Nie, nie znieczula, to nie narkotyk w typie morfiny. Szkoda Ci czasu, by przeczytać tak krótki artykuł? W nim masz wyjaśnione, jaki jest cel badania i jakie efekty są uzyskiwane.

Czytam: "Śmierć jest tym, co najkonsekwentniej wypieramy ze świadomości, tkwi w nas jako najpierwotniejszy strach.", bzdura, ja się nie boję śmierci. Prawdziwy problem to jest cierpienie PRZED śmiercią, gdy człowiek bardzo chory a ona nie nadchodzi. Jeśli ktoś się boi śmierci to dobrze, dzięki czemu się przygotuje do niej. Zamiast tego wmawia się ludziom że śmierć jest czymś takim jak psylocybina, podczas gdy to wyjątkowe niepowtarzalne zdarzenie, gdzie jest wybór Nieba albo piekła na wieczność. Gdyby chociaż psylocybina znieczulała..

Gratulacje, większość ludzi jednak się boi.



Co?

Czego? Straszne to jest życie PRZED śmiercią, gdy się choruje i cierpi

Owszem, można bać się sądu i tego że nie trafi się do Nieba, ale do piekła. Ten lęk jest jednak zbawienny, nie można zagłuszać go psylocybiną.

Tyle zrozumiałem z tego artykułu

Andy, piesku - koteczku ty mój, nie każdy na tym świecie jest twoim klonem. Ja na przykład życie bardzo lubię i straszne mi ono nie jest. A chorować choruję, cierpieć też cierpiałem. Otóż tym się różni człowiek normalny od (wstaw epitet), że dąży do zdrowia i psychicznej równowagi, w każdej sytuacji. A (wstaw epitet) rozpływają się nad cierpieniem, jakimiś oczyszczającymi ogniami wstydu i tak dalej, tak że gdyby Bóg cudownie przywróciłby im zdrowie, na klęczkach błagaliby go, żeby ich strącił z powrotem w (wstaw epitet).

Wstyd jest konieczny, gdy ubrudzony człowiek stanie w Świetle i Prawdzie

No to dajesz przykład, Andy. Jakie jest twoje zboczenie? Z detalami poprosze, zahartujesz się przed Sądem.

Do zahartowania dobra jest spowiedź

Brehehe, pod tajemnicą. Piesku - koteczku ty mój, na Sądzie, jak twierdzisz, wszyscy poznają wszystko. Hartujesz się, ale już.

To będzie na Sądzie. I wtedy wyjawią się wszystkie najskrytsze motywy

Brehehe. Andy, ty nie zdzierżysz Sądu, skoro już na ziemi czepiasz się każdej deski ratunku. Tak samo w zaświatach będziesz wył o piekło.

Nie, mam wprawę, bo już na ziemi najadłem się dużo wstydu

Łżesz na dodatek. Nie masz żadnej wprawy, bo gdybyś miał, to byś ani nie nazywał tego zboczeniem, ani się wstydził wyznać publicznie i mieć spokój święty. Co innego bać się, dajmy na to, śmieszności (śmieszność boli), ale ty wrzeszczysz, że to wstyd.

Osobna sprawa, że kultura jest jednak sympatyczniejsza, kiedy tajemnice alkowy pozostają tajemnicami alkowy. No ale według Andy'ego w zaświatach tajemnic żadnych nie będzie. Tu piekło i tu piekło, bez różnicy.