Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 17, 2025 17:47



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 1944 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 ... 130  Następna strona
 "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz paź 18, 2012 20:40
Posty: 1053
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Buon Compleanno Maurizio. Che Dio ti benedica. :bukiet: :bukiet: :bukiet:

Dzisiaj Maurizio urodziny obchodzi.


Wt sty 20, 2015 18:37
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Cytuj:
Dlatego niech was młodych/młodszych nie dziwi, że np. moje pokolenie nie ma tej odwagi pójścia do księdza i pouczania go. Co do mnie: mimo, że i tak widzę u siebie spory postęp w kontaktach z duchownymi, to coś z tego dość irracjonalnego dystansu i u mnie zostało. Może to i wada, może macie rację.

Ja tam kilka razy zwracałam uwagę księżom na jakieś niedociągnięcia, lekceważący stosunek do wiernych. Szłam do zakrystii i zgłaszałam uwagi.
Ostatnio spowodowałam zamknięcie konta na twitterze siostry zakonnej, która odnosiła się do ludzi językiem rynsztoku. Najpierw nie mogłam uwierzyć, ze to autentycznie zakonnica.
Wyszukałam w necie jej namiary, namiary jej przełożonej, zadzwoniłam i emailem przesłałam karygodne wpisy. Na drugi dzień konto znikło z netu, a przełożona przysłała mi podziękowania.
Bo już lewicowe portale zaczęły cytować wpisy zakonnicy, oczywiście z odpowiednimi komentarzami.
Uważam, że należy reagować na nieprawidłowości.
"Najlepiej" reaguje to mój mąż, idzie do zakrystii i wskazuje duchownym zaistniałe zaniedbania, błędy - choćby w czytaniach liturgicznych.
A starszą panią, która na każdą mszę wchodziła spóźniona o 12-15 minut, zatrzymał po mszy i zrobił jej wykład o istocie Eucharystii, na którą nie godzi się spóźniać.


Wt sty 20, 2015 20:13
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 19, 2013 11:32
Posty: 537
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
magda68 napisał(a):
Co do upominania, a o czym pisze Beti i Lilka.
Dobrze, że jesteście na tyle odważne, aby być gotowe upomnieć samego księdza. Może to cecha waszego pokolenia.

Wiesz Magdo, szczerze mówiąc jeszcze nie zdarzyło mi się upomnieć księdza. Musiałby naprawdę zachować się karygodnie, bym się posunęła do tego czynu. Widać do tej pory mam spore szczęście, co do duszpasterzy. Raz zdarzyła mi się sytuacja absurdalna - kapłan powiedział, żeby nie klękać do Komunii a przyjmować na stojąco, tłumacząc sytuację dużą ilością wiernych i troską o to, by żadna Hostia nie upadła. Zasmuciłam się bo wolę klękać do Komunii. Nawet zaczęłam toczyć wewnętrzny bój, typu: a właśnie, że ja uklęknę. Jednak pomodliłam się w duchu i przez wzgląd na posłuszeństwo postanowiłam przyjąć Pana Jezusa na stojąco, tak jak prosił kapłan. W końcu postawa stojąca jest zaakceptowana przez Kościół - nie chciałam więc unosić się własną ambicją. Poczułam, że w oczach Boga będzie milsze moje posłuszeństwo. Uczciłam Boga na stojąco ale ofiarowałam Mu swój smutek.
Co do upominania: wydaje mi się, że jeśli czyjaś postawa nas wzburza to należy upomnieć, jeśli w naszych oczach wymaga tego sytuacja. Jeśli jednak nie mamy odwagi napomnieć kogoś w cztery oczy, to nie zaprzątajmy sobie głowy tą prezentowaną "złą" postawą. Wyznaję zasadę: albo upominam albo ignoruję sytuację - żebym sama nie traciła ducha.
Maurizio, wszystkiego najlepszego !! :bukiet: :bukiet: :bukiet:

_________________
Wszystkie wasze sprawy niech się dokonują w miłości!
(1 Kor 16, 14)


Wt sty 20, 2015 20:48
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Maurizio Wszystkiego Najlepszego :bukiet: :bukiet: :bukiet: :bukiet: :bukiet:


Wt sty 20, 2015 20:55

Dołączył(a): Cz mar 14, 2013 9:31
Posty: 304
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Alus napisał(a):
Cytuj:
Co do postu odnośnie Komunii Św., zgadzam się z Tobą i z Lilką w Waszych opiniach. Przyznaję, że podobnie jak Zenek skłaniam się bardziej ku Mszom Trydenckim, choć nie mam możliwości uczestniczenia w nich obecnie, i jestem za młody, by je pamiętać :)

A ja pamiętam i z autopsji powiem Ci jak wyglądała ta msza od strony wiernych.
Ksiądz tyłem odprawiał po łacinie, wyuczeni ministranci mu odpowiadali.
Dla wiernych zrozumiałe były jedynie kazanie - w których księżą akcentowali Bóg jest sędzią sprawiedliwym, za dobre wynagradza a za złe karze, ze szczególnym naciskiem, wykrzyczanym na karze; przeistoczenie i komunia.
"Udział" wiernych polegał na odczytaniu z książeczki do nabożeństwa mszy, po czym na ogół dorośli stali zajęci własnymi myślami, młodzież rozglądała się za innymi, a babcie odmawiały różańce.
99% z uczestników nie rozumiało zupełnie istoty mszy, liczyło się jedynie "zaliczenie".
Biblia w tamtych czasach mogła sie znajdować max w 5% domów.
Taka była świadomość Bożej obecności w Najświętszym Sakramencie.
Ne rozumiem zupełnie tej tęsknoty za czasami przedsoborowymi.


Kiepska jest pamięc ludzka i zawodna.

Lepiej więc nie wypowiadać się o czymś o czym nie ma się zielonego pojęcia, a jedynie coś tam od kogoś słyszało....bo jest to po prostu głupie i żałosne.

99% uczestników nie rozumiało istoty Mszy....a teraz rozumieją? Nie rozbawiaj mnie więcej niż to potrzebne.

Co do posoborowych zmian...Otóż link, który wkleiłem jest ich owocem, nadzwyczaj zgniłym, ale jednak owocem...


Wt sty 20, 2015 21:23
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Cytuj:
Kiepska jest pamięc ludzka i zawodna.

Lepiej więc nie wypowiadać się o czymś o czym nie ma się zielonego pojęcia, a jedynie coś tam od kogoś słyszało....bo jest to po prostu głupie i żałosne.

99% uczestników nie rozumiało istoty Mszy....a teraz rozumieją? Nie rozbawiaj mnie więcej niż to potrzebne.

Co do posoborowych zmian...Otóż link, który wkleiłem jest ich owocem, nadzwyczaj zgniłym, ale jednak owocem...

W jednym masz rację - lepiej sie nie wypowiadać o czymś, o czym nie ma się pojęcia - chcesz dowieść, że osoba 17-18 letnia nie ma zielonego pojęcia, a 60-ciolatka to już Alzheimer nic nie pamiętający.
I właśnie takim lekceważącym stosunkiem chcecie udowadniać wyższość mszy trydenckiej....żałosne.


Śr sty 21, 2015 9:07

Dołączył(a): Cz mar 14, 2013 9:31
Posty: 304
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Nie wyższość, ale słuszność...a to zmienia postać rzeczy.

Udowadniam tylko, że argument o braku rozumienia jest wyjątkowo kiepski i płytki.

Wystarczy dzisiaj (kiedy to ponoć wszystko jest jasne) zapytać przeciętnego "uczestnika" o wymienienie części stałych Mszy św. lub chociażby wyrecytowanie "Gloria" lub "Credo" z pamięci....gwarantuję kompletną klapę.

Tak więc ten argument upada w przedbiegach, jest tak wyświechtany i tyle razy powtarzany, że doprowadza już tylko do śmiechu.

Tak samo śmieszny jest argument "ksiądz tyłem do ludzi". Można go odeprzeć jednym zdaniem teraz jest "ksiądz tyłem do Boga".....a kto jest na Mszy ważniejszy?

Jedynymi argumentami jakimi mogą się posługiwać przeciwnicy NFRR to:
1. Brak możliwości celebracji NFRR w wielu nowoczesnych (przeważnie paskudnych architektonicznie) kościołach plus "unowocześnienie" (czyt. spaskudzenie) wielu starych prezbiteriów.
2. Kompletnie niezrozumiały, a co za tym idzie śmieszno-żałosny strach duchowieństwa (szczególnie wysokiego szczebla) przed NFRR.

To wszystko, reszta jest łatwa do odparcia :D
2.


Śr sty 21, 2015 11:18
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
sonniger napisał(a):
Nie wyższość, ale słuszność...a to zmienia postać rzeczy.

Udowadniam tylko, że argument o braku rozumienia jest wyjątkowo kiepski i płytki.

Wystarczy dzisiaj (kiedy to ponoć wszystko jest jasne) zapytać przeciętnego "uczestnika" o wymienienie części stałych Mszy św. lub chociażby wyrecytowanie "Gloria" lub "Credo" z pamięci....gwarantuję kompletną klapę.

Tak więc ten argument upada w przedbiegach, jest tak wyświechtany i tyle razy powtarzany, że doprowadza już tylko do śmiechu.

Tak samo śmieszny jest argument "ksiądz tyłem do ludzi". Można go odeprzeć jednym zdaniem teraz jest "ksiądz tyłem do Boga".....a kto jest na Mszy ważniejszy?

Jedynymi argumentami jakimi mogą się posługiwać przeciwnicy NFRR to:
1. Brak możliwości celebracji NFRR w wielu nowoczesnych (przeważnie paskudnych architektonicznie) kościołach plus "unowocześnienie" (czyt. spaskudzenie) wielu starych prezbiteriów.
2. Kompletnie niezrozumiały, a co za tym idzie śmieszno-żałosny strach duchowieństwa (szczególnie wysokiego szczebla) przed NFRR.

To wszystko, reszta jest łatwa do odparcia :D
2.

A prawda jest tak, że Bóg nie robi różnicy w kwestii rytu, wystroju, języka...to tylko ludzie chcąc siebie dowartościować klasyfikują "wartość" Eucharystii.
"Tyłem do Boga"....to Bóg w trakcie przeistoczenia uosobiony jest w chlebie i winie czy w tabernakulum?
Czy Jezus w Wieczerniku ustanawiał Najświętszy Sakrament odwrócony tyłem do apostołów?


Śr sty 21, 2015 11:24
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 28, 2013 13:05
Posty: 469
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Nie wdając się w spór o wyższość jednej liturgii nad drugą (osobiście jestem za współistnieniem obu i za ich dostępnością dla wiernych bez konieczności jechania kilkadziesiąt kilometrów na mszę) muszę zauważyć, że Kościół zrobił coś absurdalnego pozbywając się praktycznie łaciny. Dawniej, gdy mobilność ludzi była znacznie mniejsza i świat wcale nie był globalna wioską wprowadzenie języków narodowych miałoby dużo większy sens. Kościół zdecydował się na te zmianę, gdy świat był u progu globalizacji. tak więc gdy nasi dziadkowie i rodzice w większości siedzieli na ... i nie mieli możliwości podróżowania tak jak my, to jęzka narodowego na mszy nie mieli. Mamy natomiast my, w dobie globalizacji i coraz łatwiejszych i tańszych podróży, poruszając się choćby tylko po naszej małej Europie musimy słuchać mszy w niezrozumiałych dla nas językach narodowych. Czyli Kościół wyprowadził uniwersalny język w tym momencie dziejów, gdy był on jak najbardziej przydatny. Ile znacie miejsc gdzie msza w rycie posoborowym odprawiana jest po łacinie? Ja raptem trzy (na Wawelu, u Franciszkanów w Katowicach i w kościele na Krupówkach).

_________________
laudare benedicere praedicare


Śr sty 21, 2015 11:44
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
brunero napisał(a):
Nie wdając się w spór o wyższość jednej liturgii nad drugą (osobiście jestem za współistnieniem obu i za ich dostępnością dla wiernych bez konieczności jechania kilkadziesiąt kilometrów na mszę) muszę zauważyć, że Kościół zrobił coś absurdalnego pozbywając się praktycznie łaciny. Dawniej, gdy mobilność ludzi była znacznie mniejsza i świat wcale nie był globalna wioską wprowadzenie języków narodowych miałoby dużo większy sens. Kościół zdecydował się na te zmianę, gdy świat był u progu globalizacji. tak więc gdy nasi dziadkowie i rodzice w większości siedzieli na ... i nie mieli możliwości podróżowania tak jak my, to jęzka narodowego na mszy nie mieli. Mamy natomiast my, w dobie globalizacji i coraz łatwiejszych i tańszych podróży, poruszając się choćby tylko po naszej małej Europie musimy słuchać mszy w niezrozumiałych dla nas językach narodowych. Czyli Kościół wyprowadził uniwersalny język w tym momencie dziejów, gdy był on jak najbardziej przydatny. Ile znacie miejsc gdzie msza w rycie posoborowym odprawiana jest po łacinie? Ja raptem trzy (na Wawelu, u Franciszkanów w Katowicach i w kościele na Krupówkach).

Ile populacji ówczesnych i współczesnych posługiwało/uje się łaciną???


Śr sty 21, 2015 12:05
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 28, 2013 13:05
Posty: 469
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Alus napisał(a):
Ile populacji ówczesnych i współczesnych posługiwało/uje się łaciną???

Ilu ludzi w prawie 200 tysięcznych Gliwicach jeździ tramwajem? A ilu chodzi na Mszę trydencką?
0 i ok.50. Tramwaje bowiem zlikwidowano a Msza jest jedna w tygodniu.
Dziwne, że w tak dużym mieście nikt tramwajem nie jeździ, zwłaszcza, że kilka lat temu była tam pokaźna grupa pasażerów. Powodem likwidacji nie był wcale znaczący spadek jeżdżących.
Z łaciną jest coraz gorzej, ale skoro ktoś uznał, że nie potrzebna nawet w kościele...
Generalnie nie rozumiem dlaczego będąc np. we Francji, Chorwacji czy Hiszpanii nie mogę wziąć udziału we Mszy odprawianej w jednym, ciągle oficjalnym języku Kościoła, zwłaszcza, że widzę tam wiernych z różnych krajów, nieznających lokalnego języka. gdybym miał taką możliwość, to pewnie moja słabiutka łacina byłaby na innym poziomie.
A wszystko sprowadza się do tego, że Kościół wycofał się z idei uniwersalnego języka w momencie gdy globalizacja wytworzyła na niego zapotrzebowanie!

_________________
laudare benedicere praedicare


Śr sty 21, 2015 12:33
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
brunero napisał(a):
Alus napisał(a):
Ile populacji ówczesnych i współczesnych posługiwało/uje się łaciną???

Ilu ludzi w prawie 200 tysięcznych Gliwicach jeździ tramwajem? A ilu chodzi na Mszę trydencką?
0 i ok.50. Tramwaje bowiem zlikwidowano a Msza jest jedna w tygodniu.
Dziwne, że w tak dużym mieście nikt tramwajem nie jeździ, zwłaszcza, że kilka lat temu była tam pokaźna grupa pasażerów. Powodem likwidacji nie był wcale znaczący spadek jeżdżących.
Z łaciną jest coraz gorzej, ale skoro ktoś uznał, że nie potrzebna nawet w kościele...
Generalnie nie rozumiem dlaczego będąc np. we Francji, Chorwacji czy Hiszpanii nie mogę wziąć udziału we Mszy odprawianej w jednym, ciągle oficjalnym języku Kościoła, zwłaszcza, że widzę tam wiernych z różnych krajów, nieznających lokalnego języka. gdybym miał taką możliwość, to pewnie moja słabiutka łacina byłaby na innym poziomie.
A wszystko sprowadza się do tego, że Kościół wycofał się z idei uniwersalnego języka w momencie gdy globalizacja wytworzyła na niego zapotrzebowanie!

Wulgata to V wiek, jeśli to jedyny, oficjalny język Kościoła - co zatem z greką językiem hebrajskim?....a i Jezus nie mówił jedynym oficjalnym językiem swego Kościoła.
Mszę w rycie trydenckim można odprawiać w każdym kościele - decydują o tym lokalni duchowni.


Śr sty 21, 2015 13:44
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28
Posty: 253
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Alus napisał(a):
Lilka - trochę idealizujesz, różnie bywało w czasach przedsoborowych z ministrantami. W rodzinie męża wszyscy chłopcy byli ministrantami i do dziś wspominają jak podchmielili się mszalnym winem pod nieobecność księdza.


Alus, ja nie pisałam o czasach przedsoborowych, ale o początku lat 90-tych, i nie o kwestię przed- czy posoborowych Mszy mi chodzi, bo ich nie pamiętam z racji mojego wieku, ale o postawę i mentalność tak kapłana, jak i wiernych. Ksiądz proboszcz w mojej rodzinnej parafii, jak i inni kapłani, w tamtych czasach (mojego dzieciństwa i wczesnej młodości), a więc nie są to czasy aż tak strasznie odległe, mieli jeszcze kręgosłup, by złe postawy piętnować, by w ogóle o tym mówić. Pewnie, zdarzały się i wyjątki, nie przeczę, przytaczając jednak kwestię ministrantów, mówiłam o konkretnym moim doświadczeniu sprzed około 20 lat. Teraz księża boją się mówić o tym, co dla ludzi niewygodne, a zamiast tego wielu z nich samych daje zły przykład. Cóż więc się dziwić, że ludzie traktują Boga przedmiotowo, skoro niektórzy księża tak czynią, o zgrozo. Mam też wrażenie że tzw. poprawność polityczna coraz mocniejsze korzenie zapuszcza także w Kościele.

beti2503 napisał(a):
Oczywiście Lilko, że nie możemy pozostawać bierni na otaczające zło. Najważniejsze pytanie, jakie powinniśmy sobie zadawać w takich sytuacjach to: ile naprawdę realnie zrobiłem w kierunku, by coś zmienić? Mam tutaj na myśli wszystkie działania, jakie się podjęło począwszy od modlitwy (czy to za kapłana, czy osobę świecką, która lekceważąco traktuje Eucharystię) po (jak sama już wspomniałaś) upomnienie braterskie. Tyle, że to upomnienie powinno być wpierw w cztery oczy i poczynione z miłością. Pytanie, które też warto sobie zadać: jeśli dużo mówię o tym, że dzieje się źle w mojej Parafii, czy rzeczywiście pomagam tej Parafii? Bo mogę dodatkowo zniechęcić osoby, które wprawdzie widzą uchybienia ale jednak przychodzą na Nabożeństwa. Poza tym ważna jest inicjatywa społeczna - jeśli Parafianie zgodnie opowiedzą się za pewnymi aspektami to (wydaje mi się) Proboszcz powinien to wszystko uwzględnić i wziąć sobie do serca te napomnienia.


Beatko, ale tu wracamy do sedna - co, jeśli księdzu samemu nie zależy, aby parafianie się angażowali? Co jeśli idziesz do księdza, a trafiasz na mur? Weź pod uwagę to, że niektórzy księża - i o tych właśnie mówimy - mają taką, a nie inną, postawę, wobec swojej posługi. W mojej parafii ludzie wspominają jednego z byłych proboszczów, który na pewno także nie raz popełnił jakiś błąd, ale który jednak prowadził parafię tak, że kościół był zapełniony po brzegi. Powiesz, że nie dla księdza chodzi się do kościoła - i będziesz mieć rację, ale tu nie chodzi o chodzenie dla księdza, ale o zniechęcanie niestety przez księdza ludzi do kościoła. W większych parafiach tego nie widać może aż tak, ale w małych, np na wioskach, jest to bardzo widoczne przy takim kapłanie. Dlaczego np. ci, którzy chcą się angażować duchowo i czynnie w życie parafii, jeżdżą do najbliższego miasta, gdzie znajdują miejsce dla siebie - bo mają w nosie swoją? Hm, nie sądzę, bo gdyby na miejscu postawa tego czy innego księdza była właściwa, gdyby był otwarty na swoich parafian, a nie tylko odprawiał Msze wg grafiku i w wyznaczonej godzinie siedział w biurze parafialnym, gdyby ludzie wiedzieli, że ich zaangażowanie jest mile widziane - nie szukali by tego w innych parafiach, gdzie tak jest. A wielu szuka swojego miejsca w innych parafiach, nie można więc zarzucić, że ich nic nie obchodzi, tylko gadają. Najlepsze chęci, inicjatywy i gotowość do zaangażowania się nic nie zmienią, jeśli ksiądz proboszcz sobie tego nie życzy. A że ławki się wyludniają... że w pierwszych ławkach dla dzieci siedzi ich zaledwie garstka... że ministranci zachowują się karygodnie podczas sprawowania Najświętszej Ofiary... że nie ma czasu dla ludzi...? Nie potrafię na to zamknąć oczu i wmawiać sobie, że skoro nie mam na to wpływu, to mnie to nie dotyczy.

Magdo, nawet nie o upomnienie księdza chodzi... procesja po Mszy Rezurekcyjnej, o której pisałam. Większość ludzi zachowywała się skandalicznie idąc za Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Inni patrzyli na to zgorszeni, ale nikt się nie odezwał. Gdy zwróciłam uwagę tej grupce, o której wspomniałam, usłyszałam potem od sąsiadki, że mam szczęście, że mnie nie zbluzgali, bo takie teraz czasy, że lepiej siedzieć cicho. Lepiej? Skoro tak, nie dziwmy się, że ludzie się tak zachowują, skoro sami nie mamy odwagi reagować w obronie naszych świętości.

Problem jest może w tym, że Kościół, nie tylko kler, ale jako cała wspólnota, za bardzo chce iść w pewnych kwestiach z duchem czasów, zamiast z... Duchem Świętym. Taka się mnie ostatnio trzyma refleksja, jeśli chodzi o różne problemy w Kościele.

Jeśli chodzi o łacinę, cóż - kiedyś w kościele Msza odprawiana była po łacinie, dużo ludzi odmawiało różaniec nie rozumiejąc ani słowa z tego, co mówił ksiądz, ale była świadomość świętości miejsca i sprawowanej Ofiary. Teraz ksiądz mówi językiem zrozumiałym dla mieszkańca danego kraju, a ludzie myślą o Bóg wie czym, bo przekaz w ich ojczystym języku nie jest w stanie ich poruszyć czy "zainteresować" tym, co się dzieje na ołtarzu.


Śr sty 21, 2015 14:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz paź 18, 2012 20:40
Posty: 1053
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Beti. Podobne dylematy przeżywałam, ponieważ nigdzie we Włoszech nie widziałam przyjmowania Komunii św. na klęcząco. Owszem jak kiedyś napisała tu Mirosława, taki sposób jest, ale trzeba go "wymusić" na kapłanie, klękając. No i przyjrzałam się gdzie i jak mogę klęknąć, nie widziałam za bardzo "pola manewru", bo szafarz - niekoniecznie kapłan -zwykle stał na stopniu ołtarza. Czyli gdybym chciała klęknąć, to wówczas on musiałby się dosłownie schylić. Nie chcę nawet zastanawiać się czy to nie jest czasem celowe działanie. Dlatego radziłam sobie z tym, klękając chwilkę przed przyjęciem, ale już w momencie przyjęcia byłam w postawie stojącej. Moim tu tłumaczeniem, podobnie jak u Ciebie było posłuszeństwo, oraz empatia wobec tego/tej szafarza. Tam szafarzami są także kobiety.
Ale dużo gorszym było przyjmowanie Pana Jezusa "na rękę". Chyba ze 2 razy o tym pisałam. Dla mnie nie do przebrnięcia, ale....
Właśnie moje spostrzeżenie jeśli chodzi o Filipińczyków w Italii, oczywiście tych, których w kościele w Mediolanie widziałam. Kiedyś przyjmowali Komunie św. do ust, w ostatnim czasie niestety zmienili na "doręczny" sposób. Nie podobało mi się to.
Ale nie tylko o gesty chodzi, znacznie ważniejsze jest czyste serce, zawierzenie, adoracja Pana Jezusa. Godne przyjęcie Eucharystii to z pewnością nie jedynie przyjęcie bez grzechu ciężkiego. To jest podstawa, ale na niej trzeba zbudować takie małe sanktuarium dla Jezusa obecnego w sercu.
Lilka. Uderzyło mnie to, co napisałaś o tendencji podążania z duchem czasu zamiast z Duchem Świętym, Ja az tak nie oceniam, ale nieraz tak to wygląda. Ja bym powiedziała, że jest to pewien rodzaj konformizmu wśród wiernych ale i nieraz kapłanów, oraz niewłaściwe rozumienie tolerancji i jedności. Niestety nieraz miłość bliźniego zastępuje tolerancja wobec jego grzechów, oraz złe pojmowanie jedności. Aby zachować jedność, jedność wspólnoty (parafii, grupy religijnej, samych katolików oraz w końcu chrześcijan) rezygnuje się z poruszania rzeczy kontrowersyjnych, niewygodnych i stąd problematycznych, które mogłyby obrazić kogokolwiek i spowodować jego izolację. Dobrze jeśli się dba o jedność, ale źle jeśli kosztem prawdy. No np. interesuje nas w tej chwili parafia. Czyli ksiądz woli mieć pełniejszy kościół, nawet jeśli uczestniczący w nim uznają Eucharystię za "jedynie opłatek", lub sobie z niego robią rewię mody. No bo jeśli zwróci się im uwagę, to mogą się "obrazić" i nie przychodzić. I tak źle i tak niedobrze.
To oczywiście wiąże się poprawnością polityczną. Nie wiem dokładnie jak jest w Polsce, no ostatnimi czasy więcej we Włoszech przebywałam .Mam tu pewne spostrzeżenie z Italii, będące przykładem takiej poprawności.
często chodziłam na Msze św, ale tylko na jednej dosłownie jednej, słyszałam słowa potępiające aborcję, czy w ogóle temat aborcji. W Watykanie Mszę św. po łacinie. (Było tu pytanie o Msze św. po łacinie.) Nigdy nigdzie indziej w Italii, żaden ksiądz na Mszy na której byłam o tym nie wspomniał. A przecież aborcja jest tam prawnie legalna przez pierwsze dwa miesiące życia płodowego dziecka. U nas pamiętam czasy kiedy była też na tych zasadach legalna. Choć byłam dzieciakiem, pewne kazania pamiętam. I księża grzmieli z ambon przeciw aborcji, a w bella Italia obecnie (prawie)cisza. Mam na myśli nauczanie z ambon, bo i tam proliferzy działają i ostatnio coraz częściej organizują się, także demonstrując. Jednak brakuje mi zdecydowanego głosu księży z ambon.
Ps. Myślałam Lilka, ze jest w Tobie pewien rodzaj agresji - przepraszam za pochopną ocenę :) , a Ty jesteś po prostu bezkompromisowa. Ja mam podobnie, może jedynie inaczej reaguję, bardziej modlę się za ludzi, bardziej na wzór Maryi wyczekuję. Trzeba zawsze robić to co można, dając z siebie wszystko i resztę pozostawić łasce Bożej.


Śr sty 21, 2015 16:02
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 07, 2010 15:04
Posty: 800
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Maurizio tutto il meglio e Dio di benedizione per ogni giorno :bukiet: :bukiet: :bukiet:


Śr sty 21, 2015 19:14
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 1944 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 ... 130  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL