To wg wersji dziennikarki dominikańskiej, która najwyraźniej takich nie widziała. Dziennikarze Gazety natomiast napisali, że takie są:

Chłopcy są na nich ubrani tylko w skąpe stringi. Mają m.in. wyeksponowane genitalia, masturbują się.

Ciekawe, czy oni je widzieli?



O k...., ja chyba też mam parę zdjęć poprzebieranych dzieci (z jakiejś zabawy chyba)! Lecę kasować, zanim mnie ktoś zgłosi!!

Widzieli oczyma wyobraźni



Eeech, Johnny99 nie jest księdzem, więc prawdopodbieństwo tego że ktoś go zgłosi jest minimalne.

Czyżby nutka żalu? Może temat już myszką trąci, skoro najzjadliwsi w temacie księżopedofilia jakby stępili pazura

Cóż, skoro żadnych zdjęć pornograficnzych z udziałem dzieci nie ma, to sprawa niechybnie lada chwila się wyjaśni, ksiądz łatwo się wytłumaczy, albo wręcz powie, że tłumaczyc sie nie ma z czego... bułka z masłem.

Będzie miał szansę na udowodnienie swojej niewinności?

Jeśli jedynym pornograficznym zdjęciem na 90 tysięcy było , wg ciebie, dziecko w stroju gladiatora - to nic nie musi robić.

Oczywiście. Wszak żyjemy w kulturze chrześcijańskiej. Poza tym Bóg jest przecież w takim wypadku po jego stronie i z pewnością udzieli mu wszelkiej stosownej pomocy.

Nie wg mnie, ale wg "Gazety Wyborczej" o sympatię do Kościoła, czy personalnie do podejrzanego, nie posądzanej.

A przeciez to skandal, żeby taki podlec w ogóle miał jakieś tzw "prawo" do obrony. Przecież wiadomo, ze będzie zaprzeczał, coś na oskarżenie odpowie i znowu trzeba będzie mu odpowiadać... Bronić się to może mieć prawo jakiś porządny obywatel, złodziej, bandyta, gwałciciel, czy morderca, ale przeciez nie taka szuja jak ksiądz.

Poprawnie: ksiądz oskarżany o najgorszą zbrodnię jaką można uczynić dziecku.

Proces ma pokazać czy jest winny, wtedy będzie skazany sprawiedliwym wyrokiem sądu, czy też nie.... wtedy szybko o sprawie przestanie się pisać. Najwięksi zbrodniarze mieli prawo do obrony. Wielu dyskutantów odmawia jej oskarżonemu. To uczciwe?

Gorzej: Wielu dyskutantów bawi się w sędziów i wydaje wyrok na podstawie doniesień prasowych, a nie rzetelnej analizy dowodów zebranych przez prokuraturę.

Przy czym, śmiem twierdzić, dotyczy to obu stron.

Czym to się przejawia u "drugiej strony"? Tym, że uważają oskarżonego za niewinnego dopóki jego wina nie zostanie udowodniona?

Tym, że orzekają z góry, że nie może byc winny, wszelkie twierdzenia poszkodowanych to fantazje seksualne, a wszystko to i tak spisek watykańskich klik.

Winę trzeba udowodnić.