Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 18, 2025 23:21



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 1944 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48 ... 130  Następna strona
 "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 19, 2013 11:32
Posty: 537
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
equuleuss napisał(a):
Zawsze zastanawia mnie wybieranie kogoś na męża/żonę w/g jakiś określonych warunków i kryteriów.

A co w tym dziwnego? Czy nie po to jest okres narzeczeństwa, by wybierać wg „jakiś” swoich kryteriów? A co mamy robić – brać za koleją? :D
equuleuss napisał(a):
A jeśli ten właściwy mężczyzna dla Ciebie nie jest tak pobożny jak przewidujesz

Niczego przewidywać nie potrzeba – okres narzeczeństwa jest po to, by siebie poznać. Poza tym „pobożny” nie jest dla mnie dobrym określeniem – kojarzyć się może z dewocją i fałszywą pobożnością na pokaz. Ja użyłam określenia: „człowiek, dla którego Bóg (tak jak dla mnie) jest na pierwszym miejscu”. Czyli zanim poszukam takiego człowieka, u siebie muszę wszystko uporządkować. Przyjęcie takiej hierarchii wartości w życiu, przez dowolnego człowieka, nie ważne kim jest, i jakie posiada poglądy, czy wykształcenie, gwarantuje życiowe spełnienie. Dlaczego? Tak jak już napisałam, Bóg jest najlepszym i jedynym nauczycielem miłości. Jak można stworzyć związek z drugim człowiekiem, oparty na miłości, wykluczając Boga lub spychając Go na drugi plan? Jest niemożliwym bycie szczęśliwym w takim związku. Prędzej, czy później dochodzi do głosu ludzki egoizm, który trafnie ująłeś w tym zdaniu:
equuleuss napisał(a):
któregoś dnia stwierdzisz że to była pomyłka i w sumie nic Cię z tym człowiekiem nie wiąże

Człowiek, który jest blisko Boga na pewno nigdy do takich wniosków nie dojdzie. Boże spojrzenie na człowieka i jego życie różni się od naszego ludzkiego. My po ludzku szukamy w małżeństwie spełnienia swoich wyobrażeń o szczęśliwym życiu we dwoje. Często nie chcemy słuchać nauk Jezusa o tym, że małżeństwo jest służbą drugiemu człowiekowi. Buntujemy się przeciwko takiemu spojrzeniu na związek dwojga osób – a jednak, życie pokazuje, że to Boże spojrzenie jest najwłaściwsze. Tylko często ta prawda wychodzi na jaw dopiero po ślubie i pojawia się rozgoryczenie: to nie tak miało być! Jeśli oprzemy swoje małżeństwo na Bogu i służbie drugiemu człowiekowi to osiągniemy życiowe spełnienie. Gorzej, gdy wchodzimy w związek z drugim człowiekiem bez Boga, roszczeniowo, pełni oczekiwań, co do własnej osoby. Wtedy najczęściej takie związki się rozpadają. Gwarancją własnego szczęścia jest chęć uszczęśliwiania innych – nie siebie.
equuleuss napisał(a):
Bo jeśli wybierzesz sobie kogoś tylko dlatego że spełnia jakiś określony warunek

Źle mnie zrozumiałeś – czy małżonka szuka się w celu wspólnego praktykowania religii? Jakiś absurd wyszedł z tej dyskusji.. To musiałabym wyjść za mąż przynajmniej za kilku pobożnych mężczyzn, którzy należą np. do jakiejś wspólnoty modlitewnej, którą znam.
Jest oczywiste, że kandydata na męża „szuka się” w inny sposób. Dla mnie ważnymi cechami są odpowiedzialność i pracowitość. Ale zanim się „szuka” jest jeszcze coś ważniejszego – najpierw trzeba rozeznać, czy Bóg ma dla mnie taki plan i powołuje mnie do małżeństwa. To nie jest tak, że jestem sobie jakimś przypadkowym stworzeniem na świecie i kombinuję, co by to ze sobą zrobić, żeby się nie nudzić. Bóg każdego człowieka powołał do życia i ma wobec niego plan. Naszym zadaniem jest ten Boży plan odkrywać krok po kroku, z każdym kolejnym dniem. To właśnie znaczy postawić w swoim życiu Boga na pierwszym miejscu. I gwarantuję Ci, że z takim podejściem ani ty nikogo nie unieszczęśliwisz ani ciebie drugi człowiek, którego obierzesz na męża wg właśnie takich „kryteriów”. Oczywiście każdy z nas popełnia błędy. W małżeństwach nie brakuje problemów, trudnych życiowych decyzji itp. Ale z Bogiem wszystko można pokonać. Bez Niego tylko pustka i bezsens.
Zapomniałam dodać najważniejszego: każda żona poniesie konsekwencje wyboru na męża człowieka, który od Boga stroni. Często kobiety same się unieszczęśliwiają wybierając na męża kobieciarzy, obiboków, hazardzistów itp. Myślą sobie – po ślubie się zmieni. Nawet nie wiedzą, że przysięgają przed Bogiem, że będą z takim człowiekiem na całe życie. Do kogo potem mieć pretensje? Do Boga? „Kochanie po ślubie będę inny..” - Ładnie opowiedziana bajka ale niestety na końcu nie usłyszysz „żyli długo i szczęśliwie”.
Nie musisz wierzyć słuszności prezentowanych przeze mnie „kryteriów”, co do wyboru męża. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że ja męża wg tych mądrych kryteriów nie wybierałam. Te dobrych kilka lat temu nie miałam takiego światłego umysłu bo się nie przybliżałam zbytnio do Światła. Żyłam w takim „półmroku”. Konsekwencje swojego wyboru musiałam ponieść – żeby ukierunkować życie małżeńskie na ten właściwy tor. Jest to bardzo trudne bo o ile sami na siebie mamy pływ bezpośredni, o tyle drugi człowiek, z jego wolną wolą, jest odrębną istotą, której nie możemy ani ograniczać ani do niczego zmuszać. Tutaj ujawnia się właśnie moc Sakramentu Małżeństwa i moc modlitwy o uzdrowienie relacji w małżeństwie. Bez Boga nigdy nie dałabym rady uporządkować mojego małżeńskiego życia.

_________________
Wszystkie wasze sprawy niech się dokonują w miłości!
(1 Kor 16, 14)


Cz mar 12, 2015 9:36
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Kael napisał(a):
I jego konkubina (jak by ja Kosciol dzis uprzejmie okreslil).

No ale chyba faktem jest, ze syn zostal z Augustynem, przyjal z nim chrzest i umarl w wieku okolo 15 lat? Czyli nic z opowiastki o zlej kobiecie, ktora odeszla od swietego z synem? Zreszta, jezeli byla niewolnica to nie jej bylo decydowac o wlasnym losie.

Ano nici z tego.

Swoją wybrankę porzucił, bo matka zaaranżował godne małzeństwo. Ale narzeczona była jeszcze troszkę za młoda (9 lat) i musiał czekać. Szybko więc poszukał następna kochankę.
Kael napisał(a):
W tym czasie chyba zreszta Augustyn sklanial sie do manicheizmu.
W tym czasie z manicheizmem podobno juz zerwał. Kolejność była taka: zerwanie z menicheizmem, wyjazd do Mediolanu, przyjazd matki, zaaranżowania małżeństwa i porzucenie kochanki (wg niektórych traktował zwiazek z nia jak małżeństwo), a wkrótce znalezienie sobie następnej, po dwóch latach zerwanie zaręczyn i nawrócenie się. Do jego nawrócenia się przyczynił się podobno Ambroży.

Jego 13 letni związek był podobno udany i zgodny.

Edit
Są dwie wersje jak założyl klasztor.
386 nawrócenie - 387 chrzest wraz z synem - 388 śmierć matki
a potem drogi się rochodza
1) wstrząśnięty rozdał majatek i w domu rodzinnym załozył wraz z synem i przyjaciółmi klasztor, syn zmarł wkrótce
2) żył przez rok zyciem arystokraty, a po smierci syna rozdał majatek i założył klasztor


Cz mar 12, 2015 10:05
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28
Posty: 253
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Otodox napisał(a):
_Lilka napisał(a):
Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». (Mt 16, 18-19)

Pytasz jakim prawem Kościół "narzuca" ludziom takie stanowisko?
Takim prawem. Prawem, które opiera się na słowach Jezusa. Prawem, które Jezus złożył w swoich kapłanach. Ksiądz to nie tylko osobnik w sutannie, ale kapłan uobecniający Chrystusa podczas każdej Eucharystii, a więc jego obecność to nie widzi-mi-się Kościoła.


Zacytowałaś ciekawy fragment bo jest mowa również o rozwiązywaniu na ziemi i niebie.
Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Człowiek zatem nie powinien rozdzielać (choć oczywiście może to zrobić wbrew woli Boga).
Jeżeli człowiek nie ma prawa rozdzielić to czy Kościół ma takie prawo?
Wydaje mi się ze tak.
Cytuj:
a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie
.

W jakiś tam sposób realizuje to Cerkiew, zdejmując błogosławieństwo gdy małżeństwo de facto nie istnieje.


Kościół nie rozwiązuje małżeństw sakramentalnych, tylko stwierdza ich nieważność pod pewnymi względami, np. gdy ktoś ślubował z przymusu, gdy ktoś przed kimś zataił ważny fakt, jak np ciężka choroba, itd. Potocznie się mówi o unieważnieniu ślubu kościelnego, ale w praktyce nie ma czegoś takiego. Kościół podczas procesu bada, czy Sakrament był ważnie zawarty, i stwierdza, jak było. Ale nie rozwiązuje małżeństwa, nie daje rozwodu.

Padł tu wcześniej zarzut, że niektórzy sobie takie "unieważnienia" załatwiają. Wiem, że są takie przypadki. Ale nawet jeśli za łapówkę czy po znajomości ktoś sobie załatwi taki papierek, to nie znaczy, że w oczach Boga nie żyje w grzechu, a kto się do tego grzechu przyłożył - kapłan, który taki papierek wystawił - też będzie z tego rozliczony. Jak napisała w jednej z wypowiedzi Beti, my mamy zważać przede wszystkim na siebie, czyiś grzech nie upoważnia nas do chodzenia na skróty i usprawiedliwiania swoich złych wyborów, czyiś grzech nie upoważnia nas do dawania przyzwolenia, zachęcania do grzechu. Może wydawać się to radykalne, ale czym innym jest powiedzenie: oni grzeszą, to my sobie nie stawiajmy wymagań, nie oczekujmy więcej od siebie, niż czynią to inni.

"Wymagajcie do siebie, choćby inni od was nie wymagali".

Wspominasz cerkiew prawosławną. Ja wcześniej wspomniałam Grecki Kościół Ortodoksyjny (obrządek prawosławny), w którym rozwód kościelny można uzyskać trzykrotnie bez większych ceregieli, w wielu przypadkach nie jest nawet potrzebny proces, tylko zaświadczenie popa, który Sakramentu udzielał. Ale, jak wiadomo, w KK jest wiele osób o takich właśnie konserwatywnych poglądach, które nie zgadzają się z takimi praktykami. Może więc te osoby, które nie widzą dla siebie miejsca w KK z powodu jego stanowiska o nierozerwalności małżeństwa, niech poszukają swojego miejsca w kościołach tamtych obrządków? Jest taka alternatywa, mają wybór, to też kościoły chrześcijańskie, jest spowiedź, jest Eucharystia... powiedz mi, dlaczego KRK ma być na siłę zmieniany, dostosowywany?

Pamiętam, jak czytałam kiedyś wywiad ze śp. Anną German, bardzo wierzącą osobą, która jednak nie zgadzała się z wieloma aspektami KK. Należała do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, ale też do końca życia pozostawała w wielkiej przyjaźni ze śp. ks. Twardowskim. Pamiętam, jak jej mąż, także w którymś z wywiadów, opowiadał, jakie czasami toczyli dysputy, jak się nie zgadzali, a mimo to szanowali nawzajem fakt, że ludzie mają mieć prawo do bycia w Kościele, w którym znajdują swoje miejsce. Gdyby mnie odpowiadały reguły GKO, to bym do niego przeszła - np. gdyby chodziło o kwestię rozwodów kościelnych. Znałam zresztą kilku Polaków w Grecji, którzy tak uczynili. Chodzili co niedziela na Msze, spowiadali się, przyjmowali Komunię i żyło im się spokojniej, bo w razie jakby się małżeństwo przestało układać, można się rozwieść i ponownie ożenić/wyjść za mąż.

Odpowiedz mi proszę, dlaczego KK ma się na siłę zmieniać, bo ludzie tego oczkują, zwłaszcza, że mają alternatywę? Bardzo mnie to ciekawi, skąd takie ciśnienie, skoro są Kościoły chrześcijańskie, w których znajdą to, czego szukają?


Cz mar 12, 2015 10:29
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Kozioł napisał(a):
Do jego nawrócenia się przyczynił się podobno Ambroży.

To prawda. Ambroży był biskupem.

Cytuj:
porzucenie kochanki (wg niektórych traktował zwiazek z nia jak małżeństwo)

Tak. Dlatego napisałam że oni sie kochali tak jak mogli na tamte czasy. Augustyn bardzo przeżył stratę ukochanej i syna.

Kael z punktu widzenia kobiety; czy nie wolałabyś za męża kawalera bez dziecka niż kawalera z dzieckiem?

To pomyśl o Monice trochę inaczej niż o świętej. Pomyśl jak o kobiecie. Spróbuj wejść w relacje i sytuacje tych dwóch kobiet, o nierównym statusie społecznym, które kochały Augustyna. Pomimo tej miłości każda z kobiet miała inny cel.

Monika intratne małżeństwo dla syna.


Cz mar 12, 2015 10:35
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28
Posty: 253
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
equuleuss napisał(a):
Cytuj:
" jedyną i słuszną " ideologie gender


Nie ma czegoś takiego jak ideologia gender, to jakiś sztuczny wytwór. I jak widać wielu osobom myli się gender studies z ideologią queer.


Jeśli ktoś twierdzi, że "trzeba bezwzględnie" wprowadzić takie a nie inne dyrektywy, to można to nazwać ideologią. Ktoś ma jakąś ideę, i ją forsuje. I to nawet ostro. Jeżeli gender to tylko "studies", czyli nauki, poznawanie jakiegoś zagadnienia, to dlaczego na siłę się ją wprowadza? Np. wczoraj czytałam artykuł, z którego wynika że zgodnie z wytycznymi z Unii w polskiej TV nie może być emitowany materiał, w którym kobieta wykonuje zwykłe czynności domowe, takie jak gotowanie czy sprzątanie, ale już od najmłodszych lat należy dziewczynki w szkołach przysposabiać do bardziej męskich zawodów, bo wg unijnych statystyk w Polsce kobiety wciąż, o dziwo (!), w większości wybierają zawody zgodne z ich naturalnymi zainteresowaniami czy predyspozycjami (nienormalne, że kobieta chce być pielęgniarką i się opiekować słabszymi, to powinien robić facet, a ona w tym czasie niech nosi pustaki na budowie). A przecież jeśli chce pracować na budowie, być mechanikiem samochodowym, latać w kosmos - to może, przecież są kobiety, które tak żyją, tak pracują. Są też mężczyźni, którzy pracują jako pielęgniarze - ale "że mogą" nie wystarczy, trzeba ich jeszcze przymusić.

To według Ciebie normalne? To wg. Ciebie tylko "studies"?

Ktoś ma taką ideę, by z chłopców robić dziewczynki, i na odwrót.. Ktoś ma taką ideę, by dzieci uczyć masturbacji; tego, że aborcja to taki tam zabieg jak wyrwanie zęba; ktoś ma taką ideę, że państwo zamiast przeznaczać środki na opiekę medyczną będzie fundować zmianę płci, bo mężczyzną można być tylko wtedy, gdy się na niego przerobi, i odwrotnie - jak ktoś się mężczyzną urodzi i czuje, to nim być nie może, to nienormalne. Gender to nie jest jakaś tam nauka, coś ktoś rozważa, poznaje - tylko coś ktoś narzuca wg własnej ideologii.

A najciekawsze jest to, że oponenci w tej dyskusji jako argument zarzucają: no, Kościół też narzuca. Skoro prawo do własnych przekonań ma mieć gej, feministka, itd. to ma do nich takie samo prawo katolik. Z tą tylko różnicą, że Kościół powtarza od wieków: wszystko możesz, ale nie wszystko jest dla Ciebie dobre (w dopowiedzeniu, musisz się także liczyć z konsekwencjami) - bo to Bóg dał człowiekowi wolną wolę i człowiek człowiekowi zabierać jej nie może, Kościół kieruje i wskazuje drogę, ale nie ciągnie nikogo tą drogą na siłę za włosy, chcesz, wybierasz drogę grzechu (tylko, że ponosisz tego konsekwencje); a zwolennicy tzw. gender studies chcą wprowadzić swoje prawa odbierając obywatelom wolność wyboru - np. pomysł ustawy wg której rodzice nie będą mogli decydować o tym, czego i w jaki sposób będą uczone w szkołach ich dzieci.

Rzeczywiście, wolność aż krzyczy z tych "studies"!!


Cz mar 12, 2015 10:36
Zobacz profil
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
@Maria-Magdalena: pomysl o Monice jak twojej (ewentualnej) tesciowej. Chcialabys taka, ktora ma az taki wplyw na syna? Zapomnij na chwile, ze z punktu widzenia twojej wiary, byl on tu pozytywny.

Ja znam wersje najpierw rozstania z kobieta a potem chrztu z synem. Musialabym mocno poszukac, zeby znalezc oficjalne zrodla. Tyle twierdzi wikipedia niemiecka.


Cz mar 12, 2015 10:41
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Kael
Nie znam matki która nie chce mieć wpływu na syna.
Wiele zależy od syna i środowiska, czasów w jakim żyją.

Na nieszczęscie Augustyna jego ukochaną była niewolnica, zatem...sama rozumiesz jak traktowała ją Monika. Ich syn był tylko synem niewolnicy. Nie synem Augustyna.

Kael, zatem co bys zrobiła będąc na miejscu Moniki?
Tylko tak szczerze po kobiecemu nie pod kątem wiary.


Cz mar 12, 2015 10:50
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Szczerze? Pamietajac moje czasy jako synowej, pozwolilabym synowi dorosnac i zyc tak jak on wybierze. Mamusia nie jest wieczna, tez wolala sama wybierac i zyc wedlug wlasnych wyborow, to dlaczego syn ma byc cale zycie u jej fartuszka? Ja cenie mezczyzn niezaleznych. I uwazam, ze kazdy ma prawo do wlasnych bledow i nauki z nich.
Dodam, ze mam syna w wieku dojrzewania i mimo roznych bitew, ktore toczymy, ciesze sie, ze (choc) on sam wybiera, to sam dziala i rozumie powoli, ze sam ponosi konsekwencje. Ja za niego zycia nie przezyje.

Na pewno nie planowalabym mu malzenstwa. Modlilabym sie za niego, ale wiedzac, ze wiara jest laska i kazdy ma inna droge do Boga, powierzylabym go Bogu i dziekowala juz teraz za jego przyszle nawrocenie.

A syn byl jak najbardziej Augustyna, bo by inaczej go ze soba nie zostawil.


Cz mar 12, 2015 11:03
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
_Lilka napisał(a):
equuleuss napisał(a):
Cytuj:
" jedyną i słuszną " ideologie gender


Nie ma czegoś takiego jak ideologia gender, to jakiś sztuczny wytwór. I jak widać wielu osobom myli się gender studies z ideologią queer.


Jeśli ktoś twierdzi, że "trzeba bezwzględnie" wprowadzić takie a nie inne dyrektywy, to można to nazwać ideologią. Ktoś ma jakąś ideę, i ją forsuje. I to nawet ostro. Jeżeli gender to tylko "studies", czyli nauki, poznawanie jakiegoś zagadnienia, to dlaczego na siłę się ją wprowadza? Np. wczoraj czytałam artykuł, z którego wynika że zgodnie z wytycznymi z Unii w polskiej TV nie może być emitowany materiał, w którym kobieta wykonuje zwykłe czynności domowe, takie jak gotowanie czy sprzątanie, ale już od najmłodszych lat należy dziewczynki w szkołach przysposabiać do bardziej męskich zawodów, bo wg unijnych statystyk w Polsce kobiety wciąż, o dziwo (!), w większości wybierają zawody zgodne z ich naturalnymi zainteresowaniami czy predyspozycjami (nienormalne, że kobieta chce być pielęgniarką i się opiekować słabszymi, to powinien robić facet, a ona w tym czasie niech nosi pustaki na budowie). A przecież jeśli chce pracować na budowie, być mechanikiem samochodowym, latać w kosmos - to może, przecież są kobiety, które tak żyją, tak pracują. Są też mężczyźni, którzy pracują jako pielęgniarze - ale "że mogą" nie wystarczy, trzeba ich jeszcze przymusić.

To według Ciebie normalne? To wg. Ciebie tylko "studies"?

Ktoś ma taką ideę, by z chłopców robić dziewczynki, i na odwrót.. Ktoś ma taką ideę, by dzieci uczyć masturbacji; tego, że aborcja to taki tam zabieg jak wyrwanie zęba; ktoś ma taką ideę, że państwo zamiast przeznaczać środki na opiekę medyczną będzie fundować zmianę płci, bo mężczyzną można być tylko wtedy, gdy się na niego przerobi, i odwrotnie - jak ktoś się mężczyzną urodzi i czuje, to nim być nie może, to nienormalne. Gender to nie jest jakaś tam nauka, coś ktoś rozważa, poznaje - tylko coś ktoś narzuca wg własnej ideologii.

A najciekawsze jest to, że oponenci w tej dyskusji jako argument zarzucają: no, Kościół też narzuca. Skoro prawo do własnych przekonań ma mieć gej, feministka, itd. to ma do nich takie samo prawo katolik. Z tą tylko różnicą, że Kościół powtarza od wieków: wszystko możesz, ale nie wszystko jest dla Ciebie dobre (w dopowiedzeniu, musisz się także liczyć z konsekwencjami) - bo to Bóg dał człowiekowi wolną wolę i człowiek człowiekowi zabierać jej nie może, Kościół kieruje i wskazuje drogę, ale nie ciągnie nikogo tą drogą na siłę za włosy, chcesz, wybierasz drogę grzechu (tylko, że ponosisz tego konsekwencje); a zwolennicy tzw. gender studies chcą wprowadzić swoje prawa odbierając obywatelom wolność wyboru - np. pomysł ustawy wg której rodzice nie będą mogli decydować o tym, czego i w jaki sposób będą uczone w szkołach ich dzieci.

Rzeczywiście, wolność aż krzyczy z tych "studies"!!

Kobiety na traktory - to w Polsce lata 50-te, tylko wtedy nie funkcjonowało określenie gender.
A aktualnie gender to histeria, jedni wrzask podnoszą, bo przedszkolanka ucząc maluchy o strojach narodowych ubrała misia w spódniczkę w szkocką kratę, inni bo dziadek na obrazku w elementarzu podlewa kwiatki na parapecie.
I straszenie - rodzice nie będą mogli decydować o tym, czego będą uczone ich dzieci - a rzeczywistość jest taka, że rodzice dzieci ze szkół podstawowych muszą pisemnie wyrazić zgodę na pójście dzieci do teatru, na wycieczkę, na rekolekcje...ect.
Podobnie jak pisemnie muszą wyrazić zgodę na naukę "wychowanie do życia w rodzinie".
A poszczególnych nawiedzonych wariatów usiłujących wcielić swoje wypaczone wizje, np masturbację znajdzie się w każdej epoce i w każdym kraju.

A najwięcej operacji zmian płci dokonuje się w Tajlandii i Iranie - raczej UE nie ma z tym nic wspólnego.

Maria-Magdalena napisał(a):
Kael
Nie znam matki która nie chce mieć wpływu na syna.
Wiele zależy od syna i środowiska, czasów w jakim żyją.

Na nieszczęscie Augustyna jego ukochaną była niewolnica, zatem...sama rozumiesz jak traktowała ją Monika. Ich syn był tylko synem niewolnicy. Nie synem Augustyna.

Kael, zatem co bys zrobiła będąc na miejscu Moniki?
Tylko tak szczerze po kobiecemu nie pod kątem wiary.

Nigdzie nie znalazłam, że konkubina Augustyna była niewolnicą.
Wszelkie biografie podają jedynie, że była "niższego stanu", gdy Augustyn pochodził patrycjuszy, choć wedle ówczesnych nic nie stało na przeszkodzie małżeństwa patrycjusza z niewolnicą.
Augustyn prawdopodobnie oddalił konkubinę, nie z racji nawrócenia, ale ustalonego ślubu z młoda patrycjuszką.
http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/ja ... sci/54.php


Cz mar 12, 2015 11:20
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Alus napisał(a):
Nigdzie nie znalazłam, że konkubina Augustyna była niewolnicą.
Wszelkie biografie podają jedynie, że była "niższego stanu", gdy Augustyn pochodził patrycjuszy, choć wedle ówczesnych nic nie stało na przeszkodzie małżeństwa patrycjusza z niewolnicą.
Augustyn prawdopodobnie oddalił konkubinę, nie z racji nawrócenia, ale ustalonego ślubu z młoda patrycjuszką.
http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/ja ... sci/54.php

Dokładnie tak było. Nawrócił się dopiero dwa lata później i zerwał zaręczyny.


Cz mar 12, 2015 11:23
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Cytuj:
Jeśli ktoś twierdzi, że "trzeba bezwzględnie" wprowadzić takie a nie inne dyrektywy, to można to nazwać ideologią. Ktoś ma jakąś ideę, i ją forsuje. I to nawet ostro. Jeżeli gender to tylko "studies", czyli nauki, poznawanie jakiegoś zagadnienia, to dlaczego na siłę się ją wprowadza? Np. wczoraj czytałam artykuł, z którego wynika że zgodnie z wytycznymi z Unii w polskiej TV nie może być emitowany materiał, w którym kobieta wykonuje zwykłe czynności domowe, takie jak gotowanie czy sprzątanie, ale już od najmłodszych lat należy dziewczynki w szkołach przysposabiać do bardziej męskich zawodów, bo wg unijnych statystyk w Polsce kobiety wciąż, o dziwo (!), w większości wybierają zawody zgodne z ich naturalnymi zainteresowaniami czy predyspozycjami (nienormalne, że kobieta chce być pielęgniarką i się opiekować słabszymi, to powinien robić facet, a ona w tym czasie niech nosi pustaki na budowie). A przecież jeśli chce pracować na budowie, być mechanikiem samochodowym, latać w kosmos - to może, przecież są kobiety, które tak żyją, tak pracują. Są też mężczyźni, którzy pracują jako pielęgniarze - ale "że mogą" nie wystarczy, trzeba ich jeszcze przymusić.

To według Ciebie normalne? To wg. Ciebie tylko "studies"?



Przecież to nie oznacza że ktoś będzie zmuszał kobiety do wykonywania takich zawodów. I chyba nie jest rzeczą złą że kobiety mają teraz wybór i że jeśli któraś z nich chce to może iść i nosić te pustaki na budowie. Przysposabianie nie oznacza zmuszania kogokolwiek do czegokolwiek. Kobiety i tak w naruralny dla nich sposób będą wybierać te zawody które leżą bardziej w ich naturze i w kręgu ich zainteresowań.


Cytuj:
Ktoś ma taką ideę, by z chłopców robić dziewczynki, i na odwrót.. Ktoś ma taką ideę, by dzieci uczyć masturbacji; tego, że aborcja to taki tam zabieg jak wyrwanie zęba; ktoś ma taką ideę, że państwo zamiast przeznaczać środki na opiekę medyczną będzie fundować zmianę płci, bo mężczyzną można być tylko wtedy, gdy się na niego przerobi, i odwrotnie - jak ktoś się mężczyzną urodzi i czuje, to nim być nie może, to nienormalne. Gender to nie jest jakaś tam nauka, coś ktoś rozważa, poznaje - tylko coś ktoś narzuca wg własnej ideologii.



Nikt nie przerobi w taki sposób chłopców na dziewczynki czy odwrotnie bo nie ma sposobu aby zmienić raz ukształtowaną tożsamość płciową. Czasem mamusie lubiły ubierać chłopców w sukienki i zapuszczać im loczki ale potem taki chłopiec staje się normalnym hetero facetem, podobnie jak chłopcy mają tendencję do noszenia szpilek swojej mamy a nawet używania jej kosmetyków, to coś co jest normalne w pewnym okresie.

Poza tym, nie jest rzeczą tak bardzo złą aby refundować przynajmniej w pewnym stopniu operacje dla transseksualnych osób, czy wiesz jakie to jest życie? Czym jest takie życie?

A poza tym, jeśli chodzi o transseksualistów to są oni kimś kto wręcz postrzymuje stereotypowe wizerunki męskości i kobiecości, nie raz zarzuca się trans mężczyznom że chcą być bardziej męscy niż genetyczni mężczyzni a trans kobieta chce bardziej eksponować swoją kobiecością niż genetyczna kobieta. I podtrzymują te określone role płciowe, paradoksalnie, także nie takie to straszne. Ale transseksualizm to nie ideologia gender i nie jest łatwo przejść to wszystko jak również decyzja przejścia nie jest czymś łatwym. I jak na razie jest to diagnozowane na podstawie licznych badań klinicznych i testów.

To o czym mówisz w większości pasuje do queer bardziej niż gender studies.

Cytuj:
np. pomysł ustawy wg której rodzice nie będą mogli decydować o tym, czego i w jaki sposób będą uczone w szkołach ich dzieci.


Dzieciaki potrafią nauczyć się tego wszystkiego same lub we własnym gronie, od siebie nawzajem. Także to co im w szkole powiedzą to może nie być dla nich już żadna nowość.


Cz mar 12, 2015 12:30
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Cytuj:
Bóg każdego człowieka powołał do życia i ma wobec niego plan.


Słyszałem kilka razy coś innego, to że Bóg nie ma konkretnego i ułożonego planu życia dla poszczególnej osoby. Także jedne osoby mówią tak, inne mówią inaczej. A jak jest naprawdę?

Wyjaśniłaś bardziej szczegółowo co masz na myśli i dobrze, jednak w tym wszystkim nie może zabraknąć tego czegoś co nazywa się zakochanie, ale zakochanie takie nie na zasadzie tylko motylków w brzuchu które jest bardziej zauroczeniem, ale zakochanie głębokie i prawdziwe. Bo jeśli tego czynnika zabraknie to wtedy jest duże prawdopodobieństwo poważnych kłopotów w małżeństwie w tym i zdrady. Małżonka czy małżonek ma zajmować serce i nie ma być tam miejsca dla kogoś innego.

Jeśli mężczyzna jest prawdziwie zakochany w swojej żonie to ona będzie tą naj, i jedyną dla niego. I to miałem na myśli. Tej iskry nie powinno zabraknąć pomiędzy małżonkami.


Cz mar 12, 2015 12:41
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28
Posty: 253
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Alus napisał(a):
Kobiety na traktory - to w Polsce lata 50-te, tylko wtedy nie funkcjonowało określenie gender.
A aktualnie gender to histeria, jedni wrzask podnoszą, bo przedszkolanka ucząc maluchy o strojach narodowych ubrała misia w spódniczkę w szkocką kratę, inni bo dziadek na obrazku w elementarzu podlewa kwiatki na parapecie.
I straszenie - rodzice nie będą mogli decydować o tym, czego będą uczone ich dzieci - a rzeczywistość jest taka, że rodzice dzieci ze szkół podstawowych muszą pisemnie wyrazić zgodę na pójście dzieci do teatru, na wycieczkę, na rekolekcje...ect.
Podobnie jak pisemnie muszą wyrazić zgodę na naukę "wychowanie do życia w rodzinie".
A poszczególnych nawiedzonych wariatów usiłujących wcielić swoje wypaczone wizje, np masturbację znajdzie się w każdej epoce i w każdym kraju.

A najwięcej operacji zmian płci dokonuje się w Tajlandii i Iranie - raczej UE nie ma z tym nic wspólnego.


Nie, UE nie ma z tym nic wspólnego, poza tym, że próbuje te kraje, w których liczba takich praktyk jest największa - dogonić.

Piszesz o konieczności zgody rodziców na wyjście dzieci do kina. Pamiętam jak całkiem niedawno niektórzy rodzice protestowali przeciwko wycieczkom szkolnym do kina na "Pokłosie". Ktoś wtedy powiedział, że to szkoła decyduje co w tym czasie będą dzieci słuchać/oglądać. Jasne, mogą dziecka nie puścić wtedy do szkoły, tylko jak później dzieci mają napisać wypracowanie o filmie, który widziały, a dziecko które nie było dostaje jedynkę albo ma lukę, bo nie zaliczył zadanego zadania, to ta wolność wyboru rodziców jest, przyznasz, mocno ograniczona.

To już nawet TVN informował, że rząd chce wprowadzić ustawę, która znosi prawo rodzica do decydowania o swoim dziecku np pod kątem książek, które dzieci mają czytać, czy zajęć, na które mają uczęszczać.

Piszesz, Alus, że nawiedzonych wariatów z chorymi wizjami można znaleźć w każdym czasie i w każdym kraju. I co, mamy biernie siedzieć i na to pozwalać? Och, to takie czasy, że dewiacje są teraz modne - nawiedzeni wariaci puszczają nam takie jaskółki: można iść krok dalej, czy jeszcze nie? A gdy społeczeństwo przestanie zbyt mocno oponować, to już bez przeszkód narzucą nam wszystko po kolei. Pedofilię, zoofilię, kazirodztwo...

Może jeszcze nie za naszych czasów, może my jeszcze tego jako "normy" nie doczekamy. Duch czasów idzie jednak do przodu, skąd wiesz, jak będzie za 40 lat? Za 70, 100? Dasz palec, skąd wiesz, że nie będą chcieć całej ręki? Zresztą, już chcą... Nie czujesz się odpowiedzialna za przyszłe pokolenia, swoich wnuków, prawnuków, pra prawnuków?

Ktoś mi kiedyś powiedział jako argument, że nasze prababcie to się też pewnie w grobie przewracają. Oj, pewnie tak. Bo np kobiety, które nie mają do siebie w ogóle szacunku i nie są go uczone, za to uczone są masturbacji i nakłaniane są do rozwiązłości z receptą "aborcja" nie niechciane konsekwencje - to nieszczęście naszych czasów.

Wiesz, że dla dziewczynki, która kończy gimnazjum to wstyd być jeszcze dziewicą? Wiesz, że prześcigają się między sobą którą ktoś pierwszy zaliczy? No pewnie, dzieciaki nigdy nie były święte, seks wśród nieletnich też się zdarzał - ale czy w Twoich czasach dziewczyny mówiły o tym głośno i bez żenady, że niech je już w końcu ktoś rozdziewiczy, bo k***a nie wytrzyma? To nie sporadyczny przypadek, to smutna rzeczywistość większości gimnazjów. Jakieś 15 lat temu miałam tyle lat, co te dziewczynki teraz, i o ile zaczynała się fascynacja ciałem, płcią przeciwną, normalne w tym wieku - to nigdy nie słyszałam, by ktoś z moich rówieśników mówił w taki sposób, by któraś z moich koleżanek chciała, by ją "rozdziewiczono", bo to wstyd mieć 14-15 lat i być dziewicą. One rozmawiają w taki sposób na przystankach, czekając na szkolny autobus, a nauczyciel stojący obok nie powie ani słowa, bo nie ma prawa narzucać dziecku "swoich norm moralnych". Jedyne właściwe normy (nie)moralne, to te postępowe.

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. (...). [b]Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i (...) Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! (...) Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy. Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? 20 Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele![/b] (1 Kor 6, 12-18)

W takim razie jestem histeryczką, bo dostrzegam te zagrożenia i mówię o nich głośno. A skoro ma być równość (nie pseudo-równość, jaką się próbuje narzucić), to mam prawo się temu przeciwstawiać i bronić moich wartości. Nie wiem, jak można codziennie odmawiać Różaniec i twierdzić, że zagrożenie nie istnieje. Dzięki Bogu nie doświadczyłaś przy swoich dzieciach, i obyś nie doświadczyła przy wnukach, realnie tego zagrożenia. Są niestety rodzice, którzy tego doświadczyli. Ale jasne, najlepiej nazwać ich histerykami. Co oni mogą wiedzieć o dobru swoich dzieci? Dobrze, że Ty, jak napisałaś wcześniej, miałaś tą łaskę, by wychować swoje dzieci według chrześcijańskich wartości - wartości, które właśnie wielu próbuje dobić. Dlaczego nie staniesz w ich obronie?

A aborcja? Jesteś, Alus, za aborcją? Bo te wszystkie kobiety, które krzyczą o równouprawnieniu i prawie do decydowania o sobie, mówią w pięknie zawoalowany sposób o prawie do rozkładania nóg na życzenie i usuwaniu konsekwencji, jakimi są ciąże. Sprzeciw przeciwko temu też jest histerią? Oni krzyczą głośno swoje hasła, a my mamy szeptać?

Moja koleżanka swojej 14 córce zaczęła podawać środki antykoncepcyjne, na wszelki wypadek, bo ładna dziewczyna, przecież życia dziecku i przyjemności żałować nie będzie, nie? Moja kuzynka miała 4 aborcje, wszystkie przypadkowe z przypadkowymi "dawcami nasienia". Na dobrą sprawę nie wiedziała nawet, kogo miałaby ścigać o alimenty, gdyby urodziła. Moja ciocia opłaciła zabiegi, ponieważ "to nie takie czasy, by kobieta musiała rodzić, jak nie chce". Inna znana mi osoba miała aborcję "bo szkoda figury". Polki jeżdżą do Niemiec usuwać niechciane ciąże nie dlatego, że je nie stać na dziecko, tylko dlatego, że tego dziecka po prostu nie chcą. Ale jasne, zamiast walczyć o poprawę systemu i pomoc dla tych kobiet, które rzeczywiście boją się, że dziecka nie utrzymają, udostępnijmy im aborcje na życzenie. Nie bądźmy zacofani.

Nie, to takie czasy, gdy chrześcijańskie wartości są śmieszne, przeterminowane, gdy Dekalog przestaje obowiązywać, a króluje ludzka wygoda i rozpasanie. Ale nie histeryzujmy...

Masz prawo tego nie widzieć, masz prawo nie bać się tych zagrożeń, ale nie nazywaj histerykami osób, które bronią wartości i Bożych przykazań (nie zabijaj, nie cudzołóż), bo może dzięki nim za kilkadziesiąt lat Twój prawnuk/prawnuczka nie zostaną "zgodnie z prawem" wykorzystane, obdarte z niewinności, jak wielu rodziców już teraz alarmuje, że ich dzieci są.


Cz mar 12, 2015 13:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 19, 2013 11:32
Posty: 537
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
equuleuss napisał(a):
Cytuj:
Bóg każdego człowieka powołał do życia i ma wobec niego plan.


Słyszałem kilka razy coś innego, to że Bóg nie ma konkretnego i ułożonego planu życia dla poszczególnej osoby. Także jedne osoby mówią tak, inne mówią inaczej. A jak jest naprawdę?

Żeby uściślić swoją wypowiedź dodam, że ten Boży plan wobec nas nie wygląda na takiej zasadzie: scenariusz napisałem, a ty jesteś tylko aktorem, który ma odegrać swoją rolę. Zdecydowanie nie! Bóg dał nam wolną wolę po to, byśmy mogli z niej korzystać. Nie uczynił nas niewolnikami. Chciał, byśmy okazywali Mu swoją miłość dobrowolnie, bez przymusu, bez nakazu. Obdarzył każdego licznymi talentami i chce, byśmy je wykorzystywali. Czyli mamy być owocni, mamy odkrywać siły i talenty, które w nas drzemią! Mamy je pielęgnować, rozwijać i wykorzystywać dla dobra siebie i innych. Za wszystko Bogu dziękując i wszystko czyniąc na Jego chwałę, nie dla własnych egoistycznych pobudek.
Także Boski plan wobec mnie nie wygląda tak: Ty masz być kucharzem i już. Żonę będziesz miał tę, a dzieci tyle. :) Mam wykorzystywać wszystko, czym mnie Bóg obdarzył nie krzywdząc innych. Bóg nie chce cierpienia człowieka. Wszelkie zło, jakie nas w życiu spotyka wynika z odstępstwa od Boga. Jeśli mam sąsiada, który pije i potem wsiada do auta to prędzej czy później spowoduje wypadek. Mogę stracić w tej tragedii własne dziecko - niewykluczone. Czy Boga mam obwiniać za tę sytuację? Z drugiej jednak strony Boża wola dzieje się w naszym życiu również poprzez złe wydarzenia, które Bóg dopuszcza na nas. Bóg zawsze chce wyprowadzić dobro z każdej sytuacji. Może na przykład oczekuje ode mnie, żebym wyciągnęła sąsiada z nałogu. Może chce, żebym nie skupiła się na stracie swojego dziecka ale chciała ratować przed potępieniem wiecznym jego duszę. Może nikt za niego się nie modli? Może moje słowo "przebaczam ci" otworzy mu oczy na tę Bożą miłość i miłosierdzie, które Bóg pragnie czynić przez nas wobec innych ludzi? Może ten sąsiad nawróci się do Boga i zerwie z piciem? A może wcześniej już planował samobójstwo bo zabicie dziecka jest jego zgryzotą i nie potrafi sobie przebaczyć? Tylko Bóg jest źródłem prawdziwej mądrości. On nauczył nas przebaczać.

Gdyby każdy z nas był w pełni świadomość tego, że wszystko czym jest i co posiada jest z woli Boga to nie zapominalibyśmy o tym, żeby dziękować Stwórcy za każdy dzień swojego życia. Niestety człowiek wypiera coraz bardziej Boga ze swojego życia. Czuje się panem i władcą wszystkiego, nawet życia (in vitro). To powoduje, że otaczający nas świat traci swoją harmonię, którą w swoim doskonałym zamyśle dał wszelkiemu stworzeniu Bóg. Często człowiek doprowadza sam siebie do zagłady - bo dba o ciało ale nie dba o duszę. Całkiem o niej zapomina. Nie myśli o tym, że na tym świecie żyć wiecznie nie będzie i że warto zabiegać o to, co wieczne, a nie o to, co doczesne. Ta teraźniejszość kończy się przecież tak nagle! Zawsze w nieoczekiwanym momencie. Dla człowieka nigdy nie jest właściwy czas na śmierć. Wciąż mamy "inne" plany. Niektórzy stają w obliczu śmierci nieco wcześniej - z wyrokiem (np. rak). Często dopiero wtedy zaczynają myśleć o swojej duszy. Nawet jest powiedzenie: "jak trwoga to do Boga". A jak mi dobrze, to po co Mu dziękować..

equuleuss napisał(a):
Jeśli mężczyzna jest prawdziwie zakochany w swojej żonie to ona będzie tą naj, i jedyną dla niego. I to miałem na myśli. Tej iskry nie powinno zabraknąć pomiędzy małżonkami.

Tak, zgadzam się, jednak ważne jest źródło tej "iskry". To musi wychodzić z wnętrza człowieka, np. z dobroci serca. Nigdy nie powinny być "iskrą": wygląd, wykształcenie, status materialny itd. Wszystko to bowiem prędzej czy później zawiedzie. Ta "iskra" musi mieć Boże tło, jakąś wartość, której zastąpić nie można niczym innym. Bo np. wygląd zewnętrzny jest ulotny - starzejemy się, po kilku latach stwierdzi mąż - taka byłaś ładna, a teraz po latach: gruba, zmarszczki, łysina, rozstępy.. I już "iskrę" widzi w innej kobiecie, młodszej, bardziej atrakcyjnej.
A nie patrzy sercem, że dzieci nosiła we własnym łonie, że ciąża zabrała gładką skórę na brzuchu, że własną piersią karmiła, że zrezygnowała z kariery na rzecz macierzyństwa. Między dwojgiem ludzi oprócz iskry musi też istnieć lojalność, poświęcenie i szacunek.

_________________
Wszystkie wasze sprawy niech się dokonują w miłości!
(1 Kor 16, 14)


Cz mar 12, 2015 13:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28
Posty: 253
Post Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
equuleuss napisał(a):
Przecież to nie oznacza że ktoś będzie zmuszał kobiety do wykonywania takich zawodów. I chyba nie jest rzeczą złą że kobiety mają teraz wybór i że jeśli któraś z nich chce to może iść i nosić te pustaki na budowie. Przysposabianie nie oznacza zmuszania kogokolwiek do czegokolwiek. Kobiety i tak w naruralny dla nich sposób będą wybierać te zawody które leżą bardziej w ich naturze i w kręgu ich zainteresowań.


Czytaj, proszę, ze zrozumieniem. Chodzi o to, by wpajać tym osobom świadomość, że chcieć zajmować się domem, chcieć być matką, chcieć być pielęgniarką, chcieć być kobietą - to nienormalność. Kobieta powinna chcieć "czegoś więcej", a nawet jeśli nie chce tego "więcej" dobrowolnie, to nie do końca normalna. Już od wielu lat kobiety mogą wybierać swój zawód, jak można zauważyć. Są dowódcami w armii, latają w kosmos, poznałam kobietę, która prowadzi firmę budowlaną a jej pasją jest stawianie gzymsów kominkowych... Powiedz, czy ktoś im borni? Nie, ale jeśli kobieta chce być żoną i matką - nie ma ambicji; jeśli ma trójkę dzieci lub więcej - jest dzieciorobem i/lub nie wie jak się korzysta z antykoncepcji; jeśli kobieta zostaje świadomie w domu by wychowywać dzieci - to jest głupia i marnuje swoje życie.

equuleuss napisał(a):
Nikt nie przerobi w taki sposób chłopców na dziewczynki czy odwrotnie bo nie ma sposobu aby zmienić raz ukształtowaną tożsamość płciową. Czasem mamusie lubiły ubierać chłopców w sukienki i zapuszczać im loczki ale potem taki chłopiec staje się normalnym hetero facetem, podobnie jak chłopcy mają tendencję do noszenia szpilek swojej mamy a nawet używania jej kosmetyków, to coś co jest normalne w pewnym okresie.


Mówisz o sytuacji, gdy dziecko samo na etapie poznawania siebie tak robi, jest jednak wielu chłopców, którzy nigdy nie przymierzają maminych szpilek, dlaczego mają być do tego przymuszani w szkole...? Jak to się ma do wytycznych szkoły (był niedawno taki przypadek), gdy chłopcy na lekcji mieli się ubierać w spódniczki, nawet jeśli ie chcieli, a dziewczynki miały się bawić samochodami, choć chciały lalkami? Jak można w ogóle porównywać?

equuleuss napisał(a):
Poza tym, nie jest rzeczą tak bardzo złą aby refundować przynajmniej w pewnym stopniu operacje dla transseksualnych osób, czy wiesz jakie to jest życie? Czym jest takie życie?

A poza tym, jeśli chodzi o transseksualistów to są oni kimś kto wręcz postrzymuje stereotypowe wizerunki męskości i kobiecości, nie raz zarzuca się trans mężczyznom że chcą być bardziej męscy niż genetyczni mężczyzni a trans kobieta chce bardziej eksponować swoją kobiecością niż genetyczna kobieta. I podtrzymują te określone role płciowe, paradoksalnie, także nie takie to straszne.


Odpowiem pytaniem na pytanie - a znasz ludzi, których Bóg z tego wyciągnął? Którzy chcieli zmienić płeć, a potem nagle "im przeszło"? Ciekawe dlaczego i jak to możliwe, skoro poczucie uwięzienia kobiety w ciele mężczyzny (lub odwrotnie) było tak silne, tak tożsame z ich osobą, tak realne? Skoro przez pomyłkę urodzili się kobietą czy mężczyzną? Poszukaj tych świadectw, jest ich trochę. Spróbuj to też rozważyć pod kątem swojej wiary, a nie tylko mniej lub bardziej naukowych haseł. Bo o jakich testach klinicznych mówisz? Jak można stwierdzić, że ten mężczyzna jest kobietą? Ja mogę powiedzieć, że się czuję różowym flamingiem, jak mi udowodnisz, że nim nie jestem? Czy państwo zrefunduje mi także operację zmiany gatunku?

Straszne jest to, że ludzie są tak daleko od Boga, że sami nie wiedzą, kim są. Straszne jest, że idą za własną wygodą, nie próbują nawet rozeznać woli Bożej, a potem płaczą, że im źle. Straszne jest to, że ludzie przestają wierzyć, że szatan wykorzystuje wszystko, aby ich odciągnąć od Boga, także te wahania tożsamości. Straszne jest to, że nie wierzymy, że Bóg może nas uleczyć i dać nam szczęście. Straszne jest to, że powtarza się oklepane slogany pseudo-naukowe, a nie słucha ludzi, którzy dają świadectwo, jak Bóg ich z tych pogubień (homoseksualizm, transseksualizm) wyciągnął. Bo oni pewnie też nie wiedzą o czym mówią. Co oni mogą wiedzieć?


Cz mar 12, 2015 13:50
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 1944 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48 ... 130  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL