Ci.





Prawdopodobnie policyjni biegli.

Jeszcze tak w temacie: http://zaufanatrzeciastrona.pl/post/naj ... y-z-sieci/

naturalnie wg. pilastra cała akcja była niepotrzebna lub w ogóle jest zmyślona, bo przecież strony, do których miałyby prowadzić te linki - nie istnieją.

http://zaufanatrzeciastrona.pl/post/his ... ofilskich/ - a tu trochę o tym kto to (na przykład) produkuje i na jakiej zasadzie było to udostępniane.

Nie tylko nie odmówiłem, ale przeprowadziłem go na sobie, a nawet umożliwiłem jego przeprowadzenia na forum, z czego skorzystały dwie osoby. Tylko nie pilaster. Ciekawe dlaczego?

Zatem jaka jest najbardziej prawdopodobna hipoteza odnośnie źródeł jakimi pornografia dziecięce trafia do netu, zakąłdajac że w ogóle tam trafia?



Zapewne.



Albo nie istnieją, albo zawierają co innego. Pomijając wszystko inne, nadal nie wiadomo skąd by sie materiały pornograficzne na takich stronach miały brać.

Masz przykład w linku w moim poście powyżej. Logistycznie patrząc owi biegli mają duże możliwości, jednak nie wynika z tego jeszcze, że istotnie to robią, a ponadto odnosiło by się to tylko do materiałów już w internecie obecnych, ponieważ kopiowanie i umieszczanie tam przez nich np. materiałów zabezpieczonych przez policję na nośnikach fizycznych byłoby co najmniej głupie.



Taaak, narkotykowe markety też miały nie istnieć, bo pilaster tak sobie wydedukował.

Piękna bajka, pewnie i miejscami oparta nawet na faktach. Ale tylko miejscami.

Zresztą wynika z niej, ze policja jest w stanie zlikwidować każdą strone z pornografią dziecięcą, a jużna pewno taką, o której "wszyscy wiedzą".



To inaczej. Kto inny ma interes, żeby takie materiały w sieci "do ściągnięcia" dla wszystkich chętnych umieszczać?



Nie wtedy, gdyby czynili to "dla sprawy"



I nadal powątpiewa. Jednak tym razem JedenPost dostarczył dowód na to, ze przynajmniej jedna taka strona istniała.

Nie, nie wynika. Strony, o których mowa były w zwykłym internecie. Technicznie kompletnie inna sytuacja.



Przypuszczam, że jest z tym analogicznie jak z normalną pornografią. Internet pełen jest stron z darmowymi zdjęciami i filmami, będącymi de facto obniżonej jakości próbkami tego, do czego dostęp można uzyskać za pieniądze.

Ewentualnie - może to działać na zasadzie forum entuzjastów, gdzie nikt de facto nie zarabia, natomiast dostęp jest uzależniony od systematycznego umieszczania przez użytkownika materiałów, analogicznie działają niektóre fora warezowe.

Naprawdę, można sobie wyobrazić co najmniej kilka modeli funkcjonowania takiej strony.

Tylko wtedy, kiedy ryzyko jest de facto niskie, jak w przypadku wymieniania się kradzionymi filmami i programami, działalnościa słabo ściganą.

Ale dziecięca pornografia to zupełnie co innego. Ryzyko jest gigantyczne, nawet w bajeczce, którą przytoczył JedenPost wyroki były po kilkadziesiąt lat więzienia. Tu dla "forum entuzjastów" nie ma miejsca. Jeżeli ktoś się zdecyduje na upublicznianie własnej "pamiątkowej" produkcji to tylko za naprawdę gigantyczną kasę, która by była w stanie to ryzyko zrekompensować.

Dokładnie tak samo jak w przypadku narkotyków które sa horrendalnie drogie nie ze względu na koszty producentów i dystrybutorów, ale ze względu na ryzyko własnie.

I dlatego istnienie "stron (powszechnie dostępnych) na których pedofile wymieniają się (za darmo) pornografią dziecięcą", nalezy włożyć między bajki.

Jezeli w ogóle jakaś pornografia dziecięca się w sieci pojawi, to na 95% została ona "wypuszczona na wabia" przez policyjnych prowokatorów. Nie nalezy sie więc dziwić,że w mediach kursują jakieś absurdalne i zabawne historyjki o kradzionych pendrivach i zakleszczonych płytach.

No właśnie. Mafie narkotykowe z Ameryki Płd. mają nawet własne łodzie podwodne Gdzie są mafie pedofilskie?

Nigdzie. Rynek jest za wąski, aby się wytworzyły. Każdy może być potencjalnym narkomanem, ale pedofilów w ogóle jest niewielu, a pedofilów skłonnych płacić górę kasy za "świeże lolitki" jeszcze mniej. Stąd nie ma żadnych mafii, "siatek", czy "ośmiornic". Dziecięcą pornografię rozprowadza praktycznie wyłącznie sama policja.

Sęk w tym, że właśnie w kwestii tego ryzyka technologia TOR wiele zmienia, wiele osób uważa się dzięki niej za całkowicie bezpieczne, co więcej - najwyraźniej słusznie, bo z opisanych póki co spraw wynika, że każdorazowo dobrano się twórców/kliantów danych darknetowych stron korzystając z ich głupich błędów, nie złamano natomiast w sensie technicznym samych gwarantujących anonimowość zabezpieczeń.



pilaster dysponuje oczywiście dowodami, nie rzuca tak sobie pomówień?

Czyżby jedenPost uparcie nie czyta tego co pisze pilaster? Jeżeli strona jest ogólnie dostępna (a podobno jest), to żadnych zabezpieczeń nie trzeba łamać. Wystarczy wprowadzić kilku kretów, którzy po pozyskaniu zaufania bywalców (a jak pozyskują te zaufanie - oczywiscie wysyłając "własne" materiały) rozpracują całe towarzystwo od środka.

Mowa o zabezpieczeniach chroniących np. numery IP. Istotnie, wprowadzenia kret jest jedynym rozwiązaniem, tylko co dalej? Co ów kret zrobi? W wypadku Silk Road było prościej, ponieważ tam dochodziła kwestia przesyłania zakupów (narkotyków) pocztą, natomiast w wypadku pedofilskiej strony... co konkretnie taki kret może zrobić użytkownikowi, który ogranicza się do przesyłania i pobierania wiadomych materiałów? Przecież oczywiste jest, że tamtejsi pedofile zdają sobie sprawę, że niektórzy użytkownicy są policjantami. Paradoksalnie w tym wypadku właśnie strona ogólnodostępna, a nie nie siatka, w której trzeba kontaktować się w trybie prywatnym/półprywatnym, wydaje się gwarantować większe bezpieczeństwo.

I pewnie jeszcze zleca jej produkcję???