Niebo polega na miłości do Boga i byciu kochanym przez Boga.

Skąd taki wniosek?

A na czym, może na "malowaniu Elvisa"? jak u jednego gościa Ewy Drzyzgi?

Każdy wybierze sobie takie niebo jakie będzie mu pasowało najlepiej.
Bóg jest w stanie to każdemu zapewnić, w końcu jest wszechmocny.

Czyli w Niebie nie interesuje Cię Miłość, ale uprawianie swojego hobby i grzechów??
To co rozumiesz przez "niebo" nie jest żadnym niebem

Wszelkie rodzaje szczęścia, i hobby sie do nich zalicza.

Szczęściem jest właśnie Miłość, a takie hobby jak "malowanie Elvisa" tylko obraża Boga.

Są różne rodzaje szczęścia, jeden lubi to drugi tamto.

To może też masz coś podobnego do tego, co ja mam? Nie piszę tego po to, żeby cię obrazić, ale takie cechy mogą wyglądać niepokojąco. Ludzie raczej potrzebują miłości i mogą nie chcieć zachowywać się dziwacznie, aby nie wyjść na "głupków".

A kto w dzisiejszych czasach normalny?
bo ja tez leczę schiz

Mi przepisano lek na schizofrenię, nawet ze znaczną zniżką go wykupiłem, i nie pomógł, a zaszkodził, bo dawał ewidentnie nieprzyjemne skutki uboczne i szybko go odstawiłem, bo to było "nie takie łatwe do zniesienia".

Mam "lęki", że np. doktryny z witryn takich jak www.catholic-saints.net czy www.johnthebaptist.us jednak są prawdziwe (na tych witrynach np. pisze, że ostatni papieże są nieważni, mogą być nazywani heretykami). Dla mojej mentalności teologia na tych stronach spotykana jawi się jako coś niezwykle obłudnego... Mentalność ma "awersję" do "przedsoborowego" rygoryzmu, uważa go za coś, co szkodzi osobom takim jak ja. Ale "seks" uważam za zło, za skutek grzechu pierworodnego i nawet akt małżeński z żoną nie powinien być "seksem". "Seks" wiąże się z egoistyczną przyjemnością określaną jako "erotyczna".

Najzupełniej zdrowa refleksja.

Taka teologia jawi się jako coś o wiele gorszego nawet niż poglądy Hitlera czy Stalina dla mojej mentalności. W tej teologii to Stwórca i tylko Stwórca jawi się mojej naturze jako "najgorszy byt, jaki istnieje", "najniegodziwsza istota, jaka istnieje". A do wyznawców takich teologii, które mentalności kojarzą się nie z judzką Jerozolimą, a założoną przez Fenicjan (czyli Dzieci Kanaanu) Kartaginą ("Nowym Tyrem"), w której Baalowi żywcem palono dzieci, to natura może czuć wrogość i chęć ukarania ich.

Natura może się też zastanawiać się nad tym, czy to nie "przypadek", że na orzeczenie pochodzące z Kartaginy powoływał się Richard Joseph Michael Ibranyi w przerażającym dla mojej natury artykule "Damned Infants". Argumentował on, że dzieci zmarłe przed chrztem z wody (bez chrztu z wody) będą cierpieć cieleśnie w ogniu piekielnym i będą potępione na wieki. Dla natury mojej czymś absurdalnym byłoby to, gdyby łaska Odkupienia nie zbawiła także nienarodzonych dzieciątek czy zmarłych niemowląt! Chrystus jest ponad Adamem. W teologii Ibranyi'ego dla mojej natury triumfuje grzech Adama, a nie Odkupienie Chrystusa. Dla niej teologia Ibranyi'ego jawi się jako coś niezwykle szatańskiego, może myśleć, że to "objawienie Molocha", idola Kananejczyków związanego z okrutną ofiarą z dzieciątek, które były palone.

Wniosek - zostawić taką teologię tam, gdzie jej miejsce. I spuścić wodę.

Po co w ogóle czytasz i w dodatku wierzysz w to z czym nie tylko się nie zgadzasz, jakiś masochizm?
Te rzeczy które czytasz to nawet nie jest katolicyzm tylko herezja. Poczytaj o jakimś świętym/świętej np. św. Franciszku, św. Teresie czy Teresce.