| Autor |
Wiadomość |
|
dantes
Dołączył(a): N lip 24, 2005 9:14 Posty: 7
|
ja nie żywię do niej żadnego urazu....w ogóle... szanuje jej decyzję...
smutno mi tylko że po tylu pięknych chwilach zrobiłą to w taki psosób...
w liście który jej napisałem przekazałem jej że pragne jej szczęścia...że chcę żeby znalazła kogoś starszego kto da jej to czego ja jej nie dałem i będzie z nim szczęśliwa bo jak nikt na to szczęście zasługuje....
ciągle ją kocham....ale wiem że to chyba już nie ma sensu....bo ona nie chce znaleźć szczęście ze mną...
pewnie ma racje....chciałbym tylko mieć z nią teraz jakiś kontakt..wwiedzieć co u niej... i żeby już nikt nigdy wiecej jej nie skrzywdził...i żeby była taka jak przed pójsciem na tą szkołę policyjną...kochana...troskliwa...otwarta...uczuciowa...wygadana:) a nie taka twarda jak teraz...
|
| Wt lip 26, 2005 7:14 |
|
|
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
dantes napisał(a): smutno mi tylko że po tylu pięknych chwilach zrobiłą to w taki psosób...
Weź pod uwagę, że to też tylko człowiek, ze swoimi słabościami. Nie każdy jest na tyle silny, aby rozstać się pocałunkiem na pożegnanie.
|
| Wt lip 26, 2005 10:19 |
|
 |
|
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
prawdziwa miłość nigdy nie przemija, mijają tylko emocje z nią związane, prawdziwa miłosc potrafi przetrzymać wszystko, nawet nawiększe problemy czy kłótnie, o ile jest oparta na mocnym fundamencie jakim jest Bóg, on umacnia relacje pomiędzy kochającymi ludźmi, a w razie choroby leczy je jak najlepszy specjalista. tylko człowiek czesto zapomina o takim rozwiązaniu licząc że może wszystko sam zrobić nie mieszając do tego Boga, a on jest właśnie najlepszą pomocą w każdej sytuacji, nawet tej miłosnej. i dobra rada : nigdy nie warto zasypiać za nim nie pogodzisz się ze swoją drugą połową, nawet gdy się pokłócicie, zanim zaśniecie trzeba się pogodzić, wtedy i Bóg będzie umacniał taki związek. kłotnie są potrzebne w związkach, by rozładować emocje które siedzą w ludziach, aktórych czasami nie możemy wydusić z siebie, z myślą by nie zranić tej drugiej osoby i tak czekamy, czekamy, aż się nazbiera tego tyle, że później jest wybuch niczym wulkan i wtedy już może być gorzej, a tak drobne kłótnie nikomu jeszcze nie zaszkodziły a nawet pomogły.
pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
| Pn sie 08, 2005 23:23 |
|
|
|
 |
|
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Tomasz dał bardzo dobrą radę o tym niezasypianiu zanim się dwoje ludzi nie pogodzi - wielu ludzi byłoby bardziej szczęśliwymi gdyby przestrzegali tej zasady i dumę zastępowali łaską.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
| Pn sie 08, 2005 23:37 |
|
 |
|
pedziwiatr
Dołączył(a): Cz paź 02, 2003 20:44 Posty: 3436
|
Wypowiedzi przeniesione z dzialu Wierzyc, z tematu: "Wiara w milosc"
Cytuj: dantes
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 9:39 Temat postu: wiara w miłość...
-------------------------------------------------------------------------------- …czy jeżeli ktoś 9 lat dzień w dzień modli się o miłość..żeby doświadczył takiej prawdziwej…po tych 9 latach doświadcza…w tym czasie modli się codziennie aby ta osoba cokolwiek się nie stanie była szczęśliwa….następnie ta która tak nagle się pojawiła tak samo nagle odchodzi...człowiek który od 9 lat modlił się za miłość nadal się z nią modli i modli siętakze aby ta osoba która odeszla była szczęśliwa z kimś innym... to czy wierzycie w to że takiego człowieka spotka kiedyś taka miłość która potrwa dłużej...a nie przez tak krótki czas..? czasem jest tak że modlimy się do Boga np. o zdrowie a ON daje nam coś innego..np. właśnie miłość..czyjeś przebaczenie...ale miłość wg Pisma jest najwyższą wartością..no oczywiście po wierze...ale w tym przypadku jedno wynika z drugiego..a więc czy wierzycie że jak ktoś tak się modli to w końcu dozna tego szczęścia..no bo miłości nie chyba nie da się zastąpić czymś lepszym..? Cytuj: Crosis
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 9:46 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Nie, milosc w zyciu jest niezbedna. Nie zastapisz jej, chyba, ze jestes wierzacym i cala milosc a co za tym idzie swoje zycie oddasz Bogu.
Widzisz, juz w innym watku pisalismy: ufaj Bogu, tak jakby wszystko zalezalo od niego, rob wszystko, tak jakby wszystko zalezalo od Ciebie. Roznie w zyciu bywa, milosc nie zapuka sama do Twoich drzwi, czasem zapuka, ale i tak trzeba ja utrzymac starac sie, ciagle na nia chuchac i dmuchac, bo to milosc, to cos wymaga pielegnacji i troski, a nie modlitwy. Ale wczesniej trzeba ja znalezc. I nie znajdziesz milosci innego czlowieka, modlac sie o nia. Bo ludzie kochaja ludzi, a nie ich modlitwy. Cytuj: dantes Wysłany: Wto Sie 16, 2005 9:58 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Czyli co…nie modlić się o miłośc tylko jej szukac..?skoro Bóg może dać zdrowie..przebaczenie to czemu nie może też dać miłości.. ? przecież nawet jak się szuka to od Niego zależy czy się trafi na tą właściwą osobę...może czasem chce nas po prostu wystawić na jakąś próbę przez nieszczęśliwą miłośc...? Cytuj: Crosis
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 9:59 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Napisalem Ci wyraznie: z jednej strony sie modlic, a z drugiej szukac. Jedno drugiemu nie przeszkadza. Ale jak juz znajdziesz, to o nia dbac. Cytuj: jo_tka
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 10:04 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Kiedyś usłyszałam mądre zdanie
Miłość jest celem - ale miłość konkretnego człowieka, miłość kobiety i mężczyzny - tylko jednym z jej rodzajów, sposobem realizacji.
A dać może, na pewno. Tylko... Może warto ją nie tylko brać, ale i dawać?
Cytuj: dantes
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 10:19 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Dawałem…jak tylko potrafiłem..nadal sie mogle żeby była szczęśliwa…wiem jakie błędy popełniłem..wiem ze ich bym nie popełnił….pamiętam co ona mi mówiła..jak jej łzy leciały kiedy mówiłem że ją kocham..jak mi mówiła że to najpiękniszy sen i nie chce się nigdy budzić...jak mówiła że czekała na tę jednąchwile..i się doczekała...wszystko pamietam....poszła do szkoły policyjnej...i zrobiłą się taka twarda...i straciłem tą miłość....mimo prób jej odsyskania nie dała mi szansy nawet na wyjaśnienia...chyba to była jakaś próba..? wiadomo że miłośc sama nie przyjdzie jak tylko będę się modlił...hmm a jak to jest że ktoś się w ogóle nie modli a jest szczęśliwy w miłości...? Cytuj: Crosis
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 10:21 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Oczywiscie, ze jest. Ja jestem niewierzacy, a mam najpiekniejsza milosc, jaka moglem spotkac... bo wielu latach szukania, wielu stwierdzeniach "ze to juz to" i wielu rozstaniach, teraz wierze, ze to naprawde to. Tym bardziej, ze jestem zareczony. Cytuj: dantes Wysłany: Wto Sie 16, 2005 10:29 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Crosis napisał: Oczywiscie, ze jest. Ja jestem niewierzacy, a mam najpiekniejsza milosc, jaka moglem spotkac... bo wielu latach szukania, wielu stwierdzeniach "ze to juz to" i wielu rozstaniach, teraz wierze, ze to naprawde to. Tym bardziej, ze jestem zareczony.
Crosis
no to od czego to zależy...? Cytuj: Crosis Wysłany: Wto Sie 16, 2005 10:30 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Milosc - od czlowieka. A dokladniej od dwojga ludzi. Cytuj: dantes Wysłany: Wto Sie 16, 2005 10:43 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- to co zależy od Boga...? wszystko zależy od człowieka... Cytuj: Crosis
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 10:49 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Widzisz - ja jestem niewierzacy
A wierzacy w Bogu powinni pokladac zaufanie, ale nie ze sam rozwiarze ich problemy, ale, ze da im sily, aby im sprostali. Cytuj: jo_tka
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 10:53 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Dantes Bóg nie robi z ludzi niewolników i nie doda nikomu lubczyku do kawy, na nasze życzenie...
Miłość jest czymś co dzieje się między ludźmi i jeśli ktoś nie chce - neguje - zaprzecza - odrzuca - nie kocha w końcu, po prostu - to odchodzi.
Miłość jest pragnieniem dobra drugiej osoby. Wybacz - chcesz dobra tej dziewczyny, czy dobra swojego? Ona wybrała w konkretny sposób - zapewne tak rozumiejąc swoje dobro - skąd wiesz, że wybrała źle? Dla siebie - dla Was?
Mówisz - straciłeś ją przez szkołę policyjną. Ale może jest tak, że straciłeś tamtą ją, bo ona stała się inna. Człowiek się zmienia i niekoniecznie trzeba te zmiany wartościować. Ona jest teraz taka, jaka jest - kochasz ją taką, jaką jest? Z jej twardością, z jej obecnymi marzeniami, planami, potrzebami?
Bo jeśli chcesz, żeby Bóg zmienił ją dla Ciebie, to to niewiele ma wspólnego z miłością... I raczej się nie stanie... Cytuj: dantes Wysłany: Wto Sie 16, 2005 13:55 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Chcę jej dobra..dlatego ani razu nie błagałem..nie prosiłem żeby wróciła...tak kocham ją taką jaka jest teraz..i jaka była...jej chodziło o to że ja jestem za dziecinny...że nie mam pracy...(tak mi się wydaje bo nigdy tak wprost tego mi nie powiedziala...tyle mogłaby chociaż zrobić..powiedzieć co dokładnie robiłem źle..?) rozstaliśmy się półtora miesiąca temu...od tamtej pory mam już tą pracę...wiem że byłem dziecinny zbyt często..to się zmieniło...nie rozumiem tylko czemu ona nie chce się spotkac i spokojnie porozmawiac..tzn półtora tygodnia temu byłem u niej tak bez zapowiedzi..rozmawialiśmy normalnie..jak kiedyś...tyle że się spieszyła na szkołę i za dużo czasu nie mieliśmy...wiec zadzwoniłem do niej w ten weekend z zapytaniem o spotkanie..spławiła mnie..spytałem czy za tydzień się nie spotkamy w takim razie...też mnie spławiała..niby dała słowa że da znać czy może czy nie...ale watpię w to...najgorsze jest własnie to że piątek..sobotę i niedziele przed rozstaniem całe spędziliśmy razem....ile razy ona mi mówiła że beze mnie to by nie mogła żyć...itd..problem tez jest w tym że ona wcześniej miała chłopaka z którym była długo i jemu dawała szanse i wszystkie zawalił...i jak to powiedziała tylko się w lata wplątała..sama przyznała w dzien rozstania że ze mną będzie to samo...eh...chyba na jedną szanse zasłużyłem..przez cały ten okres praktycznie tylko jedna poważna kłotnia była..dogadywaliśmy się bez słow....mam nawet zdjęcia z 6 klasy podstawówki jak razem tańczymy i ona taka szczęśliwa...bo już wtedy się we mnie kochała...ah...czy miłośc to nie chemia która po pewnym czasie po prostu przechodzi...?Wątpię żebym znalazł kiedykoliwiek kogoś kochanego jak ona...wiele znam dziewczyn i żadna nie jest taka...żadna... Cytuj: TOMASZ32 Wysłany: Wto Sie 16, 2005 15:10 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Cytat: Dawałem…jak tylko potrafiłem..nadal sie mogle żeby była szczęśliwa…wiem jakie błędy popełniłem..wiem ze ich bym nie popełnił….pamiętam co ona mi mówiła..jak jej łzy leciały kiedy mówiłem że ją kocham..jak mi mówiła że to najpiękniszy sen i nie chce się nigdy budzić...jak mówiła że czekała na tę jednąchwile..i się doczekała...wszystko pamietam....poszła do szkoły policyjnej...i zrobiłą się taka twarda...i straciłem tą miłość....mimo prób jej odsyskania nie dała mi szansy nawet na wyjaśnienia...chyba to była jakaś próba..? wiadomo że miłośc sama nie przyjdzie jak tylko będę się modlił...hmm a jak to jest że ktoś się w ogóle nie modli a jest szczęśliwy w miłości...?"
Wiesz co Dantes, myślę, że warto się nie spieszyć z szukaniem, lepiej jest poczekać az ta chwila przyjdzie sama, oczywiście warto się rozglądać za własciwą osobą, by móc ja poznać, sama do twoich drzwi nie zapuka (musiałby być to jakiś przypadek, by tak się mogło stać). Chodzi mi jednak by niczego nie robić na siłę i nie przyspieszać, i nadal sie modlic.
Ja szukałem kilka lat osoby, z którą mógłbym żyć razem, starałem sie szukać na siłę i to w róznych miejscach, nawet po za granicami swojego miasta, w drugiej części Polski, wydawałem nadarmo pieniądze i nic z tego nie miałem. Tak jak szybko ta znajomość przychodziła tak szybko odchodziła. Zacząłem się modlić, by Bóg dał mi ta jedyną osobę i mi ją dał, mało tego, mieszkała obok na osiedlu - 15 minut od mojego domu. Widzisz zatem, że warto się modlić, warto się uzbroić w cierpliwość (może jej chce cię Bóg nauczyć?) no i warto szukać, rozglądać się, może akurat na nia trafisz - a prawdziwą miłość się czuje.
I NA KONIEC RADA : Jeśli ją znajdziesz to nie czekaj zbyt długo z decyzją wspólnego życia, jeśli będziesz miał pewność, że to ta, to nie dłużej niż rok i bierz ślub, ten czas pozwala się poznać, a jesli będzie cię naprawdę kochała takiego jakim jesteś to się zgodzi na ślub - na tym polega też miłość, by kochać tę drugą osobę taką jaką jest, ze wszystkimi zaletami oraz wadami.
Pozdrawiam Cytuj: dantes Wysłany: Wto Sie 16, 2005 15:23 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- ja jej sie chciałem oświadczyć... i wiem że ona tego chciała....cchiała... Cytuj: TOMASZ32
Wysłany: Wto Sie 16, 2005 15:31 Temat postu:
-------------------------------------------------------------------------------- Dantes, widać Bóg nie tą osobę dla Ciebie przeznaczył, widać zasługujesz na kogoślepszego, Bóg wie jaki jesteś i jeśli pozwolisz sie jemu poprowadzić to on ci wybierze własciwą osobę i gwarantuje, że poznasz, że to własnie jest ta. Warto także pamiętać, że o skarb trzeba dbać, by go nie stracić, ale coś juz na ten temat wiesz - a to już jest dobrze. Zatem bądź cierpliwy. Bóg cię wysłucha.
Pozdrawiam
_________________ Oto wyryłem cię na obu dłoniach. *** W swej wszechmocnej miłości BÓG ma zawsze przygotowane dla Ciebie wsparcie i pomoc na tyle, na ile tego potrzebujesz.
|
| Wt sie 16, 2005 15:02 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Dantes, widać Bóg nie tą osobę dla Ciebie przeznaczył, widać zasługujesz na kogoś lepszego,
Tomaszu, to ze nie ja mu Bog przeznaczyl to moze i prawda. Ale jakim prawem nie znajac danej osoby stwierdzasz, ze nie byla dosc dobra dla Dantesa?
Dlatego, ze stwierdzila, ze z tego zwiazku nic nie bedzie i nie chciala w takim pozostawac? Dlatego, ze ma prawo do szukania osoby, ktora naprawde pokocha?
Zwiazek to milosc dwoch osob. Jesli my kochamy, to nie oznacza automatycznie, ze druga osoba musi pokochac nas.
Crosis
|
| Wt sie 16, 2005 21:00 |
|
 |
|
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Crosis, źle oceniłeś moją wypowiedź, ale to nie nowość. Nie chodziło mi o to, że była jego partnerka to zła osoba, ale o to, że nie doceniła do końca Dantesa. Jak sam napisałeś, związek to miłość dwóch osób, ale nie jest on oparty tylko na samym uczuciu, ale także na innych wartościach, które są częścią tej miłości. Mam na myśli wzajemne zrozumienie, przebaczenie, cierpliwość. Bez tego związek upada, bo najdrobniejszy problem skończy się kłótnią i rozstaniem. Trzeba także widzieć słabośi drugiego człowieka i dać szansę na poprawę, czyż nie prawda Crosis?
Była partnerka widać nie potrafiła przebaczyć, dać mu drugą szansę, jeśli się kocha naprawdę, to się akceptuje słabości drugiego człowieka, a oceniając samą wypowiedź Dantesa - myślę, że zasługuje by dać mu szansę, zresztą każdy zasługuje, jeśli nie da się tej szansy nigdy się o tym nie przekonamy.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
| Śr sie 17, 2005 19:27 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Napisales wyraznie, ze Dantes zasluguje na kogos lepszego.
Teraz piszesz:
Cytuj: Była partnerka widać nie potrafiła przebaczyć, dać mu drugą szansę, jeśli się kocha naprawdę, to się akceptuje słabości drugiego człowieka, a oceniając samą wypowiedź Dantesa - myślę, że zasługuje by dać mu szansę, zresztą każdy zasługuje, jeśli nie da się tej szansy nigdy się o tym nie przekonamy.
Ale czy nie rozumiesz, ze ona mogla nie czuc do Dantesa, tego co on do niej i miec do tego pelne prawo. I nie pisz, ze Cie nie zrozumialem. Ale po prostu nie masz prawa pisac o obcej osobie, ze na kogos nie zalugiwala, bo ja obrazasz. A ona ma takie samo prawo do szukania milosci jak Dantes, a widocznie w nim tej milosci nie znalazla. Czy to powod, zeby pisac, ze nie jest jego warta?
Crosis
|
| Śr sie 17, 2005 21:47 |
|
 |
|
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Crosis, za bardzo mnie łapiesz za słowa, a za mało patrzysz na intencje, mi nie chodziło o obrażanie jego byłej dziewczyny i nie staram się nikogo obrażać. Doskonale rozumiem to, że ona ma prawo do własnego wyboru i nie zaprzeczam temu. Ale Dantes ma także uczucia, więc jeśli jego była dziewczyna nie dała mu szansy to on może szukać kogoś, kto go zrozumie i potrafi doceniac jego starania oraz potrafi przebaczać słabości Dantesa. Wtedy mogę powiedzieć, że taka osoba może być dla niego lepsza. Co nie oznacza, że była dziewczyna jest zła i wybij to sobie z głowy, bo narazie to ty mnie obrażasz takimi stwierdzeniami.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
| Cz sie 18, 2005 22:22 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Dalej piszesz to samo:
Cytuj: Ale Dantes ma także uczucia, więc jeśli jego była dziewczyna nie dała mu szansy to on może szukać kogoś, kto go zrozumie i potrafi doceniac jego starania oraz potrafi przebaczać słabości Dantesa
A skad wiesz ile mu szans dala? A moze nie widziala sensu dawania tej szansy? Moze przez 3 ostatnie miesiace dawala mu szanse i nic z tego nie wyszlo?
Poza tym co rozumiesz przez docenienie staran? Skad wiesz, ze ich nie docenila? Dla Twojej informacji - docenienie staran to nie jest powod, zeby z kims byc. Tak samo ze zrozumieniem - rozumiec sie mogli doskonale, ale to nie jeszcze nie swiadczy o tym, ze maja ze soba byc. A przebaczyc slabosci - czlowieku - milosc to sa dwoje ludzi. Jesli ktores nie widzi swojego zycia z innym, to to konczy i jest to najsensowniejsze rozwiazanie. To, ze ona to skonczyla, dowodzi raczej zdrowego rozsadku i troski o Dantesa - zrozum to tak - a czy lepiej by bylo, jakby caly czas dawala mu szanse, starala sie z niczego zrobic zwiazek, tylko dlatego, ze on ja kocha i ona nie chce go zranic? To jest wlasnie wyrzadzanie wielkiej krzywdy, bo taki zwiazek peknie pozniej jak banka mydlana, ale z duzo wiekszym hukiem. I bedzie jeszcze gorzej.
Ponadto - to jest forum dyskusyjne. Z tego co napisales wyraznie wynikalo, ze Ona nie byla warta Dantesa, na dodatek napisales to nie znajac jej i znajac tylko strzepek sytuacji przedstawiony przez Dantesa. I na tej podstawie wydales osad - trudno zebym nie zareagowal.
Crosis
|
| Cz sie 18, 2005 22:42 |
|
 |
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Tomasz...
Czasem nawet nie ma mowy o przebaczaniu.
Czasem się dochodzi do wniosku: "to nie to, to wspaniały człowiek, ale dla innej".
I chyba najgorszą rzeczą, jaką można wtedy zrobić, to dawać kolejną szansę - nie wiadomo komu. Jemu? Na co, żeby się stał inny? Tego nie sposób i nie ma sensu wymagać. Sobie - żeby się przekonać, czy aby na pewno nie może być akurat ten, chociaż jestem przekonana, że nie ten, bo może jednak mi się zmieni...?
Powiedz mi, po co marnować czas i sprawiać ból, oszukując i kogoś i siebie? I kiedy zrezygnować - tuż przed ślubem? (bo po ślubie już się nie da...)
Wiem, że może "nie pasować" człowiek majętny, z własną firmą, wykształcony, myślacy bardzo poważnie o życiu i związku, i do tego wściekle zakochany. Do tego - opiekuńczy i szarmancki. Bo nie - bo nie ten. Kropka. Bo jakaś cecha jego charakteru - dla innych może wspaniała i cenna - dla mnie sprawia, że bycie razem mnie przerasta.
I wiem, że natarczywość, która nie przyjmuje "nie", przynajmniej mnie doprowadza najpierw do furii, potem do obojętności (ta zresztą w końcu zadziałała, co przyjęłam ze zdziwieniem i ulgą  ). I nie żałuję do dzisiaj.
Nie wiem, jak jest i dlaczego ta konkretna dziewczyna podjęła taką decyzję. Wiem, że już nie chce. I taką decyzję też czasem trzeba uszanować.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
Ostatnio edytowano Cz sie 18, 2005 23:17 przez jo_tka, łącznie edytowano 1 raz
|
| Cz sie 18, 2005 23:03 |
|
 |
|
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Wiesz co, uważam raczej, ze to Dantes może zwracać mi uwage, bo sprawa dotyczy jego,a skoro on nie zwraca mi uwagi to znaczy,że w przeciwieństwie do Ciebie rozumie, że nie miałem niczego złego na myśli a tym bardziej obrażania jego dziewczyny, więc może już skończysz to klepanie tego samego w kółko, co? To taka mała prośba. A zdania co do swojego poglądu nie zmienię i nadal twierdzę, że nie obraziłem nikogo, ale jeśli Dantes napisze do mnie,że czuje się urażony, to go sam przeproszę. Ale jeśli nie ma nic przeciwko mojej odpowiedzi to Ty, tym bardziej nie powinieneś mnie za to krytykować. Ja staram się pisać na temat i przedstawiać sprawę z mojego punktu widzenia. Nikogo nie zamierzałem i nie zamierzam obrażać.
Ale tobie to wychodzi bardzo dobrze.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
| Cz sie 18, 2005 23:06 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Nie rozumiesz mnie i chyba nie zrozumiesz. Po prostu piszesz w kontekscie, jakby cala sytuacja byla wina Jej. Ona nie zrozumiala, Ona nie dala szansy.
Na jakiej podstawie?
Crosis
|
| Cz sie 18, 2005 23:15 |
|
 |
|
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Rozumiem o co ci chodzi, ja jej nie winię za to co zrobiła. Postąpiła tak, jak uważała za stosowne. Zauważ Crosis, że piszę na podstawie tego, co napisał w temacie Dantes i opieram się na jego wypowiedzi. Skoro ona nie dała mu szansy (widać miała jakiś powód, mimo że ją prosił - jak sam napisał) to znaczy, ze powinien szukać innej dziewczyny, z którą będzie mu dobrze lub lepiej niż z poprzednią. Nie oznacza to jednak tego, ze ja neguję jej wybór - miała do tego prawo i postąpiła jak chciała. Ja bynajmniej opieram się na Dantesie a nie na jego byłej dziewczynie, ponieważ to on jest na forum, a nie ona i on zadał pytanie, więc staram się jemu odpowiadać.
Z tego co pamiętam to pisałes już czym jest miłość, pisałeś chyba też, ze jesteś zaręczony,prawda? Zastanów się więc, czy chciałbyś, aby twoja narzeczona po popełnieniu przez ciebie błędu nie przebaczyła ci go tylko odeszła? Czy była by to prawdziwa miłość?
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
| Cz sie 18, 2005 23:30 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Coz - to jest tak. Jesli zdecydowalismy sie na zareczyny, to raczej jestesmy blisko pewnosci, ze to to. Ale zycie jest rozne i wszystko jeszcze moze sie zdarzyc. Jesli stwierdzilaby, ze to jednak nie to - coz - trzeba sie pogodzic i zyc dalej. Przebolec swoje, ale uszanowac cudza decyzje. Wiele razy juz sam tak konczylem pare razy bylem w sytuacji Dantesa. Swoje stosunki towarzyskie z paroma bylymi sobie bardzo chwale, pare mnie nienawidzi, ale to inna historia.
Crosis
|
| Cz sie 18, 2005 23:47 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|