Marek144 napisał(a):
@Breta. Odpowiadając na Twoje pytanie:
1. Jesteśmy przyjaciółmi. Inna rzecz, że mamy się ku sobie.
2. Nie.
3. Nie czuję żadnego przymusu. Wiem jednak, że jeżeli zgodzę się na związek niesakramentalny, to nie będę mógł przystępować do sakramentów, co dla mnie jest ważne i istotne. Myślę, że to co ją interesuje we mnie to są min. wartości które wyznaję.
Dziękuję za odpowiedzi.
Teraz posiłkując się Twoimi odpowiedziami - wiele razy już tu podkreślałam, że uczucia sobie, a codzienność sobie. Tzn. wchodząc w związek, wchodzi się ze swoim bagażem emocjonalnym, kulturowym, życiowym, ze swoim światopoglądem itd. Obie strony. I obie strony mają do tego prawo - do swojego bagażu i do tego, żeby było to respektowane. Stąd prościej jest, jak się w wielu sprawach zgadzają, bądź nawet ten bagaż dzielą
Żadko jednak jest różowo.
I w twoim przypadku - jeśli się zdecydujecie na ten związek, to raczej nie masz co liczyć na ślub kościelny, chyba, że ta pani będze się starała o stwierdzenie nieważności (jest nie jeden temat na forum, różne opinie). Różnią Was również światopoglądy religijne i oboje macie prawo do praktykowania wyznania swojego wyboru, bez nacisków. Pytanie na ile np. Ty jesteś w stanie przyjąć ten bagaż. Tzn. co na co dzień będzie Cię bardziej bolało - brak sakramentów, czy brak tego związku. Jeśli zbyt - może lepiej się w to nie pakować, niż potem być nieszczęśliwym, mieć wyrzuty sumienia, unieszczęśliwiać partnerkę (np. przez wyrzuty czy przez brak pożycia) itd.
To fajnie, że się - jako osoby po przejściach - w życiu odnaleźliście. To może być wartościowy i szczęśliwy związek o ile wypracujecie takie "życiowe procedury", które ummożliwią Wam działanie zgodne z Waszymi sumieniami. Jak średnio to widzicie - to może lepiej wciąż mieć w sobie nawzajem po prostu najlepszego przyjaciela. Takie relacje są niezwykle ważne, a nie będziecie się czuli źle za jakiś czas