Bartas - powodzenia

Ja dzisiaj zamknąłem sesję z 4 z moralnej

sakramentologia na 4


Jutro ostatnie starcie - teologia moralna

Szczerze powiedziawszy to irytują mnie ludzie którzy pomimo że mnóstwo czasu się uczą i zawsze wszystko zdają na 4-5, smęcą jacy to oni zdołowani, że egzamin mają, albo po egzaminie narzekają jak to im beznadziejnie poszło i że pewnie nie zdadzą (a potem się okazuje, że jako jedyni dostali 5). Ja się uczę dzień przed egzaminem, z nastawieniem "byleby zaliczyć", po napisaniu egzaminu nie sprawdzam odpowiedzi w notatkach, nie myślę o egzaminie w ogóle, dostaję trzy i mam problem z głowy. Nie smęcę "o rany, będę musiał się uczyć po nocy, mam tylko 10 godzin na naukę, jaki ja jestem nieszczęśliwy że mam egzamin a nie umiem".

Zen, mnie też okropnie wkurzają tacy ludzie. U nas takich jest mnóstwo.



Ja się uczę przynajmniej dwa tygodnie przed egzaminem. U mnie to wygląda tak: wszystko zależy od przedmiotu i profesora wykładającego. Jeśli jest jakiś przedmiot, który sprawia mi wielką trudność (tak na pierwszym roku było mnóstwo filozofii) to po prostu uczę się z takim nastawieniem, ażeby tylko zaliczyć. Natomiast jeśli jest to przedmiot, który jest dla mnie bardzo ważny, którym się interesuję (takich jest raczej mało na teologii ), wiążę z nimi(jak np historia Kościoła - miałem przez dwa lata, a teraz chodzę na seminarium magisterskie) i mam świadomość tego, że profesor jest w porządku (takich też jest u nas bardzo mało), to wtedy zależy mi na dobrej ocenie. Ale generalnie podchodzę do tego tak jak Ty, Zen - "byle zaliczyć". Ta sesja mi raczej nie leży. Zobaczę jutro.

Jak się powiedzie, to muszę się troszkę odstresować i odreagować, bo ja już fioła na punkcie teologii dostaje. Wszyscy mi mówią, że jakbym był na innym kierunku byłoby to samo. Nie w tym rzecz. Nie dla każdego Pan Bóg jest fundamentem życia. A ja mam po prostu jakiś chory obraz Pana Boga, który mi tak naprawdę na nic nie pozwala tylko się uczyć, modlić, szanować rodziców i siedzieć cicho Stąd te ciągłe dołowanie się

Ty tak całkiem poważnie to mówisz?
Do ludzi wyjdź, dobrze Ci to zrobi.
Nikt nie mówi że masz się nie uczyć czy rodziców nie szanować.
Ale skoro pośrednio Twoja wiara, bądź jej forma staje się dla Ciebie cieżarem, powodem do łapania dołów, to chyba coś nie gra.
Najbardziej katoliccy katolicy też się bawią i cieszą życiem (przynajmniej taka legenda krąży po świecie, więc pewnie ktoś to kiedyś widział).
Uszy do góry, sesja już się kończy, daj znać jak Ci poszło.

Gratulacje Bartas

Dziękuję

Tak się zastanawiam czy kupić sobie dwa Żywce na wieczór Mam świadomość tego, jaki okres my, chrześcijanie, teraz przeżywamy, ale ... chyba to nie jest to samo, co branie udział w zabawach hucznych, co? Jak myślicie? Popełnię wielki grzech jeśli te dwa piwa za sesje skonsumuję?

Bartas, czy prawdziwa radosc musisz laczyc z chwilowa przyjemnoscia i nagradzaniem siebie w taki przyziemny sposob?

Jezeli tak, to w czym problem?
Grzechu nie bedziesz mial jezeli sie nie upijesz i jezeli Bogu nie obiecywales, iz w poscie nie bedziesz pil.

Wypiłbyś to piwko pogadując kulturalnie przy stoliku z kolegami czy/i koleżankami, grzeszek byłby mniejszy (jeśli w ogóle jest)

Oczywiście, że na Mszę Świętą pójdę - nie może być inaczej Trzeba za Dar Ducha Świętego podziękować.

(jeśli o to Ci chodzi )

Barstas ja to mam jakies niejasene przeczucie,ze Ty rzadko kiedy wiesz o co komu chodzi.
Zen dzieki za wsparcie,bo juz myslalam ze tylko ja mam takie podejscie.dziekie wielkie

Inżynieria oprogramowania - bdb.

Jeszcze tylko jutro poprawka i oral z angola.

Oral z angola - bdb. A cóż by innego?

O wielka Derywacjo! Daj mi choć trzy z poprawki!

Taaa... oby choć 3 z poprawki:/