Drobna uwaga:
Nie do końca tak jest. Ekskomunika, chociaż pozbawia prawa do uczestnictwa w życiu Kościoła i sakramentów, to de facto nie jest wyrzuceniem z niego. Dlatego, chociaż traktujemy osobę obłożoną ekskomuniką jak niekatolika, to jednak ona katolikiem pozostaje.

Bzdura. Właśnie, że trzeba zrobić jedną konkretną rzecz, aby się znaleźć w Kościele: Przyjąć chrzest. Bez chrztu, na prośbę własną lub rodziców, nikt do Kościoła się nie dostanie.

Tak. Oczywiście. Noworodek przyjmuje chrzest na prośbę rodziców... W pełni świadomie i zgodnie ze swoją wolą... Więc jest sobie sam winny i wyłącznie do siebie może mieć później pretensje, że aby z Kościoła wyjść, to musi "zatańczyć na jednej nodze przed proboszczem"...

Jasne, że udaje. Udaje, że osoby niewierzące, ateiści, Świadkowie Jehowy oraz członkowie wielu innych wyznań są katolikami. Jest to wyraz albo niesamowitej pychy, albo dramatycznej utraty kontaktu ze światem rzeczywistym.




OK, czyli nigdy nie byłem katolikiem bo nigdy niczego takiego nie przyjmowałem.

JedenPost:

Tych osób, a nie Kościoła. Zrozum wreszcie i przyjmij do wiadomości, że o przynależności do Kościoła katolickiego nie decyduje to, czy ktoś się uważa za katolika lub nie, ale fakt przyjęcia w Kościele chrztu. Jeżeli ktoś nie złoży aktu apostazji, to nie ma znaczenia czy będzie wyznawał ateizm, islam czy cokolwiek innego, bo nadal będzie, ekskomunikowanym oczywiście, katolikiem.



Jak cię rodzice ochrzcili, to nie ma przebacz: Jesteś w Kościele.




czuowiek:

Pomijając wynikające z braku argumentacji idiotyzmy o tańcach przed proboszczem, to taka osoba pretensje może mieć wyłącznie do swoich rodziców, że ją ochrzcili.

Zrozum, wreszcie, że to co piszesz jest kuriozalnym poglądem uznawanym wyłącznie wewnątrz KRK, a i to nie powszechnie. Zaprawdę, powtarzam po raz kolejny: rozumiem, że bardzo byście tego chcieli, ale Wasze wewnętrzne umowy i wyobrażenia naprawde nie mają mocy wpływania na rzeczywistość.



Jak raz zjadłeś makaron nie ma przebacz: jesteś w KLPS.

Jasne. Natomiast "wewnętrzna umowa" Rzeczpospolitej Polskiej, iż obywatelstwo nabywa się przez urodzenie z rodziców, którzy je posiadają, nie ma żadnego wpływu na to, czy ktoś jest obywatelem RP.
Masz jeszcze jakieś podobne absurdalne tezy na podorędziu aby tylko "obalić" swoja przynależność do Kościoła katolickiego?

Nie, nie zgadza się. Ani co do ekskomuniki formalnej, ani zwłaszcza co do "prywatnej". Nigdy tak nie twierdziłem.

Jest taka generalna zasada, że Kościół nikogo nie wyrzuca, nawet największego grzesznika. Żeby wyjść z KRK trzeba samemu zgłosić taką wolę (apostazja). Jednak ekskomunika oznacza coś w rodzaju "zawieszenia w prawach członka". Każdy inny grzesznik może w każdej chwili iść do spowiedzi - pod warunkiem, że nie "żyje w grzechu", wtedy jest nieco trudniej. Katolik ekskomunikowany musi zaliczyć "spowiedź specjalną", biskupią, a i tutaj nie zawsze dają.

Żeby podać przykład z życia i nie teoretyzować dalej: bert przez pewien czas swojego życia stracił wiarę, zwątpił w praktycznie całość nauczania Kościoła. Potem, po wielu latach, bert na nowo wrócił do wiary. Poszedł do spowiedzi, dostał rozgrzeszenie, nikt berta do biskupich pełnomocników nie wysyłał



Racja, nigdy tak nie pisałem. Wyżej piszę o "zawieszeniu w prawach członkowskich" i IMHO taka wykładnia nie kłóci się z nauczaniem Kościoła.

Podległość prawu powszechnemu nie jest dobrowolna. Naprawdę trzeba dorosłemu człowiekowi tłumaczyć tak podstawowe rzeczy?



Nie muszę niczego "obalać". Przecież i tak nikt nie podziela Waszego kuriozalnego punktu widzenia.

No to trzeba "zgłosić wolę", czy może jednak poza tą wolą koniecznym jest odegrać teatrzyk przed proboszczem zgodnie ze scenariuszem napisanym przez nasz episkopat, po to jedynie, żeby Kościół łaskawie przyznał, że nie należysz do Kościoła?

Rodzice logują się na Twoje konto do FB i w Twoim imieniu (dla Twojego dobra) klikają "lubię to" na profilu pewnego Kościoła, aby zapewnić Ci zbawienie.

Gdy zorientowałeś się, co rodzice bez Twojej zgody zrobili, chcesz odkliknąć "lubię to", czyli z menu chcesz wybrać "nie lubię", a tu się okazuje, że nie możesz kliknąć "nie lubię", dopóki Kościół facebookowi nie potwierdzi, że byłeś u kapłana z pięcioma świadkami i że "złożyłeś formalny akt wystąpienia", który polega na rytualnym zarżnięciu prosięcia w szałasie kapłana...

Dopóki tego nie zrobisz, Kościół ten na swoim profilu będzie cały czas chwalił się publicznie, że "bert04 nas lubi".

Jeśli więc nie chcesz zarżnąć prosiaka w szałasie kapłana w obecności pięciu świadków, to możesz mieć pretensje wyłącznie do Twoich rodziców, że należysz do tego Kościoła (bo faktem potwierdzającym Twoją przynależność do Kościoła jest aktywne "lubię to" na profilu Kościoła na FB).

Jak bert "stracił wiarę, zwątpił w praktycznie całość nauczania Kościoła" rzym.-kat. (dla uściślenia), to ściągnął de facto na siebie ekskomunikę z mocy samego prawa. Zgadza się? Czy bert nadal był katolikiem, mimo że był ekskomunikowany i absolutnie nie wierzył w teorie katolickie?

No to masz jeszcze gorzej niż w Kościele, bo u nas przynależność jest dobrowolna.
Oczywiście nie zmienia to w niczym faktu, że "obywatelstwo RP", to jest wyłącznie kwestia umowy.


To, że ty się nie mogąc pogodzić ze swoją przynależnością do Kościoła, negujesz ten fakt, to jeszcze nie oznacza, iż "nikt" tego zdania nie podziela.

Przecież to prawda, obiektywna. Nawet większość katolików nie wierzy w takie banialuki, jak to co opowiadasz.



Fajnie. Zatem skoro nie zapisywałem się, nie przyjmowałem chrztu - logiczne, że nie mam nic wspólnego.

Taka quasi-dobrowolna. Po pierwsze, zazwyczaj nikt się nikogo nie pyta czy chce należeć do Waszego Kościoła. Więc trudno rozmawiać o dobrowolności. Jeśli chodzi o wypisanie się, to niby można, ale:
(A) jest to formalnie kłopotliwe,
(B) zdaniem niektórych nie można się skutecznie wypisać, gdyż kto raz przeszedł rytuał inicjacyjny, ten na zawsze pozostaje członkiem, jedynie może zostać pozbawionym jakichś praw członkowskich

M.in. dlatego nie zapisałem "dobrowolnie" mojego dziecka do tej organizacji. Po co ma mieć kłopoty w przyszłości.