskanie dostępu" do materiałów dziecięco-pornograficznych też jest przestępstwem



Ale nie przyszło im do głowy, że sami mogą mieć problemy przez te zdjęcia?

Tak czy siak, oficjalne stanowisko jest takie, że to Policja odkryła te materiały, a ksiądz częściowo przyznał sie do winy, cokolwiek to znaczy.