Szarpanina z Latkowskim:
http://www.youtube.com/watch?v=PO3-Wu_rdxA
Wg. dziennikarzy którzy byli na miejscu wieczornej interwencji ABW, prokurator nie potrafił wskazać podstawy prawnej do tej interwencji.
Prokuratura ma obowiązek zabezpieczyć dowody przestępstwa, z kolei dziennikarz ma chyba prawo chronić swojego informatora?




O 8-ej rano miała być (pewnie trwa) konferencja Tuska w tej sprawie.

Z czysto prawnego punktu widzenia jest to całkiem interesujący, precedensowy problem. Jestem bardzo ciekawy treści zażalenia złożonego przez Wprost i ostatecznego rozstrzygnięcia sądu (niewykluczone, że Najwyższego). Ono będzie ustalało standardy na przyszłość.

Parę kwestii:

- wbrew twierdzeniu Latkowskiego, sąd nie może go zwolnić z obowiązku zachowania w tajemnicy danych informatora - chyba, że chodziłoby o któreś z najcięższych przestępstw, wymienionych w ustawie,
- nie mają znaczenia oświadczenia prokuratury, że oni "nie mieli zamiaru". Ich intencje są bez znaczenia,
- jako, że nie ma przepisu, który w sposób jasny regulowałby takie sytuacje, trzeba rozwiązania szukać w różnych regulacjach. Z tej perspektywy zachowanie Latkowskiego było, jak dla mnie, nieprawidłowe - nie można tak po prostu uniemożliwić prokuratorowi dokonania czynności, poprzez barykadowanie się w pokoju. Moim zdaniem, należało postąpić tak - powołując się na odpowiednie przepisy kpk, położyć na stół owe mityczne "nośniki" (o co z nimi chodziło, to inna sprawa), zażądać ich komisyjnego zapieczętowania (oczywiście, bez przeglądania) plus ewentualnie przekazania ich "osobie godnej zaufania", a następnie złożyć zażalenie na czynność prokuratora.

Ale pewien tego nie jestem. Zobaczymy, co powie sąd.

Oczywiste jest, że obydwie strony miały nieczyste intencje - intencją prokuratora było zastraszenie redakcji Wprost (nie było najmniejszej potrzeby wysyłania tam ABW), intencją Latkowskiego (który też wiele o służbach wie) było wywołanie wzburzenia w środowisku dziennikarskim.

Dokładnie o prawidłowości takiego trybu postępowania mówili w studiu TVN24 prawnicy Giertych i Kalisz.
Otworzyć zapieczętowane nośniki prokuratura mogłaby tylko po uzyskaniu zgody sądu.
A tak zrobiono medialne widowisko - żenada.

Latkowski chyba obawiał się wydania nośnika funkcjonariuszom z obawy przed wyciekiem informacji w drodze do prokuratury bo prosił ich aby udali się z nim do urzędu i tam dokonali wszystkich czynności (chyba chodzi głównie o zapieczętowanie?), ci jednak odmówili.
Później, przed 17-tą do redakcji przyszedł prokurator i tu już redaktor mógł postąpić tak jak napisał @Johnny.
Tylko, że na chłodno dużo łatwiej wszystko ocenić co innego w trakcie awantury gdy próbują z ciebie zedrzeć koszulę

Trzeba być osoba nieskończenie naiwną, żeby nie powiedzieć inaczej (o co p. Latkowskiego trudno posądzić) aby trzymać materiały, których się nie chce przekazać w inne ręce, na „oficjalnym” służbowym czy osobistym laptopie, który może się znaleźć w zasięgu rąk niechcianych osób.

Właśnie - była to raczej nie "obrona" laptopa, ale demonstracja.....tylko czego?.....wedle zasady "ciemny lud to kupi"?

Myślisz, że awantura z laptopem była sprowokowana czy nawet zaaranżowana żeby np. pokazać jak obecna władza narusza wolność słowa?

Przyczyna "inicjująca" całego zdarzenia leżała po stronie śledczych - konkretnie w postaci zaangażowania w sprawę ABW. W zupełności wystarczyło wysłać do redakcji samego prokuratora. Efekt byłby taki sam (tzn. odesłanie decyzji do rozstrzygnięcia sądu), ale nie byłoby całej awantury. Ponieważ jednak na Latkowskiego nasłano ABW, Latkowski zorientował się, że chcą go zastraszyć. I obmyślił plan działania - zamiast zaproponować takie rozwiązanie, jakie opisałem, wszedł w rolę "ofiary systemu", która niczego nie pokaże i niczego nie odda za żadne skarby. A prokuratura, zamiast dążyć do polubownego załatwienia sporu, z radością podjęła tę grę. W rezultacie obie strony złamały prawo. Co więcej, w zachowaniu śledczych można się dopatrzyć znamion przynajmniej kilku przestępstw - choćby z art. 246 kk (Funkcjonariusz publiczny lub ten, który działając na jego polecenie w celu uzyskania określonych zeznań, wyjaśnień, informacji lub oświadczenia stosuje przemoc, groźbę bezprawną lub w inny sposób znęca się fizycznie lub psychicznie nad inną osobą, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.) czy 231 kk (Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3).



Nie wierzę, że ani Latkowski, ani jego mecenas nie wiedzieli, jak można sprawę rozwiązać, jeszcze zanim doszło do awantury. Awantura wybuchła z chwilą, gdy zarządzono przeszukanie - którego by nie zarządzono, gdyby Latkowski od razu wystawił na stół wszystko, co ma i powiedział, że nie może tego oddać, bo naruszyłoby to tajemnicę dziennikarską, że chce złożyć zażalenie i żąda zapieczętowania materiałów. Chyba, że Latkowski usłyszał od kogoś "nieoficjalnie", że albo odda po dobroci, albo zabiorą mu siłą. Wtedy można go zrozumieć - nie miał innego wyjścia, jak tylko całe zdarzenie upublicznić.



Sądzę, że nie trzymał, ale dla istoty rzeczy w sumie niewiele to zmienia. Na jego laptopie z pewnością aż się roi od najróżniejszych tajemnic dziennikarskich, co zresztą wprost powiedział.



Ale przez kogo? Nawet jeśli Latkowski coś takiego obmyślał od początku, to powodzenie planu wymagało, by prokuratura na to "poszła". Być może miał podstawy to przypuszczać, ale to raczej mało prawdopodobne.

No ale zobaczymy, co zaraz powie Seremet.

I jeszcze jedno - ze słów Latkowskiego wiemy, że jedno z nagrań znajduje się obecnie w fazie "opracowania", zaś w najbliższym numerze Wprost miał się ukazać kolejny materiał w tej sprawie. Postąpienie tak, jak zasugerowałem, zapewne udaremniłoby publikację materiału, przynajmniej na jakiś czas, trudny do oszacowania, być może długi. Latkowski mógł przypuszczać, że taki właśnie cel miała akcja ABW.

Jest mi trudno oceniać, gdyż co najmniej od kilku lat nie interesuję się polityką, ale tak się złożyło, że wczoraj na bieżąco oglądałem wieczorne wydarzenia w tej redakcji i uderzyła mnie pewna ich sztuczność jako całości. Zawsze miałem lepsze zdanie o inteligencji (generalizując) dziennikarzy niż polityków i o ile mogę sobie wyobrazić, że ci pierwsi dają się podejść jak dzieci, to w naiwność naczelnego redaktora poczytnego pisma nie uwierzę. A do wysnuwania dalszych wniosków brakuje mi wiedzy ogólnej z zakresu aktualnej sytuacji politycznej.

Nie wiem, słaba jestem w teoriach spiskowych, poszłam tylko za gorgiaszowym ciosem.
Chociaż można by się domyślać po tym kto na tej aferze najbardziej straci autorów hipotetycznej prowokacji.
Z drugiej strony jest też prawdopodobne, że Latkowski mógł wcześniej ze swoim mecenasem nie wziąć pod uwagę scenariusza z wkroczeniem ABW solo że tak powiem (bez prokuratora) i musiał postąpić jak postąpił, czyli walczyć jak lew o tę laptopinę (niezależnie od tego ile tak naprawdę kompromitującego materiału się na niej znajdowało), bo gdyby ją tak po prostu oddał to chyba już nikt nigdy niczego Wprostowi by nie "sprzedał".

W wypowiedziach Seremeta nic się nie trzyma kupy, a najbardziej kwestia owych "oryginalnych nośników", która znowu powraca i wydaje się, że jest kluczowa. Prokurator, Policja i ABW, zgodnie z początkową deklaracją Seremeta, weszli, żeby uzyskać oryginalne nośniki - a tymczasem w praktyce prokurator najpierw chciał sobie skopiować pliki z komputera Latkowskiego, a potem zażądał wydania mu całego komputera. To wszystko nie ma żadnego związku z oryginalnymi nośnikami. Latkowski ich przecież nie ma, co wprost powiedział prokuratorowi i byłoby dziwne, gdyby je miał. Z pewności autor nagrań sobie je zatrzymał i on je cały czas ma. Jedyne, co mogła osiągnąć prokuratura, to zapoznanie się z treścią nagrań, zanim tygodnik zdążył je opublikować, a przy okazji zablokowanie tej publikacji i to najprawdopodobniej na cały czas trwania śledztwa.

Co więcej, Michał Majewski napisał, że Latkowski kontaktował się wcześniej z prokuratorem w kwestii udostępnienia mu taśm i uzgodnił z nim, że nagrania zostaną udostępnione prokuraturze w sobotę (czyli po przygotowaniu nowego numeru tygodnika). Uzgodnienie to miało zostać zerwane po konsultacji tegoż prokuratora (Majewski wymienia go z nazwiska) z przełożonymi.. teraz z kolei zastępca Latkowskiego mówi, że ABW w piśmie zażądała wydania.. wszystkich nośników informacji znajdujących się w redakcji Wprost

Przekręciłeś - Seremet mówił, że prokurator zażądał wydania wszystkich nośników, po czym uzgodnione zgranie z laptopa Latkowskego, po czym Latkowski orzekł iż po ustaleniach z kolegium redakcji nie pozwoli zgrać, po czym ABW na wniosek prokuratorów przystąpiło do siłowej próby odebrania laptopa.

Już nie chodziło o kolejne taśmy, ale o nie spalenie się Latkowskiego jako dziennikarza.