Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Autor |
Wiadomość |
Otodox
Dołączył(a): Pn mar 03, 2014 16:14 Posty: 240 Lokalizacja: nieciekawa
|
 Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Rozmawiałem wczoraj z bratem, którego losy życia się pogmatwały, na temat wiary, Boga, opatrzności bożej, próbach, łaskach itp. Coś nasz naszło na wieczorne rozważania religijno - egzystencjalne.
Brat zawsze był człowiekiem mocno wierzącym. Robił wszystko aby żyć zgodnie z nauką KrK. Dość wcześnie się ożenił, oczywiściej jak na współczesne standardy, bo miał 24 lata. Po 4 latach małżeństwo mu się rozsypało. Ot, bratowa stwierdziła, że już nie chce z nim być. Robił co mógł, zarówno sam działając tu na ziemi, jak i mocno w modlitwie prosił Boga o pomoc (w końcu taka powinna być wola boża). Na nic jednak to się zdało, żona odeszła do innego mężczyzny i z nim stworzyła rodzinę. I zadał pytanie jak w tytule: Bóg poddał mnie próbie i co zapomniał o mnie? Dlaczego mnie nie wsparł gdy potrzebowałem pomocy? Dlaczego nie było Jego wolą aby moje małżeństwo przerwało? Czy aby na pewno Bóg daje nam niezbędne łaski i nie wystawia nas na próby których nie damy rady przejść? Mówi : "Widocznie taka była wola Boga, choć nic z tego nie rozumiem, dlaczego akurat taka".
Obecnie brat żyje w niesakramentalnym związku z inną kobietą. Wie, że żyje niezgodnie z nauką KrK. Dręczy go to że nie może przystępować do sakramentów. W kościele traktowany jest jak człowiek drugiej kategorii (ksiądz w naszej parafii odmówił chrztu dziecka w niedziele proponując sobotę). Jednocześnie przyznał, że nie potrafi czuć się winny całej sytuacji. Robił wszystko co mógł aby ocalić sakramentalne małżeństwo.
_________________ Na forach dyscyplina intelektualna jest sztuką raczej nieznaną.
|
Pn wrz 15, 2014 8:51 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Też znam przypadek kiedy mąż zdradzał, później się rozstali na dobre niby bez szans już na nic, nawet się za nich pomodliłem żeby się zeszli. I stało się po kilku latach. Teraz są znowu razem. Także nie warto nic przekreślać zwłaszcza kiedy Bóg złączył do końca życia i taką przysięgę się składało przed Bogiem. Z życia wiem że Bóg i w takich sytuacjach pomaga i może naprawić to co wydało się stracone.
Skoro brat ma wyrzuty sumienia że zdradza żonę z inną to jest to znak że postępuje źle, choć nawet jakby ich nie miał to by nie zmieniało znaczenia cudzołóstwa.
|
Pn wrz 15, 2014 11:22 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Otodox napisał(a): W kościele traktowany jest jak człowiek drugiej kategorii (ksiądz w naszej parafii odmówił chrztu dziecka w niedziele proponując sobotę). Jednocześnie przyznał, że nie potrafi czuć się winny całej sytuacji. Robił wszystko co mógł aby ocalić sakramentalne małżeństwo. Kolejny ksiądz świętszy od papieża. Znajomej córka została porzucona przez męża alkoholika, który nie łożył i nie łoży finansowo na dziecko, wolał jak sie udało, coś ukraść z domu i wydać na wódkę. Córka aktualnie spotyka sie z mężczyzną, Gdy znajoma rozmawiała o tym problemie z zakonnikiem, tenże święcie oburzony nie zostawił suchej nitki ani na córce, ani matce. A po 3 miesiącach zwinął manatki, na kartce napisał, ze porzuca zakon, bo spotkał miłość swego życia. Ot życie.....
|
Pn wrz 15, 2014 11:32 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Ano, kobieta - istnienie podrzędne, w tej materii nic się nie zmieniło przez stulecia w Kościele. Co każe zapytać, kogo właściwie Bóg poddaje próbie: brata Otodoxa czy swój naziemny personel?
Wartałoby się zastanowić, co to znaczyło w czasach Jezusa: oddalić żonę, a co to znaczy dzisiaj. Głowę dam sobie uciąć, że nie to samo i że dla Izraelitki AD 30 był to w jakimś sensie wyrok. Czasy się zmieniły, Kościół uparcie głosi tę samą nowinę. Wciąż dobrą, czy już złą?
Osobna sprawa: Paweł nauczał, żeby chrzescijanie wcale nie przysięgali. Quas, oczywiście, spuścił to nauczanie z wodą. Czy ktoś mógłby mi rozjaśnić, jak się ma biblijne wzbranianie przysięgi do katolickiego składania przysiąg? Tak, tak, ślubowanie nie przysięga. Ale na czym polega różnica?
A tak już zupełnie na boku, niewesoła refleksja: gdyby bratowa Otodoxa zmarła śmiercią tragiczną, brat miałby nagle czystą kartę. To są dopiero szczyty moralności!
|
Pn wrz 15, 2014 12:25 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
ErgoProxy napisał(a): Osobna sprawa: Paweł nauczał, żeby chrzescijanie wcale nie przysięgali. Quas, oczywiście, spuścił to nauczanie z wodą. Czy ktoś mógłby mi rozjaśnić, jak się ma biblijne wzbranianie przysięgi do katolickiego składania przysiąg? Tak, tak, ślubowanie nie przysięga. Ale na czym polega różnica?
ErgoProxy, a czy Twoje słowo, słowo honoru jest nic nie warte i czy może jednak coś dla Ciebie znaczy  Kiedy komuś co obiecujesz, dajesz swoje słowo honoru to są to puste słowa czy nie  I czy kiedy słowo honoru ktoś rzuca na wiatr to czy nie jest to powód do wyrzutów sumienia  Przysięga małżeńska to dla katolików coś znacznie więcej niż słowo honoru. Np. przysięga się aż do śmierci między innymi wierność. Są to słowa wiążące aż do śmierci i wymawiane przed samym Bogiem. To Bóg w tym uczestniczy i łączy małżonków. Nawet kiedy się rozstaną, a wina będzie tylko po jednej stronie druga strona zobowiązała się do wierności aż do śmierci. Niestety kiedy ateiści radzą odrzucenie słowa tak wielkiej przysięgi i zobowiązania to można pomyśleć że tym bardziej słowo honoru dla nich mało znaczy. ErgoProxy napisał(a): A tak już zupełnie na boku, niewesoła refleksja: gdyby bratowa Otodoxa zmarła śmiercią tragiczną, brat miałby nagle czystą kartę. To są dopiero szczyty moralności! Dzisiaj coraz bardziej nie ma miejsca na krzyż, jak Bóg w ogóle śmiał wystawić mnie na taką próbę, nie ma pokory i w pokorze zmagania się z próbą, ciężkim doświadczeniem. Świat radzi żeby zamiast w krzyżu którym Bóg doświadcza zdobywać w pokorze i uniżeniu łaskę u Boga, lepiej próbę i krzyż odrzucić i brnąć w zadowolenie grzechu. Żona odeszła, znajdziesz se inną, a później jeszcze inną i następną... a kiedy ta pierwsza której się przyrzekało do śmierci przed samym Bogiem umrze, wreszcie będziesz miał czystą kartę. Rzeczywiście ErgoProxy, to są dopiero szczyty moralności.
|
Pn wrz 15, 2014 13:11 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
quas napisał(a): ErgoProxy, a czy Twoje słowo, słowo honoru jest nic nie warte i czy może jednak coś dla Ciebie znaczy? Honor nie jest pojęciem biblijnym. Biblia zna tylko kategorię obrzydliwości. Odwołujesz się w tym momencie do spuścizny pogańskiej, barbarzyńskiej Europy, do przedchrześcijańskiej, germańskiej tradycji. Ty, ultrakatolik! quas napisał(a): Świat radzi żeby zamiast w krzyżu którym Bóg doświadcza zdobywać w pokorze i uniżeniu łaskę u Boga, lepiej próbę i krzyż odrzucić i brnąć w zadowolenie grzechu. No to idź i zdobywaj łaskę. Twoim krzyżem będzie dżęder. Od tej pory przestajesz walczyć z pedofilią, sodomą, et cerata, tylko się modlisz. W pokorze i uniżeniu, pamiętaj!
|
Pn wrz 15, 2014 13:26 |
|
 |
silgar
Dołączył(a): N lip 01, 2012 21:27 Posty: 411
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
To ja może odniosę się do pierwszego posta, póki ten offtop nie rozwinął się jeszcze na dobre. Sytuacja jest trudna i na pewno brat potrzebuje wsparcia. Jednak, ponieważ to nie brat pisze posta, pozwolę sobie dość brutalnie wytknąć parę błędów w rozumowaniu.
Małżeństwo rozpadło się nie ze względu na wolę Bożą, tylko z powodu wyboru bratowej.
Nikt nie mówił (przynajmniej od Hioba), że pobożność gwarantuje łatwe życie. Jesteśmy na ziemi, tutaj nieszczęścia chodzą po ludziach.
Trzeba zauważyć, to, że bratu rozpadło się małżeństwo może nie być jego winą, ale to że związał się z inną kobieta, to już jest jego własny wybór. Nie krytykuje, rozumie, że samotność jest trudna, ale jednak był to wybór. Tymczasem piszesz tak, jakby życie bez kobiety było niemożliwe.
Lekarstwem na głupiego księdza jest znalezienie innego, mądrego. Najlepiej byłoby poszukać jakieś dobre duszpasterstwo dla małżeństw niesakramentalnych. Zwykły wikary na parafii może sobie nie poradzić z taką sytuacją, a tam będą mili wypracowane metody, które pozwala nie czuć się bratu katolikiem drugiej kategorii.
|
Pn wrz 15, 2014 14:17 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Otodox napisał(a): Rozmawiałem wczoraj z bratem, którego losy życia się pogmatwały, na temat wiary, Boga, opatrzności bożej, próbach, łaskach itp. Coś nasz naszło na wieczorne rozważania religijno - egzystencjalne.
Brat zawsze był człowiekiem mocno wierzącym. Robił wszystko aby żyć zgodnie z nauką KrK. Dość wcześnie się ożenił, oczywiściej jak na współczesne standardy, bo miał 24 lata. Po 4 latach małżeństwo mu się rozsypało. Ot, bratowa stwierdziła, że już nie chce z nim być. Robił co mógł, zarówno sam działając tu na ziemi, jak i mocno w modlitwie prosił Boga o pomoc (w końcu taka powinna być wola boża). Na nic jednak to się zdało, żona odeszła do innego mężczyzny i z nim stworzyła rodzinę.
Mieli dzieci? Jeśli nie to dlaczego brat nie starał się o unieważnienie małżenstwa? Przecież mógł. Chyba ze to brata przyczyny odeszła do innego mężczyzny... Ale dość gdybania na subtelne małżeńskie tajemnice.
I zadał pytanie jak w tytule: Bóg poddał mnie próbie i co zapomniał o mnie? Dlaczego mnie nie wsparł gdy potrzebowałem pomocy? Dlaczego nie było Jego wolą aby moje małżeństwo przerwało? Czy aby na pewno Bóg daje nam niezbędne łaski i nie wystawia nas na próby których nie damy rady przejść? Mówi : "Widocznie taka była wola Boga, choć nic z tego nie rozumiem, dlaczego akurat taka".
No waśnie, pomyśl... i przyjmij.
Obecnie brat żyje w niesakramentalnym związku z inną kobietą. Wie, że żyje niezgodnie z nauką KrK. Dręczy go to że nie może przystępować do sakramentów. W kościele traktowany jest jak człowiek drugiej kategorii (ksiądz w naszej parafii odmówił chrztu dziecka w niedziele proponując sobotę). Jednocześnie przyznał, że nie potrafi czuć się winny całej sytuacji. Robił wszystko co mógł aby ocalić sakramentalne małżeństwo.
Może nie jest zapóźno by starać się o unieważnienie małżeństwa. Warto się zastanowić.
|
Pn wrz 15, 2014 15:02 |
|
 |
WojtekRych
Dołączył(a): Pn mar 04, 2013 21:36 Posty: 62
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Nie ma prostych odpowiedzi. Człowiek jest stworzeniem ciała wypełnionym duszą. Bóg jest Duchem, co Istotą jego jest Miłość: w uproszczeniu jest Duchem Miłości. Działa w Duchu Miłości i taka jest Jego Wola nam objawiona Słowem; abyśmy mogli swoją wolną wolą uznać, że to Dobro jest i włączyć się swoim działaniem w Dzieło Boga. Aby było nam łatwiej zrozumieć tę Miłość Ducha; jesteśmy stworzeni jako mężczyźni i kobiety, dla rozpoznawania Istnienia Miłości właśnie. Bo sam Bóg Miłością obdarowuje nasze dusze. Ale dusze, ducha naszego nie ciała. Ciała są dodane duszom by miłością się obdarowywać i promieniować w środowisko. Obdarowywanie......to małżeństwo.
Jak pięknie opisane jest małżeństwo w Starym Testamencie. Tam właśnie Bóg pokazał, ujawnił swoją wolę w praktyce naszej doczesności. Jakub późniejszy Izrael i Rachela późniejsza matka narodu Izraela. Rachela to mimo,że druga żona Jakuba: przez Boga jest uznana za matkę całego narodu.
Dlaczego Lea pierwsza żona Jakuba nie jest tą matką narodu? Miłość, miłość wzajemna zaakceptowana wolną wolą dogłębnie w duszach: Jakuba i Racheli ich. Zaczerpnęli Miłości od Boga; jakby ze "studni"; akceptując siebie wzajemnie na wieczność. I Bóg to usankcjonował, respektuje.
Czy tak było z Twoim Bratem.....................? Tylko On zna odpowiedź w swojej głębi duszy.
|
Pn wrz 15, 2014 20:51 |
|
 |
Otodox
Dołączył(a): Pn mar 03, 2014 16:14 Posty: 240 Lokalizacja: nieciekawa
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Nie chciałbym rozwijać i omawiać historii brata (nie wiem nawet czy sam chciałby żeby jego historia na forum była omawiana). Pewnie trywialna historia jaka jedna z wielu. Wątek zejdzie na niesakramentalne związki, a nie o tym chcę rozmawiać. Na marginesie ksiądz po kolędzie sam po wysłuchanie historii zachęcał do starania się o sierdzenia nieważności małżeństwa. Brat poszedł do sadu metropolitalnego i tam ksiądz/prawnik (poradnia przy sądzie- porada za darmo) po wysłuchaniu stwierdził, że szkoda jego (brata) czasu i nie ma podstaw o staranie o swierdzenie nieważności i skarga nie zostanie przyjęta. Brat, człek uparty i nieustępliwy, poszedł do świeckiego prawnika zajmującego (tanio nie było) prowadzeniem takich spraw. Powiedział po wysłuchaniu, że będzie ciężko, ale można spróbować podciągnąć pod inny paragraf i spróbować. W każdym bądź razie skarga została przyjęta (pierwszy mały sukces) i proces trwa. Jaki będzie finał, zobaczymy. Mniejsza zresztą o to. Dzieci wspólnych nie mieli.W naszych rozważaniach pojawiła się refleksja o losie człowieka, o próbach którym zostaje poddany, o łaskach, wsparciu, wysłuchaniu modlitw przez Boga. Rozumiem żeby modlitwa była wysłuchana musi być zgodna z wolą bożą. To czy wolą Boga było to, żeby małżeństwo jednak nie przerwało? W katolickich mediach przedstawia się czasem cukierkowate historie katolickich małżeństw żyjących po Bożemu. Jak jest super, Pan Bóg ich wspiera i mimo przeróżnych problemów/prób trwają i jest OK. Bla, bla ,bla - a nic, albo prawie nic, o tych małżeństwach którym mimo wysiłku własnego i modlitwie do Boga nie dane było przerwać. O ludziach krótszy nie mieli na tyle szczęścia, że im się udało za pierwszym razem trafić na tą właściwą osobę. O dramatach, rozterkach, niewysłuchanych modlitwach itp. A szkoda. Być może temat za trudny, a wnioski z dyskusji prowadzić mogą do herezji? Nie wiem.
_________________ Na forach dyscyplina intelektualna jest sztuką raczej nieznaną.
|
Wt wrz 16, 2014 7:30 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
@Otodox, temat nie jest latwy jak i zycie nie jest latwe.¨ Odpowiedzi moga byc pomiedzy legalistycznymi: "slubowal to niech zyje w celibacie do smierci, albo pokutuje, posci i modli sie, to moze zona do niego wroci" (czy on bedzie chcial miec taka zone po "nierzadzie", to juz nikogo nie interesuje - slubowal, to niech cierpi) po te z przeciwnego bieguna: "zyje sie raz, jest mlody, nie ma co cierpiec do konca zycia za jeden blad mlodosci".
Tak naprawde to jest jego zycie i to on musi odnalezc wlasna droge do Boga i z Bogiem. Kiedys ludzie wiazali sie na dobre i zle, niekoniecznie z milosci, ale z przekonania, ze razem jest latwiej niz osobno. Po przejsciach biedy, wojny i czesto szybkiej smierci w mlodym wieku, mieli inne priorytety. Ze tez bywali nieszczesliwi, kiedy spotkali kogos innego, kto ich bardziej pociagal i rozumial, to jasne. Nie ma co udawac, ze bylo inaczej. Ale "grobowa deska" bylo czesto szybciej niz dzis i moze wola zacisniecia zebow i trwania, bo dzieci, bo slub, bo co otoczenie powie, bo grzech... powodowala w wiekszosci wypadkow pozostanie w zwiazku. Dzis dojrzewa sie pozniej do odpowiedzialnosci, do znoszenia pewnych trudnosci z cierpliwoscia i wytrwaloscia. Nawet jezeli jedna strona ma wole wytrwania i pracy nad zwiazkiem, druga moze nie miec na to ochoty. Moze zreszta nie ma woli pracy nad zwiazakiem, tylko chce kurczowo trzymac swoje o nim wyobrazenie? A drugiej stronie to jednak nie wystarcza? Dluzsze przygotowanie do malzenstwa (czego narzeczeni nie chca zrozumiec, bo "po co"?) ktore zmuszaloby do przepracowania trudnych tematow, o ktorych nie chce sie ani rozmawiac na etapie fascynacji, ani nawet o nich myslec, mogloby faktycznie moze zapobiec czesci takich pomylek. Mlodzi (a i starsi) za malo ze soba szczerze rozmawiaja, o swoich oczekiwaniach, potrzebach itp a potem jest rozczarowanie.
Co do ksiedza i chrztu.... No coz, kiedys dzieci z "nieprawego loza" dostawaly na chrzcie imiona wybrane przez proboszcza, zeby kazdy wiedzial, ze sa nieslubne. Dzis ksiadz chce pewnie ukarac rodzicow chrztem osobnym. Moze boi sie co powiedza "pobozni" rodzice po slubie, kiedy zobacza "jawnogrzesznikow" razem z nimi? Moze boi sie, ze "jawnogrzesznicy" z innymi przystapia do Komunii sw, zeby si enie wyrozniac? Chyba prosciej zapytac ksiedza, dlaczego tak wymyslil. No i chrzest indywidualny w sobote moze byc wiekszym przezyciem dla rodziny niz masowka w niedziele....
A modlitw Pan Bog nie wysluchuje wedlug naszego planu. To jest dosyc bolesna lekcja cierpliwosci i zaufania, zeby sie z tym pogodzic. Dlaczego nie wysluchal? Moze twoj brat musi jeszcze pewne rzeczy przepracowac, dojrzec, nauczyc sie sluchac, a nie tylko zadac?
|
Wt wrz 16, 2014 8:15 |
|
 |
Otodox
Dołączył(a): Pn mar 03, 2014 16:14 Posty: 240 Lokalizacja: nieciekawa
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Kael napisał(a): A modlitw Pan Bog nie wysluchuje wedlug naszego planu. To jest dosyc bolesna lekcja cierpliwosci i zaufania, zeby sie z tym pogodzic. Dlaczego nie wysluchal? Moze twoj brat musi jeszcze pewne rzeczy przepracowac, dojrzec, nauczyc sie sluchac, a nie tylko zadac? Żądać powiadasz....może trafniej było by powiedzieć prosić (w modlitwie) i oczekiwać pomocy od Boga by pomógł w wypełnieniu Jego przykazań. Bo chyba jest taka wola Boga, żeby żyć zgodnie z przykazaniami. Tak ja bym to ujął.
_________________ Na forach dyscyplina intelektualna jest sztuką raczej nieznaną.
|
Wt wrz 16, 2014 8:36 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Ja wiem po sobie, ze mi sie czesto wydawalo, ze jak prosze o cos, co jest zgodne z przykazaniami, to musze to otrzymac i kropka. A czasem pasowalo do mnie jak ulal: Cytuj: "Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz" (Jk 4,1nn) Czasem trzeba posluchac, co niewygodnego dla nas Pan Bog nam odpowiada. Moze to ja mam sie zmienic, a nie oczekiwac ze ta druga strona sie dopasuje? To wie tylko twoj brat, jak sie modlil. Ma cale zycie, zeby sie nauczyc rozmawiac z Bogiem, a nie np stawiac Mu ultimatum i zwalniac siebie z odpowiedzialnosci, bo przeciez Pan Bog, jak widac, tez sobie .... odpuscil. Ze Pan Bog nigdy naszej wolnosci nie lamie, to bratu pewnie w stosunku do niego pasuje. W stosunku do jego ex-zony, juz jakby mniej. To jest naprawde jego zycie i on ponosi odpowiedzialnosc za swoje decyzje.
|
Wt wrz 16, 2014 8:57 |
|
 |
Otodox
Dołączył(a): Pn mar 03, 2014 16:14 Posty: 240 Lokalizacja: nieciekawa
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Cytuj: To jest naprawde jego zycie i on ponosi odpowiedzialnosc za swoje decyzje. Ciekawe spostrzeżenie ale nie do końca prawdziwe w małżeństwie. Odpowiedzialność za swoje czyny w małżeństwie rozlewa się również na współmałżonka. Czasem dochodzi się do punktu, że nie ma się wpływu na czyny współmałżonka, robi on/ona to co chce, wbrew woli drugiej połowy, a konsekwencje czynów niestety dotyczą obojga. Duchowni dzięki temu, że są bezżenni, mają ten problem z głowy i pod tym względem mają lepiej.
_________________ Na forach dyscyplina intelektualna jest sztuką raczej nieznaną.
|
Wt wrz 16, 2014 10:45 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg poddaje nas próbie i co dalej?
Ze maja lepiej, to juz sw Pawel pisal... Czy maja naprawde lepiej? Tu ja wierze w indywidualne powolanie, czyli to co najglebiej w czlowieku siedzi i najbardziej jego istocie odpowiada.
Konsekwencje czynow zawsze dotykaja i innych. Ale za swoje dobrowolne czyny kazdy odpowiada sam.
|
Wt wrz 16, 2014 11:08 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|