Jeden z najbardziej znanych współczesnych racjonalistów, Richard Dawkins na temat Boga Startego Testamentu napisał kiedyś:
„Bóg Starego Testamentu to chyba jeden z najmniej sympatycznych bohaterów literackich: zawistny (i dumny z tego), małostkowy i niesprawiedliwy typ, z manią na punkcie kontrolowania innych i niezdolny do wybaczania, mściwy i żądny krwi zwolennik czystek etnicznych, mizogin, homofob i rasista, dzieciobójca o skłonnościach ludobójczych (oraz morderca własnych dzieci przy okazji), nieznośny megaloman, kapryśny i złośliwy tyran. Ci z nas, którzy od najwcześniejszego dzieciństwa się z nim stykają, nie dostrzegają tego horroru. Dopiero błogosławiona niewiedza stwarza odpowiednią perspektywę."
Cóż, czy miał on rację? Przeciwnicy, czyli teologowie, apologeci, ale także i co bardziej obyci wierni zarzucają osobom głoszącym tego rodzaju poglądy brak wiedzy oraz zrozumienia ówczesnego kontekstu historycznego.
Inni barbarzyński prymitywizm Boga Starego Testamentu widzą jako dzieło tylko i wyłącznie myśli ludzkiej, a konkretnie ówczesnych Żydów, tym samym podważając boskie pochodzenie akurat tych wersetów, które aktualnie nie pasują i nie przystają do moralności naszych czasów.
Jeszcze inni natomiast starają się relatywizować nawet najbardziej obrzydliwe przykłady nakazów ich wiary religijnej, nie zważając że broniąc przyjawy tyranii, sami kończą jako obrońcy tyrana.
Z mojego punktu widzenia, zarówno w wypadku Starego i Nowego Testamentu mowa przede wszystkim o indoktrynacji ludzi przez ich kapłanów, którzy zasłaniając się wolą narzuconego swojemu ludowi boga, przekazują im w jaki sposób: traktować kobietę, niewolnictwo, inne narody, innowierców, niepodporządkowanych członków własnej rodziny, własne dzieci.... Z tego co mi wiadomo nauki moralne buddyzmu są o wiele łagodniejsze od np. nauk Koranu, z którego powstało prawo szariatu. A jednak o wiele bardziej "sympatyczniejszy" dla człowieczeństwa buddyzm zaistniał na długo przed Mahometem i jakoś dało się go zaszczepić ów "poganom". Mojżeszowe nakazy uśmiercania kobiet, dzieci, czy nawet noworodków nawet w epoce brązu mogłyby być przynajmniej częściowo z powodzeniem zastąpione np. oddaniem na czasową lub dożywotnią niewolę, wygnaniem z plemienia, dożywotnim naznaczeniem, czy karą chłosty itp.
Szczególnie "podobają" mi się np. te 2 nakazy Boga:
Ks. Powtórzonego Prawa 25:11-12"Jeśli się bić będą mężczyźni, mężczyzna i jego brat, i zbliży się żona jednego z nich i - chcąc wyrwać męża z rąk bijącego - wyciągnie rękę i chwyci go za części wstydliwe odetniesz jej rękę, nie będzie twe oko miało litości."
Księga Wyjścia 21, 7-8"Jeśliby ktoś sprzedał swą córkę w niewolę jako niewolnicę, nie odejdzie ona, jak odchodzą niewolnicy. A jeśliby nie spodobała się panu, który przeznaczył ją dla siebie, niech pozwoli ją wykupić. Ale nie może jej sprzedać obcemu narodowi, gdyż byłoby to oszustwem wobec niej."
Dlaczego w Biblii znalazły się tego typu kwiatki? Dlatego że Izraelici byli „ludem twardego karku”, jak lubują się odpowiedziach na zarzuty wszelcy teologowie? Doprawdy, czy Ten Wszechpotężny i Wszechmocny Bóg, który zsyłał plagi egipskie dzisiątkujace tysiące ludzi i zwierząt, zalewający świat Potopem i każący nieposłusznych (polecam np. Rozd. 28 V Ks. Moższeszowej) miałby ustępować Człowiekowi i DOSTOSOWYWAĆ się do jego mentalności?!
Do roli jakiego nieudolnego partacza gotowi są sprowadzić swojego Boga niektórzy chrześcijanie…
Moim zdaniem, gdyby jakikolwiek kochający wszystkich ludzi Bóg istniał naprawdę objawił by swoje przykazania i nauki wszystkim najwyższym władcom/ kapłanom, mniej więcej w tej samej epoce np. kiedy powstały pierwsze cywilizacje na terenie basenu Morza Śródziemnego, Bliskim Wchodzie, czy w Chinach, biorąc także pod uwagę odstępy czasowe w jakich powstały kolejne cywilizacje, np. Indian w Am. Poł.)
Z jednym i wspólnym systemem nauczania i pouczeniem o powszechnej miłości wszystkich narodów.Jego nauki nie w były by obecne jedynie w jednym zakątku świata dzięki działalności jego Syna, o którym ówcześni świeccy kronikarze rzymscy i żydowscy nawet nie zająknęli się ani słowem, co jest niewiarygodne jak na status i skalę jego działalności w okupowanym przez Rzym niestabilnym kraju, lecz także w Rzymie, Grecji, Persji, Babilonie, Egipcie, Chinach, następnie Indiach, A. Pół. (czyli kiedy i tam pojawiła się cywilizacja.)
Nie byłoby biblijnych obietnic wytrącania "gorszych narodów", którym Bóg odbierze ich ziemię i da swojemu ukochanemu ludowi "Ziemię Obiecaną", pogromów filistyńskich, plag egipskich, z których jedna wg Biblii rzekomo uśmierciła wszystkie pierworodne i niczemu niewinne niemowlęta, konieczności krucjat, antysemityzmu który zbierał w chrześcijaństwie i Islamie obfite plony na długo przed IIWŚ.
Niezależnie na ile część ludzkości zdążyła by spaczyć część z tych uniwersalnych nauk t.j. np. niektórzy przedstawiciele KrK, materiał źródłowy w postaci "natchnionego pisma św. wszystkich narodów" pozostał by nienaruszony, a i takiej ilości śladów wiary w jednego i tego samego monoteistycznego Boga i jego Syna nie byłby w stanie podważyć żaden szanujący się "niewierzący".
Jak jest w praktyce? Setki miliardów gwiazd, galaktyk, planet, układów słonecznych, a wszystko to po to aby urządzić sobie Big Brothera w Izraelu. Jaaasne.
I żeby nie było wątpliwości; Moim celem nie jest próba skrytykowania lokalnego sposobu objawienia się Boga, którego traktuje jedynie jako postać literacką, lecz ukazanie naiwności wiary w nadprzyrodzone pochodzenie Biblii z tej przyczyny wraz z konsekwencjami wynikłymi z tego procesu nawracania innych, którym Jahwe jakoś nie zechciał się objawić
Majowie jeszcze 6 w. temu wciąż składali krwawe ofiary z ludzi swoim bogom, przekonani o czynieniu "dobra". Azjaci pokazali misjonarzom środkowy palec i Jezusa do serca nie przytulili. Hindusi którzy nie dali się mahometanom dalej są politeistami. Przykłady można mnożyć. Najważniejsza jest jednak skala okrucieństwa, która często okazała się niezbędna, aby zaprowadzić innym swoją naukę o zbawieniu. Nie byłoby by jej gdyby cywilizacje ludzkie od początku znały jednego Boga opiekującego się
CAŁĄ ludzkością.
Historia religii nie zaczęła się od momentu objawienia Izraelitom Boga Jahwe zaledwie 3 tys. lat temu, lecz liczy sobie już 30-50 tys. lat.
Czy przed waszym bogiem przed nie istniały setki innych bogów, religii i kultów, które przenikając się wzajemnie i zapożyczając od siebie pomysły i idee, ewoluowały w kierunku monoteizmów jakie znamy w obecnej formie?
Nie jest żadną tajemnicą że żadna z 3 religii monoteistycznych nie zapoznaje nas z Bogiem opiekującym się od początku
CAŁĄ ludzkością. Natomiast bogowie, których ludzie wyznają, zawsze mają swoją hist. związaną z konkretną kulturą i określony czas swego powstania i istnienia. Jednym słowem; są częścią historii naszej cywilizacji. Dziełem ludzkiej myśli poszukującej tak samo źródła władzy jak i egzystencjalnych odpowiedzi.
Z góry uprzedzam że celem tego tematu nie jest obraza kogokolwiek. Nie było mnie na tym forum od dłuższego czasu (kilka lat!), ale z tego co pamiętam był on dość liberalnym miejscem dla ludzi o różnych poglądach (katolickich, ateistycznych, protestanckich) stąd ów tematyka.
Pozdrawiam Wszystkich.