
Re: Katolicka klasa średnia
hmmmmm
Czy ja powinnam się wypowiedzieć i czy powinnam się czuć członkiem tytułowej "katolickiej klasy średniej"?
Niewątpliwie należę wraz z mężem do klasy średniej. No i jesteśmy katolikami

To jak? Pasujemy, czy nie?
U nas we wspólnocie jest sporo dosyć zamożnych małżeństw. Takich bardzo bogatych może nie, ale takich nieźle sobie radzących. Sporo jest wykształconych, mamy właścicieli firm, samorządowców, informatyków, ekonomistów, lekarzy, mamy i rolników, i pracowników fizycznych- nie ma żadnego znaczenia. Zwykle nawet nie wiesz gdzie kto pracuje może poza ścisłym kręgiem gdzie znamy się bardzo dobrze. Za to lubię Domowy Kościół:)
Wiara nie zabrania zarabiać pieniędzy:) ale Biblia ostrzega, że bogatszemu nie jest łatwo wejść do nieba i musi uważać....
Moje dzieci chodzą do publicznej podstawówki, rejonowej. Oczywiście stać mnie na prywatną szkołę katolicką, ale tam nie chodzą. Chodziły do prywatnego katolickiego przedszkola. Czesne podane przez Alus pewnie warszawskie, w średnim mieście 100 tysięcznym taka szkoła kosztuje 300-400 zł miesięcznie.
Dlaczego nie chodzą do prywatnej szkoły katolickiej? Ano dlatego, że tu mają blisko, fajnie, szkoła jest dobra, mieszkamy w bardzo dobrej dzielnicy, tu chodzą dzieci z sąsiedztwa, poziom jest wysoki, nauczyciele dobrzy. Po co miałabym ich wozić dobre kilka km do centrum do szkoły katolickiej jeśli swojej rejonowej nie mam nic do zarzucenia? Tamta szkoła nie ma najlepszej opinii w mieście, sporo osób takich właśnie mocniej zaangażowanych w Kościele zabiera stamtąd dzieci. Jest to klasyczna szkółka dla bogatszych dzieci, często z rodzin baaardzo letnio wierzących, często z dosyć snobistycznie nastawionych. A poziom--- cóż, z matmy mój starszy rozpykał w zeszłym roku wszystkie szkoły w mieście, bo wygrał ogólnomiejski konkurs i był najlepszy ze wszystkich szkół, więc nie mam na co narzekać. Z angielskiego też w bezpośredniej konkurencji nasi rozłożyli katolika na łopatki.
Z gimnazjum jest trochę inaczej, bo jest "katolik" który jest taki sobie, i jest gimnazjum jezuickie. Płatne, ale niedrogie (najtańsza szkoła prywatna w mieście, mniej niż 300 zł miesięcznie). Ma dobrą opinię i bardzo wysokie wyniki, przyjmuje tylko najlepszych uczniów i tylko z conajmniej bardzo dobrą oceną z zachowania. Ma tłum chętnych, więc wybierają zdecydowaną czołówkę. Wcale nie chodzą tam najzamożniejsze dzieci, bo przeciętną rodzinę stać ze względu na niskie czesne i system stypendialny. I myślimy o tym gimnazjum, bo nam pasuje, jest bardzo dobre a snobów z nich tam nie zrobią
Czy czuje się "katolicką klasą średnią"? Ależ mnie to rybka. Nie cierpię snobizmu. Mam znajomych którzy są bardzo zamożni i mam takich którzy cienko przędą, nawet bardzo cienko. Nie dobieram przyjaciół po tytułach czy portfelu. Nie zwracam uwagi na zegarki, marki, samochody, modele komórek (sama mam starego paścia, nie zależy mi). Dziękuję codziennie Panu Bogu za dobrą pracę, środki utrzymania i chleb codzienny i staram się na rachunku sumienia pamiętać, że sobie tego nie zawdzięczam. Kupuję to co potrzebne, co wydaje mi się sensowne a nie to co "trendy". Nikt mnie nie namówi na telefon za ciężką kasę

i takie tam

jak mogę, staram się podzielić w tymi co mają mniej albo mają nagła potrzebę.