Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 17, 2025 21:51



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 71 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 ...bo jestem chora z miłości. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
wiking napisał(a):
Nie wiem skad ta opozycja przeciwko milosci do Boga.

A ja nie wiem skąd to przekonanie że jestem w opozycji przeciwko miłości do Boga - jedynie krytykuję pewien jej rodzaj.
wiking napisał(a):
Nie tylko ojcowie mowia ze kazda dusza jest przedstwawiona w oblubienicy z Pesni nad Piesniami, teraz nie mam wszystkich cytatow, ale wiekszosc ojcow tak mowila. Bardzo polecam dziela Sw Jana od Krzyza.

To pozostanie sprawą moich osobistych odczuć estetycznych, ale dla mnie używanie tutaj tak silnego porównania do małżeństwa jest równie trafne co nazywanie związków homo małżeństwem - po co wprowadzać zamęt w pojęciach?
wiking napisał(a):
Dodam wiecej, byc moze dla kogos bedzie to zbyt smiale, ale malzenstwo nie jest przykladem milosci, Przykladem orginalnym milosci jest zwiazek Jezusa z Kosciolem.

Może nie śmiałe - raczej zupełnie nieuzasadnione.
wiking napisał(a):
Malzenstwa jest figura tegoz zwiazku. Mozna powiedziec ze Pan Bog ustanowil malzenstwo by ukazywalo rzeczywistosc jednosci Chrystusa z Kosciolem.

To co piszesz jest straaaasznie naciągane Wikingu... Moim zdaniem wcale nie można tak powiedzieć i doszukiwanie się dziwnego ukrytego dna w małżeństwie, zwłasza bez żadnych podstaw (bo ich nie podałeś), jest conajmniej błędne.
wiking napisał(a):
Ten fragment mowi o cnocie milosci do ktorej kazdy chrzescian jest powolany, ale jak mowil poprzedni cytat milosc zycia konteplacyjnego ma to wyrazaj w sposob doskonalszy.

W tych fragmentach znajduję tylko stwierdzenie że miłość kontemplacyjna jest doskonalsza niż inne rodzaje miłości, nie znajduję jednak żadnych podstaw ani uzasadnienia do takiego stwierdzenia.

A teraz trochę prowokacyjne, ale moim zdaniem ważne pytanie: co sprawia, że uważasz iż Bóg kocha doskonalej niż człowiek? A raczej - co sprawia, że uważasz iż człowiek nie może kochać człowieka (skupmy się na jakości, nie ilości miłości) tak mocno jak Bóg?

Cytuj:
2709 Co to jest kontemplacja? Św. Teresa odpowiada: "Kontemplacja myślna nie jest, według mnie, niczym innym jak głębokim związkiem przyjaźni, w którym rozmawiamy sam na sam z Bogiem, w przekonaniu, że On nas kocha". (Św. Teresa od Jezusa, Libro de la vida,

Pojęcie "przyjaźń" jest tu bardzo na miejscu. Wychodzenie ponad intensywność takiej relacji jest niewłaściwe.
wiking napisał(a):
Owszem i wlasnie taka relacja moze byc z Bogiem, wiele dziewic wolalo smierc niz wyrzec sie dziewictwa, i mowily ja wiem kogo pokochalam.

No i? Odnoszę wrażenie, że nie zrozumiałeś mojej postawy w tym temacie, ale o tym za chwilkę.
wiking napisał(a):
Co to by byl za Bog ktory z milosci pozbawia ludzi zycia miloscia.

A co to za Bóg który chce zagarnąć całą miłość do siebie? (pytanie równie związane z tematem co Twoje).
wiking napisał(a):
A ja Tobie wspolczuje ze nie znalazles osob ktore sa naprawde zakochane w Bogu.

Spotkałem i to min. właśnie one wyrobiły we mnie taki pogląd jaki prezentuję.
wiking napisał(a):
To jest nasze filozoficzne pojecie Boga.

To jest podejście teologów takich jak min. św. Augustyn i św. Tomasz. Doskonały, Nieskończony, Nieograniczony - takimi przymiotami określali Boga. Filozofia jest kluczem poznania, to min. na niej opiera się teologia.
wiking napisał(a):
Bog tez nie moze cierpiec a jednak zawisl na krzyzu, bal sie, czul zmeczenie, upokorzenie, zgoszknienie itd.

Tylko poprzez przyjęcie ludzkiej natury.
wiking napisał(a):
Nie podzielonej miedzy Boga a meza.

Nie mogę oprzeć się zastosowaniu sarkazmu w tej sytuacji i odpowiem że jak na władcę wszystkiego i Tego, który ma wszystko, Bóg jest bardzo zachłanny. (Sam do Boga nic nie mam, nie mam zamiaru atakować Tego, który jest moim mistrzem, ale w swoim toku myślenia idziesz wprost ku przepaści)
wiking napisał(a):
No wlasnie sam potwierdzasz ze milosc do Boga jak do meza jest mozliwa.

Ależ oczywiście że jest - zgadzam się z tym zupełnie i nie sugerowałem nic innego! Ja twierdzę, że jest jak najbardziej możliwa, tyle że niewłaściwa.
wiking napisał(a):
To jest moze naistotniejsze pytanie.
Chrystus nas pokochal cielesnie, dajac swe cialo za nas, i dajac je nam. Cialem uzdrawial, cialem glosil dobra nowine i przede wszytkim jego cialo bylo bite, opluwane, kopane, biczowane, przebite gwozdzmi, ukrzyzowane. Cialem zmartwychwstal.
Jak widzisz milosc Chrystusa do nas byla cielesna. Nie erotyczna, tak jak teraz sie kojarzy slowo cielesnie.

Wikingu, proszę Cię abyś nie wymyślał nowych znaczeń terminowi "miłość cielesna", dobrze? Lepiej od razu sprostować, że co innego się miało na myśli i użyć innego słowa niż prowadzić do nieporozumień.
wiking napisał(a):
Ale zakonice i zakonicy tez cialem kochaja, chocby to ze rezygnuja z cielesnej milosci, jest uzywaniem ciala w relacji milosnej.

Innymi słowy "przykładem cielesnej miłości jest rezygnowanie z cielesnej miłości" :roll: Absurd, Wikingu, absurd.
wiking napisał(a):
Dlaczego? Bo nie odpowieada Twojej wizji swiata?

A powiedz mi szczerze, czy określenie za każdym razem nie brzmi dla Ciebie przesadnie? Pomijając już to, że nikt nie był w stanie stwierdzić, że oblizywał wargi za każdym razem.
wiking napisał(a):
A sw Tereska ktora rzuca roze pod krzyz by wyrazic swoja milosc do Chrystusa?

Co "a św. Tereska"? Mam skomentować jej zachowanie czy co?
wiking napisał(a):
A sw Antoni ktory przytulal i glaskal Dzieciatko Jezus?

Sprowadzanie Boga do formatu człowieka - takie "uczłowieczanie". Ani to właściwe, ani zdrowe.
wiking napisał(a):
Nie mowiac juz o mistycznych zaslubinach sw Katarzyny sienenskiej, czy innych swietych.

Ponoć jednej zakonnicy pojawił się (i to nie raz, ale kilkadziesiąt) na języku napletek Chrystusa, który przyjęła jak Eucharystię i za każdym razem było to dla niej bardzo rozkosznym doznaniem - wiesz, ludziom czasem odbija.
wiking napisał(a):
Zapewne przypalone koszule, ktore jeszcze sa, np. sw Filipa, na wysokosci serca uznasz za falsyfikat?

Nie mam zdania na temat tej koszuli, bo nic o niej nie wiem i nie wydaje mi się aby jej sprawa miała jakikolwiek związek z tematem.


N cze 19, 2005 16:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 03, 2005 17:44
Posty: 419
Post 
wiking,

zgadzam sie ze wszystkim co napisales. Milosc w malzenstwie to copia milosci Chrystusa do calej ludzkosci. W starym testamencie znajdujemy wiele przykladow na to. :)


N cze 19, 2005 17:09
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 31, 2005 17:46
Posty: 337
Post 
wiking, dziękuję Tobie za wszystko co napisałeś.

Miłość Boża rozlana jest w naszych sercach. A życie zakonne zawsze odgrywało w Kościele ważną rolę.
[...]

Cudze relacje z Bogiem pozwólmy osądzić Bogu ...
baranek


N cze 19, 2005 18:04
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 24, 2003 10:29
Posty: 328
Post 
A. napisał(a):
Chyba każdy w życiu cierpiał, a ja gdy cierpie mam jedno pytanie- gdzie jest ten wszechmocny i miłosierny Bóg? Czy może nie jest wszechmocny, a może nie jest miłosierny? A jeśli jest to dlaczego pozwala cierpieć swoim "ukochanym dziecią" nic nie robiąc? ... Skoro jest wszechmocny i chce naszego dobra, to dlaczego nie sprawi, żeby było dobrze teraz i później? Dlaczego pozwala cierpieć? ...


Przede wszystkim, żaden kochający rodzic nie pozwala na wszystko swojemu dziecku. Bo w wielu przypadkach, dla niego źle by się to skończyło. Dziecko nie rozumiejąc i nie dostrzegając zagrożenia czuje się pokrzywdzone, a nawet może z tego powodu cierpieć.
I nie jest istotnym czy dziecko ma 2, czy 52 lata.

Odpowiedź na pytanie: dlaczego nie sprawi, żeby było dobrze tu i teraz, będzie bardziej złożona. Spróbuję jednak.
Żyjemy na świecie, który jest skażony grzechem. To znaczy, że rządzi się swoimi prawami i my tym prawom podlegamy. Ogień parzy, skaleczenie boli, gaz truje, ...
I teraz tak, kłamstwo, które trwa tworzy iluzję, fałszywą rzeczywistość. (Kayah w jednym z utworów śpiewa: ..."bo nie ludzie słowa, ale słowa ludzi niosą"). W oczach Bożych rzeczywistość ta jest fałszywa, natomiast dla ludzi w niej trwających - prawdziwa. Nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistością Bożą, czyli tą, której Bóg dla nas pragnie.
Ponieważ nie może kłamać, oszukiwać, ani udawać, może ingerować tylko w sposób prawdziwy.
Zderzenie tych dwóch rzeczywistości mogłoby być fatalne w skutkach dla człowieka. Dla ludzi trwających w świecie iluzji mogłoby się to skończyć schizofrenią.

Podjęłam się próby wyjaśnienia, nie twierdzę jednak, że jest nieomylne.

Z Bogiem

_________________
„Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1).


Pn lip 04, 2005 10:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57
Posty: 2184
Post 
Byc moze temat przestal budzic zainteresowanie, ale na innym watku Elka podala ciekawa strone:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/aktseksualny_00.html
a bardziej dokladnie z tej podstrony:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/aktseksualny_06.html

oto krotki cytat z niej wziety:
Cytuj:
Sięgając w głąb historii, zauważamy, że dla Orygenesa Wcielenie jest niczym innym jak małżeństwem Chrystusa z człowiekiem. Myśląc w takiej perspektywie, uważa on mężczyznę, który "opuszcza ojca i matkę", za Chrystusa, który opuszcza Ojca Niebieskiego i Matkę (Niebieskie Jeruzalem), by połączyć się w jedno ciało z Kościołem(8). Natomiast św. Augustyn bardzo realistycznie porównuje wydarzenie Wcielenia ze zbliżającą się nocą poślubną, z nieodpartym pragnieniem spotkania się mężczyzny i kobiety, z siłą ich seksualnego przyciągania się. Słowo jest dla niego panem młodym, który podąża do młodej mężatki ciała ludzkiego: "Łono Dziewicy było jego komnatą ślubną, ponieważ tam się zjednoczyli pan młody i pani młoda, słowo i ciało. Ponieważ napisano: I będą dwoje jednym ciałem; i także Pan mówi w Ewangelii: A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało"(9). Według św. Augustyna miłość Chrystusa do człowieka najlepiej symbolizuje duchowo-cielesne zjednoczenie małżonków(10).

W tym kierunku idą rozważania znanego średniowiecznego teologa Aleksandra z Hales (zm.1245), który interpretował akt małżeńskiego oddania jako "symbol pałającej miłości Boga do człowieka", a miłość seksualną jako "łączącą moc", która w jedno zespala mężczyznę i kobietę(11). Uważał on, że cielesne zjednoczenie małżonków symbolizuje unię hipostatyczną, tzn. zjednoczenie dwóch natur w Chrystusie. Nie mniej śmiałe porównania znajdujemy u Hugo od św. Wiktora, P. Lombarda, Tomasza z Akwinu i Bonawentury. Dla tych świętych teologów miłość małżeńska obrazowała duchowe zjednoczenie Chrystusa z Kościołem, natomiast cielesne współżycie małżonków wyrażało nierozerwalną, cielesną wspólnotę Chrystusa z Kościołem. Według nich Jezus Chrystus, wcielając się w człowieka, poślubia ludzkość w ciele i jednoczy się z nią w sposób nierozerwalny(12).

Jak widzimy, symbolika aktu małżeńskiego była często podejmowana dla wyrażenia tajemnicy Chrystusa i Kościoła(13). Inspirowana Pieśnią nad pieśniami służyła, szczególnie od XII wieku, do wyjaśniania stanów mistycznych. Zwłaszcza do ukazania ostatnich etapów drogi duchowej, tzw. zaślubin mistycznych, kiedy to następuje najpełniejsze zjednoczenie duszy z Bogiem. Św. Teresa z Awili podaje na stępujący opis swoich przeżyć mistycznych: "Zdarza się, że w chwili, gdy dusza modli się ustnie tylko i prawie nie myśli o rzeczach wewnętrznych, znienacka ogarnia ją i przenika jakby płomień rozkoszy i zarazem całe jej wnętrze napełnia się jakby wonią jakąś niewypowiedzianie słodką, a tak silną, że udziela się wszystkim zmysłom i na wskroś ją przejmuje. Nie mówię, żeby była to woń rzeczywista; używam tylko porównania, przez które to tylko chcę powiedzieć, że jest to coś, co wyraźnie oznajmia duszy obecność Oblubieńca i wznieca w niej najsłodsze pożądanie cieszenia się obecnością Jego i wylania się przed Nim w żarliwych aktach miłości i dziękczynienia"(14). Opisując w innym miejscu stan duszy, którą Bóg zjednoczył z sobą, pisze: "Nic ona nie widzi, nic nie słyszy, nic nie rozumie, przez cały czas, gdy trwa to zjednoczenie, choć to zawsze czas krótki i jej daleko krótszy jeszcze się wydaje, niż jest w istocie. Za to Bóg sam tak głęboko przenika wnętrze tej duszy, że gdy wróci do siebie, żadną miarą o tym wątpić nie może, iż była w Bogu i Bóg był w niej"(15).

Św. Teresa przyznaje, że nie potrafi lepiej wyrazić swojego duchowego doświadczenia jak przez analogię z sakramentem małżeństwa. "Jakkolwiek to niezręczne porównanie, nie widzę przecież innego, którym bym jaśniej zdołała wytłumaczyć, co mam na myśli, jak przez porównanie z sakramentem małżeństwa. Wielka wprawdzie zachodzi między jednym a drugim różnica, bo to, o czym tu mówię, to rzeczy na wskroś duchowe (przewyższają one małżeństwo ziemskie o tyle, o ile dusza jest wyższa od ciała, także rozkosze, którymi Pan duszę tu napawa, o całe niebo są różne od rozkoszy, jakich używają złączeni związkiem małżeńskim). I miłość łączy się z miłością. I wszystkie działania i sprawy jej tak są niewypowiedzianie czyste, subtelne i słodkie, że nie ma wyrazu na ich opisanie; ale Pan umie dać je wyraźnie uczuć duszy"(16).

Pomimo istotnej różnicy pomiędzy przeżyciem duchowym a cielesnym istnieje, jak widzimy, możliwość porównania rozkoszy życia z Bogiem do rozkoszy życia małżeńskiego. Jeżeli św. Teresa szuka sposobów opisania swoich mistycznych doświadczeń za pomocą rzeczy ziemskich, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby małżonkowie swoje ziemskie doświadczenia próbowali oddać za pomocą języka służącego do opisania nadprzyrodzonej rzeczywistości. Człowiek słowami: "miłość" lub "ekstaza", które posiadają kilka warstw konotacyjnych, wyraża różne jakościowo przeżycia. Spotyka się np. często opisy, w których orgazm nazywa się ekstazą seksualną. Trudno o inne skojarzenia, jeżeli zarówno w doświadczeniu mistycznym jak i seksualnym może dojść do chwilowej utraty świadomości albo uniesienia uczuciowego i zachwytu.

Podobieństwa, o których mowa, nie mogą prowadzić do wniosków, że istnieje możliwość wywołania jednego z tych przeżyć za pomocą drugiego. Powszechna opinia teologów chrześcijańskich wyklucza sytuację, aby autentycznym doświadczeniom mistycznym towarzyszyły reakcje napięcia i wyładowania seksualnego(17). Modlitwie towarzyszy wyciszenie zmysłów, które w pełni podporządkowują się duchowi. Znana z traktatów duchowości modlitwa odpocznienia daje przeżycie rozkoszy duchowej, która "przenika aż do dna duszy i rozlewa się na wszystkie władze, a nawet na samo ciało"(18). Pojawienie się stanu głębokiego pokoju i radości ogarniającego nawet zmysły nie jest wynikiem samopobudzenia się człowieka, ale efektem interwencji Boga. Dlatego modlitwa odpocznienia, pomimo wywołania ogromnego przeżycia, nie osłabia organizmu, ale wzmacnia jego energię(19).


Przy okazji odpowiem na kilka pytan, przepraszam ze tak pozno.
Drogi Incognito
Pytasz dlaczego czlowiek nie moze kochac drugiego czlowieka tak jak Bog go kocha.

Dlatego ze to On jest zrodlem milosci, to On nas stworzyl, my jestesmy stworzeniami, istotami ograniczonymi, nawet bez grzechu nie bedziemy nigdy w stanie kochac jak Bog. Nawet aniolowie tak nie moga kochac, gdyz jestesmy ograniczeni, wiec nasza milosc tez jest ograniczona.

Nasza milosc wynika z tego ze jestesmy stworzeni na obraz i podobienstwo Boga, ktory jest miloscia, ale jak najdoskonalszy obraz nigdy nie jest rzeczywistoscia, tak samo i my.

Po grzechu pierworodnym jestesmy oslabieni, nasza wola jest oslabiona, jestesmy wiec nie tylko ograniczeni ale tez skazeni egoizmem. Ta choroba niszczy w nas zycie milosci, dlatego bedac tu na ziemi nie jestesmy w stanie caly czas kochac tak jak moglibysmy bez grzechu. Tylko upodobniajac sie do Niego mozemy oszyszczac nasza milosc.

Incognito napisał(a):
wiking napisał(a):
Co to by byl za Bog ktory z milosci pozbawia ludzi zycia miloscia?

A co to za Bóg który chce zagarnąć całą miłość do siebie? (pytanie równie związane z tematem co Twoje).


Zyjac w celibacie nie kocha sie tylko Boga, kocha sie Boga calym sercem, wiec pozwalajac Bogu zajmowac nasze serce, patrzymy na innych ludzi tak jak On patrzy czyli z miloscia. Oddajac serce niepodzielnie Bogu, otwieramy je na wszytkich ludzi. Wspanialy jest tu tekst Sw Tereski, jest w brewiarzu na jej swieto (1 pazdziernik). Mowi ona tam ze powolanie zakonicy to bycie sercem Kosciola, czyli wlewac milosc we wszytkiego jego czlonki, tak jak serce pompuje krew do calego ciala.

Na razie tyle, co do sw Franciszka, nie wiem czy kazdym razem gdy wypowiadal imie Jezusa oblizywal sobie wargi, na pewno robil to tak czesto ze zrwocilo to uwage i jego towarzyszy i osob postronnych.


So lip 23, 2005 9:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Jesteśmy ograniczeni - zgoda. Ale czy potrafisz jakoś udowodnić, że w kwestii miłości nasze ograniczenie nie jest wyłącznie ilościowe (tzn. że ustępujemy Bogu tym, że nie potrafimy pełnią serca kochać wszystkich, a tylko jedną osobę)? Chodzi mi o miłość do jednego człowieka, czyli jej ujęcie jakościowe - póki mi nie podasz przykładu czegoś na co Bóg zdecydował się z miłości, a czego człowiek nie byłby w stanie zrobić (a co nie jest kwestią mocy, tzn. sił jakimi dysponuje Bóg), nie widzę powodu aby przyznawać Ci rację. Jesteśmy skażeni egoizmem, ale jesteśmy w stanie go przezwyciężyć właśnie poprzez miłość, mimo że do stracenia mamy więcej niż Bóg.

Jeżeli czynisz Boga głównym obiektem swojej miłości, nie możesz obdarzyć równie wielkim uczuciem człowieka - po prostu w ten sposób ograniczony jest człowiek, że pełnią swoich uczuć może kochać tylko jedną osobę - tylko jednej osobie jest w stanie ofiarować szczyt siebie. To co zostaje dla innych nie może się nawet równać z tym oddaniem, z miłością którą nazywacie oblubieńczą (nie wiem czemu nie lubię tego słowa, chyba wydaje mi się zbyt archaiczne i oklepane), a która jest największym źródłem łaski jaką może ofiarować człowiek.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


So lip 23, 2005 14:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57
Posty: 2184
Post 
Jestesmy ograniczeni nie tylko ilosciowo. Bo to by z nas czynilo istoty boskie tylko o mniejszej wladzy. Bog jest zupelnie inny, jest calkowicie transcedentalny, czyli nie wynikaja z materialnej rzeczywiscosci, ani z nia koniecznie zwiazany.
Jest to inny rodzaj bytu, to On wszytko stworzyl, my nie jestesmy w stanie tworzyc np. nowego zycia, tylko odtwarzac. Nawet aniolowie, ktorzy nie sa skarzeni grzechem nie kochaja doskonale, tak jak Pan Bog.

Jestesmy stowerzeniami zwiazanymi z czasem, wiec chocby tak nasza milosc jest ograniczona, ma swoj poczatek ( i czesto tez koniec), Bog natomiast nas kochal od zawsze, zanim powstal czas Bog juz nas kochal.

Bedac zwiazani z czasem tez nie potrafimy kochac calosciowo, czyli tak jak bedzie najlepiej na cale zycie, zamykamy sie na dniu dzisiejszym, Bog natomiast nas kocha tak ze widzi tez nasza przyszlosc, wiec dziala tak by na nam bylo jak najlepiej tez na przyszlosc.

Co takiego zrobil Bog czego by czlowiek nie zrobil? Tak od razu z najgrubszej rury: umarl i zmartwychwstal za nas, za Ciebie i za mnie. My jesli jestesmy w stanie umierac za innych to tylko dzieki Jego milosci ktora nas uzdalnia do tego. Nie mowiac juz o tym ze nas stworzyl, prowadzil nas przez cale zycie, posylal nam osoby ktore o nim mowily.

Staralem sie wyjasnic wyjatkowosc milosci do Boga. Jest to otwarcie sie na milosc Boza, tak zebysmy mogli powiedziec za Pawlem, "juz nie ja zyje ale zyje we mnie Chrystus". Czyli kocha we mnie Chrystus, czyli kocha wszytkich ludzi, to jest jakby uczynienie miejsca na Jego milosc wsrod ludzi. Podalem przyklad Tereski, moze bardziej dzisiejszy i bardziej zrozumialy przyklad to Matka Teresa z Kalkuty, mogla sie zblizac do kazdego biedaka, wlasnie dlatego ze cale swe serce oddala Bogu. Boza milosc do tych ludzi pchala ja by uslugiwala kazdemu z osobna.


So lip 23, 2005 22:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Będę odpowiadał przy pomocy tagów "quote", bo tak jest jednak wygodniej.
wiking napisał(a):
Jestesmy ograniczeni nie tylko ilosciowo. Bo to by z nas czynilo istoty boskie tylko o mniejszej wladzy. Bog jest zupelnie inny, jest calkowicie transcedentalny, czyli nie wynikaja z materialnej rzeczywiscosci, ani z nia koniecznie zwiazany.

I jak to się ma do kochania?
wiking napisał(a):
Jest to inny rodzaj bytu, to On wszytko stworzyl, my nie jestesmy w stanie tworzyc np. nowego zycia, tylko odtwarzac.

Jak wyżej.
wiking napisał(a):
Nawet aniolowie, ktorzy nie sa skarzeni grzechem nie kochaja doskonale, tak jak Pan Bog.

Tego nie wiem, bo chyba nie zostało objawione jak potrafią kochać aniołowie, niemniej nie jest to przedmiotem naszej dyskusji, a nawet gdyby było - byłoby wnioskiem, a nie argumentem.
wiking napisał(a):
Jestesmy stowerzeniami zwiazanymi z czasem, wiec chocby tak nasza milosc jest ograniczona, ma swoj poczatek ( i czesto tez koniec), Bog natomiast nas kochal od zawsze, zanim powstal czas Bog juz nas kochal.

Jak można kochać kogoś, kto nie istnieje? Miłość jest osobowa. Nawet jeśli przyjąć za prawdziwe założenie, że Bóg kochał nas zanim nas stworzył, to dla człowieka, który nie istniał wtedy "zanim powstał czas" nie ma to znaczenia i nie stanowi żadnej jakościowej różnicy. Miłość ludzka często miewa koniec, ale my nie rozmawiamy o wszystkich możliwościach obdarzania przez człowieka uczuciem - rozmawiamy o szczycie miłości na jaki może się zdobyć człowiek i o tym czy jakościowo ustępuje on miłości do której zdolny jest Bóg - Ty twierdzisz, że tak, ja że nie.
wiking napisał(a):
Bedac zwiazani z czasem tez nie potrafimy kochac calosciowo, czyli tak jak bedzie najlepiej na cale zycie, zamykamy sie na dniu dzisiejszym, Bog natomiast nas kocha tak ze widzi tez nasza przyszlosc, wiec dziala tak by na nam bylo jak najlepiej tez na przyszlosc.

To co piszesz nie jest prawdą, człowiek który kocha drugą osobę nie ogranicza się w planowaniu jej szczęścia na tu i teraz lecz wybiega myślą w przyszłość aby zapewnić dobrobyt na jak najdłuższą metę - to tak oczywiste, że nie czuję potrzeby udowadniania tego. To, że Bóg widzi całą przyszłość w przeciwieństwie do nas, jest tylko znakiem Jego mocy, nie Jego miłości. Jako istota znacznie innego pokroju niż my, zdolny jest do ogarnięcia myślą całego życia, jednak to nie zdolność przewidywania przyszłości jest miarą miłości - jedyne co jest miarą miłości w Twoim powyższym cytacie jest intencjonalność (mam nadzieję, że nie wymyśliłem nowego słowa ;)) kochającej osoby, a człowiek tak jak Bóg wybiega myślą w przyszłość i ustępuje tutaj tylko swoją mocą, nie miłością. Nadal remis, Wikingu.
wiking napisał(a):
Co takiego zrobil Bog czego by czlowiek nie zrobil? Tak od razu z najgrubszej rury: umarl i zmartwychwstal za nas, za Ciebie i za mnie. My jesli jestesmy w stanie umierac za innych to tylko dzieki Jego milosci ktora nas uzdalnia do tego.

Bzdura - człowiek ma wolną wolę i to z tej wolnej woli może zdecydować oddać życie za drugiego człowieka. W historii ludzkości pełno jest przykładów oddania życia za kochaną osobę - ofiara ta wypłynęła z miłości człowieka. Może ona być kopią miłości Boga, tak jak my jesteśmy w pewien sposób Jego kopiami, stworzonymi na Jego podobieństwo, jednak jest to miłość ludzka, wypływająca z serca człowieka, a nie jakaś zewnętrzna miłośc Boga, która się do człowieka wlała jak do pustego naczynia.
wiking napisał(a):
Nie mowiac juz o tym ze nas stworzyl

Kwestia mocy, nie miłości - i spłodzenie dziecka jest aktem stworzenia, tyle że na miarę mocy ludzkiej.
wiking napisał(a):
prowadzil nas przez cale zycie

Tak jak i ludzie potrafią wspierać się przez całe życie.
wiking napisał(a):
posylal nam osoby ktore o nim mowily.

Jak wyżej.
wiking napisał(a):
Staralem sie wyjasnic wyjatkowosc milosci do Boga.

Ja nie twierdzę, że miłość Boga nie jest wyjątkowa, sam zresztą przyznałem na jakich płaszczyznach jest - po prostu jeżeli chodzi o jakość, jesteśmy zdolni kochać tak jak Bóg.
wiking napisał(a):
Podalem przyklad Tereski, moze bardziej dzisiejszy i bardziej zrozumialy przyklad to Matka Teresa z Kalkuty, mogla sie zblizac do kazdego biedaka, wlasnie dlatego ze cale swe serce oddala Bogu. Boza milosc do tych ludzi pchala ja by uslugiwala kazdemu z osobna.

Tylko to jest rozdział ilościowy, nie jakościowy. Matka Teresa kochała biedaków, ale gdyby któryś z nich "otrzymał" nagle osobę, która kochałaby go szczytem miłości ludzkiej, czyli miłością która łączy kobietę i mężczyznę, wtedy ta osoba byłaby w stanie usługiwać temu biedakowi równie wiernie jak Matka Teresa, a nawet jej oddanie byłoby większe, bo wyłączne dla tej jednej osoby.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


N lip 24, 2005 1:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 24, 2003 10:29
Posty: 328
Post Re: ...bo jestem chora z miłości.
plomyk napisał(a):
mniszka napisał(a):

Czy odczuwanie stanu zakochania w Bogu jest normalne?


Nie tylko jest normalne ale wspaniale. Nie wyobrazam sobie kochac Jezusa mniej niz miloscia o ktorej Bog w ksiedzie piesni nad piesniami uczy. :)

Jego milosc jest slodsza niz miod. Bog pragnie byc ukochanym kazdej duszy.


Znalazłam wiersz na necie, który .. wiele tłumaczy:

Żegnajcie...

Żegnajcie moje fałszywe marzenia,
zmienni małżonkowie z dziwacznymi obietnicami,
którzy przychodzą i odchodzą
czepiając się twarzy przechodniów,
i ścigając mnie nieznużenie aż do drzwi nocy.
Żegnajcie kochankowie, zwiewni jak wiatr,
który wślizguje się do mojego łoża,
zwracacie się ku mnie i odwracacie,
lecz rankiem ulatujecie.

Postanowiłam rozwieść się z wami,
Chcę wyzwolić się od was, by mieć wolność
kochania.

Przebiegłam pierwsze drogi i pierwsze
sidła mojego życia,
Prowadziło mnie moje wierne serce
i moje kroki, aż doszłam do
Nieznanego Zakrętu.
Stałam zatrzymana na skraju drogi,
rozważając, modląc się, a może
i płacząc moje oczy wreszcie zgodziły
się spojrzeć NAPRZÓD na pejzaż mojego życia.

Zobaczyłam drogę...
jedyną i jasno oznaczoną.
Nie ma jej na mojej mapie, gdzie naniosłam
tylko drogi moich pragnień,
ale ona narzuca mi się jako jedyne przejście,
aby mnie zaprowadzić na liczne spotkania
gdzie beze mnie na mojej marszrucie zapisano
tysiące zdarzeń.

Odpowiem na "wezwanie", dziwne "powołanie"
tyle razy odpychane,
I mimo wszystko gotowa na nieprzewidziane
zdarzenie, którego wcale nie szukam
pomaszeruję ku ołtarzowi, gdzie oczekuje
mnie mój Pan,
i wypowiem "tak" moich godów, zdecydowana,
przeżywszy tak długie narzeczeństwo.
Tak, przybywajcie, wszyscy przyjaciele,
na te uroczyste zaślubiny,
Ale nikt z was nie zobaczy mojego małżonka
- On ma tysiąc twarzy
A ja jedna rozpoznam Go, jak zbliża się do mnie
nie znużony, z sercem osłabionym,
poszukując chleba przyjaźni i ofiarnego życia.
Choć długo wierzyłam w smutny los, że trzeba mi
będzie poślubić ponurą samotność,
ale dzisiaj odrzucam ją, aby poślubić wielką
rzeszę.

Michael Quist

_________________
„Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1).


Śr sie 17, 2005 14:10
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30
Posty: 469
Post 
Mniszka napisała:
Cytuj:
"Czy odczuwanie stanu zakochania w Bogu jest normalne?"


Tak, to jest normalne i jeśli to czujesz to powinnaś się cieszyć, bo niektórzy tego nie czują a bardzo by chcieli, ja np. bardzo bym chciał, ale nie czuję jeszcze takiego stanu.

Pozdrawiam

_________________
Obrazek
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU
ADONAJ EHAD


Pt sie 19, 2005 20:45
Zobacz profil WWW
Post 
Ja odpowiem jeszcze komuś odnośnie cierpienia. Ja pragnę cierpieć, bo oblubienica powinna być podobna do swojego oblubieńca. Wyjaśniam, że odczuwam silne powołanie do życia zakonnego, ale z pewnych względów niespełnialne. Buduję klasztor wewnątrz własnego serca.
Jestem CHORA Z MIŁOŚCI i nie wstydzę się tego.


Cz sie 25, 2005 18:25
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 03, 2005 17:44
Posty: 419
Post 
mniszka napisał(a):
Ja odpowiem jeszcze komuś odnośnie cierpienia. Ja pragnę cierpieć, bo oblubienica powinna być podobna do swojego oblubieńca.


Dodam tylko kilka slow o cierpieniu, tak jak ja osobiscie je widze.

To prawda ze Jezus cierpial, ale czy bylo to Jego pragnieniem?

Pragnienie milosci jest czyms innym niz pragnienie cierpienia. Cierpienie samo w sobie nie ma zadnej wartosci. Cierpienie Jezusa bylo wynikiem tego, ze zostal przez nas odrzucony, odtracony, nie bylo to pragnieniem naszego Boga.

_________________
Obrazek


Cz sie 25, 2005 19:44
Zobacz profil WWW
Post 
Jednak Pan chciał dzielić z nami nasz ludzki los, pełen cierpienia. Upodobnił się do nas, by nam okazać Swoją miłość. Za tę miłość odpłacam Mu żarem swojego serca.


Cz sie 25, 2005 20:45
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 03, 2005 17:44
Posty: 419
Post 
mniszka napisał(a):
Jednak Pan chciał dzielić z nami nasz ludzki los, pełen cierpienia. Upodobnił się do nas, by nam okazać Swoją miłość. Za tę miłość odpłacam Mu żarem swojego serca.


Swieta prawda, dziekujemy Ci Jezu. Modlmy sie aby wiecej ludzi zylo w tej milosci. :) Kochac Boga ponad wszystko i blizniegi jak siebie samego.

_________________
Obrazek


Cz sie 25, 2005 20:51
Zobacz profil WWW
Post 
Plomyku, módlmy się wspólnie o nawrócenie grzeszników.


Cz sie 25, 2005 21:05
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 71 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL