Ów jegomośc podskoczył łapiąc sie przy tym stalowej rurki. Zwinnie wdrapał się na niewiadomego przeznaczenia gzyms budynku, obserwując stamtąd dwie zbliżające się, dziwnie bulgoczące sylwetki.

Oto czas ostatecznej rozprawy ! - szepnąl do siebie, wyciagając lśniącą w świetle księżyca łyżkę...

"Ta Łyżka jest piękna, ma wyjątkowo atrakcyjną bryłę"

Pozdro, Spooni

'Nadaje się idealnie jako broń zaczepno - miotająca.'
Nie namyślając się wiele wziął zamach...i cisnął!

<frrrrrrrrrrrrr....śgrrrrrrrrrrrr...plask>

Bulgoczące niewiadomocotam osunęło się na chodnik obficie brocząc jakimś kisielem wypływającym z oka.

" Cóż za marnotrawstwo żelatyny. Ale celność godna Billy the Kid`a ''

Jednakże druge to coś...

Wyrwalo łyżkę i zaczęło obgryzać ostrymi ząbkami.
Po chwili zjadło lyżkę całkowicie i oblizując się ze smakiem wylazło z cienia.
Jegomość oslupiał.
Stworzenie wyglądalo jak skrzyżowanie kota z marabutem. Kocia głowa z dziobem pełnym ostrych zębów, skrzydła przylegające do ciała zakończonego kocimi łapami o ostrych pazurach.

Jegomość zadrżał

Tymczasem do zaułka wbiegła dziwna trójka: elf,krasnolud i człowiek.
Widzieliście dwóch takich małych ludków ? biegniemy za nimi już od trzech dni... - zapytał elf

Jeomośc i zmutowany marabut pokręcili głowami przecząco.

Trudno, biegniemy dalej. Come Gimli ! - krzyknął elf do krasnoluda i cała trojka wybiegła z zaułka.

tymczasem przerażające stworzenie wciąż zbliżalo się do Jegomościa...

Jegomośąc rozejrzał się w popłochu. Nagle z daleka zauważył czerwone migające światełko. gdy przyjażał mu się dokładnie zauważył, że ono się zbliża z zastraszającą szybkością.

-cóż to u licha jest? - szpnął do siebie zdumiony ale i lekko przerażony

nagle usłyszał świast jakby ktoś rzucił czymś z wielką siłą, a to coś przeleciało zaraz koło jego ucha ...

... i pacnęło ciężko na ziemię. Jegomość przyjrzał się obiektowi ciekawie i pomyślał...

Nagle marbukot podszedł do tego czegoś otworzył paszczę i ...... rzekł
-Znowu Ty! Nie Przyszedłeś Dręczyć Mą Dwoistość Czy Przeszkadzać W Walce O Byt?

Jak śmiesz zwracać się w ten sposób do Mrocznego Księcia, Przedwiecznego Adwersarza. Ty nędzny pomiocie z niskiego piekła ! - czerwone swiatełko piszczalo coraz głośniej.
Wybacz, panie, myślałem, że...- oczy marbukota zaszkliły się.

Rozmowa toczyła się dalej. Niestety jegomośc, który usłyszał o tym, kto chce pożreć wszechświat, natyczmiast uciekł.
Muszę udac się do NIEJ - pomyslał - tylko ONA jest w stanie powstrzymać GO przed zjedzeniem wszechświata.
Wsiadl do swojego TARPANA (tm) i odjechał

Mrok powoli zapadał nad miastem...

Marabukot [MARABUt + KOT] [zeżarło mi literkę qrczaczku] wziął czerone światełko na plecy i powędrował ze swoim panem w ciemny las widniejący za murami miasta

Tymczasem na drugim końcu miasta ktoś zacierał ręce z zadowolenia
- sasasasasasa oni wszyscy sa takimi glupcami jak myslalem
usiadł na obrotowym krzesle i popatrzyl w ciemnosc ...

... i sięgnął po butelkę piwa.

Pijąc ciemnozłocisty trunek myślał sobie...
Następnie uderzamy na Belgię
Po pierwsze piwo, po drugie czekoladki, a po trzecie koronki...
Ale po grzyba mi koronki

-Może na majteczki-
zaszydziło coś małego skrzydlatego przefruwając obok.
Kręciło ósemki w powietrzu spiesząc ku swemu Panu

Nieeeee, koronki sobie odpuścimy... Pozwiedzamy zabytki! Zabytki są ciekawsze.