Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Robek napisał(a): Mam iść do psychologa który wmówi mi że życie jest wspaniałe? To stereotypowe myślenie. Takie metody stosują mówcy motywacyjni. Psycholog z Tobą porozmawia o Twoich problemach, ustali co Cię nurtuje, nie daje Ci spokoju i wspólnie z Tobą przeanalizuje sprawę. Są w Tobie emocje, których nie rozładowałeś, męczysz się z nimi, a sam sobie z nimi nie poradzisz. Potrzebujesz pomocy.
|
Śr cze 24, 2015 19:49 |
|
|
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Często największym wrogiem człowieka jest on sam dla siebie. Im bardziej potrzebuje pomocy, tym bardziej się przed nią broni. Czyni to metodami które nikogo nie przekonują, chyba że jego samego. Psycholog nic nie poradzi - tak zapewne nie mówi wielu z tych którzy otrzymali pomoc. Ale wpierw trzeba samemu sobie pomóc.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Śr cze 24, 2015 20:37 |
|
 |
Inny_punkt_widzenia
Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09 Posty: 3852
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
krzysztofsyn Cytuj: Piszesz, że całkowite zaufanie Bogu to wystawianie Jego na próbę. No cóż. Nie zgodzę się z tym No widzisz jak zmyślasz , przecież ja tak nie napisałem . Oczekujesz by cię inni zrozumieli i zaakceptowali ba , nawet chciałbyś by ci uwierzyli , a tym czasem sam lekceważysz to co inni piszą . Nie musisz mnie przepraszać , nie musisz się z tego spowiadać , ważne jest byś nie zapomniał o ludziach , gdy już całkowicie oddawać się będziesz Bogu . A czy słyszałeś , że szatan też chciał , aby Jezus skoczył z narożnika świątyni ? I jaką wtedy otrzymał odpowiedź ? Dalej , sam już nie wiem , czy cię pytać o szczegóły , przecież byłeś piany , czy piany w sztok może cokolwiek pamiętać ? Ale ty pisałeś , że coś tam pamiętasz , że mimo tego upojenia czułeś , że było ci dobrze , że widziałeś jakieś światło , że zrozumiałeś , że to Jezus , no itd itd . Przecież ja tego nie wymyśliłem , wiem to z książki którą napisałeś , myślisz , że przeczytanie takiego czegoś nie nastręcza trudności ? Przecież takich rzeczy się nie zapomina .
|
Śr cze 24, 2015 20:48 |
|
|
|
 |
krzysztofsyn
Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12 Posty: 52
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Inny_punkt_widzenia napisał(a): Podobnie też nie zgadzam się z tobą , by z zaufaniem do Boga skakać w przepaść Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Ja w swoim świadectwie zachęcam do całkowitego oddania swojego życia Bogu, zachęcam do całkowitego Jemu zaufania i dla lepszego zrozumienia czym jest takie zaufanie porównuję je to do skoku z góry w przepaść, do skoku w nieznane (bo nie wiemy jaką przyszłość Bóg nam planuje) bez naszych asekuracji typu "co będzie jak mnie nie poprowadzisz ? muszę sam sobie planować życie". Jeśli miałeś na myśli inny skok, ten z Ewangelii, to się nie zrozumieliśmy. Skok o którym ja pisałem był świadomym wejściem w nieznane, oddaniem się całkowitym opatrzności Bożej. My niekiedy próbujemy oddać się opatrzności. Siadamy w fotelu, okładamy się poduszkami, zapinamy pasy bezpieczeństwa, kask na głowę, zamykając oczy, ze strachem mówimy trzymając się poręczy -Jezu ufam Tobie (i oczekujemy jakiejś katastrofy). Ot i całe moje "zmyślanie".
_________________ Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6
|
Cz cze 25, 2015 8:25 |
|
 |
Robek
Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04 Posty: 6825
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
WIST napisał(a): Często największym wrogiem człowieka jest on sam dla siebie. Im bardziej potrzebuje pomocy, tym bardziej się przed nią broni. Czyni to metodami które nikogo nie przekonują, chyba że jego samego. Psycholog nic nie poradzi - tak zapewne nie mówi wielu z tych którzy otrzymali pomoc. Ale wpierw trzeba samemu sobie pomóc. Od kiedy pamiętam miałem takie nastawienie do życia, jak mam teraz, i mam to zmienić? to byłoby wbrew mojej naturze. krzysztofsyn napisał(a): Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Ja w swoim świadectwie zachęcam do całkowitego oddania swojego życia Bogu, zachęcam do całkowitego Jemu zaufania . Bóg ci powiedział żeby jemu zaufać? jak często z nim rozmawiasz?
_________________ Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.
|
Cz cze 25, 2015 13:17 |
|
|
|
 |
Inny_punkt_widzenia
Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09 Posty: 3852
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
krzysztofsyn Cytuj: ... Pewnego wieczoru kupiłem alkohol, aby się upić. Miałem nadzieję, że smutki może staną się lżejsze do zniesienia. W domu byłem wtedy sam, drzwi były zamknięte. Po upiciu się, w mojej głowie pojawiały się myśli koszmarnie złe. Zły duch zaczął mi przypominać wszystkie tragiczne momenty w moim życiu. Jakby patykiem rozdrapywał zagojone, zapomniane rany. Przypominał sytuacje z mojego życia, aby pokazać, jaki jestem: do niczego, nie kochany, wyśmiewany, nie potrafiący wyżywić rodziny, niechciany, nic dobrze nie potrafiący zrobić, bez talentów, jedno wielkie dno, nie zasługujące na czyjąkolwiek miłość lub szacunek. I ja w głębi serca przyznawałem temu rację. Powodowało to ogromny ból, ból mojej duszy, taki ból, że jedyną ucieczką od niego wydawała się śmierć, a właściwie pewność, że śmierć to najlepsze rozwiązanie. Zacząłem robić wyrzuty Bogu, bez nadziei, że mi odpowie. – Dlaczego moje życie jest takie popaprane? Nie takie, jak mają inni, nie takie jakbym chciał, zawsze pod górę. Nie było odpowiedzi. Po około godzinie takich rozmyślań i płaczu byłem zdecydowany. Wstałem z wersalki i poszedłem do kuchni, aby poszukać sznurka, paska, może odkręcić gaz. Wiedziałem, że nie chcę żyć. Miałem 38 lat (tyle, ile ten człowiek, przy sadzawce Betesda). Była sobota około godziny 23:00. W drodze z pokoju do kuchni zrobiłem kilka kroków. I nagle – Wszechogarniający pokój... Jest mi tak bezpiecznie, niczego się nie boję. Potężny ocean Miłości ogarniał moją duszę i wlewał się do niej. Światłość niepojęta, wszędzie, biała, tak ogromna, że powinna razić, a nie raziła, parzyć, a nie było mi wcale gorąco. Było mi tak dobrze. W życiu nie było mi tak dobrze. Wiedziałem już, moja dusza wiedziała (mimo, że byłem przed sekundą pijany, dusza moja była trzeźwa): To Ty jesteś, Jezu, (stwierdzenie ze zdziwieniem). Istniejesz naprawdę. Pewność, radość. Myślałem, że Ciebie nie ma, może żyłeś kiedyś, ale nie dziś. Nie wierzyłem w Twoje istnienie tu i teraz, wiesz przecież. Już dusza moja wie i pragnie poznawać Ciebie w każdej sekundzie więcej i więcej, chcę o Tobie wiedzieć jak najwięcej, być jak najbliżej Ciebie, w Tobie, poznawać Ciebie. Tu padły słowa, których nie zapomnę do końca życia i jeszcze dłużej. Były to słowa Jezusa: KOCHAM CIĘ (ciepły, męski, spokojny głos). Wielka fala miłości spłynęła na mnie. Poznałem ogrom miłości Boga do mnie. Miłość zalała całą moją duszę. Rozpłakałem się. Łzy wylewały się ze mnie strumieniami (to nie był zwykły płacz, ale rzeki łez). Jezus dał mi zobaczyć swoją duszę. Widzę, stojąc przed Tobą, Jezu, jak nędzna jest dusza moja, jak mała, czarna, skulona, jakby mokra, spleśniała cuchnąca szmata, którą nawet dotknąć przez rękawiczkę bym się brzydził – powiedziałem. Zapytałem Jezusa. – Mnie? Za co mnie możesz kochać? Nędzny, marny jestem, Ty wiesz, jaki jestem. Nie jestem godzien Twojej miłości. Nie jestem godzien kochania. Poczułem uderzenie, strumień miłości bezinteresownej, pełnej akceptacji, bezwarunkowej, za nic, od zawsze i na zawsze. Zobaczyłem małe nierozerwalne strumienie (miłości, opieki) wychodzące ze światła Jezusa do każdego człowieka i poczułem, że Bóg sam opiekuje się każdym człowiekiem i każdego bezgranicznie zna i kocha. Po odczuciu bezwarunkowej wielkiej miłości moje nastawienie do mojej osoby się zmieniło. – Skoro jesteś i mnie kochasz tak wielką miłością i jest mi tak dobrze z Tobą..., to ja już nie chcę sam sobie odbierać życia, nie ma już we mnie takiej woli (jakby nigdy nie było), ale chcę być z Tobą na zawsze, zawsze przy Tobie, zabierz mnie z sobą.
Już wiedziałem, że On jest, jest Miłością i najlepiej przecież się zajmie moją rodziną, nie odczuwałem żadnego lęku, żalu, że zostawię bliskich na ziemi. Wręcz przeciwnie cieszyłem się, że Bóg się o nich zatroszczy w najlepszy dla nich sposób. Była chęć odejścia, ale motyw był już inny, nie chciałem odchodzić z tego świata, bo mi tak źle, ale chciałem odejść, bo jest mi tak dobrze z Jezusem. A może nie tyle odejść z tego świata, co wrócić do Ojca, do domu. Bo tam jest mój dom, moje miejsce. Nie jestem z tego świata. ... Teraz jesteś taki mądry bo zobaczyłeś Jezusa , gdybyśmy przeżyli to co ty , też byśmy byli pewni . Błogosławieni ci co nie widzieli , a uwierzyli . Już nie musisz w Boga wierzyć , bo już wiesz że On Jest . Tym się różnimy , że ty wiesz , a my możemy jeszcze nadal wierzyć .
|
Cz cze 25, 2015 18:52 |
|
 |
Inny_punkt_widzenia
Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09 Posty: 3852
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
I jeszcze jedno Krzysztofsyn , miliony ludzi cierpiało od ciebie znacznie bardziej , a mimo to nie przyszedł do nich Jezus , tak jak do ciebie i ich tak nie pocieszył , więc nie wiem za co Go tak kochasz ?
|
Cz cze 25, 2015 19:09 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Robek napisał(a): Od kiedy pamiętam miałem takie nastawienie do życia, jak mam teraz, i mam to zmienić? to byłoby wbrew mojej naturze. Jeśli czujesz się szczęśliwy to nie zmieniaj. A jeśli nie, to nie widzę powodu aby się tego trzymać. Natomiast to co napisałem nie ma nic do natury. Zwyczajnie zawsze kiedy spotykam takich ludzi, mówię im wprost gdzie ja widzę ich realny problem. Co z tym zrobią, to już sprawa tych ludzi.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Cz cze 25, 2015 20:42 |
|
 |
krzysztofsyn
Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12 Posty: 52
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Inny_punkt_widzenia Tak. Masz rację. Teraz jestem mądry( a właściwie głupi nadal, ale wiem , że Jest) i to nie dlatego, że doszedłem swoją wiarą, modlitwą, kontemplacją i siłą do całkowitego uwierzenia, pewności, ale dzięki Jego łasce. Choć myślę, że gdyby nie to wydarzenie. Nie uwierzyłbym w Boga do końca życia. Moja mocą wiarą było to niemożliwa. Może wcześniej łaski wiary nie dostałem, albo dostałem, a ją odrzuciłem.
Jednocześnie teraz mam poczucie graniczące z pewnością, że każdemu Bóg może i chce dać świadectwo swojej obecności, istnienia,(znam wiele osób, które Boga doświadczyło, na Eucharystii, adoracji, Mszach o uwolnienie, rekolekcjach itd.) trzeba szukać, a się Jego znajdzie w Jego Słowie i Kościele jak mi powiedział. Kiedy indziej wystarczy o to poprosić. Szczególnie przeżywając trudne i beznadziejne sytuacje. Dla niewierzących –Panie jeżeli istniejesz to daj jakiś znak, wiesz przecież, że nie wierzę w Ciebie i nie potrafię uwierzyć, a chcę. itp. Dla wierzących (którym się wydaje, że nigdy Jego nie doświadczyli) – Panie chce słyszeć Twój głos – Chce poczuć jak mnie kochasz, pokaż proszę. Wiem brzmi to trochę jak instrukcja obsługi doświadczenia Boga. Ale warto skorzystać. Jeśli chcesz.
Tak. Zły też mnie kusił i dołował tymi słowami „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (zadziwiające jak on często używa Pisma, aby zwodzić) jednocześnie przychodziła odpowiedź, że spotkanie się z Jezusem nie jest przeszkodą w błogosławieństwie wręcz przeciwnie, jak np. miało to miejsce z prorokami, apostołami (nie byli oni świętymi od razu, byli zwykłymi grzesznikami) – wszyscy go widzieli, dobrym łotrem, świętymi - także Go spotykali i doświadczali. Spotkanie osobowego Boga, Miłości i odpowiedź swoja miłością na Jego miłość jest największym szczęściem, a nie przekleństwem. Piszesz, że już nie musisz wierzyć w Boga. Tak, wiem po ludzku, że jest i modlę się o to, aby ci który nie wiedzą (a łaski wiary im nie starcza) także Jego doświadczyli lub dostali mocniejszą łaskę wiary. Jakby to przewartościowało, życie, każdego człowieka (tak sobie swoim małym rozumem myślę).
Piszesz „Milion ludzi cierpiało...” i znowu masz rację. Moja odpowiedź to... nie wiem. Po prostu nie wiem. Choć z drugiej strony może On był tuż przed przejściem- śmiercią z nimi, tylko się o tym nie dowiedzieliśmy, bo odeszli i nie powiedzieli nam o tym. Tak jak i w moim doświadczeniu. Czułem, że jeśli bym się nie zdecydował zostać na ziemi jeszcze na jakiś czas (z miłości do Niego i swojego większego przyszłego szczęścia) to Jezus zabrałby mnie do siebie,,,nie wiem może dopuszczając do zawału serca, wylewu przed powieszeniem (jakby wziął całą winę moje śmierci na siebie i On za nią odpowiadał). Miałem pewność, że ja taki nędzny, marny, przed chwilą niewierzący, trafiłbym do nieba za nic, dzięki Jego miłosierdziu. Nie jest to oczywiście zachęta, aby być takim jak ja kiedyś.
Za co Go tak kochasz? Pytanie to chyba najtrudniejsze jakie słyszałem. Pierwsza myśl... Chciałoby się powiedzieć, kocham Jego za nic..po prostu...nie kocha się za coś...jeśli kocham za coś, to już nie jest miłość. Lecz jeśli po ludzku wyjaśnić za co, to za to, że jest, żyje we mnie i w Tobie. A po „ludzku”. My ludzie kochamy często za coś: bo jesteś dobry, bo mi pomogłeś, bo się dla mnie poświęcasz, bo jesteś ładna i dobra, wierna. I to kochamy zawsze za dobre rzeczy. Mało kiedy kochamy kogoś kto nam robi krzywdę. Dla mnie miłość to decyzja, a nie uczucie zakochania i fascynacji. Decyzja, że chce dla ciebie dobra. I w takim kontekście rozpatrując miłość. Chce dobra dla Boga..może brzmi śmiesznie. Przecież On jest samym dobrem nieskończonym i niczego Jemu nie brakuje. Dobra w tym sensie, że niech się dzieje to co On chce (bądź wola Twoja), bo On zawsze chce dobrze, nie może inaczej. Doświadczając oceanu bez dna, Bożej miłości do Ciebie, za nic, nie można pozostać obojętnym, naturalną odpowiedzią duszy na miłość jest miłość. Tym bardziej jak wiesz jak Jego przybijasz do krzyża swoimi grzechami, a On mówi -Kocham Cię i nic tego nie jest w stanie zmienić, nawet jeśli mnie zabijasz po raz kolejny Każdy człowiek został stworzony z dziurą w sercu. Ta dziura jest nieskończona. Podświadomie próbujemy ją czymś zatkać(szukamy Boga, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy) bo ta pustka w sercu bardzo boli, więc próbujemy zatkać, aby tak nie bolało: pracą, pieniędzmi, wykształceniem, pożądaniem, akcjami erotycznymi, narkotykami, alkoholem, podziwem w oczach innych, prestiżem, władzą,,, każdy czymś. Okazuje się, że na chwile to działa, jest trochę lepiej. Jednak po czasie pustka w sercu wraca. Bo co by nie wpadło w te „dziurę w sercu” przelatuje prze nią, bo nic nie jest nieskończone, nic nie jest rozmiarów tej pustki. Tą dziurę, pustkę, może zatkać tylko Bóg, bo jest nieskończony. I jeśli On tam trafi i zatyka pustkę, kocha się Jego po prostu za to, że jest, że staje się moim największym pragnieniem, jest źródłem wszystkiego, mimo, że tak marny jestem i nie bardzo mam się jak odwdzięczyć.
_________________ Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6
|
Pt cze 26, 2015 10:31 |
|
 |
glejt
Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38 Posty: 624
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Dzięki krzysztofsyn za świadectwo. Wiem , że jest prawdziwe. Wielu ono pomoże, ale też wielu oczekuje czegoś więcej. Masz rację gdy mówisz, że z Bogiem można się kłócić... Bo tu nie chodzi o brak szacunku tylko o szczerość i żywość uczuć. Ktoś komu jest wszystko jedno jest w stanie jakby nie żył. A kłócąc się wykazuję wolę czegoś czego pragnie a czego w swoim życiu nie widzi. Oczywiście nie dostrzega kompletnie , że wszystko to dzieje się za ukrytym przyzwoleniem ( skrywanym za wiarą w niewiarygodne). Piszesz, że trzeba zdać się na wolę Bożą, jest to oczywiste! Ale nie dla człowieka , który wierzy , że Bóg chce zmusić go do tego czego on wcale nie chce robić. Albo , że czynienie woli Boga będzie trudne nudne a przede wszystkim unieszczęśliwiające. Dzieje się tak ponieważ przeciętny człowiek nie ma pojęcia czym jest miłość a Jej obraz kształtuje na podstawie swoich przypuszczeń. Jak Bóg, który jest doskonałą miłością mógłby oczekiwać aby ktokolwiek został do czegokolwiek zmuszany ( nie mógłby wtedy być miłością a raczej zaprzeczeniem miłości. No i oczywiście poleganie na swoich własnych planach zbawienia "musi" być lepsze od planów zbawienia Boga? Na jakiej podstawie? Czy znamy przeszłość i przyszłość w takim stopniu aby zaplanować wszystko dostatecznie szczegółowo aby ten plan się powiódł? A przede wszystkim czy znamy na tyle prawdę o nas samych aby nie wpaść w pułapkę oszusta, który nie chce abyśmy ten plan realizowali?
_________________ [color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]
|
Pt cze 26, 2015 21:31 |
|
 |
Robek
Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04 Posty: 6825
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
krzysztofsyn napisał(a): Każdy człowiek został stworzony z dziurą w sercu. Ta dziura jest nieskończona. Podświadomie próbujemy ją czymś zatkać(szukamy Boga, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy) bo ta pustka w sercu bardzo boli, więc próbujemy zatkać, aby tak nie bolało: pracą, pieniędzmi, wykształceniem, pożądaniem, akcjami erotycznymi, narkotykami, alkoholem, podziwem w oczach innych, prestiżem, władzą,,, każdy czymś. Okazuje się, że na chwile to działa, jest trochę lepiej. Jednak po czasie pustka w sercu wraca. Bo co by nie wpadło w te „dziurę w sercu” przelatuje prze nią, bo nic nie jest nieskończone, nic nie jest rozmiarów tej pustki. Tą dziurę, pustkę, może zatkać tylko Bóg, bo jest nieskończony. I jeśli On tam trafi i zatyka pustkę, kocha się Jego po prostu za to, że jest, że staje się moim największym pragnieniem, jest źródłem wszystkiego, mimo, że tak marny jestem i nie bardzo mam się jak odwdzięczyć. Tak jak to działa to jest najlepiej jak może być, gdy nie mam kasy na używki to czuje ogromny głód, natomiast gdy już nakupie sobie używek to wtedy sie zaczyna najlepsze  gdyby cały czas było super, to nikt by nie docenił tego że jest super glejt napisał(a): \ Piszesz, że trzeba zdać się na wolę Bożą, jest to oczywiste! Ale nie dla człowieka , który wierzy , że Bóg chce zmusić go do tego czego on wcale nie chce robić. Bóg zmusza mnie do tego, czego nigdy nie chciałem robić.
_________________ Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.
|
Pt cze 26, 2015 22:14 |
|
 |
krzysztofsyn
Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12 Posty: 52
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Robek napisał(a): Bóg zmusza mnie do tego, czego nigdy nie chciałem robić. Bóg nie zmusza. Proponuje: - Jeśli ktoś chce iść za mną niech... Jeśli ktoś chce w wolności swojej, iść z miłości, a nie przymusu. Jak pisałem wcześniej warto poprosić, aby Pan Jezus pokazał jak bardzo Ciebie kocha. Jak pokaże, i Ty to poczujesz, wręcz trudno nie iść za Nim. Choć jest to pewnie możliwe.
_________________ Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6
|
Wt sie 11, 2015 7:42 |
|
 |
luisiana
Dołączył(a): Wt sie 11, 2015 15:20 Posty: 15
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Cytuj: Po kilku dniach Pan kazał zapisać się na rekolekcje. Zapisałem się, bo już wiedziałem, że i tak nie da mi spokoju (za co dziś dziękuję Bogu). Było cudownie. Adoracja, Eucharystia, spoczynek w Duchu Świętym, oczyszczający śmiech, dar języków, dziękczynienie. Czy możesz mi napisać coś więcej o darze języków i w którym kościele katolickim tego daru się używa. Z góry dziękuję.
|
Wt sie 11, 2015 16:01 |
|
 |
luisiana
Dołączył(a): Wt sie 11, 2015 15:20 Posty: 15
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
mój powyższy post jest do krzysztofsyn, jestem nowa na forum wybaczcie:)
|
Wt sie 11, 2015 16:05 |
|
 |
krzysztofsyn
Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12 Posty: 52
|
 Re: Bóg przyszedł do mnie
Modlitwa językami używana najczęściej w Kościele podczas modlitw o uzdrowienie, uwolnienie, dziękczynnych, rekolekcjach. Modlenie językami zalecane jest do osobistego modlenia się, na osobności , w samotności. Jeśli we wspólnocie to za wyraźnym pozwoleniem kapłana, w jemu wiadomym celu. Podczas modlitwy językami we wspólnocie potrzebna jest też osoba posiadająca dar tłumaczenia języków. Wtedy taka modlitwa (przetłumaczona) służy wspólnemu pożytkowi i umocnieniu w wierze. Używana jest często przez wiernych i ojca Daniela Czatachowa, wspólnota Miłość i Miłosierdzie Jezusa (jest parę filmów na youtube) Coś więcej o darze języków hmmm... jest to jakby najmniejszy z darów Ducha Świętego. Prosisz Ducha, aby modlił się Twoimi ustami i zaczynasz mówić niezrozumiałe słowa. Duch modli się przez Ciebie o to czego Tobie najbardziej potrzeba, a sama nawet nie wiesz co to jest. Duch Święty nas przenika i On najbardziej wie o co i jak powinniśmy się modlić. Nie wchodzisz w żaden trans, w każdej chwili możesz przerwać modlitwę. Znalazłem stronę wyjaśniającą wiec nie będę wyważał otwartych drzwi http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/ind ... 01&pyt=503
_________________ Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6
|
Śr sie 12, 2015 7:40 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|