Otóż to.
Skoro ten pseudotrybunał na razie jest, bo nie można go było tak po prostu całkowicie anihilować, a przychodzący do tego budynku sędziowie i dublerzy zarabiają krocie, o czym niewątpliwie wie lud, gdyż informacjami o tym nieustannie karmiono go od wyborów aż do upadku Trybunału (po czym nagle o tym zapomniano), to bez wątpienia trzeba mu stworzyć jakąś pracę pozorną.
Będzie się więc być może na wniosek Prokuratora Generalnego zajmował tym czy homofob może odmówić wykonania usługi osobie LGBT (Łódź) antysemita może otworzyć hotel nie-dla-Żydów (Wrocław) albo może nawet czy kierowca rasista może nie wpuścić "czarnego" do autobusu. Tudzież innymi niezwykle doniosłymi sprawami i zagadnieniami ośmieszającymi nas przed światem i cofającymi naszą kulturę prawną o dobre 100 lat w stosunku do cywilizacji Zachodu.
Właśnie dlatego usłyszymy też teraz zapewne, że "prezydent skierował do trybunału", "trybunał orzeknie" albo temu podobne nic nieznaczące sformułowania i frazesy.
Chodzi może zresztą także o to, aby żona TW "Wolfganga" wydała wreszcie jakieś "orzeczenie" osobiście, bo do tej pory, od początku swojej pracy w TK, niczym takim się jeszcze nie splamiła.

Wg konstytucji I PRL-u z 1952 r. należała ona do "ludu pracującego miast i wsi".
W sumie na jedno wychodziło.

Na jedno to nie. W PRL-u lud nie miał możliwości sprawowania tej władzy przez swoich przedstawicieli.

Jeśli zmienią ordynację wyborczą, na pewno będą demokratyczne

Wysoki Sądzie, nie mam więcej uwag, gdyż powyższe, uzupełnione przez:

jest zgodne z moim odczuciem.

Jak nie, jak tak. Za PRL rolnik ze wsi oddalonej od mojego miasteczka o 3 km był poslem na ówczesny Sejm . Znałam go osobiście, bo był ojcem mojej koleżanki z pracy.

No i gdy PiS ten PRL ostatecznie odbuduje (pod nazwą IV RP, V RP czy dowolną inną) sytuacja wróci do tamtej normy.
Już przecież trwają nad tym prace w sejmowej komisji nadzwyczajnej zajmującej się stworzeniem podstaw prawnych pod likwidację wolnych wyborów.

Raczej nieudolna próba uwiarygadniania PAD.



Jak powiadał Piłsudski Naród wspaniały, tylko ludzie k***y, stąd tak z lubością powtarzane przez wielu ludzi działamy w imieniu Narodu.

Jakże nie miał - co 4 lata odbywały się wybory radnych do rad narodowych (gminnych, powiatowych, miejskich, wojewódzkich) i do sejmu.
Przy zasadzie nie ważne kto głosuje, ważne kto liczy.
Zmiany PiS idą w tym kierunku - to komisja decydować będzie na kogo został oddany głos z listy, gdzie wyborca postawił więcej niż jeden krzyżyk.

Zawsze tak było. A kto niby miałby decydować jak nie komisja?

Nigdy, poza PRL, tak nie było. Więcej niż jeden krzyżyk oznaczał głos nieważny. W PRL to nawet krzyzyki stawiała komisja (nie wolno było samemu skreślać).

W PRL też nie uznawano za ważny głos z kilkoma krzyżykami.
Oszustwo wyborcze polegało na czym innym.
Otóż, gdy frekwencja wyborców stanowiła 30% uprawionych, członkowie komisji po zamknięciu lokali pisali krzyżyki na kartach dla kandydatów miłych ich sercu, podpisując listę wyborców. Stąd frekwencja wynosiła +- 95%, a wygrywali ci z którymi sympatyzowali członkowie komisji.

Rozumiem (i mam nadzieję), że nie byłeś w ciągu ostatnich 20 lat na żadnych wyborach.

To w takim razie kto wg Ciebie ma decydować, że jest to głos nieważny jak nie komisja?

Nie ma tu żadnego pola do "decydowania".

Prawo wyborcze jasno określa: jesli jest więcej niż jeden krzyżyk, głos jest nieważny,
jeśli nie ma żadnego krzyzyka, głos jest nieważny. O czym ma tu decydować komisja?
Ma policzyć ważne i nieważne głosy i finito.
Wiem. Byłam raz w takiej komisji skrutacyjnej i zrobiłam wielkie oczy, gdy szefowa wrzucała karki i odhaczała nieobecnych. Jako młode dziewczę, nie przeciwstawiłam się temu, chociaż powiedziałam, że ja nie wezmę w tym udziału. Nie było żadnych konsekwencji, bo szefowa nie była komunistką mimo, że należała do partii (jak większość ludzi wówczas - dla awansu).