WIST napisał(a):
Nie interesuja nas tutaj rózne przypadki, ale to czy wiara jest zdeterminowana jedynie wychowaniem.
Tak, ja też o tym mówię.
Wskazałem tylko czynniki, które po etapie wychowawczym się pojawiają.
WIST napisał(a):
Nikt nie straszy pieklem, tak jak rodzice nie straszą że przechodzenie na czerownym świetle grozi śmiercią.
Nie chodziło mi tylko o rodziców - koledzy, dziadkowie, ciocie, katecheci,
religijni nauczyciele, autorytety w TV itd., czyli całe środowisko.
Do tego dochodzi prasa, książki, filmy, piosenki, czyli szeroko rozumiana kultura.
WIST napisał(a):
Albo inaczej, straszy się, ale dlatego że to jest realne zagrożenie.
A widzisz - to jest straszenie,
bo nie jest to informacja obiektywna (wiesz synku, niektórzy wierzą tak, a inni inaczej),
tylko narzucanie swojego systemu wierzeń.
Weźmy takiego żyda, który uczy swoje dziecko
(nie wiem jak uczy, przytaczam hipotetyczną sytuację), że
jeśli zje wieprzowinę, to bardzo obrazi Boga.
Obrazi go tak, że do końca życia nie zdąży przeprosić go za ten czyn,
a im więcej wieprzowiny zje, tym więcej grzechów nazbiera się mu na sumieniu.
Czy takie dziecko po dojściu do momentu wyboru,
będzie obiektywnie układało skład swojej diety?
Dla mnie ma ono znacznie skrzywione spojrzenie na kwestię mięsa świńskiego i
nawet jeśli uzna, że takie wierzenie jest nieracjonalne, to
"na wszelki wypadek" będzie jadło mięso z jakiegoś innego zwierzęcia.
Przecież on w dzieciństwie nie był straszony,
po prostu rodzice troszczyli się o jego duszę - to było
REALNE zagrożenie.
Podobnie z religiami wschodu:
ile osób przyjmujących kilkunastoletnią edukację o złym wpływie medytacji i jogi
(zniewolenie demoniczne, oddanie ciała i duszy szatanowi,
kult człowieka - magia, duchowe cudzołóstwo poprzez mantrowanie imion ohydnych bożków itd.),
będzie obiektywnie patrzyło na hinduizm?
//a przecież wyznaje go blisko miliard ludzi
To tak jakby wziąć beton "20-godzinny" i wlać do formy o kształcie sześcianu.
Jednak po 17 godzinach wyjmujemy masę i przekładamy do pojemnika sferycznego i
czekamy jak masa "swobodnie" będzie się rozpływała "tam gdzie chce".
WIST napisał(a):
I to też nie ma tu nic do rzeczy.
Wychowanie dziala do czasu, bo w pewnym momencie człowiek zaczyna się zastanawiać nad wiarą i dokonuje wyboru.
Tylko że ten moment czasem "pojawia się" w wieku 14, 18, 24, 49 a czasem i później (albo w ogóle).
Może jakiś psycholog się wypowie i konkretnie objaśni,
w jakim stopniu wpojone w dzieciństwie wzorce rzutują na dalszy rozwój człowieka.
WIST napisał(a):
Nawet ci niedzielni katolicy dokonują jakiegoś wyboru.
Właśnie ci niedzielni katolicy znacznie częściej dokonują wyboru,
bo oni POSZUKUJĄ (jeśli interesują się choć trochę wiarą), czasem wątpią, a
ci gorliwi katolicy (ale i wyznawcy innych religii) nie poszukują obiektywnie (rzadko), tylko
dążą do pogłębienia wiary, wyparcia swoich wątpliwości, znalezienia wyjaśnienia na zarzuty heretyków.
//apologetyka broni nie tylko katolicyzmu - inne wyznania również to (
z sukcesem) stosują
Oni nie są pewni co jest prawdą (mogą się domyślać, że może/chyba religia której są członkami),
po prostu są niepraktykujący, czyli
praktycznie niewierzący,
uczestniczący tylko w pewnych obrzędach (tradycji - tak jak w jasełkach).
WIST napisał(a):
Jest oczywistym że nie dotyczy to kązdego cxzlowieka z ososbna, że dokonujewyboru,
No właśnie - tutaj dochodzimy do sedna tezy postawionej w pierwszym poście:
jeśli człowiek nie dokonuje wyboru, to wierzy tak jak jego otoczenie w dzieciństwie.
WIST napisał(a):
ale jakie to ma znaczenie dla tego tematu to ja nie wiem. Nie musi być 100% zgodności.
A jeśli sprawa dotyczy 90/95% ludzi na świecie
(5/10% dokonuje wyboru - większość nieobiektywnego)?
Wtedy zgodziłbyś się z Rozmyślaczem?